Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2016, 19:01   #53
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wieści nie były dobre, wieści były złe. Sprzętu nie było, doktora nie było. Czy można było wierzyć w słowa Reco i umiejętności jakiejś znachorki? Star bardzo chciał w to wierzyć, ale...
To nawet nie był cień wątpliwości. To był cały ocean wątpliwości. Problem jednak polegał na tym, że nie bardzo było co zrobić.
- Zadbaj o nią - poprosił.
Niewypowiedziane 'uratuj ją' zawisło w powietrzu.
Wychodząc stale patrzył na leżącą bez ruchu Tinę.
- Co teraz robimy? - zapytała Felitia.
- Pójdę się rozejrzeć - zaproponował Star. - Co prawda wszyscy na kilka mil dokoła wiedzą, że do dworu nie warto przychodzić i nie ma co tu kraść, ale kto wie, czy się czasem nie napatoczy ktoś nieuświadomiony. Albo jakiś zapaleniec, któremu nie spodobamy się my, Aurora, lub my i Aurora równocześnie. Mało to dziwnych ludzi chodzi po świecie?
Widać po nim było, że mówi to bardziej po to, by znaleźć jakieś zajęcie i móc nie myśleć o tym, co dzieje się z Tiną.
- Idź. Tylko na siebie uważaj - powiedziała Felitia.
Reco nic nie powiedział, nie rzucił złośliwością w stylu 'Tylko nie zabłądź'. To mogło oznaczać tylko jedno - pilot, podobnie jak pozostali, bał się o życie Tiny.

* * *

Z ósemką Robali, które niczym pokraczne rzeźby rozstawione były w strategicznych miejscach, nie musiał się obawiać nikogo ani niczego. W pewnych granicach, oczywiście. Nie mów 'nigdy' ani 'zawsze', bo nigdy nic nie wiadomo... i tak dalej.
Czujny, zwarty i gotowy ruszył na zwiedzanie okolicy.

* * *

Dwór był zniszczony i opuszczony, ale okolica wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy.
Kiedyś, z pewnością, dokoła był park, jakiś ogród, trawniki, teraz zaś wszystkie ścieżki były zarośnięte, znaczną część drzew ktoś wyciął, zaś na trawnikach królowały chwasty. Wgłębienie terenu, kiedyś zapewne ładny stawek, zarośnięte było nie wiadomo czym, a mostek nad płynącym tamtędy strumieniem dożywał ostatnich dni i Star zdecydowanie wolałby kroczyć przez błotniste brzegi i dno strugi, niż próbować skorzystać z kamiennego przejścia.
Ruszył dalej, mijając ruiny pawilonu ogrodowego i natknął się na oczywisty dowód prawdziwości stwierdzenia, że nie ma róży bez kolców.
Kiedyś było tu rozarium, najwyraźniej jednak miejsce to od lat nie widziało ogrodniczego sekatora, i wędrówka tędy bardziej przypominałaby drogę przez mękę, niż miły spacerek. Do cierpiętników Star nie należał, więc szerokim łukiem ominął kępy nadmiernie rozrośniętych róż. Nawet gdyby gdzieś za granicą róż tkwiłby zamek z śpiącą królewną, to Star wolał pozostawić go dla innego odkrywcy.


Powoli, rozglądając się na wszystkie strony, i stale kontaktując się ze swymi Robalami, ruszył w stronę Aurory.
 
Kerm jest offline