Johnny odwrócił się w kierunku Britney, a na jego twarzy odmalował się uśmiech nie obejmujący jednak jego oczu, które pozostały nieruchome. Wstał sztywno i zbliżył się do reszty. Stanął prawię na baczność, z rękami wzdłuż ciała.
-O, jesteście - powiedział, a jego głos brzmiał nienaturalnie spokojnie.-Pewnie się o nas martwiliście, tak? Przepraszam. Nic nam się nie stało - mówił to jednostajnym tonem. Oszczędnym ruchem palca wskazał na szałas w którym coś najpierw brzdęknęło metalicznie, jakby coś upadło na ziemię, a potem zaszeleściło.-Chodź, Simon. Twoja siostra tu jest.
Z szałasu wyszedł Simon i stanął obok Johnny'ego, przyjmując dokładnie taką samą pozycję. Twarz jego była tak spokojna, że aż martwa. Spojrzał na siostrę i równie jak Johnny bezbarwnym tonem powiedział:
-Jest późno. Chyba powinniśmy być w domu, prawda? |