Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2016, 19:50   #56
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Dzień I - Nim zapadnie zmrok - część I

Gdy wyszła zza linii drzew, pogrążającego się w ciemności lasu, trafiła na plażę jakieś 50 metrów od obozu, po jej lewej stronie. Nie było tak źle z wewnętrznym kompasem Iranki. Ruszając spokojnym krokiem do ogniska, dzierżyła w dłoniach ogromny kielich bananowca. Nie wyglądała na zmęczoną, choć oczy były małe i paciorkowate, jak u napuchniętego alergika, zaś sowia pieluszka nie okrywała jej rozczochranej głowy, ale ta albo się tym nie przejmowała, albo o tym nie wiedziała.
- Pokój z wami! - obwieściła swe przybycie, i wszyscy byli niemal pewni, że mówiła po arabsku.
- Uff, witaj. Dobrze że jesteś, bowiem już szykowaliśmy się na wyprawę ratunkową - powitał Irankę Boyton. Rzeczywiście dobrze, że już się pojawiła. On sam akurat podnosił się, żeby ruszyć do nowej roboty. Lepiej było zająć czymś dłonie, niż rozmyślać na temat dwóch słońc. - Dobrze, że nic ci się nie stało. Dobrze naprawdę … Mam prośbę, nie starajmy się odtąd odchodzić samotnie. Wiem, że każdy ma prawo robić, co chce, ale przy tak dziwacznym miejscu… - westchnął nie chcąc prawić kazań, zaś jej wygląd… właściwie na ten temat także nie chciał się wypowiadać. Ilham bywała drażliwa. Przystąpił dlatego do istotniejszych konkretów. - Wydaje się także, że zabraknie nam drewna na opał - przyznał. - Myślałem, że to co zgromadziliśmy zaspokoi nasze potrzeby, ale jak widać, popełniłem błąd. Nie ma co, zbieram się, a im szybciej ruszę tyłek, tym szybciej coś znajdę. Przydałoby się jeszcze kilku drewniaków - zażartował. - Jak będziecie ustalać warty - przypomniał sobie, znajdźcie gdzieś miejsce dla mnie. Aha, jak ktoś nie może tej nocy, to najlepiej żeby wiadomo było teraz. Po prostu niech lepiej wypocznie, niźli miałby nocą przysnąć - uśmiechnął się do wszystkich, a najmocniej do Karen i ruszył do lasu żwawym krokiem. Potem jeszcze będzie okazja zapytać Ilham, czy odkryła cokolwiek bardziej interesującego.
- Drewno? Dobrze, idę poszukać - odparła, kładąc kwiat przy ognisku, po czym ponownie wystrzeliła jak z procy w las, zanim ktokolwiek jeszcze zdążył zareagować na jej przybycie. I tyle jej było.
- Poczekaj... - rzucił za nią Axel, ale było to mówienie jak do ściany. - Mogła najpierw coś zjeść... - dodał.
- Też się przejdę. Im więcej drewna, tym lepiej. - Jakoś nie wyglądało na to, że ktokolwiek planował opuszczenie strefy, więc trzeba było nazbierać całe stosy opału. - Kto spyta Ilham o łąkę pełną kwiatów? - spojrzał na pozostałych.
Ksiądz chciał coś odrzec w kwestii wart, ale Terry smyrgnął między palmy nim kto zdążyłby mu odpowiedzieć, tuż przed Ilham, toteż Alex jedynie wzruszył ramionami i kontynuował rycie coś w ziemi w niemej rozmowie z głuchoniemą.
- W tej chwili nikt. Bo sobie poszła - odpowiedział Axelowi nie spoglądając na niego i wskazując kierunek gdzie się udała. - Potem jak wróci... nie wiem czy jest takie ważne “Kto”.
Axel uśmiechnął się lekko. Jakimś dziwnym trafem księżulo, który wsadzał swój ciekawski nochal w cudze sprawy, jakoś nie kwapił się za to zabrać.
Rzucił okiem za śpiącą Dafne, po czym ruszył w las, wybierając taki kierunek, by nie iść śladami Ilham czy Terry'ego.


