Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2016, 17:25   #168
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
***


Vizerai była sprytną osóbką, znającą pustynię i zasady dyplomacji. I żyjące na niej ludy. To niestety Chaaya musiała jej przyznać. Suli nie wyruszyła sama do Czystych. Posłała tam Abu ibn Benzei oraz Thamzira. Był to dobry taktyczny wybieg, zwłaszcza że Tarkhici wywodzący swoje pochodzenie ze starożytności gardzili zarówno zerrikańskim kultem ifirytów jak i ogólnie obłaskawianiem duchów. Trzymali się kurczowo starej wiary, a Thamzir był tej wiary kapłanem. Abu zaś znał pustynię więc i “Czystych”. Nakazała rozłożyć namioty dając tym znać, iż zatrzymują się w tym miejscu. Pośród ruin i grobowców. Bardce mogło się to nie podobać, ale skoro Tarkhici zrobili tak samo, to musieli mieć ku temu poważny powód. Umieściła też części zapasów tak, by Czyści mogli po nie sięgnąć bez poczuwania się do okazania wdzięczności za pomoc.
Rozmowy pomiędzy przedstawicielami Vizerai, a przywódcami Czystych zajęły trochę czasu… trochę czasu, który trójka jeźdźców miała do zabicia.
Tancerka miała zamiar przebywać na cmentarnej ziemi tylko tyle, ile było to konieczne. Korzystając więc z czasu “przerwy” od obowiązków oraz ogólnego chaosowi towarzyszącemu dzięki rozkładaniu obozu, wybrała się na spacer po za obręb mogilnych zabudowań.
Oddaliła się bez słowa, czy to werbalnego, czy mentalnego, nie widząc, ani nie odczuwając potrzeby oddelegowania się. Siadając na rozgrzanym piasku wpatrzyła się w pustynny horyzont podziwiając załamania powietrza.
Rzecz jasna jej odejście nie uszło uwadze Gniewomira przez dłuższą chwile rozmawiającego z Athosem, który referował mu całe zajście. Wygląda na to, że nie tylko bardka ma skłonności do lekceważenia sobie sytuacji samowolą, bo Nvery wpierw odleciał od pozostałej dwójki smoków i wcale nie leciał przez to w kierunku ludzi, ale po prostu się szwendał. A potem jednak znalazł się w tym samym grobowcu, co biorąc pod uwagę dezinformację, jaką im sprzedawał, mogło być przez postronnych obserwatorów różnie rozumiane. Nawet Godiva, której decyzja Athosa średnio się podobała, nie zaserwowała im czegoś takiego, ale lojalnie szła za Granatowym i biła się, kiedy okazało się, że trzeba.
~ Prosiłem o czujność i pilnowanie suli raptem kwadrans temu. Nie przyszło mi do głowy, że jeśli mobilizujemy się w związku z jakimś problemem, to muszę to jeszcze nazywać rozkazem. Chaayu, co to za samowola? ~ zapytał ze smutną powagą Tambernero, próbując oszacować jednocześnie wielkość grupy, z którą spotkali się w tym niewesołym miejscu i prosząc Athosa, żeby za jego pośrednictwem Nvery też mógł wziąć udział w tej rozmowie. ~ Co się z Wami dzieje?
Oczywiście Skrzydła nigdy nie zachowywały wojskowej dyscypliny, ale pewne sprawy wystawiały bezpieczeństwo ich misji na szwank i Tambernero musiał mieć to na względzie.
~ Nie chcę ci wydawać komend. Najskuteczniejsza jesteś kiedy działasz w zgodzie ze swoją intuicją. ~ dodał niemal natychmiast. ~ Nie chcę też wtykać nosa w Twoje i Nverego wzajemne relacje, ale nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że Ty i on… Że dzieje się coś, co kładzie się cieniem zarówno na ludziach, jak i smokach. Jeśli mogę wam jakoś pomóc, albo jeśli za stan tego paradoskalnie odpowiadam ja albo Jarv, to muszę to wiedzieć.
~ Przecież dyszysz jej w kark, nie potrzeba tam jeszcze mnie. ~ przekaz był prosty i wyzbyty jakichkolwiek emocji.
Choć Chaaya oddaliła się od karawany z przyczyn osobistych, to jednak nie robiła tego pochopnie. Jako jedyna, z trójki jeźdźców, obserwowała właśnie plecy całego mrowia zebranych, upewniając się, że jeśli coś pojawi się na horyzoncie to to zobaczy. Najwyraźniej emocje Gniewomira zakłócały prostą dedukcję i ocenę sytuacji i wolał się biczować czym i z kim popadnie - lecz niestety wybrał sobie do tego złego kompana.
~ Może lepiej będzie, jeśli zaczniesz mi rozkazywać. ~ dodała po chwili, zastanawiając się kiedy to odkrył, że najskuteczniejsza jest podczas działania zgodnie ze swoją intuicją - cokolwiek to znaczyło. Pomijając fakt, że jeśli faktycznie w to wierzył, to właśnie przeczył sam sobie wystosowując do niej pretensje.
~ Nie chce mi się z nim gadać. ~ Nvery burknął między jej myślami niczym naburmuszone dziecko, mając za złe wojownikowi, że psuje mu chwilę radości spowodowane poznaniem nieumarłego.
~ Nie musisz, nie podlegasz jemu a mnie. ~ odparła rozbawiona zachowaniem gada. ~ Obserwuj jak dostaję cięgi za nas oboje. ~
Zielony najwyraźniej nie był odpowiedzią usatysfakcjonowany, czuła jak rośnie w nim dyskomfort i wiedziała, że jeśli zostanie poważnie zirytowany to Gniewko usłyszy co nieco o sobie, czego nie do końca chciałby słyszeć ani on… ani karawana, którą bezpardonowo nawiedzi.
~ Wiem, to nieprzyjemne… kłaniać się przed ślepcem zapewniając go o jego jastrzębim wzroku. Nawet dla mnie tawaif bywa to czasem trudne. Pamiętaj jednak, że zostałam do tego stworzona. Rozłożę nogi przed tym kto więcej zapłaci. Jego słowa i czyny mnie nie dosięgną. ~ kobieta żałowała, iż ta rozmowa musi odbywać się na odległość, była jednak konieczna. Smok nie mógł zwątpić w siłę swojej partnerki. Musiała go zapewnić, iż sobie poradzi i żaden mężczyzna czy kobieta nie będzie w stanie jej zranić, ni upokorzyć, ni słowem, ni czynem.
Zielonołuski rozluźnił się nieco, choć wiedział, iż Chaya nie była stworzona z kamienia. Gniewomir był jednak na tyle obojętny jej osobie, iż faktycznie nie był w stanie dosięgnąć jej delikatnej strony.
~ Tylko nie przesadzaj z tymi zapewnieniami o bezgranicznej miłości. ~ mruknął zachowawczo, choć już całkowicie rozluźniony.
~ A więc jakie są twe życzenia, kapitanie? ~ plecy dziewczyny wyprostowały się, gdy pod udem siedzącej, wygrzebał się z piasku spanikowany skorpion, któremu najwyraźniej swym zadkiem zniszczyła kryjówkę.
- O przepraszam… - bardka znieruchomiała, pozwalając małemu królowi pustyni uciec w dół wydmy.
~ Nie zrozumiałaś mnie i nie odpowiedziałaś na moje pytanie ~ odpowiedział spokojnie Tambernero. ~ Twój instynkt jeszcze nigdy nas nie zawiódł, ale mam wrażenie, że ostatnio coś Cię rozprasza. A na błędy nie możemy sobie pozwolić. Nie chcesz grać po mojemu, powiedz jak mam grać po Twojemu. ~ dokończył.
Athos przyznał, że Nvery nie chce z nim rozmawiać, co w zasadzie, jeśli dolecą do Jaskini i coś z niej zostanie, a Tambernero będzie się chciało o tym napominać, może smoka kosztować udział w akcjach. A nie ma chyba gorszej perspektywy dla skrzydlatego niż uziemienie. Perspektywa ta jednak była teraz tyle warta i potrzebna w tej chwili co błoto przy strzemionie i Gniewomir natychmiast ją od siebie odsunął jako irytującą. Zachowanie zielonego smoka było jednak jawnym sygnałem, który zasmucił Gniewomira. Wydawało mu się bowiem, że te kilka rozmów, które wspólnie przeprowadzili, połączyło go z Nverym przynajmniej szczątkową nicią porozumienia.
Mógł po prostu poprosić, ale wiedział, że tym by się ośmieszył.
Mógł poprosić Chaayę, żeby go poprosiła, ale nawet gdyby zechciała to zrobić, istniała duża szansa, że smok i tak zrobiłby co chciał, ośmieszając przy tym ją.
Mógł w końcu zapomnieć o logice i wziąć Nverego pod włos, proponując w zamian coś ciekawego do roboty, to jednak było nie tylo niebezpieczne, ale mogło wprawić Godivę w jeszcze gorszy humor. Uznał jednak, że nie zrobi żadnej z tych rzeczy, bo póki co nie radził sobie nawet z rozmową z jego amazonką.
~ Oto twoja odpowiedź. Nic się z nami nie dzieje, może po prostu się trochę nudzimy, to tyle. ~ odpowiedziała zgodnie z prawdą. Bo w zasadzie, faktycznie tak było i gdyby Gniewomir spytałby się Eliaha - jej byłego kapitana - to by usłyszał, że ich zachowanie jest całkowicie normalne. Oboje byli iście ekscentryczną parą, zasłynęli z niesamowitej wydajności, bez problemu wykonywali każde nawet najnudniejsze zadanie, oraz że zawsze wiedzieli kiedy z kimś rozmawiać na stopie przyjacielskiej, a kiedy jako szef-podwładny.
~ Proszę powiedź jakie są twoje rozkazy, oboje z Nveryiothem się do nich dostosujemy. ~ dodała cieplejszym głosem. Jakby zmieszana, iż jest wobec niego taka ostra, zastanawiając się nad czymś.
~ Jeszcze z jakieś 13 dni. ~ wtrącił smok, perfekcyjnie odgadując jej myśli. ~ Nie możesz zwalić, że natura cię napadła. ~
Ale Gniewomir nie miał dla niej żadnych rozkazów poza polecenie, które już wydał wcześniej. Kiwnął jej więc spokojnie głową i zawrócił niespokojnie swojego wielbłąda.


Tymczasem negocjacje zostały zakończone. Jak się okazało… od wschodu nadchodziła zagłada.
Synowie Plagi, dziesiątki barbarzyńców i demonów. Potężna armia… tym groźniejsza, że dosłownie stosowała taktykę spalonej ziemi. Po ich przejściu nie było już pustyni. Zamiast tego pojawiały się połacie splugawionej wulkanicznej ziemi. Piekło stępowało na świat. Było to przerażające dla Czystych i z pewnością nie mniej dla królestw i samego Imperium Zerrikańskiego. Te akurat plemię dostało się pomiędzy dwie walczące strony i widziało potyczkę na własne oczy w tym demonicznego smoka przewodzącego Synom Plagi. Była w tym jakaś ironia, bo wszak to zerrikańskie ifiryty pokonały kiedyś królestwo złotych smoków. Czyści widzieli wiele i znali tajemnice tej pustyni niedostępne wielu innym. Dlatego też Vizerai postanowiła zatrzymać się tutaj, by dowiedzieć się od nich jak najwięcej. Oraz naradzić. Na tę małą naradę Gniewomir został zaproszony. Jarvis i Chaaya mieli zaś wolną rękę, toteż czarownik zastanawiał siedząc w ich namiocie nad sposobami zdobycia dodatkowych informacji. A tuż po zmierzchu… zaginiony półork dotarł do ich obozowiska. Ranny i dręczony chorobą, ale żywy.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline