Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2016, 22:02   #51
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Dzień I - Karen i 'mama' myśli - czyli ruda w świątyni dumania

Karen przysłuchiwała się całej wymianie zdań, po czym i tak poszła nad wodę. Po prostej linii. Tam zaczęła rysować coś sobie patykiem na ziemi. Mapa myśli jeszcze nikogo nie zabiła, czyż nie?
Po skleceniu jej, mruknęła cicho. Kobieta przyglądała się swoim bazgrołom na mokrym piasku dłuższą chwilę, stojąc tyłem do wody, a przodem do plaży. Nie było żadnego sensu w tym wszystkim. Tak jakby stała nad puzzlami z kilku różnych pudełek i nie wiedziała które jest z którego. A może i był wszystkie z jednego, tylko rysowały różne części obrazka? Cmoknęła do takiej myśli.
- Zakładając taki ciąg wydarzeń… Hipotetycznie… - nakreśliła sobie koło wokół liter, które odpowiadały za osobę Aleksandra
- Albo pęknie, albo będzie się męczył, albo znajdzie sobie inne, twórcze zajęcie - skwitowała półszeptem. Zmrużyła oczy. Uśmiechnęła się. A gdyby tak pękł? Co by było? Upadek religijności w najczystszej formie.
Chciałaby mieć kartkę i długopis by móc to opisać! Nawet jeśli się nie stanie, to byłby taki wspaniały motyw. Czy była potworem, że chciała to napisać? Już dawno pogodziła się z myślą, że czasem jej wyobraźnia bywała okrutna. Przełożyła kijek wyżej. Do snu Moniki. Karen pamiętała, że w tej wizji, tego koszmaru, już wcześniej pojawiły się rude włosy. Teraz była ‘chyba’ ona sama… To było poważnie zatrważające. Czy to ta strefa tak działała? A jeśli? W końcu poza Moniką drzemała w niej tylko Dominica, ale ona chyba nie miała proroczych snów. Rudowłosa podrapała się po szyi. No i ta postać tego czegoś, co ciągnęło dziewczynę… Czy to było realne zło, czy tylko mara?
Fala obmyła najpierw jej stopy, a potem przejechała po tekście, który nieco zaniknął. Karen jednak nadal się na niego patrzyła, jakby wyrysowany był już w jej wyobraźni, nie tylko na tym nietrwałym ‘papierze’ pod jej stopami. Poruszyła palcami stóp to zagrzebując, to odgrzebując je spod piasku. To, co wiedziała na pewno:
- musi porozmawiać z Ilham,
- musi poświęcać więcej uwagi Monice,
- musi nie dać się oszaleć, ani omamić spekulacjom.
Postanowienia dobre. Tylko czy da radę wszystkich dotrzymać? Cholera wie. Podniosła patyk i zaczęła lekko obijać nim o wewnętrzną część lewej dłoni, niczym zirytowana pani profesor linijką. Spojrzała w górę, na niebo. Na słońca, które prześlizgiwały się w stronę tej góry daleko.
Czy to miejsce miało jakiś sens? Musiały być jakieś zasady. Niestety nikt nie raczył wyrzucić im podręcznika w którejś z walizek. Zwierzęta na pewno wiedziały co i jak… Ale chętne, żeby wejść i pogadać to nie były, a jedyna osoba, do której lgnęły z dziecięcą ufnością, była sama z siebie na tyle niejasna, że Karen nie wiedziała już jak ma się ustosunkować do Dafne.
Była ok, czy może jednak nie?
Robiła wszystko z premedytacją, czy może jednak nie?
Karen zaczęła się zastanawiać, czy nie wywlec jej na damską pogaduszkę, tylko czy to by w ogóle coś dało? Wścibstwo leżało nieco w naturze Karen, ale nie lubiła tego okazywać zanadto. Okoliczności jednak były mało sprzyjające budowaniu zaufania. Przynajmniej jak na razie.
Rany, ale przecież to był dopiero jeden dzień. Jeden dzień! A jej się zdawało, jakby wlekł się w nieskończoność i nie chciał wreszcie skończyć.
Karen w końcu podniosła dłoń do twarzy i przetarła ją, nieco nerwowo.
A jeszcze czekała ich noc pod znakiem zapytania. A nazajutrz dobrze by było ruszyć się dalej. Tyle do zrobienia…
Karen wreszcie spojrzała w stronę morza. Ciekawe co było tam dalej. Skoro świeciły dwa słońca, to nie był znajomy im ląd. Więc jakie jeszcze nieznane im rzeczy tu były? A gdzie w ogóle było to, co było im znajome? Na kilka sekund pozwoliła sobie uciec myślą do rodziny. Czy czas tu płynął tak jak i tam? Mogła sobie tylko wyobrażać reakcje poszczególnych członków najbliższych krewnych, kolejno reagujących na wiadomość o jej statusie ‘zaginiona’. Oczywiście fani jej literatury też przewinęli jej się chwilę przez myśl, ale wolała nie nękać się tym wszystkim. Miała dość jak na jedno popołudnie.
Postała tak jeszcze chwilę. Potem na moment usiadła. Wiatr będzie się zmieniał z nadejściem wieczoru. Musieli to wziąć pod uwagę przed nocą. Tyle pamiętała z tych wszystkich pierdół, które próbował jej kiedyś wpoić jej były. Stukała patykiem o piasek, siedząc na tym suchym i pozwalając by woda co jakiś czas muskała jej stopy. A potem podniosła się i wróciła do ogniska.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline