Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2016, 23:45   #111
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nie minęło wiele czasu gdy patchworkowa drużyna ponownie zebrała się na środku jaskini. Niedźwieżuki i Czerwoni z jednej strony, a Oko - czymkolwiek było - i potencjalne misie z drugiej… Taki obraz wyłaniał się z pośpiesznej wymiany informacji. Zdenerwowani mężczyźni mieli przynajmniej konkretne informacje, choć liczba wrogów mogła być niedoszacowana. Zrelaksowane krasnoludki nie potraktowały poważnie rewelacji kapłanki. Na potrzeby Marduka, Anny, Jorisa i Piąchy Torikha postarała się ponownie jak najdokładniej wyjaśnić co i jak, choć cały czas miała wrażenie, że Oko ją obserwuje. Niemniej jednak kolumna była zbyt daleko by dostrzec stwora. Jeśli by iść tokiem myślenia Jorisa do spenetrowania zostały im dwa przejścia (nie licząc sali, której Tori nie zdążyła obejrzeć dokładnie).

-Na moje oko, wybaczcie żart, to mówiąc o tych “Misiach” tamten stwór mógł mieć na myśli Niedźwiedziożuki, które Joris i Marduk widzieli. - Powiedziała Anna, uśmiechając się do Elfa, kiedy wspomniała jego imię. -Zapewne trzymają go tu i karmią. Moim zdaniem można go wykorzystać. - Spojrzała w stronę kapłanki. -Zaprowadź mnie do niego.
- Chcesz go... - tu Turmalina ściszyła głos... - nasłać na wroga?! To złoty plan skarbeńku! Samo zobaczenie tego będzie warte zachodu, a jak nie i tak skończy się moim. Wchodzę w to!
Torikha powoli się uspokajała, ponownie nabierając kolorów na twarzy, nie mniej dalej czuła się nieswojo co było widać po rozbieganym spojrzeniu i drżącej w dłoni pochodni.
-Powiedziałam, że przyniosę mu jedzenie… obawiam się, że jeśli tam z tobą pójdę… to ciebie zaatakuje. - Jej głos ponownie stał się neutralny i aż nadto grzecznościowy. Tak… z pewnością zaczynała wracać do dawnej roli kapłanki.

Turmalina w tym czasie splotła palce i rozprostowała je aż strzeliło. Chrrrrup
-Zaryzykuję - Powiedziała stanowczo Anna.
- Mamy iść tam same? - zadała pytanie półelfka, unosząc jedną brew jakby niedowierzając nie tylko w dobre intencje ale i kompetencje dziewczyny, a może swoje własne?
- Kochana, dobra z Ciebie kapłaneczka, ale w głowie masz siano. To z pewnością od tej długouchej strony. Oczywiście idziemy z Wami, dziewczyny muszą trzymać się razem, nie!? Dalej siostry, pora pokazać chłopakom jak to się robi! Mam opanowaną taką sztuczkę w której zapoznaję oczy przeciwnika blisko z krzemowym piachem, i wydaje się że znalazłam perfekcyjny cel - krasnoludka była uradowana wyzwaniem, ale chwilkę później zmarszczyła brwi - Eeee... mówiąc "siostry" nie miałam na myśli że jesteście podobne do mojej siostruni Emeraldy o nie! W ogóle. Nawet Ty, Yarlu. Ta cholerna sztywniara i wzór cnót... dobrze, już nic nie mówię!
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-10-2016, 11:35   #112
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Tori przymknęła oczy słuchając wywodu brązowowłosej, powstrzymując się przed komentarzem, że w zasadzie to woli współpracować z mężczyznami. Mniej gadali, mniej zrzędzili i byli konkretni. Na wspominki o elfiej krwi, tylko się uśmiechnęła, ale nie kwaśno. Po prostu… z przyzwyczajenia, gdyż słyszała podobne komentarze wiele, wiele razy.
-Dobrze… - odparła dalej nieprzekonana. - Jak iść na śmierć to przynajmniej w grupie. - Tu już jednak zażartowała, aż nadto wyolbrzymiając zagrożenie. -No to… co. Idziemy tak? - na samą myśl, kobieta zgarbiła się na chwilę, ale po chwili zmężniała.
-Prowadź więc. - Anna uśmiechnęła się do kapłanki, chcąc podnieść ją na duchu.

Joris nie przeszkadzał paniom w wymianie zdań i ustaleniu ich poczynań. Co więcej wyglądał na szczerze i to bynajmniej bez politowania, rozbawionego tym wszystkim. Bo jakby usunąć z sytuacji smród zginilizny, zimno i widmo różnorakich potworności to oto trójka niemających o bestiach pojęcia dziewczyn, postanowiła bestyję taką poskromić. Joris co prawda o opisanej przez Torikhę bestii pojęcia również nie miał, ale skoro żarła ludzkie mięso, w tym i świeże, to myśliwy widział ją wyłącznie pociętą i naszpikowaną strzałami. Z całym szacunkiem dla matki natury, która ją na ten świat wydała.
- Mam wrażenie Marduk, że powinniśmy je powstrzymać - w lewą rękę przełożył pochodnię, w prawą dobył kordu. Taaaa. Dostojeństwem do elfów nie dorastał. Ale co stal, to stal - Tak z czystej przyzwoitości.
Obejrzał się na kompana, a wyraz jego twarzy bynajmniej nie wskazywał, że powstrzymywać ich jednak nie chce, a wręcz przeciwnie, zobaczyć co z tego wyniknie.
Słoneczny elf milczał jeszcze przez chwilę, wcale nie zachwycony takim obrotem sprawy. Naraz jednak przypomniał sobie co sprawiło że znalazł się w takim miejscu i niechętnie pokiwał głową, spoglądając na mniej lub bardziej kobiecą część ekipy.
- Joris, pilnuj schodów, a ja pójdę z nimi - powiedział niegłośno. - Może im się przydać dobra klinga.

Piącha cały czas przysłuchiwała się długiej wymianie zdań między swoimi mniej lub bardziej lubianymi towarzyszami. Wcale a wcale nie podobało jej się “oko”, o którym mówiła z takim przejęciem półelfka.
Półorczyca spojrzała na Valko, który stał nieopodal i nie wyglądał na szczęśliwego. Jej też nie podobało się to miejsce. Nie zamierzała jednak zostawiać Jorisa i z ulgą przyjęła wiadomość, że ten miał zostać i pilnować schodów, kiedy reszta szła na spotkanie dziwnego stwora.
Bez słowa więc usiadła na skraju schodów i oparła się plecami o ścianę, by mieć widok zarówno na ciemność w dole, jak i sytuację w jaskini.

Yarla posłała złowrogie spojrzenie zielonoskórej, która niestety nie miała zamiaru tego dnia posłużyć za posiłek dla “strasznego oka”, o którym mówiła panienka Melune. Kobieta poprawiła krasnoludzki topór w dłoniach, tak by być gotowym do wyprowadzenia ciosu, po czym wartko dogoniła szpicę pochodu chcąc być w razie czego w pierwszej linii, gdyby nastała potrzeba walki
-Zielona chyba coś wywęszyła… - syknęła do Turmaliny z wyraźnym smutkiem na twarzy.
- Wszyscy zieloni są tchórzem podszyci, tylko niektórych trzeba długo i ciężko prać, zanim to dotrze do ich tępych mózgów. Może ten zielony jest z tych bystrych - odpowiedziała Turmalina, po czym dodała - Jak się zacznie, oślepię to coś, a ty zarąb
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 20-10-2016 o 13:17.
sunellica jest offline  
Stary 21-10-2016, 09:15   #113
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Piącha i Joris zostali, by wraz z Valko pilnować schodów, a reszta grupy ruszyła przez most na spotkanie Oka. Czające się za kolumną stworzenie nie wydawało się zaskoczone dużą grupą idącą na jej spotkanie (choć jego paskudny pysk i tak nie wydawał się wyrażać innych emocji poza głupkowatą radością). Zresztą z pewnością widziało drużynę naradzającą się po drugiej stronie rozpadliny, a jeśli miało dobry słuch mogło nawet usłyszeć to i owo. Idąca na przedzie Torikha poczuła, jak istota ponownie wypełnia jej głowę swoim niezbyt zrozumiałym bełkotem, teraz zaniepokojonym i nieco zagniewanym.

Marduk zajął pozycję która pozwalała mu bodaj kątem oka obserwować zarówno budzącego dreszcze stwora jak i dwa przejścia - mimo całej fircykowatości odezwało się w nim jakieś rodowe doświadczenie i instynkt. Przynajmniej na razie miał zamiar dać niewiastom okazję do przeprowadzenia ich planu… choć w głębi duszy był przekonany że na końcu i tak tylko ostra stal okaże się rozwiązaniem.
Turmalina trzymała się za plecami Yarli, wokół jej stóp powoli zbierały wapienne drobiny wirując chaotycznie, co czasem lekko podwiewało sukienkę. Na tyle, by nieprzyzwoicie odsłonić łydki. Ale nie o to chodziło. Krasowy piach będzie miał odmienne zastosowanie. Kurzawa w oku nie jest miłym przeżyciem, w końcu nie jest przyjemne czuć sto igieł na raz. Ale jeżeli ktoś ma oko tylko jedno, i w dodatku wielkie jak głowa... krasnoludka nawet nie zamierzała sobie wyobrazić co przeżyje wróg. Za to z pewnością chętnie to zobaczy!

Kapłanka zatrzymała się nagle, gdy w jej głowie ponownie rozległ się ponury głos stworzenia. Zmarszczka na czole oraz ściągnięte w skupieniu brwi zdradzały, iż myśli, albo stara się myśleć, a może coś zrozumieć. Pochodnia w jej dłoni, zadrżała dwa razy.
- Spokojnie, spokojnie… przyszliśmy porozmawiać - odezwała się nagle, podnosząc wzrok na Oko. -Mamy… - zaczęła, lecz wnet urwała. Bo nie do końca wiedziała co miała powiedzieć. Po co tu przyszli? Co planowali? Jakie mieli zamiary? -...chcemy się spytać jakie lubisz mięso. - odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy, trącając ramieniem Annę w geście “zrób coś”.
- świeże… nieświeże… każde… tu każde świeże… - rozległ się w jej głowie terkot stworzenia. Kapłanka zaczęła się już trochę przyzwyczajać do jego odmiany wspólnego. Szybko przekazała reszcie słowa Oka.
-Ale chyba nie przynoszą ci go zbyt często. - Zauważyła Anna. -Czy gdybyśmy zaprowadzili cię do mięsa, poszedłbyś z nami? Możemy nawet więcej. Na przykład uwolnić cię od misiów. Pilnują w tej chwili sporo mięsa, świeżego. Kilka sztuk, starczy ci na długo. My zajmiemy się misiami, a mięso jest dla ciebie. Musisz tylko pójść z nami i obiecać, że nie zjesz kogoś z nas. Co ty na to?
Syczący chichot rozległ się tym razem w głowie Anny.
- Nothic nie głupi… jak głupi to by już was gryźć… jeść… mięso… lubić kto da więcej, nie kto być więcej… Czaromag dawać…
Torikha popatrzyła na Annę zawiedziona jej jakże błyskotliwym pomysłem i popisem sztuki dyplomatycznej. Gdyby wiedziała co kobieta kombinuje, pewnie by jej tu nie zaprowadziła, rozdzielając drużynę.

