Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 14:26   #73
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Dzień II - Karen i Monika: w trakcie trwającej kłótni...

Monika siedziała tak jak ją pozostawiono. Odwróciła na moment wzrok od sprzeczających się by zerknąć na podchodzącą w jej stronę Karen.
Karen miała nieco zamyśloną minę, po czym już przy Monice przykucnęła i napisała na piasku
 Spragniona? Pomarańczę?

Dziewczyna wskazała brodą kłócącą się… no ten, rozmawiającą o czymś energicznie trójkę, wciąż patrząc przy tym na Karen.
Karen cofnęła się kroczek i zaczęła pisać
 Alexander wini Dafne. Axel ją broni. Kłócą się o noc i wczorajsze sprawy.

Chwilę to trwało, nim Monice udało się ułożyć tak by mogła odpisać Karen. Robiła do w dodatku powoli, acz wytrwale.
 Kłótnia niedobra. Trzeba rozmawiać, a nie kłótnia. Mężczyźni za dużo złości.

Karen pokiwała jej głową, ale zaraz wzruszyła ramionami i rozłożyła ręce w międzynarodowym geście ‘No, ale co ja mogę’. Zaraz podkreśliła napis z pomarańczami i dodała znak zapytania.
 Dlaczego Aleksander jest zły na Dafne? Przecież…

Monika urwała i uniosła spojrzenie na Karen, jakby nad czymś przez chwilę się zastanawiała.
 Miałam w tej nocy dziwny sen

Rudowłosa dopisała
 Uciekaliśmy w nim?

Monika skinęła krótko głową, po tym zaś łokieć na którym się odpierała odmówił jej posłuszeństwa i dziewczyna chciała czy nie, opadła na swoje posłanie.
Karen nie pozwoliła jej głowie upaść tak całkiem bezwładnie. Uśmiechnęła się do niej znów opiekuńczo, po czym bez słowa wstała i poszła do jednej z walizek. Wzięła z niej pomarańczę. W międzyczasie rozłożyła na słoneczkach sukienkę Moniki, by ta wyschła po praniu. Zaraz wróciła do dziewczyny i wskazała owoc palcem, unosząc brew pytająco i zachęcająco.
Monika pokiwała potakująco głową po czym przechyliła się, by jeszcze coś napisać na piasku.
 Dziękuję.
Gdybym ja mogła, rozmawiałabym z Dafne w 4 oczy. Spokojnie i może, jak kobieta z kobietą?

Znów skinęła głową w stronę dyskutujących, dwóch testosteronów i małej przy nich, lecz wściekłej jak osa rudowłosej.
Karen sama również zerknęła w stronę rozmawiających i pokręciła lekko głową. Pokazała symbol ‘czasu’, albo ‘pauzy’ stosowany w różnych sportach.
 Potem. Jak spokój.

Napisała jej krótko i zwięźle, po czym obrała pomarańczę i podała jej gotową do jedzenia, siadając na piasku. Rozejrzała się też po raz kolejny, bo w zasadzie już wcześniej zorientowała się, że brakuje jej tu osób w okolicy. Znów nie było Ilham, ale brakowało też Terry’ego. Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się nad tym, oblizując palce z soku po pomarańczy.*






W tym samym czasie...


- Ja, nie udaje kogoś kim nie jestem - odparł ksiądz patrząc wciąż na Dafne.
- Nie ma się czym przejmować - powiedział Axel do Dafne. - Tak jak powiedziałaś, on tylko udaje księdza, a jest jedynie człowiekiem w sutannie. Oszustem, co przysiąg nie szanuje.
Ksiądz w tym czasie chyba po raz pierwszy zareagował na słowa Axela. Zacisnął pięści. Można było zauważyć, że praktycznie nie ma kłykci. Zbite jak u kogoś, kto pół życia bił w szczeki, ściany czy cokolwiek. Dafne zmarszczyła brwi, powoli odrywając wzrok od księdza i umieszczając go na Axelu. Było w nim coś takiego, jakby nie spodobały jej się słowa narzeczonego.
- Nie to powiedziałam… - nie komentowała jednak dalej, wracając wzrokiem na księdza. - A ja udaję, kogo?
- Nie powiedziałem, że udajesz Dafne. Powiedziałem, że ja nie udaję - odpowiedział ksiądz. - A ty, jak jeszcze raz się wetniesz w naszą rozmowę Axel - Alexander odwrócił się i spojrzał na Lacroixe’a - to dostaniesz w pysk. Nie żartuję.
- Przepraszam - te słowa Axel skierował do Dafne.
- Jako że zabraknie ci siły argumentów, to spróbujesz argumentów siły?
Ksiądz zamachnął się na Axela z wyraźnym zamiarem wyprowadzenia ciosu od dołu, hakiem. Prosto w podbródek. Jednak nim jego dłoń zdołała w ogóle dotrzeć do ciała drugiego mężczyzny, cała osoba księdza pchana… właściwie cholera wie czym, odleciała do tyłu. Z tylko delikatnym hukiem towarzyszącym owemu zajściu. I o dziwo wylądowała o dobre pięć metrów dalej, miękko niczym na puchowej kołdrze, ale na piasku.
Axel spróbował się uchylić, co było odruchem równie naturalnym, co niepotrzebnym. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w leżącego Aleksandra, po czym spojrzał na Dafne. W jego oczach widniał smutek.
- Zawiodłem cię - powiedział cicho. - Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Rudowłosa dziewczyna popatrzyła na Axela, na Aleksa, na Axela… i wyglądała na taką, która nie bardzo wie co powinna zrobić będąc w sytuacji w której jest. Jak zaś reaguje 99% kobiet znajdujących się w podobnych sytuacjach między młotem a kowadłem, czy po prostu takich bez dobrego wyjścia? Początkowo jest to ucieczka w samotnie w której muszą skupić myśli i poszukać rozwiązania.
Kimkolwiek zaś była Dafne, nie raz udowodniła już, że do kobiety nic jej nie brakuje. Tym razem również, gdyż zerwała się do biegu. Jedno mogło dziwić… w stronę morza. A przecież nie umiała pływać.
Ksiądz patrzył na to wszystko leżąc na piasku. Wypluł go zresztą trochę z ust i usiadł spoglądając za zrywająca się do biegu dziewczynę.
- O nie mała - wzrok i głos miał zacięty, zaczął podnosić się, by zerwać się i pobiec za nią.
Axel nie tracił czasu ani na podnoszenie się, ani na słowne groźby. Najszybciej jak mógł ruszył za dziewczyną, ledwo ta wystartowała do biegu.


Karen zajęta krótką wymianą pisanych zdań z Moniką, obecnie chwilę zajęta była kontemplacją własnych myśli, akurat po to, by nieświadomie obserwować fruwającego Aleksandra. Gdy wszystko zadziało się potem szybko, aż rozchyliła swoje spierzchnięte nieco usta i wciągnęła powietrze zaskoczona. Wstała i obserwowała całą scenę w osłupieniu. Co oni najlepszego narobili w międzyczasie, jak wróciła do Moniki? Nie krzyczała, w milczeniu obserwowała pogoń.
I było jej przykro.
Żałowała Dafne, bo może i nie chciała im czegoś powiedzieć, ale nie wydawała jej się złą osobą. Skrzywiła się i zacisnęła lewą dłoń w pięść.
Mocno pobladła Dominica zasłoniła usta ręką. Tak, sama była zdenerwowana na Dafne i jej tajemniczość, ale w życiu nie pomyślałaby o próbie użycia siły na kimkolwiek. Sprawie nie pomagał fakt, że nastawiony agresywnie ksiądz nie tknął tak naprawdę nikogo, ale za to odleciał w tył pchnięty… no właśnie nie było nawet wiadomo czym.
Nica nie ruszyła się nawet, kiedy dwójka mężczyzn ruszyła za Dafne.
- Dość - oznajmiła, jakby sama sobie i odwróciwszy się plecami do całej sytuacji, powędrowała do miejsca, w którym spała, siadając tam oraz wracając do ręcznego robienia butów.
Jedynym sensownym dla niej działaniem było skupienie się teraz na rzeczach stałych, prostych, które nie wymagały wykorzystania jej zasobów myślowych, czy podejmowania wyszukanych decyzji i analiz. Buty. Robienie butów, to było nieskomplikowane i nie mogło przecież jej w żaden sposób zaskoczyć.
Monika również rozdziawiła usta. I ona próbowała jakby gwałtownie się poderwać… nie, nie na nogi. Po prostu do pozycji siedzącej czy półleżącej, bo leżąc miała bardzo ograniczoną widoczność. Gdy panowie pobiegli przestraszona spojrzała na Karen.
Karen zerknęła krótko na Monikę, ale wróciła wzrokiem do całej sytuacji. W końcu chciała zrozumieć, co się do diabła dzieje i czemu to nie do lasu ucieka Dafne...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline