- Cudownie! Kąpiel i to bez płacenia - ucieszyła się Aria, gotowa niemal bez żadnego przygotowania i to w ubraniu wskoczyć do wody. Ale ostatecznie odetchnęła, opanowując się i podeszła nieco bliżej. - Co prawda pewnie zimna, ale damy radę. - Rudowłosa okręciła się na pięcie i spojrzała na przyjaciółkę, mrugając do niej z uśmiechem.*
- Mhhhmmmm… - mruknęła marudnym tonem Zora - To nie bala ciepłej wody… - oznajmiła swoim odwiecznym leniwym tonem. - To co, zatrzymujemy się tu na noc? To nie jest zbyt oczywiste miejsce, hę? - pytania zadawała ewidentnie Arii, nie ich podopiecznemu.*
Rudowłosa tymczasem kucnęła przy oczku i wsadziła doń ostrożnie palec.
- Oooo! Może i nie gorąca, ale ciepła na pewno! Zostajemy Zorka - powiedziała zdecydowanie.
- No dobra… jak chcesz… - Zora rozejrzała się po polanie szukając odpowiedniego miejsca wzrokiem. Wszystkie wydawały się odpowiednie i jednocześnie mało odpowiednie, wobec czego ostatecznie wybrała które bądź. Usiadła tam, koło siebie kładąc swój plecak i zaczynając rozsupływać buty.
Karl w tym czasie rzucił na bok plecak i zabrał się za szykowanie ogniska. Drewna różnych rozmiarów było dokoła dość sporo - wystarczyło je tylko odpowiednio poukładać.
Aria tymczasem odpięła od swojego plecaka skórzaną torbę z namiotem i zaczęła rozbijać go niedaleko siedzącej Zory. Natknąwszy się przy okazji na jakieś kawałki gałęzi, rzucała je w stronę Karla. Tak samo traktowała co ładniejsze, większe kamienie, żeby miał czym otoczyć ognisko.
Czarnowłosa uwolniwszy stopy i zrzuciwszy zbędny bagaż, zaczęła pomagać Arii w rozkładaniu namiotu.
Rozpalanie ogniska zwykle nie stanowiło zbyt wielkiego problemu, więc i Karl wnet poukładał drewienka, pod którymi po chwili pojawił się mały płomyczek. Karl pochuchał i podmuchał - płomyk się rozrósł, ale Karl dopilnował, by ogień nie był zbyt wielki. Snopy iskier lecące pod chmury dobre są w opowieściach, ale nie w lesie, gdzie lepiej nie zdradzać swojej obecności.
Kiedy namiot już stał, a ognisko dawało przyjemne ciepło, Aria wyciągnęła z plecaka trochę zapasów jedzenia, podając również czarnowłosej i Karlowi.
- Jedzenie, ogarnięcie wszystkiego i wskakujemy do wody? - zapytała grzecznie.
- Jeśli nie objemy się tak, że w wodzie zamiast się unosić będziemy tonąć - odpowiedziała Zora z wpół pełnymi ustami.
- Aż taka ciężka ta kolacja nie jest - uśmiechnął się Karl. - Kto pierwszy stanie na warcie? - zmienił temat, po czym przegryzł kawałek chleba kęsem podpieczonej nad ogniem kiełbasy.
- Ja mogę - odpowiedziała od razu Zora. - Lubię pierwsze warty. Nim człek poczuje co to sen.*
- No to obudź potem mnie - poprosiła Aria, rwąc w rękach kawałki chleba i wkładając go sobie metodycznie do ust.
- Zgoda - odpowiedziała Zora. - A Karl? Pozwolimy mu spać? - Uśmiechnęła się przy tym półgębkiem jakby ów pytanie mogło być co najmniej dwuznaczne.
- Ha ha ha - roześmiał się obiekt rozmowy. - To już będzie zależało tylko od waszych dobrych serc... tudzież waszej oceny moich możliwości.
Sięgnął do plecaka i wyciągnął obiecująco wyglądający bukłaczek.
- Dajcie kubki - poprosił. - Kąpiel jest, to i wina nieco się zda do kolacji.
Aria podała mu swój kubek z uśmiechem.
- Pan, szanowny panie - zaczęła nieco żartobliwie - spać ma za zadanie całą noc. Grzecznie.
Zapach, płynący od nalewanego napoju, świadczył o tym, że wino jest całkiem dobre. Aż za dobre, jak na wędrówkę po szlaku. Czy jednak warto było narzekać?
- To dobrze, że o mnie dbacie. - Karl skinął głową i mrugnął do Zory. - Odpłacę się wam w dwójnasób.
Zora tylko się uśmiechnęła. Upiła kilka łyków wina i zajęła jedzeniem. Chociaż jej myśli błądziły wokoło tego, czy Karl faktycznie się odpłaci, czy też nie…
__________________ To nie ja, to moja postać. |