Axel wrócił po kilkunastu minutach, targając sporą garść gałęzi i pokaźnych rozmiarów konar. Dołożył przyniesione drewno do tego, które już leżało niedaleko ogniska. Ksiądz przewidział, że pierwszy wróci Axel. Obierając pomarańczę dla siebie i Moniki mruknął coś pod nosem o poczynaniach “pod publiczkę”. Niby działając, ale jedynie by to zamanifestować.
Axel, całkowicie nieświadom opinii, jaką sobie wyrobił u Aleksandra, spokojnie dorzucił nieco drewna do ogniska i podszedł do Moniki. Przyklęknął przy dziewczynie i napisał:
 Możemy porozmawiać?

Monika powędrowała wzrokiem między Aleksandrem z którym jadła pomarańczę a Axelem. Jakoś nagle stała się obiektem zainteresowań nie tylko jej “stałych” opiekunów, ale także innych… uśmiechnęła się uprzejmie i skinęła głową.
 Oczywiście

 Jestem Axel. Przepraszam, że się wcześniej nie przedstawiłem.

Dziewczyna wzruszyła lekko ramionami.
 Nie szkodzi. Ja mam na imię Monika.

 Czy możesz nas nauczyć migać litery?

Axel postawił kolejne pytanie.
 Oczywiście. Jeśli będziecie chcieli

 To prostsze niż pisanie na piasku. Jak migasz swoje imię?

 Zanim się nie nauczysz, nie będzie proste

Monika uśmiechnęła się po tym napisie i zaczęła powoli pokazywać literka po literce swoje imię.
Axel miał nieco wprawy z posługiwaniem się rękami podczas wymiany informacji, jednak indiańskiego języka rąk nie można było porównywać z językiem migowym. Pierwsza próba z pewnością nie była idealna, chociaż Axel starał się, jak mógł.
 Raz jeszcze poproszę...

Napisał.
Monika życzliwie zamigała jeszcze raz swoje imię.
 O czym chciałeś porozmawiać?

Axel odtworzył gesty, tym razem nieco bardziej dokładnie, po czym napisał:
 Przede wszystkim właśnie o miganiu.
Skoro jesteśmy razem, musimy się nauczyć rozmawiać.

 Nauczę pięciu liter, a jutro następnych pięciu.
Teraz buduję z Aleksandrem mapę.
Mapa > nauka

Po postawieniu znaku większości Monika z lekkim uśmiechem włożyła do ust kawałek pomarańczy, którą dostała od księdza i wskazała Axelowi skinięciem mapę.
Axel również skinął głową i nie napisał, co myśli o tej mapie. Był ciekaw, jak Aleksander ma zamiar ją ze sobą zabrać. Ksiądz zaś nie włączał się w rozmowę. Choć zerkał co pisali to skupiał się raczej na rozmyślaniach i nabijaniu miąższu kokosa na drobne patyczki. Sięgnął po pomarańczę. Też włożył do ust kawałek ale krzywiąc się przy tym lekko.
 W takim razie poproszę o te pięć znaków

Napisał Axel.
 1. A
2. B
3. C
4. D
5. E

Najpierw Monika napisała jakie to będą literki, później zaś zastanowiła się nad czymś, drapiąc się po skroni.
 Ty też patrz

Dopisała, po czym ujmując jeden ze swoich mokrych kompresów rzuciła nim w księdza by zwrócić jego uwagę. Ten zaś uśmiechnął się do dziewczyny udawanie grożąc jej palcem. Prócz tego nie zmienił pozycji, zerkając tak jak wcześniej.
Axel uśmiechnął się, lecz nic nie powiedział.
"a" pokazał gest. W końcu imię dziewczyny kończyło się na tej właśnie literze.
Monika skinęła głową z aprobatą i sama pokazała jeszcze raz literę “A” dodając do tego ruch ustami, zupełnie jakby ją wypowiadała.
Zaraz po tym pokazała kolejną literę, sądząc z kolejności i ruchu ust musiało być to “B”.
Axel powtórzył ten znak, dla pewności dwa razy.
Wobec czego Monika pokazała kolejny, jej usta ułożyły się jakby mówiła przy tym “C”. Zaś wzrok utkwiła w niepowtarzającym literki B księdzu, który znów się uśmiechnął i wskazał na pomarańczę i dziewczynę z pytającym wzrokiem popartym uniesieniem brwi.
W wykonaniu Axela litera "c" z pewnością nie była taka doskonała, poza tym nie bardzo miał kto ją oceniać. Axel zatem cierpliwie poczekał, aż Monika spojrzy na niego.
Dziewczyna wsadziła posłusznie do ust kolejny kawałek pomarańczy, po czym pokazała na księdza i powtórzyła jeszcze raz: A, B i C. Zobaczyła, że w oczach coś mu zgasło, wciąż się uśmiechał, jednak już bez wewnętrznego humoru. Powtórzył gesty, raczej mechanicznie. I przy jego zręczności… dość średnio. Nawet bardzo.
Monika pokazała kolejną literkę a po ułożeniu ust widać było, że jest to “D”, tym razem jednak darowała sobie zmuszanie księdza by powtarzał. Kto wie, może zauważyła… na wszelki wypadek wsunęła do ust kolejny kawałek pomarańczy.
Axel nie zwracał uwagi na Aleksandra. Nauczenie się liter było dość ważne i wolał się na tym skupić. Powtórzył "D", a potem wszystkie cztery literki, których do tej pory uczyła go Monika.
Wciąż zerkając i wskazując tym, że nie skąpi uwagi “lekcji” Moniki, Alexander wtykał zaimprowizowane drzewka z patyków niewiele większych niż zapałki. Zastanawiał się przy tym, czy Lacroix zrobił to specjalnie by pokazać jego ułomność manualną, czy przypadkiem chęć nauki języka migowego naszła go akurat teraz. Dyskretny uśmiech Axela jaki wykwitł na jego twarzy gdy Monika zapałała chęcią by i ksiądz powtarzał znaki mógł być tu odpowiedzią. Nie miał jednak pewności i odgonił te myśli nie zajmując się tym. Samego Axela nieostentacyjnie ignorował. Uśmiechnął się do Moniki i wystawił uniesiony do góry kciuk.
Dziewczyna wpakowała ostatni kawałek pomarańczy do ust i dopiero gdy były one puste, pokazała ostatnią literkę “E”, tak samo jak wcześniej również bezgłośnie ją wypowiadając.
"E" poszło Axelowi tak samo sprawnie, jak poprzednie litery. Oczywiście powtarzał zaraz po nauczycielce, ale pamięć miał dość dobrą i nie sądził, by miał to szybko zapomnieć.
Napisał:
 Dziękuję, nauczycielko.
Będę pilnie ćwiczyć.

Monika skinęła poważnie głową i pokazała uniesionego w górę kciuka.
 Jutro sprawdzę, czy pamiętasz

Axelowi nagle coś przyszło do głowy. Dotknął ramienia dziewczyny, potem pokazał na swoje usta.
- Czytasz z ruchu warg, prawda? - powiedział powoli, starając się wyraźnie wymawiać głoski i odpowiednio układać usta.
Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową potwierdzająco.
- Czy znasz może język francuski? - spytał.
Znów pokiwała głową, tym razem zaprzeczając.
- Parlez vous français? - wymówił bardzo powoli.
Monika jeszcze raz pokiwała głową, znów zaprzeczając.
- Szkoda, że tak to nie działa - powiedział Axel, powoli, ponownie po angielsku. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline