Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2016, 15:58   #158
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Michael Devlin - stateczny oficer



~ Ci Latynosi to chyba mają jakieś kompleksy z tymi imionami... ~ przemknęło pod siwowłosą czupryną starszawego oficera. Kiwnął głową potakująco do latynoskiego rozmówcy nie chcąc mu dać poznać, że jednak zrobiło na nim wrażenie odpowiedź na pytanie zdawałoby się całkiem zwykłe. Czyli o imię. Sigfrido Burgos Barrientos. Z Miami. Wyraźnie był dumny i szczęśliwy albo chociaż zadwolony. Choć Miechael nie był do końca pewny czy dlatego, że mógł się pochwalić takim pochodzeniem, z tego jak im dotąd szła akcja, z tego, że ich dowódca zagadał własnie do niego czy jeszcze z jakiegoś innego powodu.

- Ale wszyscy mówią mi Sigi. - dodał po chwili Latysnos widząc nieco uniesione jakby w wyczekaniu brwi przydwódcy grupki buntowników która opanowała maszynownię.

- Świetnie Sigi! - ucieszył się Devlin widząc, że jednak może ci Latynosi jacyś zmanierowani na swoją modłę ale jednak da się z nimi dogadać. - Posłuchaj co zrobisz razem z Fabio. - powiedział oficer wyłuszczając swój plan. Podchwycił myśl jaką powiedział któryś z jego ludzi, że sporo tu prętów, pałek, gazrurek i takich tam co by przyłożyć komuś akurat jak znalazł a jeszcze sporo ludków z gołymi rękami latało. Pomysł był dobry więc spodobał się oficerowi. Zaraz więc właśnie zainteresował się pomysłodawcą i tak poznał Sigi'ego.

Teraz zaś własnie Sigi jako buntownik i Fabio jako też buntownik ale znający lepiej statek, mieli wziąć nadmiar improwizowanej broni i zanieść je potrzebującym czyli innym buntownikom. Powinni wrócić do ładowni gdzie ich przetrzymywano. Michael nie miał pojęcia jak wygląda sytuacja na innych pokładach i rejonach statku więc nie wiedział jak wygląda i kto urzęduje w tej chwili w ich dotychczasowych "pokojach gościnnych". Ale liczył, że choć część nadal powinna się tam cępić, zwłaszcza ta część bez żadnej broni i pomysłu na jej zdobycie. Gdyby nikogo tam nie było powinni spóbować pójść w stronę mostka gdzie udała się grupka ich kapitana. Gdyby stało się coś nieprzewidzianego musieli wymyślić coś samodzielnie.

W tak chaotycznej i niejasnej sytuacji nie chciał ryzykować zbytniego osłabienia obsady maszynowni. Nie miał pojęcia czy ktoś spóbuje ją odbijać a jak już to z kim, czym i kiedy. Miał nadzieję, że Fabio i Sigi przy pomyślnych wiatrach wrócą z dodatkowymi obrońcami. Ale jak nie to Michael by został z uszczuplonym składem i ograniczonymi zasobami co mu się niezbyt podobało.

Resztę ludzi poza wujkiem Fabio którego postawił na dyżrurze przy drugich drzwiach maszynowni na wypadek gdyby ktoś próbował się z tamtąd dostać. Głównie w postaci barykad i wywalonych szaf, łóżek i co się nawinęło. Korytarze nie były zbyt szerokie a więc dośc łatwe do zatarasowania. Plan Michael'a nie był zbyt wyszukany. Zamierzał rozszerzyć kontrolowany teren o ile się da by było się gdzie cofać w razie potrzeby. Za taką wywaloną szafką można było się ukryć a powywalane na korytarzowe "przedpole" śmiecie, puszki i inne gradobicie miały ostrzec o nadchodzacym ataku a może i nawet wywalić napastnika czy dwóch wprowadzając zamieszanie.

Z czterech ludzi jakimi dysponował dotąd po odesłaniu Sigiego zostało mu trzech. Jednego postawił na czujce w głebi korytarza by pozostali dwaj mogli względnie skupić się na robieniu barykad. Mieli się zmieniać co zwyczajową fajkę czy dwie. Gdyby zdążyli tak oporządzić korytarz z jednej strony maszynowni mogliby podobnie zająć się drugim, przy ktorych drzwiach na razie czaił się starzawy, latynoski mechanik. Sam Michael zajął się najbardziej przycyjna w tej chwili robotą czyli przerabianiem puszek, słoików i butelek w mieszaninę olejów, smarów, rozpuszczalników i szmat produkując z nich coś petardo - granatopodobnego do rzucania. Zgadywał, że pewnie narobi dymu, może huknie czy zapali się na chwilę ale jakoś nie nastawiał się na jakiś konkretny efekt. Miał nadzieję, że choć na chwilę przestraszy czy zdezorientuje przeciwnika w zestawieniu z badziewiem na podłodze i improwizowanymi potykaczami może osłabi impet akataku na tyle, by mogli skorzystać ze swoich skromnych zasobów broni palnej i posiadanej amunicji. Może nawet jakby im Neptun sprzyjał speszyliby napastników na tyle by zaniechali ataku. Każdy kwadrans zwłoki dawał czas i nadzieję, że Barbossa ze swoimi ludźmi zajmie mostek i spacyfikuje resztę. No i przybiędzie im z odsieczą gdyby zaszła taka potrzeba. Na razie zostawało udawać, że wszystko idzie zgodnie z planem i nie martwić się, że na razie miał kontakt z mostkiem raz i nadal wówczas rządzili tam ci źli.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline