Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2016, 17:30   #49
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Po zebraniu niezbędnych rzeczy i opuszczeniu kryjówki ruchu oporu, eldar udał się w miejsce gdzie według udzielonych informacji miała oczekiwać Aje razem z transportem.
- Tutaj. - zakrzyknęła przed bramą miasta machając energicznie dłonią.

- Ma być sporo sprzętu wiec dostaliśmy Mos-a
-Ruszajmy więc, szkoda czasu. Jak długo potrwa podróż?
- Jeżeli wyruszymy teraz... dotrzemy tam w nocy. O ile pogoda będzie sprzyjająca. - wyjaśniła mając zmartwioną minę.
-Mogę częściowo osłonić statek przed wiatrem, a czas nagli.
- Póki co zachowuj siły. Mogą się przydać na miejscu.
- Zobaczymy- odpowiedział tylko, wchodząc już na pokład.


Mniej więcej w połowie drogi, wewnątrz Anthrilena odezwał się głos. A raczej odczucia wiadomego pochodzenia. Wzrok niepokoju, skierował w kierunku odległych ruin. Tam gdzie miało rzekomo spoczywać ostrze zamętu i demon osnowy. Zbierał on siły. Ale to nie wszystko daleko na południu, nad krajami Unii wisiały ciężkie chmury. Tam też działo się coś niedobrego.


- Lądujemy. Resztę przejdziemy pieszo. - orzekła Aje gdy dzień chylił się ku końcowi. - Twoja peleryna - podała materiał w barwach piasku. - Do obozu mamy godzinę drogi. Na pewno są tam najemnicy, może jakiś wampir i handlarze niewolników. Transport miał się przebić przez obóz więc, albo zostali zatrzymani, albo ugrzęźli w tunelach. W każdym razie, ty decydujesz jak do tego podejdziemy.
-Najpierw sprawdźmy jak wygląda sytuacja- stwierdził eldar, w tej samej chwili przeczesując umysłem wskazany kierunek.
Obozowisko było półkolem skupionym wokoło jaskini. Prawdopodobnie kopalni jaskiniowej. Obraz utworzony w umyśle Anthrilena był raczej makietą przestrzenną tamtej strefy.
Niewielka palisada dookoła obozu, 3 bramy, sporo mniejszych skupisk ludności. Sporo pojazdów różnej maści. 2 wierze strażnicze. Liczba osób w obrębie obozowiska co najmniej 80. Widocznie kopalnia stała się punktem wymiany kulturalnej i handlowej.
- I jak? - zapytała kobieta.
-Około osiemdziesięciu osób i palisada. Jaka jest szansa by wszyscy byli wrodzy?- zapytał nie znając tutejszych realiów.
- 40 na 40 - odparła - Nie sadzę żebyśmy mieli problem z dostaniem się tam, jeżeli damy jasne świadectwo że czegoś chcemy. Jeżeli rozpoznają w nas wrogów lub spowodujemy konflikt, zapewne większość będzie przeciwko nam. Chyba. - Dodała podkreślając niepewność. - Pierw musimy znaleźć naszą dostawę.
-Ukryje nas przed ich zmysłami i dostaniemy się po cichu do środka. Wtedy jeśli zajdzie potrzeba rozdzielimy się i poszukamy waszej dostawy. Jeśli będzie trzeba wytniemy drogę do wyjścia.
***
Wejście do Jaskini.
- Ej! Słyszałeś coś?
- Tylko twój burczący żołądek.
- Ych. Ty pajacu. Z jaksini!
- Ach. Pewnie znowu jakiś stwór chce się przebić.
Niewidoczny cień przeszedł miedzy obojgiem strażników.


- Mamy szczęście. Wampiry zdawały się być zajęte, a staż przygłupia. Dzięki pani losu że nie ma tutaj Lykan. Widziałeś tamte wozy, to są handlarzy niewolników. Nigdzie nie widziałam transportu naszych ludzi.
-Powinniśmy zejść głębiej. Może postanowili nie wyciągać transportu na powierzchnię, a może to nawet nie oni odpowiadają za zniknięcie. W każdym razie warto sprawdzić tunele .
- Dobry pomysł. Zdaje się, że gdzieś mam mapę tuneli, choć nie aktualna powinna nam pomóc. - Przeszukała podręczny tobołek wyciągając zwój. - Dobrze więc. Tędy.

