Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2016, 15:12   #23
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Opal chwilę patrzyła na pochód. Zastanawiała się czy jest sens pakować się w ten tłum tylko po to aby poszukać syntha. Infomorf mógł mieć ważniejsze informacje… należało to jakoś rozwiązać. Pozostawały jednak też pewne obowiązki. Opal odpaliła GNATA. Kamera poleciała nad nią kierowała jego ruchami, a nagranie live leciało na jej vloga.
-[i] Nie pierwsza, ale na miejscu, Opal Blackwater wprost z Małego Sgamghaju gdzie przetacza się właśnie manifestacja. Napięcie po morderstwie Marka Klytemenesa sięgnęło właśnie zenitu. Gniew jest kierowany wobec hiperkorporacji, które Mark nie raz krytykował w swoich książkach. Czy słusznie? Czy może Barsomianie korzystają z okazji do wszczęcia rewolucji? Tego jeszcze nie wiem. Ale wkrótce się dowiem. Stay tunned.[/]
Przez całą wypowiedź kamera śledziła tłum latając wzdłóż jego krawędzi. Tak Opal chciała tam wejść i przejdzie. Nie pokazała swojej twarzy więc może jej nie rozpoznają w tym tłumie. Możliwie, że nie śledzili teraz aktywnie meshu. Zaczynając krzyczeć podobne maksymy Opal zatopiła się w tłum.
Rozumiał powody działania panny Blackwater, rozumiał ale uważał za błąd takie narażanie się. Uznał że zaraz po tym reportażu powinni stąd zniknąć jak najszybciej. Dlatego zwrócił się do Billa.- Możesz nas podwieźć bliżej, jako twoich… aresztantów, by nie wzbudzać podejrzeń?
Bill pokręcił głową wskazując macką w górę. Nad manifestacją unosił się gęsty, różnokolorowy dym.
- Nie zaryzykuję latania w takim smogu - odpowiedział. - Jeden fałszywy ruch przy lądowaniu i rozbijemy się o jakiś budynek. Możemy co najwyżej przeczekać… mam jednak głupie wrażenie, że ta manifestacja na naszej drodze, to nie przypadek - z sykiem zaciągnął się papierosem. - Ktoś nam definitywnie utrudnia śledztwo.
Podczas rozmowy Opal zniknęła im z oczu zagłębiając się w tłum. Można jednak było odgadnąć jej pozycję po jej unoszącym się ponad tłumem robotem. Uwagę Erica zwróciło również co innego. Poza jej robotem nad manifestacją unosiło się kilka innych latających w te i nazad. Jednak cztery ewidentnie śledziły ruch Opal. Kolejne trzy obserwowały negocjatora oraz detektywa…
[Katon] Wiadomość od łowcy Ericu…

Od: fkkshhte48293ssd@proxy.vns
“Ta laska to gorący towar. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. W załączniku to co znalazłem. Resztę kasy zachowaj. Zaszalej zanim cię wyśle na tamten świat. Bon Voyage!”

Załącznik zawierał chude archiwum, w którym kryło się kilka zdjęć przedstawiających Izabellę, sąsiadkę Marka. Na żadnym z nich, jej sylwetka nie była ostra, ale pozostawała rozpoznawalna dla kogoś kto ją spotkał. Na zdjęciach była uzbrojona, a daty z których pochodził materiał idealnie pasował do fragmentów archiwalnych reportaży, które również były załączone do wiadomości. Krótka analiza całości pozwalała stwierdzić, że Izabella była obecna przy zamachach terrorystycznych na obiekty hiperkorporacyjne, oraz przy kilku ważnych morderstwach, w przeciągu ostatnich czterdziestu lat. Zawsze sygnowała swoje działania imieniem Hermes, które Mr Smith kojarzył z półświatka. Imię to należało do nie funkcjonującego od dwóch lat na rynku zabójcy na zlecenie. Skutecznego i przez to rozpoznawalnego, ale również drogiego.

Tymczasem Opal kręciła swój materiał przeciskając się przez tłum. Manifestujący raczej nie zwracali na nią uwagi, ani nie zachowywali się wobec niej agresywnie. Niektórzy rozpoznając w niej dziennikarkę, wręcz wykrzykiwali do niej, lub do kamery rewolucyjne hasła. Dlatego też Opal nie była specjalnie zdziwiona, gdy w tłoku, ktoś nagle wcisnął jej w rękę holotablicę z hasłem “Korporacje muszą upaść”, a drugą podniósł, by wrzeszczeć przez chustę zakrywającą czerwoną szczękę, to co było wyświetlone na transparencie. Zanim dziennikarka zdążyła zareagować, jej wyostrzone zmysły wychwyciły błysk soczewek. Kilka GNATów ją kamerowało. Gdy się wyrwała z uścisku rustera, dostrzegła jak kilkanaście metrów od niej, w prześwicie pomiędzy mijającymi się morfami stała Ashley, która przyglądała się swojej rywalce z dzikim uśmiechem.

[Kelpie] Jest źle Opal…

Muza rzuciła na wizję AR reportaż na żywo, w którym Opal widziała samą siebie. Miała podniesione ręce, a w jednej z nich trzymała holotablicę z barsomiańskim hasłem. Podpis pod obrazem nie pozostawał wiele wątpliwości - Słynna dziennikarka, Opal Blackwater dołącza do manifestacji anty-korporacyjnej.
Kolejne zrzuty podsuwane przez muzę pokazywały wrzawę jaka się podniosła w meshu na portalach społecznościowych.

W oczach Opal na moment zaświeciła niebezpieczna nuta. Złość jednak szybko przeszła. Zamiast tego zalało ją zmęczenie. Wychodząc z tłumu Blackwater odrzuciła tablicę kierując Gnata za sobą. Z góry łapał jak podchodzi spokojnie do Ashley. Krok dziennikarki nie był spieszny, był nawet w pewien sposób zmęczony tak samo jak jej twarz.
- Wygrałaś Ashley - powiedziała głośno kiedy ta mogła ją już dobrze usłyszeć. A to było blisko bo skandowaniom końca nie było. Opal jednak nie zatrzymała się. Zwolniła aby wyglądało, że się zatrzyma, ale postąpiła kilka kolejnych kroków dalej. Znalazła się tuż przed jej rywalką twarzą w twarz. Sięgnęła do jej twarzy i złożyła na ustach kobiety namiętny pocałunek. Gnat oczywiście podleciał tak aby idealnie złapać profile obu kobiet.
Smith zaś poprzez Katona przekazał Blackwater krótką informację. “Nie czas teraz na to. Powinniśmy się ulotnić, zanim przypadkiem zostaniemy śmiertelnymi ofiarami zamieszek. Tu może chodzić o coś więcej niż naszą dyskredytację, mam nowe info… przekażę w cztery oczy.”
Opal na razie nie odpowiadała. Odsunęła się od Ashley z dzikim błyskiem w oczach. Skierowała spojrzenie do kamery i zatopiła się w tłum kierując tam gdzie wcześniej.
“Przestań się tak bać. Pisz jak masz info do jasnej cholery!”
Dziennikarka zostawiła swoją rywalkę oniemiałą. Pocałunek trwał ledwie chwilę i Ashley go nie odwzajemniła, ale na kamerach nie było tego widać. Odchodząc, Opal zdążyła złowić jej nienawistne spojrzenie… i choć nikt z manifestantów specjalnie się nimi nie interesował, to wiedziała, że reszta świata to wszystko widziała. Dowodem tego były zalewajace jej AR informacje z meshu upewniające ją w przekonaniu, że osiągnęła zamierzony efekt. Pociągnęła Pamonę za sobą… ale nie do końca na dno. Choć z pewnością w korpo-mediach była spalona, to bitwa w meshu o jej popularność wciąż trwała.
Ashley nie goniła za Opal, więc ta mogła spokojnie zagłębić się w tłum. Względnie spokojnie, ponieważ ten zaczął wokół niej gęstnieć wraz z kolejną, większą falą manifestujących. Nikt nie zachowywał się agresywnie wobec niej, ale co chwila była potrącana, przesuwana lub prowadzona. Co chwila trafiała pomiędzy wyższych od siebie rusterów albo synthy ściskających ją i blokujących drogę, gdy próbowała przeciąć ich ścieżkę. Rzeka morfów stała się wartka, a brzeg zniknął z horyzontu. Tylko resztą woli i profesjonalizmu opanowała nerwy, choć czuła się w tym miejscu nieswojo - niemal klaustrofobicznie.

Opal już wcześniej zniknęła z oczu Billa i Erica. Całe zajście z Ashley widzieli jedynie jako relację na żywo zrzuconą na wizję AR przez muzy. W realnym świecie mogli śledzić tylko jej GNATa unoszącego się ponad tłumem oraz pozostałe roboty kamerujące całe wydarzenie. Trzy urządzenia, które obserwowały detektywa i negocjatora wciąż były w nich wycelowane. Natomiast te, które śledziły Opal rozdzieliły się. Jeden pozostał w miejscu gdzie była jej rywalka. Jeden pomknął gdzieś z tłumem, a dwa zaczęły krążyć po szerokim okręgu niczym ziemskie sępy. Obaj mężczyźni mieli świadomość, że jeśli wejdą w gęstniejący na ich oczach tłum stracą dobrą pozycję obserwacyjną i zapewne stracą też orientację - która kamera należy do Opal, czy też gdzie są pozostałe. Z drugiej strony, aby gdziekolwiek dotrzeć musieli pójść do przodu, lub cofnąć się i próbować znaleźć drogę dookoła.
“Pamiętasz może tą śliczną sąsiadkę Marka? Okazało się że dorabia sobie w półświatku. Usuwając osoby na życzenie klientów. Nie sądzę by więc zamieszkała w tym budynku przez przypadek. Nie sądzę też by jej znajomość z Markiem była prywatna. Izabella jest też zabójcą drogim w wynajęciu. Ktokolwiek wykorzystał pisarza do swoich celów, działa z rozmachem i bez skrupułów.”- Smith przesyłając te informacje Opal polecił Katonowi, by wykorzystał znajomość Kelpie do namierzania sygnału dziennikarki. Jeśli to by się udało, a Bill byłby w stanie zrobić to samo, mogliby do niej dotrzeć. Wciąż niepokoiły go latające niczym szerszenie GNATy, któryś wszak z nich mógł oprócz kamerki mieć zamontowany karabinek samopowtarzalny.
Taka informacja wystarczyła aby Opal zaniechała przebijania się przez tłum. Miała jednak problem. Tłum był zbyt tłoczny aby przeciskać się samej. Mogła jednak inaczej spróbować. Poleciła aby Gnat podleciał bliżej. Złapała się go i spróbowała wznieść się chociaż tyle aby wynieść się ponad tłum. Może odzyska orientację.
“Wracam.” - dała tylko znać Ericowi.
Niestety GNAT nie miał dużej nośności i w żadnym razie nie mógł służyć za transport. Powrót natomiast był w istocie utrudniony przez manifestujących. Opal odbijała się od nich i co chwila traciła ledwo co podłapaną orientację. Eric i Bill też nie mieli łatwego zadania. Namierzanie poprzez mesh nie było tak precyzyjne bez odpowiedniego oprogramowania i sprzętu.
- Idę po nią - powiedział Bill tracąc cierpliwość. Ruszył w tłum wciskając się z mackami pomiędzy maszerujące morfy.
-Tuż za tobą.- Smith podążył za mackowaty krok w krok. Chwycił dłonią za jedną z nich. Ostatnie wszak czego potrzebowali to znowu się rozdzielić. Wszak powinni się trzymać razem.
Skoro dziennikarka nie mogła skorzystać z niewielkiego lotu, to użyje Gnata jako swoich oczu. Pokaże jej gdzie jest, dokąd iść i jakoś powinno jej się udać wrócić do Billa i Erica.
Tłum pochłonął teraz wszystkich. Napływająca fala manifestujących niosła ze sobą więcej transparentów, holotablic, haseł i agresji. Była też głośniejsza i bardziej oszołamiająca. Macka Billa owinęła się wokół nadgarstka i przedramienia Erica, tak że trzeba by ją odrąbać by tamci się zgubili. Tymczasem Opal wykorzystując GNATa jako oczy odnalazła swoich towarzyszy. Spotkali się na środku ulicy pomiędzy maszerującymi rusterami, podami i synthami. Nie zdążyli jednak ucieszyć się i pozdrowić, gdyż ich muzy zrzuciły na wizje AR alerty dotyczące protestu. Ze wszystkich stron nadciągały siły zbrojne Direct Action - śmigłowce bojowe oraz wozy pancerne i morfy bojowe. Relacje na żywo z kilku źródeł pokazywały jak otaczają protestujących. Gęsty, różnokolorowy dym był zaś rozwiewany przy pomocy specjalnych robotów uzbrojonych w dmuchawy o dużej mocy. Nie trzeba też było relacji, by słyszeć komunikaty nakazujące rozejście się w przeciągu najbliższych pięciu minut. Komunikaty, które nie pozostały bez odpowiedzi. Pierwsze koktajle mołotowa szybowały już w powietrzu w kierunku sił porządkowych.
Zarówno Opal, jak i Eric uświadomili sobie, że brak policji, a obecność Direct Action oznacza że władze VNS liczą się z możliwością krwawego tłumienia protestu. Zastanawiająca była też szybkość z jaką najemnicy pojawili się na miejscu. Zupełnie jakby czekali tu wcześniej.
-To właśnie należało brać pod uwagę, że zostaniemy wliczeni w przypadkowe ofiary zamieszek.- ocenił na spokojnie sytuację Smith, choć spokojny nie był. Należało zniknąć z ulicy, więc przekazał swej muzie by znalazła najbliższy budynek użyteczności publicznej w którym można się było ukryć. Restauracja, kafejka, jaskinia hazardu czy też nora ćpunów. Jakakolwiek kryjówka która pozwoli im zniknąć z oczu siłom pacyfikującym demonstrację.
- Za szybko jak na reakcję na tego typu wydarzenie! - przekrzyczałą Opal ryczący tłum. - Znajdźcie studzienkę!. Kanały!
“- Nie powinniśmy znajdować w miejscu w którym ciche zlikwidowanie nas byłoby możliwe. Należy w końcu wykorzystać rozgłos i uwagę na naszą korzyść. W pubie “Nerve” nie mogą nas tak po prostu kropnąć.”- wyłożył swe racje Smith poprzez komunikat nadany przez Katona.
Studzienki na ulicy nie były rzadkością. Żadnej jednak nie było w zasięgu pięciu metrów, gdyż tylko tak daleko można było się rozejrzeć stojąc w tłumie. Gdyby jednak pójść wzdłuż ulicy, na jakąś z pewnością można by trafić, po przejściu nie więcej jak stu metrów. Kolejne dziesiątki sekund mijały, a czas jak na złość nie chciał się zatrzymać.
Nie było czasu na kłótnie, więc rozsądnym było podążyć w kierunku pubu, po drodze pewnie trafiając na jakąś studzienkę, więc jeśli dałoby się sforsować wejście do niej to Smith równie dobrze mógłby zgodzić się na plan Opal. W przeciwnym przypadku, przynajmniej byliby bliżej pubu.
Opal złapała panów i pociągnęła ich za sobą. Brnęła tak aby kierować się po ukosie coraz bliżej krawędzi falującego tłumu. Szukałą przy okazji studzienki. Co pierwsze się uda to się uda. Zaraz rozpocznie się tutaj walna bitwa i trzeba było szybko się wynieść.
Ewakuacja okazała się być przeprowadzona na ostatnia chwilę. Studzienka znalazła się, jednak ciężko było się do niej dostać, a odpędzanie maszerujących morfów jawiło się jako zadanie zgoła niewykonalne przy tak ograniczonej ilości czasu. Pozostało przebijanie się w kierunku pubu. Wykonane w pośpiechu zaowocowało kilkoma siniakami i otarciami. Tam gdzie należało użyć siły na tłumie, tłum odpowiadał tym samym. To były jedyne obrażenia jakich doznali. Szczęściem wyszli z wartkiego strumienia morfów w miejscu, w którego okolicy akurat nie było najemników... los się do nich najwyraźniej uśmiechnął.

Potem był szybki bieg. Wyważenie zablokowanych drzwi. Pusty pub. Bezpieczeństwo - budowane odgłosami nasilającej się na zewnątrz wrzawy. Komunikaty najemników nadawały nieprzerwanie nawołując do uspokojenia się. Jakże nie pasowały do odgłosów wystrzałów i eksplozji, które grały akompaniament dla całej manifestacji. Tłum starł się z Direct Action. Obraz za oknami zaczął się rozmazywać, a krwawe i pomarańczowe odblaski rozbłyskały co chwila na szkle.

"Nerve" zapewniał bezpieczeństwo. Ale na jak długo?

Kolejne informacje napływające z meshu nie napawały optymizmem. Zwłaszcza jedna zwróciła uwagę wszystkich. Relacja wygrzebana przez muzy gdzieś z drugorzędnych kanałów, które zostawiały materiał manifestacji dla większych graczy.

"Strzelanina oraz eksplozja w budynku należącym do IndigoCloud. Sprawca jest wciąż nieznany, chociaż z trzech niezależnych źródeł wiadomo, że mamy do czynienia najprawdopodobniej z pojedynczym zamachowcem. Policja jest na miejscu, ale wciąż niewiele wiadomo o całej sytuacji oraz, co ważniejsze jaki jest stan dwunastu pracowników, którzy w chwili zdarzenia byli w budynku. Według rzecznika IndigoCloud w budynku, na blisko trzynastu piętrach znajdują się serwerownie korporacji. Rzecznik zapewnia, że całe zdarzenie nie wpłynie na jakość oferowanych usług, a większość wykupionych serwerów już ma uruchomione stacje zapasowe w innym budynku, gdzie zostanie przekierowany cały ruch. Jednocześnie podaje do informacji, że kilku serwerów nie udało się w ten sposób zabezpieczyć, ale zapewnia że IndigoCloud zrobi wszystko by odzyskać dane, nawet jeśli serwery ulegną zniszczeniu. Nie wiadomo jeszcze kto powinien się martwić zaistniałą sytuacją, ale korporacja osobiście poinformuje poszkodowanych oraz zapewni atrakcyjną zniżkę na usługi..."
- Kurwa - syknęła Opal. - Bill trzymaj otwarty kanał do swoich. Trzeba się zaszyć na tyłach i spróbować odnaleźć infomorfa. Oni mają tam zamknięty obieg? Jeśli tak to możemy już z nim się nie spotkać… w żaden sposób.
Dziennikarka przeszła w głąb pubu szukając czy ma on tylne wyjście.
- Chyba że dotrzemy do siedziby IndigoCloud i podepniemy się bezpośrednio w ich system… cóż… jedno z nas.- zasugerował Smith.-W tej chwili panuje tam chaos, więc można by spróbować wykorzystać zamieszanie na naszą korzyść. Musimy się jednak spieszyć, bo ktoś najwyraźniej zaciera za sobą ślady.
Bill zadrżał w odpowiedzi na pytanie Opal, co było równoznaczne z zaprzeczeniem.
- Kanał trzymam, ale nikt nie będzie wiedział czy mają zamkniętą sieć. Pewnie tak, biorąc pod uwagę to czym się zajmują. Póki co policja ma się trzymać z daleka Małego Szanghaju, ale zabezpieczają IndigoCloud.
Nagle coś gruchnęło o frontową szybę, ale nie stłukło jej. Niewyraźna sylwetka morfa zaczęła się osuwać pozostawiając za sobą podłużny krwawy ślad. Wrzawa na zewnątrz nie cichła.
Opal usłyszała dudnięcie i wyjrzała z zaplecza co się stało. Zbladła dostrzegając krwawe ślady na szybie.
- Są drzwi, może uda mi się je otworzyć. Chyba, że wolicie siłą… nie wiem co szybciej, ale musimy się stąd zbierać czym prędzej - po tych słowach kobieta szybko zniknęła woląc oglądać elektroniczny zamek niż martwe morfy. To nie było przyjemne. Nigdy. Nie czekając na panów zaczęła dobierać się do elektronicznego zamka sprawdzając czy uda jej się go shakować.
Smith wyciągnął pistolet i przeładował magazynki, zmieniając amunicję ze zwykłej na penetrującą pancerz.- Ale z pewnością panuje chaos. Zresztą, nie mamy wielkiego wyboru. Albo coś zrobimy, albo staniemy się kolejnym wątkiem do ucięcia.
Zamek był okazał się być łatwy do zhakowania. Wystarczyło chwilę nad nim popracować, by usłyszeć ciche piknięcie. Wyświetlacz z czerwonego zmienił kolor na zielony. Tylne wyjście prowadziło wgłąb jakiegoś podwórka. Miało połączenie z główną ulicą, a można było się zagłębić w architektoniczny labirynt uliczek i podwórek.
-Ma ktoś jakieś pomysły ?- zapytał cicho Eric rozglądając się podejrzliwie.-Jeśli nie… to musimy zdać się na nasze Muzy.-
- Obie strony są ryzykiem. Wolę jednak ominąć główną ulicę. spróbujmy skierować się w przeciwnym kierunku niż szła procesja. Niech nasze muzy współpracują. - Opal poleciła Kelpie aby połączyła swoje wysiłki z Kantonem.
- Bill prowadź mnie. Spróbuje znaleźć Theo. Może uda mi się dowiedzieć od niego co tam się dzieje.
Mieszkanie Jacoba Orestesa znajdowało się w odległości kilometra licząc w prostej linii. W labiryncie zaułków i uliczek była to dłuższa eskapada. Na szczęście najemnicy skupili się na protestujących, a okolica była wyludniona. To dawało pewną dozę spokoju i względnego bezpieczeństwa...
 
Asderuki jest offline