Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 14:21   #72
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień II - Poranne rozbitków rozmowy

W obozowisku całą uwagę Axela przykuła Dafne, która z zamkniętymi oczami i lekko uchylonymi ustami, siedziała oparta o drzewo pod którym wcześniej spała.
- Dafne? Co się stało? - Axel w paru długich krokach dopadł do dziewczyny.
Dafne uchyliła lekko powieki. Widać było, że ma podkrążone oczy, zupełnie jakby długo nie spała.
- Karen… - wymruczała - mówiła coś o leceniu w kulki i zadawała dużo pytań… - oznajmiła szeptem zamykając na powrót oczy. - Jestem taka zmęczona…
- Chcesz dalej spać? - Axel nie wnikał w temat pytań. - Co robiłaś w nocy, zamiast spać? - Przyjrzał się jej bacznie.
Dziewczyna w odpowiedzi uniosła lekko powieki by spojrzeć na Axela, po czym zaraz zamknęła ja z powrotem. I tyle.
Axel westchnął. Przespacerował się nad ocean, by nieco umyć ręce i twarz. Po powrocie wziął kiść daktyli, usiadł obok Dafne, która znów zapadła w sen, i zabrał się za śniadanie.
Dafne jednak uchyliła lekko powieki znów zerkając na Axela. Nie mówiła jednak nic.
- Dzień dobry, szczęście ty moje - powiedział Axel. - Skusisz się na pysznego daktyla, czy też jeszcze śpisz?
- Jeszcze pięć minut - poprosiła. - Przyniesiesz mi odrobinę zimnej wody?
- Ale jest tylko taka w oceanie? - upewnił się Axel. - Taka wystarczy? Chyba jeszcze się nie nagrzała.
- Tak… może łatwiej będzie po niej otworzyć oczy - dziewczyna uśmiechnęła się lekko, oczy miała znów zamknięte.
- Mogę cię zanieść - zaproponował na pół żartem Axel. - A jeśli nie, to przyniosę w największej muszli.
Mieli muszle, połówki kokosów.
- Przynieś jeśli możesz - powiedziała ponownie otwierając oczy i delikatnie się uśmiechając. Mimo wszystko, wyglądała na coraz bardziej obudzoną.
Axel nie zamierzał zwlekać. Szybko podszedł do miejsca, gdzie leżały przyniesione wczoraj muszle, zabrał największą z nich, oraz w miarę nie popękaną połówkę orzecha kokosowego.
W stronę oceanu poszedł dość szybkim krokiem, ale z powrotem szedł już znacznie wolniej - nie zamierzał porozlewać po drodze połowy zapasu.
Odłożył połówkę kokosa, po czym przyklęknął przy Dafne.
- Woda, królewno. Zgodnie z zamówieniem.
- Dziękuję. - Dafne wyciągnęła ręce po wodę. Bezceremonialnie wylała ją sobie na twarz, po chwili odkładając na bok muszlę i przecierając twarz dłońmi. - Niebo a ziemia.
- Czego chciała Karen? - spytał Axel, podając połówkę kokosa. - Jeszcze raz to samo?
- Pytała się mnie o noc - szepnęła Dafne, rozglądając się konspiracyjnie jakby sprawdzała, czy nikt nie słucha.
Axel skrzywił się.
- Coś paskudnego pamiętam z tej nocy - powiedział cicho. - I mam nadzieję, że to był tylko sen - dodał.
- Wszyscy pamiętają to jako sen - odpowiedziała szeptem dziewczyna. Po tym wyciągnęła dłoń w stronę lewego kolana Axela i palcem bardzo delikatnie dotknęła jednego z widniejących tam siniaków.
- Pójdziemy porozmawiać? - spytał, stale nie podnosząc głosu do normalnej rozmowy. - Bez świadków?
Dafne spojrzała na Axela w taki sposób, jakby ów spojrzenie wyrażało coś w stylu “seriooo?”.
- Ale najpierw pozwolisz mi jeszcze na pięć minut drzeeeeemki? - zapytała z lekkim uśmiechem, rozleniwionym tonem, przy ostatnim słowie zaczynając ziewać.
Twoje pięć minut minęło, pomyślał Axel, nic jednak nie powiedział, chociaż najchętniej zaciągnąłby ją do lasu i przepytał. Zaczynanie związku od przemocy w rodzinie nie wróżyło jednak nic dobrego. To nie była Kirgizja, gdzie narzeczoną się porywało i wywoziło... ani też Porwanie Sabinek.
- Jesteś na mnie zły? - zapytała Dafne przez chwile przyglądając się badawczo Axelowi.
- Śpij, proszę. Na ciebie - nigdy - odparł, okraszając słowa ciepłym uśmiechem.
To ostatnie stwierdzenie było nieco na wyrost, ale miał nadzieję, że tak będzie i teraz, i w jakiejś tam przyszłości.
Nagle tuż obok Alexa, jakby znikąd, wyrosła Dominica.
- Gdzie jest ta ruda… ruda… - widać było, że szuka słowa - ISTOTA?!
- Karen poszła gdzieś z Aleksandrem - odparł spokojnie Axel, podnosząc się. Dafne zaś otworzyła znów, wcześniej przymknięte ze względu na pozwolenie drzemki oczy. Nic jednak nie powiedziała.
- ONA - pokazała palcem na Dafne. - Nie rób mi wody z mózgu! - Nica była ewidentnie wzburzona. - Wiesz więcej, niż mówisz. - oznajmiła pewnym siebie głosem, dalej celując palcem w Dafne.
- Masz jakieś pretensje do mojej przyszłej żony? - zainteresował się Axel. - Ja również wiem więcej, niż mówię - stwierdził. - Czy to jakieś przestępstwo? Istnieje coś takiego jak wolność słowa i każdy, kto chce może coś powiedzieć, albo nie powiedzieć. Gdzie tu widzisz zbrodnię?
Dafne chyba bardzo chciała coś powiedzieć, z całą pewnością bardzo też nie chciała zrobić tego co teraz zrobiła… w ostatniej chwili zasłaniając usta walczyła z nieziewnięciem, które było silniejsze niż ona. Zarumieniła się nawet ze wstydem i przepraszająco patrzyła, głównie na swojego rycerza.
- To moja wina, ze się nie wyspałaś - powiedział Axel skruszonym tonem.
Dominica westchnęła, przewracając oczami.
- Jesteś inna, nie wiem w jaki sposób, ale jesteś. - Znowu wpadła w “pewny swego” ton. - I w ogóle kiedy wy się zaręczyliście?
- Rozgryzłaś nas. - Axel udał przerażenie. - Jesteśmy kosmitami. Ona jest z Wenus, a ja z Marsa. Widzisz - zwrócił się do Dafne. - Trzeba było jechać do Vegas i wziąć ślub. Ale ja ci zawsze ustępuję... - dodał.
Dafne politycznie przesunęła wzrokiem między Dominiką a Axelem, któremu energicznie skinęła głową, nadal milcząc i przysłaniając usta, jakby bała się, że znów niefortunnie ziewnie.
- A teraz, jeśli masz jeszcze jakieś pytania... - Axel spojrzał na Dominicę. - Z przyjemnością wysłucham.
- Bo wszystko działo się naprawdę! - Można było się zastanawiać, jak bardzo słońca mogły komuś zaszkodzić, a Dominica wygadała, jak pierwsza kandydatka do, lub nawet z, udarem.
- Co się działo naprawdę? Katastrofa promu? O czym ty mówisz? - W spojrzeniu Axela pojawiło się zaciekawienie.
- O uciekaniu. Śniło mi się, choć uważam, że to wcale nie był żaden sen!
Axel westchnął.
- Przed kim uciekałaś i dokąd? - spytał.
- Przed armią! Wychodzącą z wody! W głąb wyspy! - Dominica zaczęła machać rękami wokół siebie, próbując nakreślić “armię”, “wychodzącą z wody” i “w głąb wyspy”.
- Jesteś na mnie zła… bo coś ci się śniło? - upewniła się, spokojnym i jak zawsze delikatnym tonem głosu Dafne, z pewnym zaciekawieniem przyglądając się teraz dziewczynie.
Axel również spoglądał na Nicę, ale z niedowierzaniem.
- Gdzie ja mówiłam, że jestem zła?! - zapytała zdenerwowana.
- Wyglądałaś na wściekłą - wyjaśnił Axel. - Na bardziej niż wściekłą.
Dyplomatycznie nie dodał 'zacinałaś się ze złości'.
- Bo Dafne się dziwnie zachowywała! TAK! We śnie. Ale to po prostu nie mógł być tylko sen. To wszystko było za prawdziwe! - najpierw mówiła lekko podniesionym głosem, potem spuściła z tonu, aby znowu zakończyć mówiąc zdecydowanie za głośno.
- Nigdy nie miałaś realistycznego snu? - spytał Axel. - Mi się kiedyś śniło, że latałem. Inne sny też miałem. - Spojrzał na Dafne i uśmiechnął się. Przeniósł wzrok na Dominicę. - Na plaży nie ma żadnych śladów. Nikt nie wyszedł z morza. Jedną osobę może bym i przegapił, ale nie armię. To był tylko sen.
Dafne kiwała tylko głową, jakby chciała przytakiwać słowom Axela.
- I tak… i tak… - zacięła się znowu Nica. - Będę miała na uwadze to wszystko. - Zamachała rękami, oględnie wskazując na Axela i Dafne, po czym zapowietrzyła się i zaczęła odchodzić w przeciwną stronę.
Axel odprowadził wzrokiem odchodzącą, po czym zwrócił się do Dafne.
- Nie wiem, jak można spać w takich warunkach. - Uśmiechnął się.
Po krótkim westchnięciu dziewczyna konspiracyjnie zaczęła przysuwać się w stronę Axela, jakby chciała już mu coś szeptem wyznać. Zamarła jednak pokazując gestem głowy coś po jej prawej stronie.
To Aleksander wracał niosąc Monikę, za nimi zaś szła niosąca jej białą sukienkę Karen.
W obozie nie było już Terry’ego, który oznajmił ogólnie do każdego i jednocześnie do nikogo konkretnego, że idzie w stronę góry. Nie było też Ilham, która poszła nie mówiąc jednak nikomu gdzie idzie. Wszyscy widzieli, iż w stronę palm… więc może, za potrzebą? Może szukać Moniki? Tego nikt nie wiedział.
- O, wracają… - powiedziała, ale normalnym tonem co świadczyło o tym, że wcześniej chciała mówić coś zupełnie innego.
- Może się będą cicho zachowywać - powiedział Axel - i się jeszcze trochę zdrzemniesz. Dafne skinęła mu głową i odsunęła się, by znów oprzeć się o palmę. Zamiast jednak zamknąć oczy przyglądała się, co robią osoby wracające do obozu.




Ksiądz szedł powoli zważając na to by się nie potknąć. Niosąc Monikę coś szeptał bezgłośnie poruszając tylko ustami. Dominica obejrzała się za Alexem, który ją minął i przystanęła, obserwując co się dzieje. Ksiądz złożył chorą na posłaniu z którego czując potrzebę i niemoc, uciekła gdy spali. Poczochrał lekko jej włosy i znów mrugnął, uniesionym kciukiem i miną sugerując, że nie może być inaczej niż dobrze.
Wstał i jego spojrzenie zahaczyło o leżącą sutannę.
Ominął ją wzrokiem i zaczął iść z pochyloną jak byk do szarży głową i wyrazem wściekłości na twarzy.
Szybko i nieustępliwie jak buldożer.
Ku Dafne.
Trudno było nie zauważyć idącego ku nim Aleksandra, a Axel nie bardzo wierzył w to, że idący chce im złożyć życzenia wszystkiego najlepszego.
- I tak się kończą marzenia o ciszy i spokoju - powiedział.
Dafne zaś widząc zbliżającego się w jej stronę Aleksandra z taką miną, jaką prezentował uniosła się z pozycji pół leżącej do siedzącej.
- Tak. Wiem. Idziesz mi wygarnąć, że jestem kosmitką - zaczęła nim ksiądz jeszcze zdołał dojść. - I jesteś bardzo zły, że ci tego nie powiedziałam. W końcu zaraz jak się spotkaliśmy powinnam od razu przedstawić się “cześć jestem…”
- Zamknij pysk - wycedził Alex pochylając się nad nią. - Zaraz, powiesz mi, nam - poprawił się - co kryjesz, co wiesz i czego nie powiedziałaś w sprawie strefy.
- Czegoś ci nie powiedziałam i wiesz to… bo? Ty też miałeś koszmar - Dafne wskazała na Dominikę. - I masz zamiar obwiniać mnie o własne sny?
Axel chciał coś wtrącić, ale przełknął słowa, gdy odezwała się Dafne.
- Proszę - zadrwił, choć w oczach nie miał nic wesołego. - Towarzystwo wspólnie śniących się rozrasta. Wiem, że coś ukrywasz, bo to w tobie widzę i sama na skałach powiedziałaś, że masz pewność, to nie intuicję. Powiesz teraz, albo zabiję… - zawiesił głos.
- Ksiądz i mówi o zabijaniu? - wtrącił się Axel.
- Nie z tobą gadam! - wydarł się nagle.
- Trochę kultury, proszę. Rozmawiasz z moją przyszłą żoną, a nie z którąś ze swych owieczek. - W przeciwieństwie do Aleksandra Axel był całkiem spokojny.
- Zabiję każdego delfina, czy ptaka jaki mi się napatoczy. Dla mięsa - dokończył ksiądz ignorując Axela i patrząc Dafne w oczy.
Dafne gwałtownie wstała, jakby pojedynek wzroku z księdzem powinien odbywać się z podobnych wysokości. I nikt nie widział jeszcze by wiecznie spokojna i wyważona dziewczyna była tak wkurzona. Jej oczy ciskały błyskawice.
- Spróbuj… - wycedziła przez zęby.
- Wiesz że nie spróbuję, a to zrobię. - W oczach księdza też nie było spokojnej pogody. Ciskał gromami odbijającymi jego krańcową irytację. - Mów!
- Odejdź w pokoju - powiedział Axel.
- Mówiłem już nie z tobą rozmawiam - Ksiądz nie odrywał oczu od oczu Dafne. - Mało brakowało, a ta suka zabiłaby Monikę.
- Odszczekaj to - powiedział Axel. - Bardzo uprzejmie proszę. A jeśli uważasz, że Monice zaszkodził pobyt w strefie, to dlaczego nie posłuchałeś, gdy ostrzegaliśmy...
- Zamknij się durniu! - przerwał Aleksander, nie dając Axelowi wypowiedzieć myśli. - Ona wiedziała coś, nie powiedziała, co nam grozi. Monika mogła tam zginąć!
- A coś ci groziło? Kiedy? I co? - spytał Axel. - Kokos spadający z drzewa?
Dominica zaniepokojona podeszła znowu ku Dafne, Axelowi i Alexandrowi.
- Spokojnie Alex, też jestem… pełna wątpliwości, ale daj spokój z inwektywami, nie obrażaj kobiety!
Dafne nie odrywała ciskających błyskawice oczu od księdza.
- Wszystko co dotyka Monikę, to wasza wina… nie moja… - Znów wycedziła przez zęby, wyglądając, jakby miała zaraz zamiar przyrżnąć w czyjeś.
- A zatem powiedziała ci, Aleksandrze, że coś wie, czy też po prostu łżesz, przekręcając słowa i fakty? Jak to masz w zwyczaju? - spytał Axel.
