Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2016, 11:11   #60
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I nastał wieczór, dzień pierwszy

Jeśli Axel się nie mylił, do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, można więc było dokończyć zaplanowane i nawet nie zaczęte krawieckie arcydzieło.

Kilka dziurek, kilka sznurków i koszulka nieco się zwęziła. Co prawda od środka pozostało nieco zbędnego materiału, ale z tym Axel nie zamierzał walczyć. Może później to udoskonali. W wolnej chwili.
Zostało jeszcze trochę czasu do wyznaczonej zmroku. Axel ubrał przerobiony t-shirt, po czym przez moment zadumał się nad dolną częścią swojej garderoby. Bokserki rozmiaru 'na słonia' również wymagały przeróbki, jednak tego akurat nie miał zamiaru robić na oczach tłumów, nawet jeśli owe tłumy składały się tylko z paru osób, z których większość bardziej się interesowała ogniem, niż znajdującą się w pewnym oddaleniu parą.
Jak na razie Axelowi musiał wystarczyć sznurek, który jakiś czas temu stanowił cięciwę ogniowego łuku. Kilka dziurek, przez które można było przeciągnąć prowizoryczny pasek, i jakoś działało. Było to zwykłe barbarzyństwo, prędzej czy później dziurki się powiększą, przechodząc w rozdarcia i szlag trafi bokserki, ale Axel był pewien, że do tego czasu zdoła wykombinować jakąś igłę, choćby ją miał wydłubać jakiemuś przerośniętemu kaktusowi.

Podszedł do ogniska, przy którym Aleksander rozmawiał z Karen, po czym ułożył w specjalny sposób trzy największe kawały drewna, w tym i przywleczony przez Ilham pień drzewka. Teraz wystarczało co jakiś czas popchnąć odrobinę każdy kawałek, a ognisko będzie się palić i palić...


Nim wrócił na swoje miejsce, podszedł do stosu rzeczy, które były w walizce, znalezionej przez Aleksandra. Potrzebował czegoś, czym można by przykryć Dafne. Co prawda było dość ciepło, ale noc jest nocą, zwłaszcza nad ranem i nad morzem. Jakieś okrycie z pewnością by się zdało, bo Dafne była odziana... dość skąpo. Było to mile widziane przy bliższych kontaktach, ale w nocy mogła troszkę zmarznąć.
W pierwszej chwili chwycił spodnie, które od biedy mogłyby służyć za śpiwór, ale po sekundzie się rozmyślił, łapiąc za pokaźnych rozmiarów sweter. Po rozpruciu byłby większy od średnich rozmiarów kocyka, na razie jednak wolał zachować go w całości.


Dafne spała.
Axel usiadł obok dziewczyny, okrył ją swetrem, a potem położył się przy niej i przytulił, obejmując ręką, z twarzą schowaną w pachnących morzem włosach. Dafne nie odsunęła się - wprost przeciwnie, jeszcze zmniejszyła odległość między nami, przysuwając się do niego, tak naturalnie, jakby spędzili w taki sposób niejedną noc.

Wsłuchując się w spokojny oddech dziewczyny Axel pogrążył się w rozważaniach.

W coś się wpakował. Po same uszy się wpakował. Nie tylko w uczucia, ale i w kłopoty, a jak mu podpowiadała intuicja, kłopoty były nieliche.
Właśnie leżał u boku kogoś, kto mógł być żywą legendą, kimś z innego świata... a z pewnością nie był człowiekiem, chociaż o tym, że do czynienia z istotą ludzką przekonywały go wszystkie zmysły.
Może coś prawdy tkwiło w dawnych legendach - o bogach, którzy zstępowali na ziemię i spotykali się z ludźmi. Skoro Zeus mógł przyjąć postać byka czy łabędzia...
"Nie jestem człowiekiem..." co chwila odzywało się w jego głowie, a wyobraźnia podsuwała coraz to inne obrazy drugiego 'ja' dziewczyny. Przed przymkniętymi oczami Axela przesunął się długi ciąg zwierząt - przodków licznych indiańskich plemion - Wydr, Łosi, Wilków. A potem postaci z baśni, bajek, gier RPG i książek fantasy, z Alianorą na czele.
Czy była kimś na kształt zmiennokształtnych, jak w "Świecie Czarownic"? Mogących zamieniać się w człowieka, niekiedy wykorzystując magiczne przedmioty.
Naszyjnik?
Nie zdążył o niego spytać.
Prawdę mówiąc nie zdążył spytać o milion rzeczy. Najpierw nie miał pytań, a potem - okazji do ich zadawania. Parę chwil sam na sam by się przydało. I nie chodziło wcale o to, że miał ochotę kochać się z nią godzinami. A przynajmniej nie tylko o to. Właściwie nie wiedział o niej nic... a chciałby wiedzieć wszystko.

Na moment spojrzał w niebo, na obce gwiazdy, na księżyc, widoczny między pniami palm.
Dokąd trafili? I gdzie leżało Aquittus?
A może znajdowali się pod kryształową kopułą, a drugie słońce było odbiciem tego pierwszego?

Kim była Dafne? Przybyszem z gwiazd, czy córką Ziemi?
Szpiegiem z innej planety? Kimś, kto badał ludzką cywilizację? Przedstawicielką obcej rasy, która od lat zamieszkiwała Ziemię i przybrała najlepszą dla siebie postać? Posłano ją, czy uciekła od swoich - ona, lub jej przodkowie?
I skąd znalazła się na promie? Jeśli w ogóle była na promie... Może wcale nie płynęła z innymi? Może wynurzyła się z pian, niczym Wenus, też zresztą rudowłosa, przynajmniej według Botticellego, po czym spoczęła niedaleko Axela, czekając cierpliwie, aż ten otworzy oczy i ruszy jej z pomocą?
No ale dlaczego on? Aż tak zarozumiały to on jednak nie był, a Dafne mogłaby mieć dowolnego mężczyznę. Ale wybrała jego. Powinien się cieszyć, a nie zadawać głupie pytanie ... i cieszył się przeogromnie. I nie zamierzał wypytywać. Gdy Fortuna uśmiechnie się do ciebie, o nic nie pytaj, tylko korzystaj ze szczęścia. I nie pozwól mu uciec.
Jego królewna.
Nie zamierzał pozwolić, by uciekła.
Nie... Wróć... Nie miał nawet cienia prawa, by ją zatrzymywać. Zamierzał zrobić wszystko, by zechciała z nim być. Na zawsze.
Wolała, by jej szukał za siódmą górą, za siódmą rzeką, o siedmiu lasach nie wspominając, a jego zadaniem było dopilnować, by tak już pozostało na zawsze. Miał tylko nadzieję, że te siedem gór i rzek będzie zależało tylko od nich. I nadzieję, że nie będzie musiał zmierzyć się z licznymi przeciwnikami, stającymi jego księżniczce na drodze do szczęścia.
Ale jak już... W końcu na tym polega rola rycerza, prawda? Zły smok, niechętna macocha, niedobre siostry, zły mag... Kto wie, czy kiedyś nie trzeba będzie wkroczyć na Szlak Bohaterów.

Nawet nie wiedział, kiedy nadszedł sen.



Plaża, pusta jak okiem sięgnąć.
Morze, leniwe, spokojne, niewielkimi falami usiłujące wedrzeć się na ląd.
Słońce, unoszące się nad horyzontem. Powoli, coraz wyżej i wyżej.
Nareszcie sami.
Słowa płynęły - wyznania, zapewnienia, zwierzenia, tajemnice. To wszystko, co można powiedzieć tylko patrząc sobie w oczy, tuląc się do siebie, idąc ręka w rękę.
Bez świadków.

Nagle Axel poczuł, jak Dafne wymyka mu się z ramion i rozpływa w powietrzu. Skoczył, by ją złapać...


I obudził się.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-11-2016 o 09:40.
Kerm jest offline