Znad wiadomości od zmarłego klechy
Harl podniósł posępne spojrzenie. Stare świątynne archiwa raczej nie były czymś, w czym ktoś z zewnątrz mógłby cokolwiek znaleźć inaczej niż zupełnym przypadkiem. Zresztą ich opiekunowi przy tamtym odkryciu pewnie też sekundowało nieliche szczęście.
- Może Ballou zrobił sobie jakiś odpis... - Postukał w świstek palcem i zerknął znacząco na stertę papierzysk.
- Albo inną notatkę?
- Poszukam, ale tu w biurku nic nie było. Jest jeszcze kaseta, ale do niej Mer miał klucz zawsze przy sobie - odparła
ciemnoskóra kobieta.
Kiwnął głową i zamyślił się na chwilę.
- Jeśli jutro nie wróci, będzie trzeba otworzyć inaczej… Swoją drogą: wokoło wieży maga wyrosła magiczna bariera. Niebezpieczna. Na razie postawiłem tam golema, ale od rana będę potrzebował ze dwóch krzepkich pomocników. I paru rzeczy…
- Och, ja...postaram się pomóc, ale czy nie... nie powinien pan się skupić na Merze? To w końcu człowiek! Mógł zostać porwany albo... - zachlipała na samą myśl.
- Nim też się zajmę. Ale bariera zagraża wszystkim, a Ballou umie sobie radzić. Nie ma co płakać na zapas. Iris spojrzała na
Harla spod ciemnych rzęs.
- Liczymy na pana... Ja liczę. Bardzo. *
Zamiast kolacji - łażenie po krzakach za świecidełkiem obcego
maga, który zgubił
brata, ale znalazł trupa. Po ciemku i w deszczu. Taki już los szeryfa, a
Manhattan nie miał w zwyczaju się na niego uskarżać.
Siostry Leroux też musiały się z tym pogodzić. Pewnie poszłoby im trochę łatwiej, gdyby nie zostawiał tej kwestii tylko ich domyślności, na konwenanse jednak szkoda mu było czasu.
Mag zdawał się wierzyć w możliwości swojego świetlika, więc
Harl póki co się nie wtrącał. W odwodzie zostawał jeszcze tropicielski talent
Fresnela, ale na razie wkład ich obu w akcję sprowadzał się głównie do pilnowania, żeby poszukiwaczy niespodziewanie nie znalazło coś innego. Na wypadek, gdyby jednak zapragnęło sprawdzić ich baczność,
krasnolud ściągnął swój gwintowany bandolet z ramienia. Na później odłożył też parę interesujących, magowych kwestii.
Na gadanie przyjdzie czas, kiedy już znajdą - tak czy inaczej - zgubę
Kastora i zwiozą do Szuwar nieszczęśnika bez głowy.