Kilka trupów, paru rannych.
Kaspar synem grabarza nie był, ale z oczywistych powodów jeszcze przed ruszeniem w świat widział niejednego trupa i zajmował się nieboszczykami, nie miał więc nic przeciwko temu, by pomóc w wyniesieniu tych, co padli w walce lub na skutek trucizny do kaplicy, na cmentarz.
Nie dziwił się, że Wagnerowa nie chciała trzymać trupów w piwnicy. A i tak czekało ją jeszcze duuużo sprzątania. Z drugiej strony - żywy mąż wart był pewnych niedogodności. W każdym razie Kaspar tak uważał.
* * *
Co prawda zajęty trupami Kaspar spóźnił się nieco ze złożeniem wizyty, ale przybył na tyle szybko, by ujrzeć Voltera całego i zdrowego, i nie da się ukryć, że widok ten nie poprawił Kasparowego humoru.
Chociaż częściowo rozumiał powody, jakie kierowały Volterem, ale cały czas pamiętał strach i wyścig ze śmiercią i z trudem się powstrzymał, by nie kopnąć Voltera z całej siły w tyłek. A że był osłabiony nieco, to by kopnął go po dwakroć, by być pewnym skutku.
Mógł też rozbić mu na łbie flachę z winem, doszedł jednak do wniosku, że lepiej się trochę napić i liczyć na to, że sprawiedliwość jednak dopadnie 'dowcipnisia.
Przestępstwo i zbrodnia, mająca stanowić karę za czyjeś przestępstwo. Zbrodnia, która zdaniem Kaspara zasługiwała na śmierć, no ale to nie on będzie wydawać w tej sprawie wyrok.
Po raz kolejny pociągnął solidny łyk z zabranej z piwniczki butli, po czym ruszył, by dopilnować, aby Volter nie wymknął się sprawiedliwości.