Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2016, 09:15   #113
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Piącha i Joris zostali, by wraz z Valko pilnować schodów, a reszta grupy ruszyła przez most na spotkanie Oka. Czające się za kolumną stworzenie nie wydawało się zaskoczone dużą grupą idącą na jej spotkanie (choć jego paskudny pysk i tak nie wydawał się wyrażać innych emocji poza głupkowatą radością). Zresztą z pewnością widziało drużynę naradzającą się po drugiej stronie rozpadliny, a jeśli miało dobry słuch mogło nawet usłyszeć to i owo. Idąca na przedzie Torikha poczuła, jak istota ponownie wypełnia jej głowę swoim niezbyt zrozumiałym bełkotem, teraz zaniepokojonym i nieco zagniewanym.

Marduk zajął pozycję która pozwalała mu bodaj kątem oka obserwować zarówno budzącego dreszcze stwora jak i dwa przejścia - mimo całej fircykowatości odezwało się w nim jakieś rodowe doświadczenie i instynkt. Przynajmniej na razie miał zamiar dać niewiastom okazję do przeprowadzenia ich planu… choć w głębi duszy był przekonany że na końcu i tak tylko ostra stal okaże się rozwiązaniem.
Turmalina trzymała się za plecami Yarli, wokół jej stóp powoli zbierały wapienne drobiny wirując chaotycznie, co czasem lekko podwiewało sukienkę. Na tyle, by nieprzyzwoicie odsłonić łydki. Ale nie o to chodziło. Krasowy piach będzie miał odmienne zastosowanie. Kurzawa w oku nie jest miłym przeżyciem, w końcu nie jest przyjemne czuć sto igieł na raz. Ale jeżeli ktoś ma oko tylko jedno, i w dodatku wielkie jak głowa... krasnoludka nawet nie zamierzała sobie wyobrazić co przeżyje wróg. Za to z pewnością chętnie to zobaczy!

Kapłanka zatrzymała się nagle, gdy w jej głowie ponownie rozległ się ponury głos stworzenia. Zmarszczka na czole oraz ściągnięte w skupieniu brwi zdradzały, iż myśli, albo stara się myśleć, a może coś zrozumieć. Pochodnia w jej dłoni, zadrżała dwa razy.
- Spokojnie, spokojnie… przyszliśmy porozmawiać - odezwała się nagle, podnosząc wzrok na Oko. -Mamy… - zaczęła, lecz wnet urwała. Bo nie do końca wiedziała co miała powiedzieć. Po co tu przyszli? Co planowali? Jakie mieli zamiary? -...chcemy się spytać jakie lubisz mięso. - odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy, trącając ramieniem Annę w geście “zrób coś”.
- świeże… nieświeże… każde… tu każde świeże… - rozległ się w jej głowie terkot stworzenia. Kapłanka zaczęła się już trochę przyzwyczajać do jego odmiany wspólnego. Szybko przekazała reszcie słowa Oka.
-Ale chyba nie przynoszą ci go zbyt często. - Zauważyła Anna. -Czy gdybyśmy zaprowadzili cię do mięsa, poszedłbyś z nami? Możemy nawet więcej. Na przykład uwolnić cię od misiów. Pilnują w tej chwili sporo mięsa, świeżego. Kilka sztuk, starczy ci na długo. My zajmiemy się misiami, a mięso jest dla ciebie. Musisz tylko pójść z nami i obiecać, że nie zjesz kogoś z nas. Co ty na to?
Syczący chichot rozległ się tym razem w głowie Anny.
- Nothic nie głupi… jak głupi to by już was gryźć… jeść… mięso… lubić kto da więcej, nie kto być więcej… Czaromag dawać…
Torikha popatrzyła na Annę zawiedziona jej jakże błyskotliwym pomysłem i popisem sztuki dyplomatycznej. Gdyby wiedziała co kobieta kombinuje, pewnie by jej tu nie zaprowadziła, rozdzielając drużynę.

Stwór nie zdążył powiedzieć nic więcej powiedzieć, gdyż z drugiej strony jaskini rozległ się straszny rumor, a konstrukcja południowego mostu zniknęła z pola widzenia, pogrążając się w rozpadlinie. Nothic zachichotał obłąkańczo i smyrgnął w dół wyrwy.
- A dokąd to wytrzeszczu!? - Turmalina uniosła w górę dłonie i z ziemi podniósł się żwirowy gruz, przylepiając się do nóg stwora, ale tylko na chwilę, a już na pewno nie na tak długo, by choć odrobinę go spowolnić - Wymsknął mi się! - No to… kto pierwszy - mruknęła do siebie kapłanka ruszając na powrót przez most do miejsca gdzie się rozdzielili.
-Jeśli myślisz, że skoczę tam nie widząc nawet dna, to chyba ci światło księżyca na główkę padło…- odrzekła Yarla patrząc z zdziwieniem na towarzyszkę.
-No i tyle jeśli chodziło o bycie cicho i próbę rozwiązania czegokolwiek bez użycia przemocy. - Anna westchnęła długo i przeciągle. Wiedziała już co zaraz się stanie i sprawdziła, czy swoją kuszę ma gotową i pod ręką. I ruszyła za kapłanką, która poszła ratować którekolwiek z tamtej dwójki zdołało zawalić cały most.
 
Sayane jest offline