Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 19:51   #50
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiedy wszystko zostało zrealizowane, udał się w drogę powrotną do stolicy, gdzie planował sprzedać posiadany wóz i konia. W końcu jego przydatność na tą chwilę minęła. No i jeszcze została kwestia raportu. Trzeba było sprostować wszystkie nieścisłości Arne… ale z głową.
- Sprostować raport? - zapytała Herbia - No cóż, nie przeczę, że Arne lubi chodzić z głową w chmurach. A więc… Było was 4 i 2 przyzwane bestie. Obóz demonów był opuszczony. Pod kotliną znajdują się ruiny ze skarbcem. Po trudnej walce z ich strażnikiem pojawił się wysokiej klasy demon, który puścił was wolno. - pokrótce przybliżyła posiadaną wiedzę.
- Osobiście chciałbym usłyszeć o tym ostatnim zajściu. - przytaknął Juto, z nieznanych powodów będący w tej samej sali.
- Puściła wolno to mało powiedziane. Bardziej chciała nas ukatrupić, ale ponieważ nie mogła nas zabić ze względu na Throne of the Fallen pozwoliła nam żyć. Jednak następnym razem kiedy się spotkamy dojdzie do walki na śmierć i życie, gdyż tylko jeden może podążyć ścieżką. Tyle przynajmniej udało się od niej wyciągnąć. Czym jest Throne of the Fallen nie wiem. Czekają mnie długie godziny poszukiwań w bibliotece jeśli w ogóle ta wiedza jest dostępna. - odpowiedział Erven, po prawdzie, ale bez szczegółów. - Czy imię Gremmony coś wam mówi, za wyjątkiem tego, że to poplecznica Zaafiela?
- A więc Gremmory jest poplecznicą Zaafiela. Hmm. Gremory to 56 demon Goecji. Demon prawa, porządku i równowagi. Raczej bym liczył na to że plasuje się pod Lucyferem. Widocznie w piekle też mają niezły bałagan.
- Raczej bym rzekł że demony nie zawsze są logiczne, a dokładniej często bywają sprzeczne. - skomentował Juto
- Zapewne… w każdym razie o demonach wyższych raczej nie wiele jest wiadomo. Zebrane zbiory wiedzy o demonach zwykle opisują możliwości i zachowanie tych pomniejszych. Demoniczna rasa, sama w sobie, nie jest raczej zbyt rozpowszechnionym tematem. Zapewne wiesz Ervenie że określenie “Demony” jest ogólne i nie do końca poprawne, bo da się wyróżnić Demony - czyli monstra i Demoniczną rasę- tą bliższą naszym wyobrażeniom.
- Musimy jednak pamiętać o najwyższych z demonicznej rasy. Tych którzy niegdyś byli w zastępstwach anielskich lecz zostali strąceni za… no i tu nie wnikajmy, bo przekłady są różne. Tak czy inaczej nie wypowiadam się w sprawach w których nie mam pewności. Spekulacje nie służą nauce. - odpowiedział Erven - Tak czy inaczej, czy jest jeszcze do mnie jakaś sprawa? Mam trochę na głowie.
- To zależy czy masz ochotę na dłuższą podróż. - orzekła Herbia - Było by jeszcze jedno czy dwa zlecenia.
- Dobrze jeżeli to wszystko to ja też już pójdę. - Juto skierował swe słowa w stronę Tallawena
- Trzymaj. To zwój dla Ruby i szerokiej drogi. Zapewne nie zobaczymy się przez najbliższe tygodnie.
- Ruby? Znajdę ją w Stolicy? - zapytał Erven - Przyznam, że mam materiały do przerobienia tutaj jak i wiele innych spraw. Dalsze podróże działają na moją niekorzyść. Chyba… chyba, że wezmę kopię potrzebnych mi dokumentów ze sobą, ale wtedy przyda się pomoc Świątyni z ich przyrządzeniem. Choć to i tak wszystko zależy od tego jak potoczy się najbliższy tydzień. Tak czy inaczej, jeśli możesz, opowiedz mi o tych zadaniach. W końcu nie mówię nie.
- Jeszcze przez moment, zaraz wyruszamy. - powiedział na odchodne Juto.
- Jedno zadanie dotyczy ustabilizowani punktu końcowego naszego portalu. Magia teleportacji nie jest możliwa sama z siebie, przez fluktuacje przestrzeni wymiarowej tego świata. A przy najmniej do takiego doszliśmy wniosku: ja, Tatsuya, Yue i Dan. Była to dość wyczerpująca i długotrwała przeprawa przez wszystkie możliwe źródła danych. Pomijając wiele niuansów - jesteśmy w stanie ustabilizować magię teleportacji do połączonych ze sobą punktów końcowych. Plan zakłada ustabilizowanie dostępu do wszystkich krajów. Tak więc trzeba by się dać, wpierw, do Ishi’val i tam sprawdzić pierwszy punkt końcowy.
- Drugie zlecenie prowadzi w przeciwnym kierunku a nawet poza obręb kontynentu. Morze na południe od Selvan. Prawdopodobnie jakaś wyspa, ale nie możemy mieć pewności że nie jest to środek oceanu, lub nawet jego głębiny.
Zlecenie z górnej półki bo od samej władczyni przystani. - wyjaśniła Herbia. - Było jeszcze trzecie z Rockviel, ale... to zdążył już wziąć na siebie Arne i pomocą jak to określił “przyjaciół na miejscu”.
- Dwa zadania których wykonanie z czasem powrotnym plusują się po terminie agresji demonów na nasz świat. Jeśli bym je wziął, to nie dane by mi było go bronić. Lepiej przydam się na miejscu w końcu nie znoszę gadzin i z chęcią dam im nauczkę. - odpowiedział po szczerości Erven - Udam się do Ruby. Jak wrócę chciałbym omówić pewną dość kluczową kwestię w szerszym gremium. Czy możliwe byłoby zorganizować spotkanie? Powiedzmy za pół klepsydry?
- Zbierzemy grono profesorów i kilka dodatkowych osób. Aktualnie przechodzimy w tryb nocnych zajęć więc za dania mamy więcej czasu wolnego. A teraz pośpiesz się, drużyna Juto zamierza wyruszyć przez zachodnią bramę, w stronę Selvan.
- Nie trzeba mówić dwa razy. - odpowiedział z uśmiechem Erven i udał się pośpiesznie szukać Ruby. Obstawiał koszary.
Na szczęście spotkany po drodze Gimbei szybko sprostował ten pomysł. Bez straty większej chwili Erven złapał Ruby tuż pod bramą miasta. Na szczęście Juto jeszcze nie było, więc miał jeszcze chwilę by zamienić kilka słów. Dodatkowym słuchaczem był Lovecraft strugający jakiś patyk małym scyzorykiem.
- Słyszałem, że czeka was daleka droga. - zaczął przyjaźnie mag
- Nom. - Przytaknęła dość obojętnie - Podróż jak podróż. Czy to dalej czy bliżej.
- Będąc w oddziale akcyjnym, raczej nie zagrzeje się miejsca na dłużej. Trzeba przywyknąć. - mruknął pod nosem strzelec
- Nie zwracaj na niego uwagi. Nie zdołał zaliczyć wczoraj wieczorem. - dodała z przekąsem.
- Życie to wieczna nauka. Na sukcesach i porażkach. Najważniejsze by wyciągać wnioski. - odpowiedział Sharsth - Daleko idziecie?
- Póki co... Selvan. A potem się zobaczy.
- Celowaliśmy w Icegard - Powiedział mocnym męskim głosem Juto - Ale nie wiem czy nie zmienimy planów i nie wyruszymy w głąb przystani lub na morze. - Gdy strzelec miał wstać, rycerz powstrzymał go gestem ręki - Nie śpieszcie się. Jeszcze muszę się spotkać z wywiadem. - wskazał kciukiem w kierunku Szulerni. - Lovecraft, za chwilę przyprowadzą konie, sprawdź zaopatrzenie. Ruby, mam dla ciebie zwoje. - przekazał zawiniątka do rąk - 20 minut i wyruszamy. - to powiedziawszy oddalił się w stronę wskazanego budynku.
- Proszono mnie by to Tobie przekazać. - powiedział jeszcze Erven wręczając Ruby zwój Ruby - Jeśli nie masz nic przeciwko, mam prośbę jak mag maga. Jakby udało Ci się pozyskać księgi z dziedziny Vitael w uwspólnionym mogłabyś je dla mnie nabyć? Koszta pokryję, a nawet coś dorzucę. - Tutaj puścił jej oczko.
- Nieszczęśliwie muszę pozostać na miejscu. Przygotować siebie na nadchodzące czasy. Niestety czas nie jest moim sprzymierzeńcem - dodał jeszcze z wzruszeniem ramion.
- Rozejrzę się w wolnej chwili, ale dziedzina Vitael nie jest dla wszystkich. Ale za pewne o tym wiesz… - przytaknęła
- Podejmę to ryzyko.Nie mniej, nie puszczę Ciebie z pustymi rękoma… - powiedział białowłosy i sięgnął w poły płaszcza, i wyciągnął trzy sakiewki pełne kamieni szlachetnych. Następnie wręczył je Ruby. - ...to powinno pokryć koszty, jak wyjdzie więcej daj znać. Resztę możesz zachować.
- Będzie aż nadto. Zwrócę resztę gdy wrócimy. - schowała sakiewki do podręcznej torby - Musi ci bardzo zależeć na tej wiedzy.
- Może trochę. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Ot, staram się myśleć na parę kroków w przód. Mam nadzieję, że uda mi się przyswoić tą wiedzę. Ułatwiłoby to wiele spraw. Jak nie, przekażę te tomy Świątyni Wiedzy. Choć prawdę mówiąc i tak bym przekazał po zakończeniu nauki.


Chwilę później Juto wrócił do grupy.
- Wpierw wyruszymy na granicę. Potem mamy zawitać na naradę 3 rodów. Nic wielkiego, po prostu mamy przedstawić nasze działania przedstawicielom 3 rodów. A potem zastanowimy się. Musimy to dobrze zgrać w czasie by być w stolicy przed starciem z demonami.
- Tak jest. - poparła go pozostała dwójka
- Na granicy weźmiemy ze sobą dodatkową osobę. Ktoś z gildii łowców bestii. Miejmy się na baczności.
- Przychylnych wiatrów. - powiedział na odchodne Erven z tym swoim uśmiechem i udał się w drogę powrotną do Świątyni Wiedzy. Najwyższa pora poruszyć pewne kwestie w szerszym gronie.


***


Zebrana grupa nie była wielka, ale jak zwykle stanowiła główny człon decyzyjny. Byli więc: Yue, Charpa, Herbia, Ranagor, Tallawen, Felicja, kilku dodatkowych czarodzieji 2 stopnia. Oraz Gramon i Ilia.

Wszyscy oczekiwali by poznać temat zebrania.
Erven kierował swoje kroki na podium kiwając przy tym mijanym magom w geście uznania i przywitania, a kiedy znalazł się na miejscu zwrócił się do nich z otwartymi ramionami i uśmiechem.
- Witam wszystkich szanownie tu zebranych. Pragę podziękować, że przybyli państwo w tak krótkim okresie. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem w pracach badawczych, czy innych kwestiach wartych państwa uwagi.
Jego uśmiech nieco zelżał wraz z następującymi słowy.
- Nieszczęśliwie zwołałem was tutaj moi przyjaciele i nauczyciele w sprawie gorobowej i dwóch mniejszych których ustalenie pomoże nam w organizacji i lepszej kooperacji. Niemniej, zacznijmy od sprawy trudnej…
Erven przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Kiedy przemówił jego oczy były już otwarte i skupione na jego interlokutorach.