Poruszanie się po kopalni nie było trudne. Skoro miały tędy przejechać wozy, musiały to był dostosowane do tego tunele.
- Hmm to chyba skrót. Choć nie mam go na mapie. Próbujemy?
Z wnętrza tunelu dało się wyczuć sporą ilość żyć. Dodatkowo gdzieś wewnątrz tej kopalni dało się odczóć ślady osnowy.
-Trzymajmy się się głównej ścieżki. Coś tam wyczuwam a strażnicy mówili o jakichś stworzeniach, a na te czasu nie mamy.


15 minut później
- Dobrze. Tutaj powinno być przejście - powiedziała stając przed listą ścianą. - A to znaczy... że nasz transport jeszcze się nie przebił.
- ... jop twojo mać.... ędożone...
- Słyszysz? - zapytała stukając w ściankę wywołując stłumiony odgłos.
- ... ki. h***...
- Nasi?-zapytał eldar, przyglądając się stanowi sklepienia, by w razie co moc spróbować pomóc przebić się przez ścianę.
Odgłos nie był zbyt stłumiony więc pewnie w grubości to około 20 centymetrów litej skały.
- Zapewne. Ładunki odpadają. Poszukam kilofa.
Anthrilien nie czekając na towarzyszke dobył miecza, który powinien sprawić się lepiej niż kilof. Naładowane energia psioniczna ostrze zdawało się lekko lśnić. Eldar pachnął ścianę na próbę.
Przeszło z lekkim oporem. Widocznie w ścaenie znajdowały się materiały bardzo gęste.
Za ścianą, wraz z odpływem ciężkiego powietrza i dostępem światła, dało się dostrzec maskę jakiegoś pojazdu.

Za pojazdem znajdowały się 3 wozy zakryte płachtami, a przy nich leżała grupka krasnoludów.
-Odsunąć się -ostrzegł eldar, a następnie wbił ostrze i przesunął nim kilka razy, tworząc dość spory prostokąt. Następnie cofnąwszy się, pociągnął płytę w swoją stronę za pomocą telekinezy, delikatnie, by nie halasowac.

-Ugo! - zawołała Aje na widok jednego z leżących
- A-han? Toż moja broda zaczęła już pleśnieć że mam zwidy?
- Co się stało?
- Mieliśmy problem z przebiciem się, a potem to robactwo wylazło. Jak widzisz tylko my się ostaliśmy, ponad połowę zabrali.
- Nie dobrze. Może być ciężko się przebić.
- Ugo. A co ze skrzynią? -zapytał jeden z brodachy

- Srał na nią. Jedna to nie strata.
- Psi mać. Żeśmy ją pół miesiąca zbierali.
- Jedna z waszych. Krystaliczna rtęć. - dodał ugo.
- A druga? - zapytała zaniepokojona dziewczyna
- Ostała się. Bron najwyżej się powlecze niż wykuje.
- I tak jesteśmy już opóźnieni.

- Wiem Mera! Dobrze o tym wiem. Kompania, przepchnąć te wagony do tunelu.
W śród ocalałem grupy była tylko jedna, nie krasnoludzka, osoba.
Mężczyzna w czarnym stroju, siedział za wozem i spał.

- A co z czarnym?
- Na wóz go. Należy mu się.
- Kto to? - zapytała Aje
- Hei-boy~a (taki przegłos w japońskiej wymowie, odnosi się do chłopca). Przylazł za nami, nie wiadomo poco, i pomógł walczyć.
- To mało powiedziane. Ostatni atak sam odparł, ale potem zasnął i śpi tak już bite 5 godzin.
- Mówicie że nazywa się Hei?- zapytał eldar, który kojarzył imię, którym określono mężczyznę podobnego do Sorena - kiedy do was dołączył?
- Przed 20 godzinami. Podczas trzeciej fali robactwa wcześniej. Podobno do tuneli wszedł dzień po nas. Ale pomógł gdy najbardziej tego potrzebowaliśmy.
- Hmm. Uczynny i niezły - mruknęła pod nosem Aje.
- Na powierzchni mają obóz łowcy niewolników i wampiry, wątpię byśmy byli w stanie przedostać się niezauważenie, a ja nie dam rady ukryć takiej ilości ludzi i sprzętu - oznajmił eldar - sugeruje by kilkoro z nas wyszło z tuneli jako awangarda i narobiła możliwie największego zamieszania, a reszta w tym czasie spróbuję przemknąć się w stronę transportu.
- Zaczekamy? -zapytała dziewczyna - Popatrz tylko na nich.
- Co tacy brzydcy? - zapytał z uśmiechem Ugo.
- Są zmęczeni. Godzinka, czy dwie nas nie zabiją.
- Oj nie był bym taki pewny Aje. Każda godzina to czas w którym robactwo może znów zaatakować. - już miał splunąć gdy ziemia zatrzęsła się w posadach. Krasnolud popluł sobie brodę.
- Ki H**** / Ki czort / Co za cholerstwo.
- O tym żem właśnie mówił.
Hej podniósł się jak zmarły i z lekko przymkniętymi oczami spoglądając w przeciwną stronę do wszsytkich obecnych (siedzi na wozie odwrócony tyłem) powiedział tylko jedno słowo:
- Ruchy. - po czym znów zasnął.
-Zasypać za wami tunel?-spytał szpiczasto-uchy.
- Kupi nam to trochę czasu - przytaknęła Aje.
- A skąd! - mruknął krasnolud - To druga droga do kraju ziemi. Bez niej to tylko dookoła przez unię i góry. Wiesz ile żeśmy to g**** przekuwali!
- W takim razie pospieszmy się zanim wspomniane robactwo nas dogoni- rzekł eldar ignorując wulgaryzmy krasnoludów.
Pociąg ruszył, z początku ospale przebijając się przez zbyt mały otwór, lecz gdy trafił na tory dla wózków kopalnianych, przyspieszył.
W samą porę po za nim przelewała się właśnie fala robactwa.

Olbrzymie żuki, zdawały się być jakby zarażone. Fragmenty ich pancerzy odpadały, oczy i żuwaczki ociekały czarną mazią, a od samych ich istnień emanowała znikoma ilość osnowy.
Musiały być w kontakcie z jakimś jej przedstawicielem.
- Te uchaty! Zmieniłem zdanie. Zawalaj!!! - rzucił przez ramie krasnolud rozkręcając działko obrotowe.
Seria pocisków położyła pierwszą linię robaków.
Eldar obejrzał się, po czym ponownie uniósł wcześniej wycięty fragment skały i umieścił go w otworze, na wszelki wypadek blokując go jeszcze belkami wspornymi i głazami leżącymi nieopodal.
-Szybko, na górę. Upewnię się że nie przejdą, dogonię was.
Pociąg przyśpieszył oddalając się od przejścia. Krasnolud widocznie zatroskany o długouchego rzucił mu podarunek.
- Moja żoneczka Betty. Ma do mnie wrócić.

3 lufowa strzelba “Betty” i pas 30 naboi typu breneka. I choć dla zaawansowanej rasy eldarów taka broń mogła zdawać się zacofana, w przeciwieństwie nowoczesnych zabawek redukujących siłę odrzutu, od tej czuć było siłę.
Anthrilien złapał broń w locie i podziękował skinięciem. Przyjrzał się “Betty” przypominała mu strzelby używane przez Imperium Człowieka i zdawała się działać na podobnej zasadzie. Na podstawie kalibru mniej więcej określił odrzut. Przewiesił strzelbę przez ramie, mogła się przydać. Tymczasem złapał kostur oburącz i oczekiwał na rozwój wydarzeń.
Skała zaczynała pękać pod naporem wroga. I choć Eldar nie był w stanie określić całkowitej liczby wrogich stworzeń, mógł kalkulować 100-200 jednostek. Nie było czasu zbytnio się zastanawiać co robić.
Eldar cofał się powoli, skupił swoje siły by zawalić tunel po stronie gdzie znajdowały się robaki.
Po krótkiej chwili pojawiły się wstrząsy. Strop zaczął się zawalać w momencie w którym robactwo zaczęło przełazić przez otwór.
Zapanowała cisza.
Którą przerwały szmer i zgrzytanie. W opadającym kurzu dało się dostrzec splugawioną istotę.

Potężne cielsko zatrzymało na sobie spadające skały i zrobiło niewielki prześwit dla mniejszego robactwa.
Nie zatrzymało to fali ale ograniczyło jej przepływ prawie 10 krotnie. Tylko pomniejsze istoty zdołały się przedostać pod cielskiem olbrzyma. (3-3.5 m x 3.5 m prawie tak duży jak szeroki.)
Nie czekając aż stworzenie przedostanie się przez prześwit, Anthrilien wysunął kostur w jego stronę i wspierając się zawartą w nim mocą, wystrzelił wiązkę niszczyciela, pokrywając nią całą szerokość korytarza.
Pomniejsze stworzonka pozostawiły po sobie jedynie popiół. Olbrzym choć mocno przedziurawiony i zapewne martwy, pozostał w niezmienionej pozycji. Widocznie taka była jego fizjologia.
Kolejne robaki znów zaczęły napływać. Z wnętrza tuneli dało się usłysześ dudnienie. Coś się zbliżało, ale wciąż nie było to źródło osnowy. To zdawało się skrywać gdzieś w głębi jedynie nieznacznie kontrolując wszystko na odległość.
Prorok obrócił się w miejscu i wykonał szybki ruch rękami, przypominający pchnięcie. Gwałtowna fala porwała małe stworzenie z powrotem w głąb tunelu, równocześnie bombardując je kamieniami, które porwał ze sobą impuls. Spojrzał na martwego olbrzyma stojącego w przejściu. Powyżej kolan kończyny były wyraźnie cieńsze, urwanie choć przednich mogło potencjalnie przewrócić korpus i zablokować tunel. Psionik raz jeszcze wyciągnął przed siebie kostur, by porazić właśnie te miejsca.
Truchło opadło ciężko a razem z nim cała sterta głazów.
Kolejny wstrząs.
Tunel zaczął pękać po stropie. Widocznie zawalenie przejścia naruszyło jego konstrukcję.
Anthrilien nie czekając aż tunel zacznie się zapadać pobiegł w stronę wyjścia, na wszelki wypadek wzmacniając otaczającą go tarcze.
Przed wyjściem słychać było zawieruchę. Transport zasobów zatrzymał się w poprzek wyjścia, doszło do strzelaniny. Aje przysiadła za lokomotywą trzymając przy sobie Hei-a.
- Wybacz długouchy, za dużo zamieszania zrobiliśmy w środku. - zakrzyknął jeden z krasnoludów gdy spostrzegł zbliżającego się Anthrilena.
Prorok nie odpowiedział, zakładał że nie będzie łatwo. Zbliżył się do transportera i obejrzał okolice. Kilka pocisków zrykoszetowało o tarcze psioniczna.
-Na moją komendę ognia- nim ktokolwiek zdążył zapytać wyciągnął przed siebie kostur i wolna dłoń. Po zlokalizowaniu większości wrogów skupił się by unieść osłony za którymi chwali się przeciwnicy.
- Ognia -Rozkazał krótko.
Seria z działka obrotowego i wsparcie pozostałych broni oczyściło doszczętnie jedną ze stron obozu.
Niestety przy dalszej strzelaninie, druga połowa obozu odpowiedziała kontr ostrzałem.
Rozległ się trzask pękających skał, zawalanie jaskini postępowało... Energia osnowy zaczynała wzrastać. Widocznie demon poczuł się zagrożony i postanowił się wydostać.
-Coś gorszego niż robaki wkrótce może tu dotrzeć. Ruszać w poprzek obozu, transport robi za osłonę przed największym ostrzałem, ja osłaniam drugą flankę, kierować się w tamtą stronę- rozkazał eldar wskazując kierunek do statku. Otworzył sakwę, runy które z niej wyleciały zaczęły orbitować w okół jego głowy. Założył hełm i udał się na swoją pozycję i utworzył kinetyczną ścianę chroniącą krasnoludy przed ostrzałem.
-Na przód i zachować otwarte umysły, nie możemy tu zostać- dodał wypatrując już wrogów po swojej stronie.
Eldar idąc w stronę przeciwników wbił kostur w ziemię i dobył oburącz miecza, którego ostrze lśniło od zgromadzonej w nim energii. Na widok wojownika bandyci zareagowali ogniem ze swojej prostackiej broni. Anthrilien nie zatrzymując się wystawił przed siebie dłoń. Pociski zatrzymały się, tylko po to by po chwili zawrócić i zmienić jednego ze strzelców w czerwoną chmurę. Czworo zbiorów sięgnęło po broń biała i, udowadniając brak instynktu samozachowawczego, zaszarżowało. Pierwszy z nich, pokonawszy dystans, zamachnął mieczem celując w głowę proroka. Ten trzymając miecz oburącz ustalił go w skośny bloku, tak by wrogie ostrze zsunęło się niegroźnie po płazie broni. Następnie z wprawa zakręcił nim w powietrzu krótki łuk i ciął odsłoniętego przeciwnika w bark. Mimo skórzanego pancerza ostrze przeszło przez ciało jak przez masło, wychodząc dopiero przy przeciwnym biodrze, rozcinając przeciwnika po skosie na pół. Na ten widok pozostała trójka wyraźnie zwatpiła. Tym razem to eldar zaatakował. W kilku szybkich krokach znalazł się przy najbliższym przeciwniku ciął na odlew trzymając miecz tylko prawą ręką. Zaskoczony szybkością ataku przeciwnik, z trudem zdołał zablokować cios który rozciął by mu brzuch. Uderzenie znacznie silniejsze niż można by się spodziewać, wytrąciło go z równowagi. Anthrilien idąc z siłą rozpędu wykonał szybki obrót w miejscu i wolną ręką błyskawicznie dobywając sztyletu wbił go w skroń przeciwnika. Opadające bezwładnie ciało uwolniło ostrze sztyletu. Pozostała dwójka spróbowała wykorzystać fakt że eldar zajęty był ich towarzyszem i postanowili zaatakować. Pierwsza z nich, kobieta, zaatakowała z boku tnąc poziomo w tułów. Prorok zblokował trzymając miecz pionowo, po czym wykonał niski obrót z jedną nogą wyprostowaną podcinając nogi atakującej. Z gracją akrobaty przekoziołkował na bok, unikając cięcia w ramie. Mężczyzna nie zamierzał dać mu czasu na wytchnienie. Skoczył na proroka zamachując się ciężkim dwuręcznym mieczem. Anthrilen zanurkował pod ostrzem i nim mężczyzna zdążył zareagować eldar był już za nim. Pionowe, chirurgicznie wręcz precyzyjne cięcie po całej długości kręgosłupa posłało go na ziemię. Prorok machnął mieczem by strzepnąć z niego krew, tworząc czerwony łuk. Ostatnia z czwórki zaszarżowała na niego desperacko, krzykiem dodając sobie odwagi. Ciął ją w biegu nim zdążyła zadać cios. Przeszła jeszcze parę kroków nim osunęła się na ziemię obficie brocząc krwią z rozciętej tętnicy szyjnej.


Dwójka wampirów wyłoniła się u wylotu jaskini. Jeden z nich skandował już jakieś złowieszcze zaklęcie gdy jego głowa eksplodowała w błękitnym strumieniu.
Hei siedział no wozie spoglądając na wylot jaskini. Strumień dymu unosił się z trzymanej przez niego broni.

- Kuru [jp. nadchodzi] - powiedział z ciężkim brzmieniem.
Drugi wampir nagle zniknął w zielonym strumieniu wydobywającym się z jaskini. Lecz jego śmierci pewnie nikt nie dostrzegł bo chwilę później eksplodowało samo wejście.

-Ruchy!- Krzyknął eldar, czując że znamie na piersi zaczyna boleć. Skupił moce by spróbować zakamuflować obecność grupy przed smokiem i zwrócić jego uwagę na przeciwników po drugiej stronie obozu.
“Pomniejszy” demon osnowy. Choć nie było jasnych śladów, zapewne pochodził z pod komendy Nurgla. Zdawał się być słaby, tak jakby coś wyciągnęło z niego moc. Ale wciąż pozostawał niewyobrażalnie groźny.
Demon wziął głęboki oddech i już miał wypuścić trujący gaz gdy, Hei wstrzelił kolejny pocisk.
Musiał to być silny strzał bo gaz, skupił się tylko i wyłącznie na obozie, ale nie wystarczający silny by zranić demona.
- Hayaku [jp. szybciej] - wokół czarnowłosego zaczynały się gromadzić ładunki elektryczne, a on sam założył swoją maskę.
Anthrilien uniósł dłoń, skrzynie, beczki i inne ciężkie przedmioty leżące do tej pory w okolicy wciąż żyjących przeciwników uniosły się. Następnie prorok wykonał ruch przypominający rzut, a “pociski” wystrzeliły w stronę demona.
Obiekty odbijały się od niego, nie robiąc większej krzywdy, nawet pomimo braku bariery kinetycznej. Wróg, czy było to zamierzone czy nie, stracił osłony i... nie trzeba więcej podkreślać ich losu.
Było by źle jeżeli demon za nimi podąży, ale póki co ich nie dostrzegł... ups.. właśnie spojrzał w ich stronę.
Ciekawe czy wyczuł moc Anthrilena? W każdym razie był jeszcze unieruchomiony, dopiero mniej niż połowa jego ciała wydostała się z jaskini.
- Anth~nnn - zamiułczała Aje. Dziewczę ewidentnie się bało, a o dziwo krasnoludy stały się jakby nazbyt ciche.
-Ruchy do transportu!- rozkazał eldar-osłonię was.
Po tych słowach stanął pomiędzy grupą a demonem wzmacniając swoją tarczę.
Kolejny wstrząs, demon się wydostawał.
Na ramieniu eldara spoczęła dłoń Heia
- Nie. Razem. - jak widać był dość skąpy w słowach, delikatnie pociągnął eldara za sobą biegnąc za transportem.
Gdy do Mos-a pozostało już niespełna 200 metrów demon wydostał się z jaskini.
Wciąż pozostawali zbyt daleko od transportu. Anthrilien zatrzymał się i uniósł dłoń. Statek leniwie podniósł się i poszybował w ich stronę, by spotkać się w połowie drogi.
Demon w całej okazałości był naprawdę wielki. Spokojnie mógł by dosięgnąć dachu złotego pałacu, stojąc u jego podnóża.
Istota ruszyła pędem za uciekającymi, przebierając swoimi 6 odnóżami.
Jeden z krasnoludów dał profilaktyczny ostrzał z ręcznego moździerza, ale bez większego rezultatu.
Statek zatrzymał się przed uciekającymi, tak by od razu mogli wejść na rampę. Anthrilien szybko znalazł się na pokładzie. Rozłożył ręce na bok, a jego postać i runy zaczęły emitować lekki blask gdy prorok objął pojazd polem ochronnym.
Gdy zdołali unieść się na wysokość 20 metrów, demon dotarł do nich. Zamachnął się szponami i uderzył wprost z barierę. Siła była wielka, ale nie na tyle by się przebić. Jednak statek został przesunięty w powietrzu.
- Już po nas. - płakały krasnoludy.
- Dasz radę. - kibicowała Aje
- Ile dasz radę wytrzymasz? I czy damy radę się go pozbyć? - Zapytał Hei, przeładowując rewolwer.
-Jeszcze kilka takich ciosów nim będę zdany tylko na własne siły, kilka więcej a nie będę w stanie utrzymać tarczy. Spróbujcie ostrzelać skrzydła i oczy, przepuszczę wasze pociski.
- Mam pomysł. Jak dobrze kontrolujesz swoje gromy? Jak szczegółowo możesz nimi manipulować? - zapytał przy wystrzale serii z działka obrotowego, obrzynów i podręcznego granatnika.
Samemu oddając 2 strzały ze swoich rewolwerów.
Te dwa strzały wytrąciły demona z równowagi, ale wciąż nie miały mocy by wyrządzić mu znaczące rany.
Kolejne uderzenie szarpnęło o wiele silniej. Gdyby nie interwencja Anthrilena Aje wylądowała by za burtą, z długą drogą w dół
-Zależy o co chodzi. Potrafię trafić bardzo precyzyjnie lub rozprowadzić je na dużą powierzchnię.
- Jednym słowem Railgun. Wieloma... będzie potrzeba namagnesować lufę i przyśpieszyć pociski twojej broni. Jeśli nie jesteś w stanie tego kontrolować, ja się tym zajmę, ty dasz tylko energię. Nie gwarantuję że to coś wskóra, ale moje pociski jako jedyne zdołały go odrobinę odepchnąć.
-Mogę zapewnić energię, ale nigdy nie magnesowałem metalu, zostawię to Tobie. Bierzmy się do roboty.
Kolejne uderzenie zachwiało statkiem. Demon zdołał pochwycić osłaniającą statek barierę, zatrzymując go w powietrzu. Nie do końca statek był w stanie poruszać się wewnątrz niej, ale póki bariera istniała nie mógł się wydostać poza jej obszar, a gdyby znikła, prawdopodobnie szpony zdołały by zniszczyć statek.
Hei dotknął ramienia Eldara, gdy ten zaczął uwalniać pokłady mocy elektrycznej. Cała moc skupiła się w strzelbie otrzymanej od krasnoluda.
- Moc działa kinetycznego oparta jest o stosowną ilość energii i długość szyny. Moje rewolwery mają lufy w okolicach 10-20 centymetrów, z mocą jaką wywołuję, pociski osiągają prędkość 2-3 machów. Przy twojej powinniśmy osiągnąć co najmniej dwu krotny wynik. On your mark! - Po krótkim wyjaśnieniu skupił całą swoją moc na kontroli mocy Anthrilena.
Eldar wiedział, że to prawdziwe wyzwanie dla człowieka, nawet jeżeli należy on do Uvervorldu. Pamiętając o tym, prorok generował energię szybko ale stopniowo. Demon nie odpuszczał, a Anthrilien mimo hełmu poczuł krople potu na czole gdy zarówno osłona jak i ładowanie broni wyczerpały moc zawartą w kosturze, zrzucając na niego całe obciążenie. W momencie gdy wyczuł że Hei może nie poradzić sobie z większą ilością energii, zbliżył się do burty i wycelował zapierając broń o bark jakby miał z tym już styczność. Dla bezpieczeństwa postanowił ustabilizować broń kinetycznie.
-Ognia- rzekł zmodyfikowanym przez hełm, metalicznym głosem.
Gdy pociągnął za spust, silny odrzut prawie złamał mu bark. Na pewno będzie stłuczenie, ale nic poza tym. Dawne, z perspektywy eldarów, działa kinetyczne były dość duże i zwykle nie wymagały “ręcznego” użytkowania. Prowizoryczność zawsze ma swoje wady. Ilość energii i kontrola Heia wystarczyły, by dostatecznie namagnesować lufę, ale okazała się odrobinę za duża dla samych pocisków. Trzy owalne pociski stopiły się w jeden strumień zaraz po wystrzale, przeszywając na wylot, wzdłuż, ciało demona. Strumień stopionej stali rozpadł się jeszcze w locie. Najdziwniejszym był fakt że Betty wyszła z tego strzału bez szwanku.
Demon padł, choć nie był martwy. Odrzut delikatnie zmienił trajektorię strzału, jedynie raniąc rdzeń demona. Jednak ta rana wystarczy by odwieść go od ataku i zapewnić mu co najmniej tydzień regeneracji.
Choć ciało by się zaserwować mu kolejne uderzenie... ręka zsunęła się z ramienia Anthrilena. Czarnowłosy mężczyzna padł na deski pokładu z trudną do określenia miną. Zasnął.
Eldar nie zamierzał mu przeszkadzać. Oddał krasnoludowi broń, po czym wspierając się na kosturze udał się tradycyjnie na dziób pojazdu. Tam zdjął hełm i usiadłszy po turecku korzystał z chwili wytchnienia.


Późne południe kolejnego dnia.
Statek właśnie lądował na obrzeżach miasta. Na miejscu lądowania czekały już wozy z trefnym sprzętem. Tak by właściwy towar miał trafić niespostrzeżenie do miasta. Razem z wozami czekała grupa handlarzy, Eagelis oraz:


- Za 10 minut będziemy lądować. - oznajmiła Aje i skierowała się do krasnoludów rzygających przez burtę - Jak się czujecie?
- Ch***owo. Kranso...ludy nie... latają.. ble.....
- Kac morderca. - powiedział Hei przysiadając przy Anthrilenie. Najwidoczniej dopiero co się obudził. - Broń zniszczona? Demon? - zapytał przechodząc do konkretów.
-Broń wytrzymała. Demon przeżył, ale zraniliśmy go wystarczająco mocno by przez jakiś czas wstrzymał się od jakichkolwiek działań.- Streścił eldar nie otwierając oczu- Co tu robisz? Nie spodziewałem się widoku innych członków w najbliższy czasie.
- Rozkazy się zmieniły. Dōin.[jp. Mobilizacja] Celem jest... klucz. - odparł z pełną powagą, upewniając się wpierw, że tylko ich dwójka jest w zasięgu słyszalności - Nie chcę się powtarzać, więc szczegóły... za dwa dni. Odnajdź mnie wtedy w mieście. Do tego czasu jeszcze dwie oso... - zawahał się - dwójka naszych powinna dotrzeć do miasta. Mam zapewnić finanse, wsparcie i zaopatrzenie. Jeżeli czegoś potrzebujesz - Powiedz. Mogę nawet sklonować tamtą strzelbę.
Anthrilien zmarszczył brwi i otworzył oczy. Nie pamiętał by wcześniej tak wielu członków Uverworldu gromadziło się w jednym miejscu, a mógł to być zły znak.
-Pojawię się. Nie potrzebuję broni, ale przyda mi się upioryt- stwierdził wskazując na materiał z którego zrobiony był kostur- Zazwyczaj pojawia się w tym świecie pod postacią małych drzewek tego samego koloru.
- Upioryt. - powtórzył - O ile mnie pamięć nie myli, ma silne działanie przeciwko widmom. Nie wątpię, że ile istot tyle zastosowań. Zdobędę go, jakiem kwatermistrz. Hmm czy jeszcze coś miałem przekazać? Vizard zostawił sporo na mojej głowie. Bodajże... wolno ci przyjść z kimś zaufanym. Ale miej na uwadze, że w grę wchodzą tożsamości naszych ludzi. Orokusaki mówił, że będzie któryś z jego ludzi w zastępstwie z taką osobą.
-Będę sam- stwierdził krótko- gdzie mam was szukać?
- Powinieneś odnaleźć mój umysł lub Akasji. Drugiego dnia będę już na miejscu. Tam się spotkamy. Wcześniej, szukaj mnie tylko, jeśli czegoś pilnie potrzebujesz. Nie powiem otwarcie gdzie będzie spotkanie, bo sam jeszcze nie znam tej okolicy.
Anthrilien skinął na potwierdzenie
-Jeszcze jedno. Słyszałem że w tym świecie istnieją kamienie zdolne do przejęcia duszy umierającego. Potrzebuje ich.
- Z tym będzie ciężej. Gdybym wiedział wcześniej, wziął bym jakiś ze sobą z Rockviel. Są raczej rzadkie, ale jesteśmy w posiadaniu kilku egzemplarzy. Nie sądzę by ktoś teraz zawitał to tamtej bazy, więc będziesz musiał dłużej poczekać, lub przy okazji samemu je odebrać.
-Pojawię się tam po wszystkim- odparł.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence

Ostatnio edytowane przez Asuryan : 25-10-2016 o 17:33.
Asuryan jest offline