Nie trzeba było długo czekać by Czerwoni i ich sojusznicy z sal poniżej pojawili się w polu widzenia. Z najbliższej wypadły trzy niedźwieżuki i zaczęły przepychać się na schodach. Rosłe stwory mogły iść tylko pojedynczo, co nie przeszkodziło pierwszemu zaszarżować na Piąchę z korbaczem w łapie. Na szczęście w wąskim korytarzu nie mógł się porządnie zamachnąć i chybił. Również cios półorczycy był niecelny; dwuręczny topór nie był tutaj poręczną bronią. Za to Valko wcisnął się pomiędzy walczących i dotkliwie ugryzł przeciwnika swej nowej pani w nogę. Drugi z wrogów niecierpliwie dreptał z tyłu, na próżno próbując się włączyć do walki; trzeci zaś zniknął z pola widzenia, by wrócić po chwili z dwiema włóczniami.
Anna, widząc, że Piąca ma kłopoty, skoncentrowała się i sięgnęła do umysłu Niedźwiedziożuka tak, jak zrobiła to z jego mniejszym pobratymcem na trakcie. Wysłała swoje podszepty w jego jaźń. Spójrz na Orczycę przed tobą, szeptała w jego myśli. “Spójrz jaka jest silna, jaka niebezpieczna, jaka niepowstrzymana. Zabije cię. Zabije cię tu i teraz, chyba, że zrobisz rozsądna rzecz i uciekniesz. Uciekaj. Uciekaj. Uciekaj.” Nieźwieżuk co prawda nie uciekł, lecz wyglądał na wstrząśniętego obrazami, które wcisnęła mu do umysłu kapłanka. Tymczasem Piącha i jej przeciwnik wymienili kolejne ciosy; wróg padł, a ona zamachnęła się na kolejnego. Anna musnęła ją dłonią, dodając atakowi boskiej celności. Niestety wróg był szybszy; włócznia wbiła się w ciało Piąchy i półorczyca osunęła się na ziemię. Trzeci z niedźwieżuków zamachnął się na Annę - na szczęście była o krok za daleko, inaczej długa broń przeszyłaby jej serce. *
W tej sytuacji czarodziejce nie pozostała inna opcja, niż odwrót. Uważając, aby nie dać się trafić, skoncentrowała się na kolejnym zaklęciu.Tym razem był to czar mgły, która zaczęła wypływać z jej ust, spowijając całą okolicę. Gdy już oddzieliła się białą mgłą od napastników, czarodziejka zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Cały czas mierząc z kuszy w stronę skrytych we mgle Niedźwiedziożuków. Potwory ruszyły na nią, ale na szczęście mgła spełniła swoje zadanie, choć jedna z włóczni minęła ją o włos. Z mroku dobiegało warczenie Valko. Po kilku kolejnych krokach wyszła z mgły i po omacku, wzdłuż ściany powędrowała do wyjścia, słysząc za sobą wściekłe porykiwania niedźwieżuków. |