Z naprawdę wielkich posiadamy tylko jednego wroga - czas.
Joseph Conrad
Mathab Shazandi The-another-version-of-truth - KLIK - Ale jedzenie...! - rzuciła zaskoczona dziewczyna, kiedy odciągałeś ją od stolika. Zaśmiała się jednak wesoło i dała się pociągnąć dalej. Kelner niosący tacę z waszym posiłkiem popatrzył niepewnie i pokręcił głową w stylu "Ci cholerni zakochani". Zatrzymaliście się przy wejściu. Właściwie to Emilia złapała cię mocniej za rękę i nie pozwoliła wejść.
- Myślisz, że... - zmieszała się i już bez zawahania, ruszyła przodem. Kiedy zaczęliście błądzić po licznych uliczkach i bawić się "w chowanego" (dziewczyna nie była najlepszym graczem, ciągle się śmiała, dawała się łatwo złapać i co więcej, wcale jej to nie przeszkadzało) zdawało ci się, że labirynt starannie przystrzyżony z jałowca w rzeczywistości to gęsty, nieprzenikniony świat, który wcale ciebie tu nie chce. W pewnym momencie udało się wam odnaleźć środek. Stała tu pięknie rzeźbiona fontanna w kształcie jakiejś półnagiej nimfy z dzbanem. Jej niewidome oczy przywitały was jako kolejnych, którzy odważyli się tu dotrzeć. Emilia opadła zmęczona (ale zwiedzając miała mnóstwo siły, myślałby kto...) na jedną z czterech ławczek i czekała, aż usiadziesz. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu, zupełnie się zrelaksowała. Słyszałeś jedynie jej przyspieszony oddech i cichy szum fontanny. Ostatnie promienie słońca padały na jej śnieżnobiałą skórę ozdabiając jej włosy złotymi refleksami. Wyglądała jak doskonała kopia greckiego posągu. A może jest dziełem samego Pigmaliona?
John Whiterook Where-this-ocean-go - KLIK - Silva siadaj. - Ina zazgrzytała zębami.
- Nie wszyscy są tacy bezmyśli jak ty.
Silva, zanim mrugnąłeś, już trzymała długie paznocie przy gardle brunetki. Ta złapała ją za rękę, wykręciła na plecy i warknęła coś do ucha. Nie, z pewnością nie zachowują się jak typowe Indianki. Raczej jak wściekłe kojoty.
- Musisz im wybaczyć, ale są dość... nerwowe. Podróżujemy od dwóch dni bez przerwy. - Nina uśmiechnęła się do ciebie i cichym, matowym głosem mówiła dalej -
Jednak spieszy nam się. Niestety musisz podjąć decyzję zanim pójdziesz spać.
Jednym okiem obserwowałeś zapasy pozostałych dwóch kobiet. Ina nawet nie dała szansy blondynce wyrwać się z uścisku założonego chwilę temu. Silva wciągnęła dwa razy głębiej powietrze do płuc, ale w końcu usiadła. Ina poprawiła włosy i skierowała swoją całą uwagę na ciebie.
- Posłuchaj John - skąd ona do diabła zna twoje imię? -
nie naciskałabym, gdyby nie to, że wskazały cię duchy.
Spojrzała na Ninę, potem na Silvę.
-
Może po nas tego nie widać, ale jesteśmy szamankami, - mina bezczelnej blondynki wyrażała "kto jest, ten jest" -
a duchy potrafią być bardzo przekonujące. - uśmiechnęła się -
Zwłaszcza te należące do naszych przodków. - Po takim tłumaczeniu to nawet żółw niewiele by wiedział. - Silva z nadętą miną (zachowywała się jak rozpuszczona nastolatka) w końcu raczyła się odezwać -
po prostu weźmy go do Mistrza i tyle...
Wzruszyła ramionami.
- Oczywiście tylko jeśli się zgodzisz - znów usłyszałeś Ninę. Ta trójka to naprawdę wybuchowa mieszanka.
- Przedstawimy ci Głównego Szamana Rezerwatu i po rozmowie z nim podejmiesz decyzję.
Poczułeś się nieprzyjemnie. Przewiercały cię natarczywe spojrzenia trzech kobiet. I o co właściwie chodzi z tym Szamanem? Znasz, przynajmniej z widzenia, tutaj wszystkich, a z tego co one mówią wynika, że to jednak wielka bzdura! Żaden normalny Indianin nie wziąłby na praktyki (chociażby mu zapłacili złotem) tych tutaj. No może ta Nina, ale pozostałe dwie? O zgrozo! Zresztą nigdy ich tu nie widziałeś. Chowały się przed tobą czy jak? I co to za durny tytuł? Pierwszy raz słyszysz. Główny Szaman Rezerwatu. Zupełnie jak Główny Gubrnator Stanu jakiegoś tam.
- Ech - westchnęła Ina, biorąc na ręce psa (którego dopiero zauważyłeś) i wstając -
zrozumiesz, kiedy w końcu się stąd ruszymy. To jak? Idziesz z nami do Szamana? On ci wszystko wyjaśni i wtedy podejmiesz decyzję. Decyduj, bo mamy naprawdę mało czasu.