- Księga która powinna bezpiecznie spoczywać w zbiorach Świątyni Wiedzy wyszła w świat. Mówię o tej zawierającej niebezpieczną wiedzę demonologiczną. W nieodpowiednich rękach może stać się podwaliną pod działalności zagrażające nie tylko Świątyni, ale i całej Unii. Chciałbym, aby został zwiększony nadzór i ukrócony proceder wypływania potencjalnie niebezpiecznej wiedzy poza mury tego przybytku. Nie zatrzymamy kopii które już wyszły w świat. Możemy jednak ukrócić ten proceder prowadząc szczegółową indeksację nabywców, oraz zlokalizować źródło tego przecieku i podjąć działania, by więcej to się nie wydarzyło. Stąd moje pytanie. Co wiemy o tej sytuacji, czy wiemy kto jest odpowiedzialny, oraz jak wielka jest skala zagrożenia?
- Do zbiorów mają dostęp wszyscy studenci, o ile jest to wiedza ogólna i notacyjna (spisywana, dotycząca badań i spostrzeżeń). Tak jak to ma miejsce z tą. Choć ta księga do nich należy, nie powinna była wyjść poza obręb świątyni. A przy najmniej nie dalej niż do pałacu. - Wyjaśnił Tallawen pomijając kwestie tego co mogło by być nazywane “wiedzą tajemną”
- Przez wzgląd na to że raczej mieszczaństwo i chłopstwo raczej nie czyta, a tym bardzije takiej tematyki, to o powszechności raczej nie trzeba zbytnio mówić. Ale śmiem twierdzić, że chyba już w każdym większym mieście znajdzie się do niej dostęp. Problem może pojawić się w śród oczytanych i tych bratających się magią. Nie mogę wykluczyć przybyszów.
- Konklawa? - zapytał zdawkowo Ranagar.
- Tylko pogłoski. Dziwnym było by, gdyby grupa indywiduów tworzyła jakąś zorganizowaną grupę.
- Ale nie możemy tego wykluczyć. Ktoś z nich może być w śród studentów.
- Magia mroku? - kolejne zdawkowe pytanie
- To nie wyznacznik. Haverest i Rage też mają zadatki tego elementu, jedna z uczennic ma magię kości, która też częściowo pod to podlega. Ale jestem w stanie poręczyć za nich.
- Właśnie choć straszni z nich odludkowie to cenni i prawilni magowie. Ba Haverest, mógł by się starać o tytuł mistrza magi mroku, gdyby był zainteresowany. - dodała Felicja
- Zdaje się że odbiegamy od tematu. - przerwał narastającą debatę, I..(omjoni jeden z profesorów) - pytanie brzmiało kto jest za to odpowiedzialny. - zapadła cisza - A jesteśmy to jakoś w stanie sprawdzić?
- Może przez szulernię? - zaproponował Gramon
- Czarna strefa powinna też znać jakieś plotki. - Przytaknęła, siedząca w ciszy od początku spotkania, Ilia.
- Stalowy, możemy cię poprosić o kontakt?
- Nie ma sprawy.
- Tak czy inaczej, Arne wszedł w posiadanie tej księgi i studiował ją w trakcie naszej podróży. - powiedział Erven - Co prawda nie przesłuchałem go bo nie było na to czasu. Zagrożenie było realne, a w Konklawę nie wierzę. Magia mroku cechuje się indywidualnością. To niepodobne, by zbiór indywiduów zebrał się w zorganizowaną grupę.
- Nie mniej kolejna kwestia jest czysto organizacyjna. Możemy przejść do niej teraz lub potem. Namierzenie przecieku jest teraz kluczowe.
- Arne wypożyczył księgę, która była na stanie Świątyni. Nie było w tym problemu. Zdaje się że przed kolejna podróżą oddał już ją do zbioru.
- Możesz wspomnieć o kolejnej kwestii. Przeciekiem się zajmę, ale to trochę potrwa. - orzekł Gramon.
- Jak wiecie udostępniłem moje dzieło i udostępnię kolejne które mam w zamyśle z wielką przyjemnością. Wiedza powinna należeć do jego źródła i być łatwo dostępna w Świątyni której dałem wyłączne prawo na druk wewnętrzny w dowolnej ilości. - powiedział Erven - Jednakże druk zewnętrzny jest osobną kwestią. Jakieś pomysły jak to rozwiązać?
- Chwilowo, żadnych. Z resztą i tak jest za późno.
- Jak coś wymyślisz, posłuchamy. - Odparł uprzejmie aż z nutką ironii,Gramon.
- To sprawa w sumie Świętyni, więc Oddziały nie mają co się martwić. - odpowiedział uprzejmie bez ironii Erven - Nieszczęśliwie mam bardzo napięty grafik i powiem szczerze mam niewiele czasu by myśleć o sprawach drugiej kategorii. Prosiłbym, by do czasu, aż znajdziemy rozwiązanie nie rozpowszechniać ksiąg i traktatów poza mury Świątyni Wiedzy i Pałacu.
Nekromanta podniósł dłoń do skroni i delikatnie ją rozmasował palcami.
- Wygląda na to, że i mnie łapie zmęczenie… cóż, resztę spraw omówimy w innym terminie. Bardzo dziękuję państwu za obecność. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się takiej frekwencji. Czuję się zaszczycony.
- Nie ma sprawy, w końcu cały problem wyniknął niejako przez nas.
- Zajmiemy się tym, Ervenie.
- Jeszcze raz dziękuję. - powiedział demonolog w owczej skórze po czym delikatnie się ukłonił - Życzę państwu spokojnego wieczora. Na mnie już pora.
Po tych słowach nieśpiesznie udał się Ezio. Pora była późna, ale nie aż na tyle by przełożyć wizytę na dzień kolejny.


Zamtuz Ezia otwarty była praktycznie cały czas, drobną przerwą w okolicach 3-5 ad ranem.
Gdy miał właśnie wejść do przybytku zatrzymał się w drzwiach razem z wychodzącym.

Mógł by przysiąc że to właśnie był Ezio tylko w lekko egzotycznym stroju. Lecz kolejne słowa szybko rozproszyły te myśli.
- Live di Creado fratello - rzekł pogodny głos należący do Ezia
- Tōngguò Creado gē zhù - odparł nieznajomy kłaniajac się i uderzając pięścia w pierś do Ezia. Następnie odszedł rozpływając się w powietrzu.
- Bona sera mesere Erven. Cóż sprowadza cię do mego przybytku o takiej porze. Czyżby caccia? [wł. łowy]|
- Interesy. - odpowiedział z uśmiechem Erven - Wiesz dobrze mój przyjacielu, że jestem nieśmiertelnym biznesmenem, lecz nie wykluczam rozrywki w moim krótkim życiu.
- Zapraszam. Cóż ci trzeba.- zaprosił maga do środka szerokim ruchem ręki. - Mary przygotuj lampki wina Toksana. Ach brzmi prawie rodzinnie. Zasiądźmy i opowiadaj.
Oboje odebrali lampki wina i przeszli do interesów.
- Jak zapewne wiesz, ten świat czeka wojna. - powiedział luźno Erven kiedy byli już sami bawiąc się kieliszkiem - Zastanawiałem się jak możemy obydwoje na tym zarobić. Między innymi. - Tu upił delikatnie wina delektując się bukietem. - Dobry rocznik. Jak zawsze masz wyśmienity gust mój przyjacielu.
- Włosi mają do tego nosa. - Zaśmiał się łagodnie - Ale akurat to skupuję z podobieństwa nazwy do moich rodzinnych stron. Wojna i zarobek. Co masz w planach?
- Niestety sam niewiele mogę zrobić. Reputacja to chwiejna matrona... - odpowiedział lekko Erven wzruszając ramionami - ...a i ręce mam związane, bo jestem pod zmową milczenia. Patrząc po lekkości jaką władza i magowie podchodzą do sprawy to pewnie wiedza ta już przenikła do innych sfer. Jednak nie mogę mieć pewności.
- Rozumiem. Potrzebujesz kogoś, kto się tym zajmie, a ja zdaje się być właściwą osobą. Przejdźmy jednak do sedna sprawy, nim dzień nas zastanie.
- Właśnie nie koniecznie mój przyjacielu. Jestem w stanie zainwestować w nasze małe przedsięwzięcie w zamian za procent od zysków. Jednakże jako, że wykonanie leżałoby po twojej stronie mój procent byłby stosunkowo niewielki. Powiedzmy dziesięć procent. Jak widzisz wiele możesz na tym zyskać, a masz wszelkie środki i pomyślunek by to poprowadzić z sukcesem. Nie mniej mam parę dóbr do wycenienia, a kto lepiej niż ty poda mi właściwą cenę? To jest ta druga sprawa.
- Zapewne kupcy i paserzy. Ja mogę jedynie orzec ile sam jestem w stanie z tego wyciągnąć. A więc o jakich dobrach mowa?
- W głównej mierze klejnoty i nietypowe złoto. Nie interesują mnie inne źródła niż ty mój przyjacielu. Jeśli mam komuś dać zarobić to Tobie niż komuś innemu. Chcesz zapoznać się z nimi teraz? Mam je przy sobie. Najpewniej ekspertyza trochę potrwa.... kiedy się zgłosić po wyniki?
- Bambina, która by się tym zajęła, nie pracuje w nocy. Sądze że od rana, do południa zdoła się rozeznać w temacie.
- Dobrze więc, oto nasze skarby. - powiedział Erven sięgając po sakiewki w połach płaszcze i zaczął je wykładać na stół - Jest ich trochę. Co do kryształów, chciałbym by te które mają wartość w Sanderfall były traktowane jako tamtejsza waluta bez konwersji na Unijną.
Na stole znalazło się osiem sakiewek wypełnionych klejnotami i cztery pełne sakwy złota.
- Mam jeszcze jedną delikatną sprawę za której informacje jestem skory zapłacić. Chodzi mi o ród Baronowej Elizbeth. Wszystko co możesz mi o niej i jej Dynastii powiedzieć. Plotki, fakty, stan majątkowy, źródła dochodów… wszystko. Jak bardzo da radę i kiedy zgłosić się po informacje? Rozumiem, że już późna godzina, a nie chciałbym Ciebie mój przyjacielu ciągać po nocy.
- Baronowa powiadasz. Dokładniejsze informacje zdobędę jutro przy wycenie. Na razie mogę rzec tyle. 20% udziałów baronowej przechodzi przez moich ludzi. Głównie jest to handel dobrami, medykamentami i drobnymi artefaktami. Handel na grubszą metę ma miejsce na zachodzie. Baronowa ma część udziałów w kontaktach z podwodnym ludem. Dodatkowo co najmniej jedną grupę łowców artefaktów na wyłączność. Może dokładniej, ma z nimi stały kontrakt pobory artefaktów wliczający w to skup jak i zaopatrywanie w sprzęt. Moje 20, mere [wł. morze] liczę 30, artefakty około 30%. Pozostaje więc to o czym się nie mówi i co de facto pozostaje w tajemnicy. Mogę obstawiać 2 opcje, ale to tylko domysły amico [wł.przyjacielu]. Pierwszą zapłatę pobiorę z wyceny. - mrugnął - Co do rzeczy społecznych, bardziej osobowych i historycznych możliwe, że będę musiał przeczesać jej do… ehem. znaczy się “zapytać” obiektów nieżywych.
- Ciekawe… zaiste, ciekawe… - mruknął Erven gładząc podbródek - ...choć nadal to za mało informacji bym podjął się akcji. Będę czekał z niecierpliwością na więcej informacji amico. Taka cicha gra w szachy między mną, a Baronową się szykuje.
Po czym dodał z szerokim uśmiechem
- Tylko głupiec siada do stołu nie znając swojego przeciwnika, nieprawdaż?
- Zaiste. A własnie amico. Możliwe że nie będę dostępny, przez jakiś czas począwszy od dnia kolejnego nazajutrz. W zbliżającym się kryzysie mam zamiar wziąć czynny udział, lecz wpierw muszę się zająć sprawami rodzinnymi.
Jeśli będziesz potrzebował czegoś, to Meredit wie jak się ze mną skontaktować.
- Kiedy planujesz powrócić mój przyjacielu? Przyznam, że mogę mieć sprawę, albo dwie za jakieś dwa lub trzy tygodnie, ale to nie pewne jest na ten moment. - Zapytał jeszcze Erven.
- To zależy, od wieści jakich usłyszę. Przed wojną zdążyć powinienem, choć pewnym to nie jest.
- Rozumiem, w takim razie już nie zatrzymuję. Pora późna jak by nie patrzeć, a zapewne masz wiele spraw do załatwienie przed podróżą. Nie mniej dziękuję za gościnę mój przyjacielu.
- Nie ma za co, Mesere Erven. To także i przyjemność dla mnie. A właśnie słyszałeś już wieści o Złotym Mieście?
- Jeszcze nie. Czy byłbyś tak miły przybliżyć mi ten wątek?
- Choć moje donosy na to jeszcze nie wskazują. Mówi się że spora część przybyszów zmierza na pustynię. Może coś ich tam gna, a może to intuicja. Ale... już niedługo... pierwszy klucz zostanie zdobyty.
- Ciekawe… - mruknął Erven i dopowiedział resztę w myślach “...a więc berło nie było kluczem…” - ...nie obejdzie się bez obalenia Mortresa. Wygląda na to, że Ruch Oporu pomimo zdrady we własnych szeregach nadal aktywnie działa… i werbuje nowych członków. Nie moja sprawa, nie interesują mnie klucze, ani polityka Sanderfall. Przynajmniej na tą chwilę.
- Io personalmente [wł. ja osobiście], tylko na potrzeby interesów. Nie mniej uznałem, że może cię to zainteresować.
- Każda wiedza jest cenna przyjacielu. - odpowiedział Erven - Lecz na nas już pora. Przyjdę jutro tak jak mówiliśmy.
Po załatwieniu sprawy u bankiera Erven udał się do swojej rezydencji. Było za późno by podjąć się innych działań. Kiedy odpoczął, z samego rana udał się do Świątyni Wiedzy gdzie rozpoczął przeszukiwania archiwów. Interesowało go kto z rodu Baronowej odebrał wykształcenie magiczne w tym pokoleniu i w przeszłości.
Rodzina baronowej zawsze miała niewielki potencjał magiczny. Ale zawsze, każdy członek rodu rozwijał go by móc z niego korzystać. Jednym słowem, czarodzieje z nich żadni ale drobnych zaklęć potrafi użyć każdy członek rodu. Wynikało to z zapisu o pobieraniu nauk przez okres od kilku do kilkunastu miesięcy. A jak wiadomo Ervenowi, nie trzeba mieć wielkiej mocy by korzystać z artefaktów. Zapewne dlatego baronowa, kręci się w tym biznesie.
Największy zanotowany potencjał miał Pradziadek szanownej damy. Poza notatkami o jego nauce znalazł się jedyny zapis... krótka notka, nie znajdująca się w więcej niż jednym starym raporcie. A raczej odręcznie nabazgranej ocenie ucznia.
“... a będąc w posiadaniu takiego artefaktu, właściwie dalsza nauka nie wniesie większego rozwoju.”
Podpis nie do odczytania i ocena dostateczna.
Wiedza była władzą i Erven dobrze to wiedział. Po zrobieniu co miał zrobić w Świątyni udał się do swojego domostwa opracować nowy projekt magiczny. Projekt którego sukces mógł zaważyć na losach wojny z demonami. Magiczne, specjalistyczne groty nośne, było tym co go intrygowało i napędzało w tej chwili
Projekt okazał się być zyskowny i przyjęty bez większych trudności. Oczywiście nie obyło się bez wad konstrukcyjnych. Zbyt cienkie szkło pękało przy wystrzale, zbyt grube nie pękało wewnątrz celu, dodatkowo ilość magii kontrolującej pojemnik musiał być dostosowana na tyle by nie ingerować w substancję w nim zawartą. Pomijając już kwestie różnego uzbrojenia i możliwości bojowych. Dlatego projekt dostosowano do najpopularniejszych i społecznie dostępnych rozwiązań. Werdykt: magiczne szkło nie spełniło pełnych wymagań przed nim stawianych. Należało by znaleźć lepszy materiał.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline