Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 09:35   #119
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podczas gdy Marduk z niemałym sukcesem bronił wąskiego przejścia przed czwórką Czerwonych, śmiertelnie ranna Yarla z trudem rozejrzała się wokoło. Czerwoni nie zadali sobie trudu by sprawdzić, co robią krasnoludzice i od razu rzucili się w stronę kapłana. Czerwonowłosa sięgnęła więc do swojego plecaka. Teraz cieszyła się, że wraz z nowymi towarzyszami byli na tyle niezgrani, iż nie podzieliła się z nimi uzdrawiającymi drakwiami. Przy wtórze wstrząsów powodowanych przez Turmalinę z trudem wygrzebała małe buteleczki, odkorkowała jedną z nich i wypiła. Zrastanie się rany nie było przyjemne, ale ważne, że żyła! Szybko odwróciła się w stronę - już nieprzytomnej - towarzyszki, kątem oka rejestrując zawalenie się kolejnego mostu wraz z trójką wrogów. Teraz liczyło się uratowanie “siostry”. Ostrożnie wlała zaklinaczce do ust leczniczy eliksir, równocześnie masując jej gardło. Jeszcze tego brakowało, żeby zakrztusiła się na śmierć! Turmalina zakaszlała i otworzyła oczy.
- Kolejna suknia do wyrzucenia! - sarknęła geomantka i od razu było wiadomo, że będzie żyć. I dokopie temu, który zniszczył jej suknię.

Teraz krasnoludzice mogły ogarnąć spojrzeniem pole walki. Po drugiej stronie rozpadliny elf walczył z dwoma Czerwonymi. Porykiwania dochodzące z kłębowiska ciemnej mgły sugerowały, że kilka niedźwieżuków z kimś walczy, ale trudno było określić z kim. Na dnie wyrwy poruszały się trzy ludzkie sylwetki, wyraźnie zmierzające do stojącej w kręgu światła Torikhi. Przeciwników było mniej niż wtedy gdy zaczynali walkę, lecz nadal zbyt wielu. Nieoczekiwane zmartwychwstanie krasnoludek mogło przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść “tych dobrych”. Oczywiście jeśli odpowiednio to rozegrają.
-Dasz radę walczyć?- szepnęła ruda wojowniczka, zdejmując przewieszoną przez ramię kuszę. Póki pozostawały uznane, za martwe mogła spokojnie naciągnąć stalową linkę i wsunąć bełt. W sumie były bezpieczne nawet i kilka chwil, choć nie wiedziały czy coś jeszcze nie czai się jeszcze w nieodkrytych korytarzach po ich stronie rozpadliny. Wystrzeliła raz i drugi, lecz obydwa bełty chybiły celu, Za to Marduk poradził sobie z kolejnym Czerwonym; ostatni z jego przeciwników potknął się zaś i stoczył na dno wyrwy.

Zbir był praworęczny i tę właśnie rękę wraz z krótkim mieczem elf przycisnął mu tarczą do ściany gdy cios ześliznął się po twardym drewnie. Człowiek krwawił już z rozciętego ramienia i sapał rozgłośnie, a Marduk dostrzegał jak groteskowo wykrzywiona jest jego twarz. Z bólu, ze złości, ze strachu? Nieważne! To było… wspaniałe. Wyjątkowe! Budziło coś tak głęboko uśpionego w duszy elfa, że ten do tej pory nie był świadom istnienia tego!
- Krew dla Obrońcy! - wychrypiał, ledwo mogąc poruszać stężałą z emocji szczęką. I rąbnął mieczem w skroń mężczyzny, brutalnie roztrzaskując kość i ochlapując wszystko naokoło krwią i mózgiem! Trup łupnął o skałę i osunął się na ziemię a Marduk omal nie osunął się na kolana z ekstazy po zadaniu kolejnej śmierci. Ojciec Elfów był dziś przy nim!
Dziki śmiech wezbrał mu w gardle gdy spojrzał na gramolącego się na równe nogi pechowca który wpadł do rozpadliny ale zaraz obrócił się by ocenić co dzieje się za jego plecami. Tam, w oparach mgły czekała śmierć - i jakkolwiek nie byłaby kusząca myśl by rzucić się na zanurzone w ciemnych kłębach niedźwieżuki, to musiał wybrać pomiędzy pomocą temu kto z nimi walczył, a przyjściu z odsieczą półelfce.

Widząc rozwój sytuacji krasnoludzice skupiły się na człowieku, który spadł do wyrwy. Kule i bełty poleciały w jego stronę - najpierw niecelnie, potem już z bardziej obiecującym rezultatem. Geomantka szybko przesortowała w głowie czary, wyszukując te najprzydatniejsze w obecnej sytuacji. Co prawda lotne piaski nie powstrzymały gramolącego się z ziemi Czerwonego, ale szarża byka powinna odpowiednio go załatwić i dać elfowi czas na zabicie przeciwnika.

Marduk z warkotem zsunął się w dół, obok zniszczonego mostu, podpierając się rękojeścią miecza i hamując zjazd stopą o skrzynię, mając przed sobą Czerwonego, który spadł. Szczerząc zęby rzucił się na niego, ale tamten był już gotowy na atak. Unikając ciosu elf poślizgnął się i wyrżnął w kamienie. Czerwony zamachnął się ponownie, lecz w tym momencie został uderzony zaklęciem Turmaliny i huknął o ścianę. Dało to czas Mardukowi by się pozbierać. Znów uderzył mieczem; w plecy Czerwonego wbił się bełt, potem drugi. W końcu w głowę huknął go kamień sprawiając, że zbir chybił i martwy zwalił się na ziemię.
Lecz od strony, gdzie prawdopodobnie była Torikha nadbiegał już kolejny! kransoludzice jednak nie próżnowały, Marduk również. Elf wydał przejmujący wrzask gdy kolejny człowiek padł martwy pod ciosem jego ostrza.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-10-2016 o 09:39.
Sayane jest offline