Dotąd milcząca Karen, obserwowała przebieg kłótni w ciszy. Rozwijała się nader interesująco, najwyraźniej czarka się przelała i ksiądz czuł potrzebę wyrzucenia na Dafne całego swojego sfrustrowania. Jak kolorowo w tych odcieniach szarości. Pisarka wiodła wzrokiem po uczestnikach dyskusji, po czym spojrzała na Dafne
- Twoją winą jest, że zatajasz prawdę. Może nie kłamiesz, ale nie mówisz nic. A po nocy, sądzisz, że ktokolwiek będzie chciał ci zaufać? Skoro nadal planujesz iść w zaparte? I nie mówię tu o ewidentnie zaślepionym Axelu, do niego nic nie mam, może tylko to, że idzie w zaparte jak osioł, co może się źle skończyć. Ale jest dużym chłopcem, to jego wybór. Jak ty się z tym czujesz, co? Jak możesz w ogóle dalej się zapierać i nie chcieć udzielić nam prostych odpowiedzi. To jest twoja wina. Może i Alexander reaguje zbyt agresywnie, ale jednak ma trochę racji… - Karen mówiła nie pozwalając sobie przerwać, jeśli ktokolwiek próbował i nie odwracała wzroku od rudowłosej.
- Łatwo zwalać na kogoś winę - odparł Axel. - Proszę bardzo...
- Mówiłem już, zamknij się. - Alex znów przerwał lalusiowi choć nie spuszczał wciąż wzroku z Rudej. - Na skałach przyznałaś się, że masz pewność, że tu jest źle. Nie naciskałem wtedy by pytać co to. Powiedziałem nawet że odpuszczam, że nie będę negował, że powinniśmy ruszać stąd na noc. To co zrobiłaś? Polatałaś po lesie i wróciłaś glebnąć się z gachem na marynareczce? Zamiast ostrzec, powiedzieć co nam grozi?
- A wiesz, jaka jest różnica między 'mam pewność' a 'wiem'? - Axel odpowiedział na zarzuty nawiedzonego Aleksandra. - Tak samo mówią hazardziści. "Mam pewność, że teraz wygram'. Jesteś, Aleksandrze, po prostu niekonsekwentny i usiłujesz swoje błędy zwalić na kogoś innego. Ruszyłeś stąd tyłek? Nie. Więc nie mów o winie innych.
- Będę z wami rozmawiać dopiero wtedy kiedy się uspokoicie, przestaniecie skakać sobie i mi do gardła. - Dafne odwróciła wzrok z księdza na Axela. - Ty też. - Na niego spojrzała łagodniej i równie łagodnie mówiła. Po czym wróciła znów ciskającym błyskawicę spojrzeniem na Aleksandra. - Kiedy kogoś o coś oskarżasz, powinieneś mieć dowody. Inne niż przeczucie, czy sen - odparła już łagodniej.
Patrząc na to wszystko, do głowy Karen przyszła scena, jak jej własna matka potrafiła się wściekać. Zawsze gdy ona i jej młodsze rodzeństwo coś przeskrobali, albo kłócili się między sobą, kobieta wściekała się, brała ich przez kolano i tyle było ze sporów. Rudowłosa przez chwilę miała ochotę wziąć kogoś przez kolano. Westchnęła mocno zirytowana i przytknęła dłoń do skroni, w odruchu rozmasowując ją palcami, jakby dostała migreny. Nic nie mówiła, przez chwilę, zastanawiając się czy jest ku temu w takim razie sens, skoro Axel robił z całej tej sytuacji wielki zmasowany atak, Alexander nie mógł opanować gniewu i ogólnie wszyscy byli w jakimś amoku. Rudowłosa wróciła więc do obserwacji - za bardzo była zła z innych powodów, żeby dać się wciągnąć jeszcze głębiej w tę bezsensowną walkę. Zerknęła za to w kierunku Moniki. Wyglądało na to, że dziewczyna nie śpi. Przygląda się całej scenie.
- Gdy powiedziałaś płacząc, że też się boisz, spytałem czy samotności. Pokręciłaś głową. - Alex cedził słowa nie spuszczając wzroku z oczu Dafne. - Rozkleiłaś się przy zaufaniu, prawda? Już chciałaś coś powiedzieć tam na skałach ale przestraszyłaś się tego. Ale nie masz racji to nie tu czai się Twój strach. To tak jak ja boję się ciemności? Nie, boję się tego co w niej drzemie. Ty zaś, nie boisz się otworzyć, boisz się konsekwencji tego, boisz się odrzucenia. Samotności. - Jego głos lekko zmiękł, ale wzrok przeciwnie. Jeszcze stwardniał. - A będziesz odrzucona, będziesz samotna. - Pochylił się lekko. - Bo nawet ten… - skrzywił się - ten typ choć się zarzeka, to kiedyś cię porzuci mając dość niedomówień. Burzysz dom budując z beznadziejnych cegieł. Odrzucasz tych co zaufać ci chcieli, biedna, samotna dziewczyno.
- Tajemnice, sekrety, niedomówienia - powiedział Axel. - Będziemy mieć przed sobą całe życie - spojrzał na Dafne i uśmiechnął się - by móc je odkrywać i wyjawiać. Niektórzy - rzucił okiem na Aleksandra, który zupełnie go ignorował. Nie słuchał wręcz, wpatrzony w oczy rudowłosej. - nie dotrzymują przysiąg. Na szczęście są też inni. Więc daruj sobie te wspaniałe mowy i zapewnienia, jaki to jesteś wspaniały i godny zaufania. Dafne się na mnie nie zawiedzie, bez względu na to, jakie będziesz opowiadać kłamstwa, bez względu na to, jak będziesz się starać.
Położył ręce na ramionach dziewczyny, chcąc by przestała patrzeć na Aleksandra, który zachowywał się jak wąż, usiłujący zahipnotyzować swą ofiarę. Chciał, by dziewczyna spojrzała mu w oczy i mogła odczytać, co do niej czuje. Był gotów stanąć między Dafne i Aleksandrem.
- Pamiętasz naszą rozmowę na plaży - powiedział.
Dafne jednak nie odrywała spojrzenia od spojrzenia księdza. Nie żeby ignorowała Axela, pod wpływem jego dotyku widocznie złagodniała. Szalejące w niej emocje, których było tak wiele na raz, że nikt nie był w stanie ich nazwać, a które wywołały w niej słowa księdza, teraz zdawały się miast wybuchać, powoli rozpływać się w zapomnieniu.
- Kim niby są ci, co chcieli mi zaufać? Mówisz o sobie, piorącym publicznie prywatną rozmowę? Przychodzącym w gniewie, by o coś zapytać? Pierwszy rzucasz kamieniem, bo masz przeczucie, bo miałeś sen? I ty nazywasz siebie księdzem, gdy powinieneś nazywać siebie jedynie noszącym sutannę… - Z każdym słowem Dafne, jej gniew narastał, aż w końcu dziewczyna zdała sobie z niego sprawę i urwała, głęboko łapiąc powietrze. Axel nie odrywał dłoni od ramion swej księżniczki, usiłując dodać jej sił i otuchy.
Karen popatrzyła po Dafne i po Alexandrze. Dziewczyna też miała nieco racji. Gniew nie powinien mu przesłaniać oceny sytuacji. No ale cóż. Różni ludzie, różnie reagowali. Kobieta uznała, że najlepiej jak to sobie w cholerę sami załatwią. Więc rzuciła tylko:
- Dogadajcie się wreszcie, do cholery - i ruszyła do Moniki, by zapytać ją czy czegoś jej nie potrzeba. No i wypadałoby coś zjeść, choć miała z nerwów ściśnięty żołądek.
 
Kerm jest offline