Stwór nie zdążył powiedzieć nic więcej powiedzieć, gdyż z drugiej strony jaskini rozległ się straszny rumor, a konstrukcja południowego mostu zniknęła z pola widzenia, pogrążając się w rozpadlinie. Nothic zachichotał obłąkańczo i smyrgnął w dół wyrwy.
- A dokąd to wytrzeszczu!? - Turmalina uniosła w górę dłonie i z ziemi podniósł się żwirowy gruz, przylepiając się do nóg stwora, ale tylko na chwilę, a już na pewno nie na tak długo, by choć odrobinę go spowolnić - Wymsknął mi się! - No to… kto pierwszy - mruknęła do siebie kapłanka ruszając na powrót przez most do miejsca gdzie się rozdzielili.
-Jeśli myślisz, że skoczę tam nie widząc nawet dna, to chyba ci światło księżyca na główkę padło…- odrzekła Yarla patrząc z zdziwieniem na towarzyszkę.
-No i tyle jeśli chodziło o bycie cicho i próbę rozwiązania czegokolwiek bez użycia przemocy. - Anna westchnęła długo i przeciągle. Wiedziała już co zaraz się stanie i sprawdziła, czy swoją kuszę ma gotową i pod ręką. I ruszyła za kapłanką, która poszła ratować którekolwiek z tamtej dwójki zdołało zawalić cały most.
 
Sayane jest offline  
Stary 21-10-2016, 13:14   #114
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Tymczasem myśliwy przez chwilę obserwował oddalających się towarzyszy, trochę spoglądał na schody i znów na towarzyszy. A ostatecznie dał znać Piąsze, żeby zaczekała i ruszył w stronę południowego mostu, by rozejrzeć się nieco z tej strony.
Piącha skinęła głową Jorisowi.
- Joris uważać na siebie. Patrzeć pod nogi. Tutaj groźnie - powiedziała mu, po czym odprowadziła go wzrokiem, dłonią błądząc po valkowym łbie i grzbiecie.

Joris ruszył na południowy most chcąc sprawdzić przeciwległy tunel. Przy świetle pochodni wydawało mu się, że konstrukcja powinna utrzymać jego ciężar.
Źle mu się wydawało.
Po kilku krokach cała konstrukcja złożyła się jak kartka papieru, zupełnie jakby zbudowano ją tylko w tym celu. Myśliwy zleciał w dół i legł bez ruchu na kamieniach, przywalony resztkami mostu.

Widząc co się stało Piącha zerwała się z miejsca gotowa biec Jorisowi na pomoc. Niestety hałas usłyszała nie tylko ona - z dołu schodów dobiegły ją zaniepokojone krzyki ludzi. Czy niedźwieżuki też zareagują na dźwięk walącego się mostu? Półorczyca nie miała co do tego wątpliwości.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 21-10-2016, 19:37   #115
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Post wspólny: Marduk, Piącha, Torikha, Anna

Słysząc huk Marduk odwrócił się i z przerażeniem zdał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło - nie dojrzał Jorisa a niepokój Piąchy wszystko wyjaśniał. Przez moment wahał się co zrobić - czy rzucić się na potworność, czy biec towarzyszowi na ratunek - ale że było wiadomo iż huk na pewno kogoś przywabi pomknął w kierunku półorczycy.
- Szybko, dziewki, na drugą stronę, jesteśmy za bardzo rozproszeni! - krzyknął do kobiet, przebiegając przez most.
- Sprawdź co z Jorisem i wyciągnij go jeśli zdołasz, ja ich powstrzymam na schodach! - rzucił do zielonoskórej, szykując się do walki. Chwycił miecz w dłoń zwykle zaciśniętą na uchwycie tarczy, zdjął plecak i dotknął ukrytego medalionu.

Melune, można by rzec, była tuż za elfem, może nie biegła opętańczo jak mężczyzna ale szła szybkim, żołnierskim krokiem.
- Nie baw się w rycerzyka i zacznij działać zespołowo - krzyknęła za odbiegającym, pokazując Piąsze uprzejmym lecz stanowczym gestem, by nie słuchała Marduka i poszła razem z nim blokować drogę. Sama zaś półelfka pochyliła się nad rozpadliną.
- Panie Jorisie? Jorisie? Żyjesz Pan? - odpowiedzi nie było. Kobieta rzuciła pochodnię do środka, sama schodząc na dół. Leżąca na kamieniach kupa desek, belek i plątanina sznurów wskazywała miejsce upadku myśliwego.
Anna, dotarłszy na miejsce, podeszła do Marduka. Sytuacja wydawała się dla niej oczywista i czuła, że bardziej przyda się przy odpieraniu nadchodzącego ataku, niż wyciąganiu Jorisa z potrzasku w który wpadł na własne życzenie.
-Jak dzieci. - Pokręciła głową, stając w pewnej odległości za wojownikiem.
- Anno, sięgnij do mojego plecaka, mam tam worek z butelkami oliwy i krzeszące gałązki! W razie czego będziesz ich mogła użyć jak pocisku zapalającego! - Marduk odwrócił się na chwilę, słysząc jej głos. Kapłanka posłała mu pełen wsparcia uśmiech i wykonała polecenie.
Piącha warknęła coś na słowa Anny, po czym wpatrzyła się w zejście po schodach. W gotowości trzymała swój topór, czekając na pierwszych przeciwników, którzy lada chwila mieli wyłonić się z ciemnego korytarza.
- Joris żyć?! - rzuciła przez ramię w kierunku Torikhi, a w jej głosie dało się wyczuć nutę troski. Nie uzyskała odpowiedzi, gdyż kapłanka musiała wydostać Jorisa spod resztek mosty by ocenić jego stan.
Półorczyca upewniła się też czy Valko znajduje się gdzieś w okolicach jej nóg, gdzie był w miarę bezpieczny. Pies stał obok ze zjeżoną sierścią, a ostrzegawczy warkot narastał mu w gardle w miarę zbliżania się przeciwników. Oboje zablokowali szczelnie korytarz, ale mimo wszystko Marduk wyszeptał słowa modlitwy, czując że już za chwilę wrogów będzie aż w nadmiarze dla wszystkich w drużynie, nie tylko dla półorczycy.
- Ojcze Elfów, obdarz mój oręż mocą ranienia wszelkich nieprzyjaciół! - czuł jak dygocze, wypowiadając te słowa pierwszy raz w trakcie walki o życie, a nie w pojedynku czy ćwiczebnej walce. Miał wrażenie że blask uświęconej mocy która wniknęła w ostrze rozszedł się również wokół niego - na wpół zrozumiała i wyczuwalna ochronna aura która otaczała go w chwilach największej potrzeby, jak właśnie teraz. Tym bardziej, że usłyszał za załomem ludzkie głosy, które zaraz ucichły. Dodał dwa do dwóch i popędził z powrotem by bronić północnego korytarza.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 21-10-2016 o 19:39.
TomaszJ jest offline  
Stary 22-10-2016, 00:45   #116
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Nie trzeba było długo czekać by Czerwoni i ich sojusznicy z sal poniżej pojawili się w polu widzenia. Z najbliższej wypadły trzy niedźwieżuki i zaczęły przepychać się na schodach. Rosłe stwory mogły iść tylko pojedynczo, co nie przeszkodziło pierwszemu zaszarżować na Piąchę z korbaczem w łapie. Na szczęście w wąskim korytarzu nie mógł się porządnie zamachnąć i chybił. Również cios półorczycy był niecelny; dwuręczny topór nie był tutaj poręczną bronią. Za to Valko wcisnął się pomiędzy walczących i dotkliwie ugryzł przeciwnika swej nowej pani w nogę. Drugi z wrogów niecierpliwie dreptał z tyłu, na próżno próbując się włączyć do walki; trzeci zaś zniknął z pola widzenia, by wrócić po chwili z dwiema włóczniami.
Anna, widząc, że Piąca ma kłopoty, skoncentrowała się i sięgnęła do umysłu Niedźwiedziożuka tak, jak zrobiła to z jego mniejszym pobratymcem na trakcie. Wysłała swoje podszepty w jego jaźń. Spójrz na Orczycę przed tobą, szeptała w jego myśli. “Spójrz jaka jest silna, jaka niebezpieczna, jaka niepowstrzymana. Zabije cię. Zabije cię tu i teraz, chyba, że zrobisz rozsądna rzecz i uciekniesz. Uciekaj. Uciekaj. Uciekaj.” Nieźwieżuk co prawda nie uciekł, lecz wyglądał na wstrząśniętego obrazami, które wcisnęła mu do umysłu kapłanka. Tymczasem Piącha i jej przeciwnik wymienili kolejne ciosy; wróg padł, a ona zamachnęła się na kolejnego. Anna musnęła ją dłonią, dodając atakowi boskiej celności. Niestety wróg był szybszy; włócznia wbiła się w ciało Piąchy i półorczyca osunęła się na ziemię. Trzeci z niedźwieżuków zamachnął się na Annę - na szczęście była o krok za daleko, inaczej długa broń przeszyłaby jej serce. *
W tej sytuacji czarodziejce nie pozostała inna opcja, niż odwrót. Uważając, aby nie dać się trafić, skoncentrowała się na kolejnym zaklęciu.Tym razem był to czar mgły, która zaczęła wypływać z jej ust, spowijając całą okolicę. Gdy już oddzieliła się białą mgłą od napastników, czarodziejka zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Cały czas mierząc z kuszy w stronę skrytych we mgle Niedźwiedziożuków. Potwory ruszyły na nią, ale na szczęście mgła spełniła swoje zadanie, choć jedna z włóczni minęła ją o włos. Z mroku dobiegało warczenie Valko. Po kilku kolejnych krokach wyszła z mgły i po omacku, wzdłuż ściany powędrowała do wyjścia, słysząc za sobą wściekłe porykiwania niedźwieżuków.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 24-10-2016, 16:46   #117
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Oko zniknęło w wyrwie, ale Turmi ani myślała mu odpuścić.
- Tak Ci spieszno, to Ci pomogę! A masz! - Turmalina sięgnęła ku ziemi i uniosła ją niczym dywan. Szarpnęła i fala gruzu, piachu uformowana w spory garb pomknęła za jednookim potworem, walnął go w plecy i porwała ze sobą. Oko coś tam szurało, próbowało czepiać się pazurami podłoża, ale na ziemnej fali popłynęło dalej i szybciej niż było w pierwotnym zamyśle. Na samym końcu Nothic obejrzał się tylko by zobaczyć szybko zbliżającą się ścianę. W głowach ludzi pojawiło się krótkie "Nie, nie nie NIE...!!!", po czym całość ziemno-potworowego miszmaszu grzmotnęła w wapienny masyw. Niestety, gdy kurz opadł, okazało się że bestia wciąż się rusza, i pomimo że zakurzona i nieco obita - wciąż jest głodna i sprawna. Co więcej wściekła - ruszyła więc w stronę Torikhi, do której czar znacznie ją przybliżył.

Yarla spojrzała porozumiewawczo na Turmalinę. Jej ciało lekko drżało. Uwielbiała ten moment podniecenia, kiedy szykowała się bitka. Ognistowłosa uniosła lekko brew i wyszczerzyła pożółkłe zębiska -Trzaby porozwalać parę łbów!- warknęła do rasowej kuzynki uśmiechając się zawadiacko -Osłaniaj mnie siostro!- była gotowa na przybycie kogokolwiek.

Jak na zawołanie z ciemności, zza załomu naprzeciw mostu wyłoniły się pierwsze sylwetki przeciwników - czterech ludzi, jak trzęsący się z emocji Marduk rozpoznał. Trzech runęło na krasnoludki, ale jeden dostrzegł czającego się w półmroku elfa. Kapłan wyszczerzył zęby na ich widok, czując jak pali go gorączka walki ale zamiast rzucić się na nich na sekundę czy dwie jego mięśnie stężały a kończyny osłabły. Skóra na całym ciele zapiekła gdy szorstkie, grube włosy przebiły się przez nią w jednym momencie, nadając mu pozór małpy. Krzyknął czując jak nienaturalna siła wlewa się w jego mięśnie i z warkotem podniósł miecz, zastępując drogę przeciwnikowi.

- Mówisz i masz. Ładnie to tak napadać na kobiety? - Złota krasnoludka zadarła nieco kieckę i swoją masywną jak na niekrasnoludzkie standardy nogą tupnęła. Przez chwilkę nic się nie działo, magia Turmaliny była w tym przypadku nieco za silna do opanowania, ale po chwili skupienia.... Tak! Od stóp geomantki prosto przed nią strzeliła pajęczynowata siatka pęknięć, a ich powstawaniu towarzyszyły ruchy skał, kurzawa, spadło kilka stalaktytów.... dość powiedzieć że pęknięcie, które przeszło pod mostem sprawiło że zaczął się on nieźle chwiać, ale grupa ludzi która była celem padła jak długa. I posypał się na nich wapienny kurz ze stropu, przez co wyglądali nieco za biało jak na Czerwonych.

Marduk doskoczył do jednego z leżących Czerwonych; jego klinga rozdarła ciało i kość. Mężczyzna próbował czym prędzej się poderwać na równe nogi, odgradzając się zasłoną stali przed napierającym elfem, ten sieknął raz i drugi, chcąc minąć zastawę i dobić przeciwnika w nagłym wybuchu żądzy mordu. Świat skurczył się do rozpaczliwie broniącego się człeka i stali w dłoni, ale coś - może jakiś dopiero raczkujący instynkt bojowy, może przypadek, może dotyk Ojca Elfów - sprawiło, że kapłan dostrzegł poruszenie z prawej, pod ścianą po drugiej stronie rozpadliny.
- Krasnoludy, za wami! - wrzasnął całą siłą młodych płuc, ostrzegając - za późno! - Yarlę i Turmalinę przed kolejną trójką zbrojnych. Dwóch rzuciło się na Yarlę, jeden zaszedł z boku Turmalinę. Elf mógł tylko bezradnie, samemu w środku walki i bezskutecznie próbując dobić Czerwonego, patrzeć jak padają skłute ostrzami.

Ale krasnoludzice wzięły też pomstę, kto wie czy nie zza grobu - ich pogromcy nie bawili się w dorzynanie pokonanych lecz rzucili się na drugą stronę rozpadliny, dudnieniem buciorów na mostku oznajmiając swoje nadejście. Tylko że toporna konstrukcja ledwo już się trzymała po wysmaganiu magicznymi energiami Turmaliny, które nawet rosłymi chłopami trzasnęły o posadzkę! Z nagłym hurgotem belki i dechy zawaliły się, grzebiąc pod sobą krzyczących zbirów. Potem spadł na nich jeszcze jakiś kamień. Ich kompani, dopiero co wstający za plecami przeciwnika Marduka, znowu potoczyli się jak ulęgałki, kiedy elf i człowiek wzajemnie parowali i unikali ciosów. I wtedy, gdy towarzysze Czerwonego znowu gramolili się z ziemi, Marduk znalazł otwarcie i wbił sztych między żebra człowieka.

Krew wytrysnęła z ust konającego. Broń brzęknęła na kamieniu kiedy mężczyzna chwycił przebijającą go klingę jakby w ostatnim, daremnym oporze, jakby w próbie odepchnięcia śmierci. Zacharczał, a jego oczy wywróciły się do tyłu.

To było niezwykłe! Cudowne! Orgazm w najczystszej postaci! Marduka przepełniła ekstaza gdy spoglądał w twarz pierwszego zabitego przez siebie, pierwszej zabitej istoty rozumnej, jakikolwiek niski nie byłby ludzki ród! Przez jedną, nieskończenie cudowną chwilę napawał się widokiem krwi lejącej się spomiędzy warg, grymasem przerażenia a może bólu, nagłym, ostatecznym zwiotczeniem całego ciała gdy śmierć brała je w swoje objęcia. Mężczyzna zsunął się z ostrza i runął do tyłu, martwy jak kamień.

Zabić! Zabić!!! - tylko jedna myśl pozostała w głowie Marduka i ten przeskoczył trupa, z twarzą małpy wykrzywioną żądzą mordu.
- Krew dla Obrońcy! - ryknął, tnąc najbliższego Czerwonego i rozrąbując mu bark w deszczu krwi. Ten zatoczył się ale ustał na nogach, zamachnął się zbyt szeroko, krzesząc iskry gdy broń łupnęła w kamień. Zza jego pleców kompani usiłowali sięgnąć ciała Marduka, bez skutku! Corellon był dzisiaj przy swym synu, Jego łaska odbijała zabójcze ciosy, Jego siła wypełniała ramiona młodzieńca! Chłopak czuł w swojej głowie Jego zadowolenie ale i rozkaz, dudnił on w jego skroniach i prowadził ręce! Jego Ojciec żądał krwi!

Długi miecz mignął niczym atakujący wąż, podrzynając Czerwonemu gardło i posyłając go na ziemię w obłoku tryskającej z tętnic posoki! Marduk uniósł triumfalnie ręce, czując jak kolejny raz przenika go ekstaza po zadaniu śmierci. Żaden narkotyk, żadna kobieta nie dały mu tyle czystej rozkoszy co chwila gdy odbierał życie!
- No chodźcie! - wrzasnął dwóm pozostałym ludziom w twarz, szczerząc zęby w obliczu porośniętym małpim futrem. - Chcę waszej krwi!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 26-10-2016, 09:24   #118
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Tymczasem w rozpadlinie…


Torikha wzięła do ręki pochodnię i podeszła do gruzowiska, odgarniając co lżejsze belki, chcąc wykopać Jorisa spod mostu. Nie było to łatwe, ale w udało jej się wydobyć nieprzytomnego tropiciela. Jego stan był krytyczny - połamane żebra i liczne rozcięcia od ostrych kamieni na dnie wyrwy krwawiły mocno. Skupiona na rannym nie zauważyła nothica, który zataczając się zbliżał się do niej. Dopiero podstępny atak Oka sprawił, że kapłanka zorientowała się co się dzieje. Na szczęście potwór był jeszcze chyba oszołomiony zaklęciem Turmaliny, gdyż obydwa ciosy pazurami chybiły o całą długość łapy. Przerażona bliskością Oka Torikha odruchowo walnęła go na odlew tym, co miała pod ręką… i ku swemu bezbrzeżnemu zdumieniu roztrzaskała mu łeb, a potwór zwalił się martwy na ziemię.


Oniemiała kapłanka, mało nie przysiadła na nieprzytomnym Jorisie, w ostatniej chwili się powstrzymując. - Dobra Selune… dziękuję ci za twój refleks i siłę… - wyszeptała słowa dziękczynnej modlitwy, czując iż to właśnie bogini uratowała jej i myśliwemu życie. Po czym rozglądając się dookoła, czy nie czai się w cieniu jeszcze jakiś potwór, odłożyła pochodnię i ściągnęła plecak, gotowa przystąpić do natychmiastowego opatrywania krwawiących ran, przypominając sobie, iż ktoś z góry zadał jej pytanie o stan rannego.
- Le-ledwo! - odkrzyknęła, nie wiedząc czy ktokolwiek słucha, i czy właściwie dobrze sprecyzowała odpowiedź. Z góry dobiegały odgłosy walki i tupot stóp. Licznych stóp. Kapłanka zabrała się do opatrywania nieszczęsnego Jorisa, lecz nie minęło kilka sekund gdy w jaskini rozległ się huk zwiastujący zawalenie się kolejnego mostu. Towarzyszące mu krzyki świadczyły o tym, że wraz z konstrukcją na dno rozpadliny spadło kilka osób, a potem znów coś huknęło. Torikha mogla mieć jedynie nadzieję, że w zawale nie znaleźli się jej sojusznicy… choć z drugiej strony jeśli wrogowie przeżyli upadek, to wkrótce zjawią się w pobliżu półelfki.


Kobieta wiedziała, że jej czas się kończy. Skupiwszy się na zabezpieczeniu rannego, dopełniła wszelkich starań, by nie wykrwawił się lub nie zadławił lub nie udusił na śmierć.
Huk zawalającego się kolejnego mostu zwiastował kłopoty. Kapłanka nie wiedziała jednak jakie.
- Kto spadł?! Co z wami?! - krzyknęła w ciemność, pozbywając się zbędnego ekwipunku i dobywając tarczy oraz sjemitara. Nie otrzymała odpowiedzi. Pochodnię umocowała w prowizorycznym trzymaku z kamieni i zwalonych dech konstrukcji nośnej, dzięki czemu zyskała w miarę dobre oświetlenie otoczenia, które z połączeniem jej pólelfich zmysłów działało niemal cuda. Rosłe sylwetki gramolące się ze sterty drewna na pewno nie były postaciami krasnoludek, ani wiotkim elfa, a na zadane pytanie odpowiedziały jej tylko odgłosy walki, oraz echo kroków nadchodzących przeciwników.


Kapłanka rozstawiła szerzej nogi, zapierając się w miejscu w którym stała.
Jak zwykle popełniła błąd. Powinna się lepiej przygotować do nadchodzącego pojedynku (nie wspominając o całej wyprawie). Nigdy wcześniej jednak, nie miała zbyt wielu okazji do dobywania broni, a Zakon preferował bardziej pokojowe załatwianie konfliktów. Tak więc stremowana i improwizująca Melune, nie miała czasu na dodatkowe modlitwy, które jak na złość właśnie teraz przypomniały o swoim istnieniu, cichym głosikiem w jej głowie. Mogła mieć jedynie nadzieję, że Selune i w tym wypadku będzie jej łaskawa.


Tymczasem trzech poobijanych Czerwonych zbliżyło się do niej. Resztki południowego most uniemożliwiały im zajście kapłanki z trzech stron, co nie znaczyło, że nie próbowali.
- Ej, ja wiem kto to. Ona to ta kapłanka z miasta - rzekł nagle jeden. - Pobłogosławisz mnie? - zarechotał wykonując sprośny gest biodrami, po czym skrzywił się z bólu.
- Niegłupie… Jak nas uleczysz to cię nie zabijemy - podstępnie uśmiechnął się drugi, a trzeci z zapałem pokiwał głową. Półelfka rzecz jasna im nie uwierzyła - nawet jeśli by jej nie zabili, to z pewnością zrobili by inne rzeczy.
-[i] Te, patrz, rozwaliła Wytrzeszczowi łeb!/[i] - krzyknął pierwszy wskazując na trupa nothica. Cała trójka spojrzała na kapłankę z nagłym respektem i mocniej chwyciła za broń.
Torikha zacisnęła zęby, przemilczawszy obelgi pod jej adresem. Była do nich przyzwyczajona, choć nie znaczyło to, iż nie robiły na niej wrażenia.
- Ani kroku dalej! - Ostrzegawczy i silny głos, rozbrzmiał po skalnej rozpadlinie. W głosie kobiety nie czuć było strachu, prędzej złość i odrazę.
- Rozwaliłam waszego pupilka jednym ciosem, a w przeciwieństwie do was, nie zleciał po omacku na pysk z mostu. - Kapłanka popatrzyła po zgromadzonych w gotowej do walki pozycji. - Zastanówcie się, czy aby na pewno, dobrze liczycie… - Kobieta nie chciała walczyć, gdyż w starciu z trzema na raz miałaby nikłe szanse na wygraną, miała jednak nadzieję, że rozwalenie Oka w pojedynkę w jakiś sposób ostudzi zapały co poniektórych do bitki.


Mężczyźni spojrzeli po sobie bardziej zaskoczeni niż przestraszeni groźbami półelfki.
- Posłuchaj co tam ryczy i sama się zastanów z kim chcesz mieć do czynienia - zasugerował drugi z drabów, pokazując w górę palcem. Rzeczywiście, odgłosy nie były zachęcające, a Joris wspominał wcześniej o niedźwieżukach. - Nie bądź głupia i się poddaj, nie zabijemy cię, serio. Kapłanki są w cenie.
- My jesteśmy na dole… a oni są na górze - odpowiedziała niewzruszona półelfka. - Przyjrzyjcie się jeszcze raz swojej maskotce i zastanówcie się czy aby na pewno poobijani dacie mi radę w tym gruzowisku… Czy aby na pewno ci, których tak wysławiacie, zdążą przybyć do was na dół. - Torikha była w kropce, a nawet bardziej. Niezależnie od decyzji jaką podejmie i tak i tak miała w plecy. Walka - stracona pozycja, trzech na jednego = śmierć, poddanie się? - nie dość, że wyszła by na nic wartego tchórza, to jeszcze dałaby pretekst do pastwienia się nad jej osobą przez znienawidzonych rzezimieszków. No i jeszcze Joris… nieprzytomny i całkowicie zdany na jej łaskę. Nie mogła go zostawić, musiała go bronić, choćby i cała drużyna na górze się na nich wypięła, lub co gorsza zginęła.
Za głupotę się płaci i Melune wiedziała, że właśnie przyszedł dzień rozliczenia.


Nagle na drugim końcu rozpadliny dał się słyszeć hałas, hurkot spadającego ciała i bojowe okrzyki - nie tylko Marduka, ale i krasnoludek!
- Pilnujcie jej! - krzyknął jeden z Czerwonych i pobiegł w tamtym kierunku.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 26-10-2016, 09:35   #119
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podczas gdy Marduk z niemałym sukcesem bronił wąskiego przejścia przed czwórką Czerwonych, śmiertelnie ranna Yarla z trudem rozejrzała się wokoło. Czerwoni nie zadali sobie trudu by sprawdzić, co robią krasnoludzice i od razu rzucili się w stronę kapłana. Czerwonowłosa sięgnęła więc do swojego plecaka. Teraz cieszyła się, że wraz z nowymi towarzyszami byli na tyle niezgrani, iż nie podzieliła się z nimi uzdrawiającymi drakwiami. Przy wtórze wstrząsów powodowanych przez Turmalinę z trudem wygrzebała małe buteleczki, odkorkowała jedną z nich i wypiła. Zrastanie się rany nie było przyjemne, ale ważne, że żyła! Szybko odwróciła się w stronę - już nieprzytomnej - towarzyszki, kątem oka rejestrując zawalenie się kolejnego mostu wraz z trójką wrogów. Teraz liczyło się uratowanie “siostry”. Ostrożnie wlała zaklinaczce do ust leczniczy eliksir, równocześnie masując jej gardło. Jeszcze tego brakowało, żeby zakrztusiła się na śmierć! Turmalina zakaszlała i otworzyła oczy.
- Kolejna suknia do wyrzucenia! - sarknęła geomantka i od razu było wiadomo, że będzie żyć. I dokopie temu, który zniszczył jej suknię.

Teraz krasnoludzice mogły ogarnąć spojrzeniem pole walki. Po drugiej stronie rozpadliny elf walczył z dwoma Czerwonymi. Porykiwania dochodzące z kłębowiska ciemnej mgły sugerowały, że kilka niedźwieżuków z kimś walczy, ale trudno było określić z kim. Na dnie wyrwy poruszały się trzy ludzkie sylwetki, wyraźnie zmierzające do stojącej w kręgu światła Torikhi. Przeciwników było mniej niż wtedy gdy zaczynali walkę, lecz nadal zbyt wielu. Nieoczekiwane zmartwychwstanie krasnoludek mogło przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść “tych dobrych”. Oczywiście jeśli odpowiednio to rozegrają.
-Dasz radę walczyć?- szepnęła ruda wojowniczka, zdejmując przewieszoną przez ramię kuszę. Póki pozostawały uznane, za martwe mogła spokojnie naciągnąć stalową linkę i wsunąć bełt. W sumie były bezpieczne nawet i kilka chwil, choć nie wiedziały czy coś jeszcze nie czai się jeszcze w nieodkrytych korytarzach po ich stronie rozpadliny. Wystrzeliła raz i drugi, lecz obydwa bełty chybiły celu, Za to Marduk poradził sobie z kolejnym Czerwonym; ostatni z jego przeciwników potknął się zaś i stoczył na dno wyrwy.

Zbir był praworęczny i tę właśnie rękę wraz z krótkim mieczem elf przycisnął mu tarczą do ściany gdy cios ześliznął się po twardym drewnie. Człowiek krwawił już z rozciętego ramienia i sapał rozgłośnie, a Marduk dostrzegał jak groteskowo wykrzywiona jest jego twarz. Z bólu, ze złości, ze strachu? Nieważne! To było… wspaniałe. Wyjątkowe! Budziło coś tak głęboko uśpionego w duszy elfa, że ten do tej pory nie był świadom istnienia tego!
- Krew dla Obrońcy! - wychrypiał, ledwo mogąc poruszać stężałą z emocji szczęką. I rąbnął mieczem w skroń mężczyzny, brutalnie roztrzaskując kość i ochlapując wszystko naokoło krwią i mózgiem! Trup łupnął o skałę i osunął się na ziemię a Marduk omal nie osunął się na kolana z ekstazy po zadaniu kolejnej śmierci. Ojciec Elfów był dziś przy nim!
Dziki śmiech wezbrał mu w gardle gdy spojrzał na gramolącego się na równe nogi pechowca który wpadł do rozpadliny ale zaraz obrócił się by ocenić co dzieje się za jego plecami. Tam, w oparach mgły czekała śmierć - i jakkolwiek nie byłaby kusząca myśl by rzucić się na zanurzone w ciemnych kłębach niedźwieżuki, to musiał wybrać pomiędzy pomocą temu kto z nimi walczył, a przyjściu z odsieczą półelfce.

Widząc rozwój sytuacji krasnoludzice skupiły się na człowieku, który spadł do wyrwy. Kule i bełty poleciały w jego stronę - najpierw niecelnie, potem już z bardziej obiecującym rezultatem. Geomantka szybko przesortowała w głowie czary, wyszukując te najprzydatniejsze w obecnej sytuacji. Co prawda lotne piaski nie powstrzymały gramolącego się z ziemi Czerwonego, ale szarża byka powinna odpowiednio go załatwić i dać elfowi czas na zabicie przeciwnika.

Marduk z warkotem zsunął się w dół, obok zniszczonego mostu, podpierając się rękojeścią miecza i hamując zjazd stopą o skrzynię, mając przed sobą Czerwonego, który spadł. Szczerząc zęby rzucił się na niego, ale tamten był już gotowy na atak. Unikając ciosu elf poślizgnął się i wyrżnął w kamienie. Czerwony zamachnął się ponownie, lecz w tym momencie został uderzony zaklęciem Turmaliny i huknął o ścianę. Dało to czas Mardukowi by się pozbierać. Znów uderzył mieczem; w plecy Czerwonego wbił się bełt, potem drugi. W końcu w głowę huknął go kamień sprawiając, że zbir chybił i martwy zwalił się na ziemię.
Lecz od strony, gdzie prawdopodobnie była Torikha nadbiegał już kolejny! kransoludzice jednak nie próżnowały, Marduk również. Elf wydał przejmujący wrzask gdy kolejny człowiek padł martwy pod ciosem jego ostrza.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-10-2016 o 09:39.
Sayane jest offline  
Stary 26-10-2016, 13:54   #120
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Yarla zmrużyła oczy. Robiła tak zawsze, kiedy podejrzewała, że zbliżające się chwile będą dla niej kolejnym testem. Tym razem czekała ją potyczka z dwójką Czerwonych. Co najważniejsze, musiała liczyć tylko na siebie, gdyż Turmalina również miała na karku jednego z oprychów.
-Chodźcie gnoje! Tfu!- warknęła do przeciwników, splunęła w bok i skoczyła do przodu. Nie miała jednak wiele szczęścia. Ciosy przeciwników spadły na nią niczym grad i choć broniła się skrupulatnie i mądrze na nic się to zdało, gdyż dwójka mężczyzn przeważających ją wyszkoleniem oraz warunkami fizycznymi szybko udowodniła jak łatwo pokonać kobietę, nawet jeśli jest ona przedstawicielem brodatej rasy niezłomnych krasnoludów. Kilka pchnięć i cięć sprawiło, że Yarla osunęła się na ziemię. Mętnym wzrokiem dostrzegła swój krasnoludzki topór, leżący tuż przed jej twarzą. Po chwili skupienia dostrzegła pokiereszowaną Turmalinę, która najwyraźniej miała tyle samo szczęścia dzisiaj co rudowłosa.

Yarla z trudem przewróciła się na plecy. Zachodzący mgłą wzrok skupiła na sklepieniu jaskini. Przez chwilę zastanawiała się, czy trafi przed oblicze któregoś z krasnoludzkich bogów, czy też do dziedziny Tymory, którą wyznawała.
-"Tymora daje szczęście. A szczęście to nie tylko złoto. To również chwile, oraz fakty. To fart który okazuje się nim być w największej potrzebie. Pamiętajcie o tym..."- przypomniała sobie słowa starego klechy, który namawiał otaczającą go gawiedź na rynku Neverwinter do pokładania wiary w boginię szczęścia.
Yarla czuła jak jej oddech robi się coraz słabszy, a serce bije coraz wolniej i nagle ją olśniło. To było właśnie szczęście, o którym zwyczajnie zapomniała. Dwie fiolki z błękitną cieczą było dla niej najprawdziwszym ratunkiem. Ostatkiem sił wyciągnęła z kieszeni flakon i odkorkowała go, wypijając łapczywie całą zawartość.

Smak mikstur leczniczych znała doskonale i zawsze uważała go za paskudny. Koniec końców po krótkiej chwili od opróżnienia flaszy mikstura zaczęła działać (mimo fatalnego smaku) zasklepiając nawet te najgłębsze rany Ognistowłosej. Yarla dosłownie czuła jak wracają jej siły, oddech znów przyspiesza a mgła zasłaniająca z wolna jej oczy znika w momencie. Kobieta przetoczyła się na bok i sięgnęła ręką po drugi i ostatni zarazem eliksir, w między czasie obserwując czy któryś z oprychów nie ma jej na oku. Całe szczęście zuchwalcy zostawili umierającą krasnoludzicę samą sobie, co miała zamiar skrupulatnie wykorzystać i przekuć w osobistą zemstę. Yarla przyczłapała na czworakach do Turmaliny. Jej stan był chyba jeszcze gorszy niż rudej, kilka chwil temu, lecz dzięki Tymorze ciągle żyła. Yarla błyskawicznie zajęła się umierającą towarzyszką, a gdy ta po chwili odzyskała przytomność, wojowniczka uśmiechnęła się szeroko -Miałyśmy bić ich po łbach a nie drzemki sobie urządzać...- syknęła do Turmaliny.

Wojowniczka wstała na nogi i wyciągnęła w stronę Turmi dłoń by pomóc i jej wstać. Kobieta wartko rozejrzała się po okolicy. Jak się okazało, Czerwoni zostawiwszy umierające krasnoludzice wbiegli na most, a konstrukcja nie wytrzymała i runęła wraz z nimi w dół. Lepiej być nie mogło. Yarla sięgnęła po swoją kuszę i zaczęła wodzić wzrokiem po dnie rozpadliny za celem. Ognistowłosa nigdy nie była strzelcem pierwszej klasy, lecz robiła co mogła celując i wypuszczając kolejne pociski. Raz po raz z trudem naciągała stalową linkę na nowo, nakładała bełt i znów celowała. Kilka razy nawet trafiła i z dumą przyglądała się cierpieniom ranionych przeciwników
-Nigdy! Ale to nigdy! Nie zostawiaj żywego krasnoluda! Nigdy!- wrzasnęła sięgając po kolejny bełt z kołczanu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172