Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 12:57   #72
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Dom zielarza, część II i ostatnia

- A robisz sobie przerwy w stosowaniu, tak jak mówiłem? Stosuj trzy ćwierci miesiąca i rób tydzień spokoju. Albo co dwa tygodnie zmieniaj na inne. Jeżeli masz problemy, to mogę przygotować ci perkolat na… za kilka dni. Będzie działał diablo mocno, więc trzeba będzie uważać. - Rodolphe również pociągnął z kubka resztkę naparu z przęśli. Strząsnął resztki, parę kropel, na podłogę i odstawił na bok. Po chwili wyjął korek z beczułki i nalał cydru do kufli. - Czuję się ostatnio całkiem wypruty z życia. W ogóle nie pracowałem jak należy, to jest jako znachor. A przecież tym jestem, to mnie definiuje. A tutaj wyprawy… Nawet nie wiesz, a może wiesz?... Jak okropne było przeszukiwanie tych bagien, co wiedźma tam żyje. I jeszcze ten strach, gdy pojmałem - tu Rodolphe zrobił przerwę i roześmiał się z głębi brzucha - pojmałem tego Diego. Nie wiedziałem, czy nie zrobi mi krzywdy, a walczę jak straszna dupa, albo czy przypadkiem go nie zabiję. Dałem mu najmocniejsze mleko makowe, jakie znalazłem u siebie na składzie…

- Nie wygląda by szalał tak po tym mleku. Ktoś go musiał otruć tym zielonym czymś, co? - Hoe odstawiła pusty kubek na stół.

- Zdaje się, że ktoś mu mordujki zadał. Szczęśliwie jakiś idiota, bo tylko mu do ust wepchnął, a nie zmusił do przełknięcia - potwierdził smutno zielarz.

Hoe pokręciła na boki głową z niezadowoloną miną. Przez kilka chwil milczała.
- Perkolat? - zapytała w końcu, zmieniając temat.

- Taki mocniejszy ekstrakt. To jest… Alkohol z ziołami - spróbował w najprostszy sposób wytłumaczyć czym jest właśnie perkolat. Naszła go chęć, by pochwalić się perkolatorem, który kupił kiedyś w odległym mieście, ale stwierdził, że zanudzi towarzyszkę na śmierć. Stąd poprzestał na tych dwóch zdaniach.

- Dobrze - orczyca westchnęła niczym ktoś zmęczony. Właściwie powinna powiedzieć “nie dobrze” słysząc wiadomość, o oparciu eliksiru na alkoholu. Ostatnie czego było jej trzeba to uzależnienie się od ów mocnego trunku. Zwłaszcza teraz, gdy pod jej opieką zostawała Lisa. Dziewczyna przecież uciekła od pijaka - ojca.
- Dobrze zrobiłeś - Hoe ni stąd ni zowąd wróciła do poprzednich tematów. - Chociaż nie powiem… nie mam pojęcia kto mógłby cie zastąpić…

- Co to za westchnienie? Przejmujesz się zmianą lekarstwa? Nie przejmuj się, to zaledwie kilka kropel dziennie. Ewentualnie mogę zrobić macerat na oleju, chociaż może być nieco słabszy w działaniu.

Zielarz skosztował wędliny i pokiwał głową z ukontentowaniem. Popił cydrem, który przyjemnie musował w ustach.

- Cieszę się, że tak twierdzisz. Ale wiesz… Nie byłem niezastąpiony. Zdaje się, że byłem kiepskim merem. Chociażby nasz zrzędliwy Jean-kobold. Zna się na papierach i ma do tego smykałkę. Według mnie mógłby spokojnie przejąć tę funkcję, a Szuwary by na tym zyskały.

Rodolphe otwarcie wpatrywał się w oczy orczycy, zastanawiając się, czy bardziej mu się podoba, czy bardziej się jej czasami boi.

Były to ciemnogranatowe oczy, teraz o bardzo łagodnym spojrzeniu. Nieco rozleniwiona Hoe, wyglądała na taką, która dobrze czuje się w jego towarzystwie, zwłaszcza teraz, mając okazję do zwykłej pogawędki. Wpatrujący się w nią Rodolphe mógł nawet dojść do wniosku, że pomijając zielony odcień skóry, była naprawdę bardzo ładną kobietą, zwłaszcza gdy jej twarz zdobił spokój.
- Zna się na papierach - poparła Hoe - ale co po za tym? Zrzędzić umie. Woli swoją ciemnice, niż przebywać z ludźmi. - Kobieta pokręciła głową. Widać nie widziała kobolda w roli Mera. - Nie wyobrażam sobie by nie był członkiem rady, jednak Merem… nie. Zresztą… drugiego takiego jak ty ze świecą szukać - oznajmiła mrugając przy tym do obecnego Mera okiem. Może nie zawsze się z nim zgadzała, czasami go poganiała czy nawet pouczała… ale taka była prawda, nie widziała innego dobrego kandydata na to stanowisko. Nie dziwiła się też, dlaczego Rodolphe chciał z niego zrezygnować i nie miała zamiaru go ot tego odwlekać. Nie mniej jednak, kilka komplementów mogło podnieść go na duchu w godzinach rozterek i to był cel Hoe. Podnieść go na duchu. - Teraz, gdy zabrakło wiedźmy będziesz miał pełne ręce roboty. Wielu potrzebujących cie ludzi zapuka do tych drzwi. Dobrze, że będą dla nich otwarte. Może też więcej czasu będziesz miał by pić ze mną cydr.

- Z tym brakiem wiedźmy to martwię się tylko o jedno. Wiem, to sprawa jasna, że niektóre dziewczęta w młodym wieku, które chcą… dobrze się bawić, zasięgały porady, jak robić to bez konieczności posiadania dziecka. A martwię się o to, ze będą się bały przyjść z tym do mnie i spróbują to jakimiś własnymi sposobami robić, co może być dla nich po prostu niebezpieczne.

Z pewnością potrzebował takiego wieczoru. W końcu czuł się może i jeszcze nie wypoczęty, ale zrelaksowany. No i miał okazję porozmawiać, a nie dyskutować czy przesłuchiwać. To był dobry wieczór.

Hoe spochmurniała na ostatnie słowa Rodolphe, jedynie poruszając ustami jakby miała zamiar zacząć coś mówić, żadne jednak słowa nie wyszły z jej ust. Zabawa, bez konieczności posiadania dziecka... Ile ona by dała, by jej dzieci…
Cień smutku przemknął przez jej twarz i pozostał w oczach gdy uniosła spojrzenie znad kubka na Mera.
- Pójdę już - oznajmiła. - Przed nami długi dzień, a trzeba jeszcze się wyspać. Dziękuję za zaproszenie.

Poruszył ciężki temat, co niestety było przy jego profesji naturalne. Cóż by dał, żeby wszystko kończyło się zawsze cudownym uzdrowieniem i nie zahaczało o problemy moralne…

- Miło było cię zobaczyć, Hoe, naprawdę. Bardzo się cieszę, że przyszłaś. - Zielarz złapał orczycę za dłoń, gdy wypowiadał te słowa. Szybko ją cofnął, zdając sobie sprawę, że to chyba nie przystoi dwójce Radnych.

Niedługo potem pożegnali się i udali na spoczynek.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline