Sytuacja w mgnieniu oka stała się niemal beznadziejna. Telai obdarty ze swego pancerza, niczym okaleczone zwierze leżał i dyszał na lodowatej posadzce, a po chwili Enea upadła niedaleko.
W przeciwieństwie do słabego ciała, myśli zaczęły przyśpieszać. Co było w kapsułach? Oni? Czyżby ich ciała cały czas znajdowały się ukryte tutaj, a z pancerzami połączeni byli jedynie jaźnią? Ile wiedzy zabrała ze sobą zbyt długa hibernacja? Jak się okazywało zbyt wiele...
Byt który zawładnął Rankorem oszukał ich i zwabił tutaj. Ostatni pojemnik pewnie należy do potężnego wojownika, którego starali się uratować, a teraz prawdopodobnie skazali na niechybną śmierć.
Cała ta misja szła zbyt gładko od samego początku... - En...ea. Wychrypiał Telai, nim zdał sobie sprawę że w ten sposób nikt go nie usłyszy. Musiał skorzystać jeszcze raz z Asha, nim całkowicie utraci połączenie. Starając się użyć systemów łączności w zbroi, otworzył kanał do Enei. - Musimy to... powstrzymać. Inaczej nas zniszczy. Wszystkich. Zakończył z wysiłkiem, skupiając resztę mocy w ataku wymierzonym w Rotus. Nie miał pewności jak skuteczne się to okaże, lecz być może istniała jeszcze szansa.
Z rezerwy mocy uformował pocisk podobny do znanej mu Świetlistej Lancy. Miał on rozproszyć, albo przynajmniej nadwyrężyć bariery Rotus. W tej samej chwili Ash niemrawo dobył Magnusa i wycelował, czekając na opadniecie osłon. Takie sterowanie zbroją było mniej niż sprawne, ale Telai nie był w stanie wykrzesać więcej z siebie i Asha. - Enea teraz! Atakuj! Nadał tuż przed zadaniem pierwszego ciosu.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |