Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2016, 19:52   #51
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Z wyceny wynikło sporo zysku.
4 sakwy jako stare złoto nie sygnowane zyskały wycenę 1200 złotych monet. Z klejnotami także było dość majętnie. 560 klejnotów i 800 krystalicznego złota. Ezio jako zapłatę wziął część złota i klejnotów. (50z i 200 kz). Najwidoczniej waluta Sanderfall była mu bardziej na rękę.
- Amico. Oto co udało mi się uzyskać. - rzekł Ezio nalewając do kieliszków tym razem ziołowego wina. Dziwne w smaku i zapewne posiadające śladowe ilości ziół używanych serum prawdy. Ale skoro sam je pił, zapewne chodziło o walory smakowe niźli coś głębszego.
- Niestety 20% wciąż nie odkryłem. - powiedział unosząc dłoń na znak chwili - Jestem prawie pewien że te źródła pochodzą z Selvan i Icegardu. Choć znalezienie ścieżek dostępu do tego ostatniego może być poza moim dostępem. Magia, jednym słowem. Moja “Familia” raczej nie brata się w tym temacie. Co do łowców artefaktów, mam potwierdzenie o drugiej grupie. Nie jest to stały układ, ale gdy mają problemy zawsze zwracają się o pomoc do baronowej. I prawie zawsze baronowa wychodzi z tego z nawiązką. Co do plotek... - przełkną trochę wina - Był trzeci oddział. Ale już go nie ma. Najwidoczniej podpadł. Masz 2 konkurentów mesere Ezio. I jeden jest tu stałym bywalcem, więc w tym temacie nie brak mi szczegółów. Choć w gwoli rywalizacji raczej bym go już nie liczył. Ser Henryk z rodu Darvinów i Hrabia Argos z rodu Artarów. Dość zamożni, obaj wdowcy. Źródła dochodów to przeważnie handel dodatkowo kopalnie u Argosa i Gospodarka rzadkimi surowcami u Henryka. Nie znam osobistego zdania Hrabiny więc nie wiem jak wygląda “di Classifica” [wł. ranking]. O czymś jeszcze nie wspominałem?
- Raczej to wszystko. - odpowiedział Erven lekko wzruszając ramionami - Prawdę mówiąc nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Jeśli jednak uznasz, że powinienem o czymś wiedzieć daj mi znać. Odwdzięczę się tym samym.
- Przy okazji, nie masz może kogoś kto mógłby podszkolić mnie z zakresu walki mieczem? To jednak dopiero za tydzień, może dwa tygodnie, gdyż grafik mam dość napięty do tego czasu.
- Najszybciej było by u rycerstwa, ale w slumsach też się nie jeden szermierz znajdzie. Nie liczył bym na
maestri di spada [mistrzowie miecza], sporo sobie liczą, a czasem nie są chętni na kontakty. Ciekawej sztuki też uczą w Selvan, ale powiedzmy, nie dla każdego. I miei fratelli [moi bracia] raczej do mistrzów nie należą, a i są bardzo zajęci.


- Właśnie przypomniałem sobie. Co do rodziny Barownowej. Jej nonno [dziadek], był magikiem i projektantem. I co nie co ciekawego słyszałem o jego życiu, ale raczej nic specyficznie dla ciebie. Jej córka ma kilku adoratorów z różnych rodzin, a przynajmniej połowa z nich to mariaże polityczne. Piuttosto condanno. [wł. raczej potępiam] - burknął - Aż dziw że to właśnie jej rodzina zawróciła ci w głowie, amico. Raczej stawiał bym że pójdziesz w stronę Hrabiny Laferione. Szwagierka Baronowej, od zmarłego barona. Gdyby nie mój tryb życia, sam bym próbował zdobyć jej serce. Choć nie koniecznie mamy te same gusta, amico. O! Właśnie. - zakrzyknął. - Droga Anna - zapewne chodziło o hrabinę Laferione, widocznie Ezio miał z nią bliską znajomość - i Baronowa zawsze były w dobrych stosunkach. Wzajemna pomoc, troska, wspólne herbatki etc. Choć od czasu śmierci barona, ta znajomość osłabła, wciąż są w dobrych stosunkach. A co tak nie zwraca uwagi, kobiety, jak zainteresowanie innych kobiet w jej mężczyźnie? - Uśmiech kasanowy - Choć tą znajomość możesz wykorzystać, by zbliżyć się do baronowej. Sądzę że brakuje tej dwójce pretekstu by znów się spotkać... come il blu e rosso - zamruczał coś pod nosem postukując energicznie w stół - Chyba właśnie na coś wpadłem, amico. Coś czego sam potrzebowałem.
- Nie martw się Amico. Żadna dziewoja tak łatwo w głowie mi nie zawróci, nie ważny jej stan, majętność, urodzenie, czy wpływy. - powiedział lekką ręką Erven - Bardziej to Baronowa jest zainteresowana mną niż ja jej córką. Można powiedzieć, że wciąż szukam, a że do ostrożnych należę to sprawdzam. Niby wszystko pięknie, ale potencjał magiczny mają znikomy, a na to również zwracam uwagę. Zabawne, chciała wżenić się w moją “rodzinę” poprzez mariaż mojej “córki” ze swoim synem, lecz jej od mówiłem… taktownie rzecz jasna. Od tamtego czasu mam zaproszenie na herbatę… Podejrzewam, że ma plany wobec mnie i swojej córki…
Sharsth uśmiechnął się szeroko kiedy nowa myśl zawitała mu w głowie.
- Czy dobrze czytam znaki Amico, że hrabina Laferione należy się Tobie? - mrugnął porozumiewawczo do bankiera - Jeśli tak odstąpię, w paradę nie wchodzę. Tylko czy ona nie jest już.. aby w dojrzałym wieku?
- Na tutejsze miał byś rację. Ale wiesz... kobiety są jak wino. A 30 lat to wcale nie taki zły wiek. I choć był bym nią zainteresowany, jest parę za i przeciw. Jeżeli więc potrzebował byś jej pomocy w sprawie baronowej, mogę szepnąć dobre słowo. Ale w zdobyciu jej samej hrabiny nie pomogę.
- Dziękuję amico. Przyznać muszę, że każda pomoc się przyda, choć znając życie dopiero po tym jak zaistnieją pewne rzeczy, a to może potrwać. No, chyba, że byś nas sobie przedstawił, a lady Laferione działałaby z wolnej ręki… - Erven pokręcił przecząco głową - Nie, nie mogę tego oczekiwać. Jak będę miał czas na jedną herbatkę to będzie dobrze. Nim piekło się rozpęta muszę się przygotować. Zresztą sam wiesz ile czasu i surowców to zabiera.
- Oj dobrze wiem... wojny zawsze takie są. - upił łyk wina. - O właśnie szukasz może wiedzy magicznej? Czegoś rzadkiego i mógłbymy rzec “proibito” [wł. zakazany]? Tak tylko mnie naszło i wiedzy w tym niewiele. Solo [wł. tylko] nazwy i jak wy to określacie? Barwy?
- Karma to dziwka w tym świecie. Możesz zamordować używając oficjalnej magii i jest szansa na to, że karma się nie upomni, lecz kiedy użyjesz mroczniejszej sztuki… nie ważne w jakim celu, to ta się na Tobie odbije. - wyjaśnił w skrócie Erven po czym i on skosztował trunku - Jestem badaczem. Interesuje mnie każdy rodzaj magii, choćby dla celów naukowych i zrozumienia jej prawideł. Jakiś konkretny powód pytania?
- Inny mag wypytywał o te informacje. I gdzie nie gdzie moi ludzie je wyhaczyli, ale ciężko nazwać to informacjami. Raczej plotkami choć i te są dość skromne. A i uprzedzę, o czym już wspominałem, nie znam się na waszej dziedzinie więc co nie co mogłem źle ująć. To co nadal zainteresowany?
- Co mi szkodzi. - odpowiedział Erven wzruszając lekko ramionami - Może się na niego natknę i będę miał okazję ocenić czy stanowi zagrożenie dla Unii czy nie.
- Chodzi o coś co z Niedawną Magią. W kolorze niebieskim, morskim? Dlaczego voi magi [wł. wy magicy] określacie to za pomocą Colori [wł. kolorów]? Dobra nie ważne. Nazwy jestem pewien, ba nawet ją zapisałem, bo obco brzmiała. Uroboros. Niewiele. Druga wzmianka jest dość treściwa. Mugen, Energia, Anioły. Dopytam, bo gołąb po drodze zgłodniał, ale raczej zjadł tą pustą część. Było też coś o białej gwieździe, w Lofar jakiś elf wspominał. Nie wnikajmy, mój człowiek miał co innego na głowie. To czego szukał ten mag, na pewno nie znajdowało się w Selvan. Użył stwierdzenia że “tam znalazł ziemię”. I co myślisz?
- Poszlaki. - odpowiedział lekką ręką mag - Pierwsze jest związane z elementem wody. Nazwa natomiast jest ciekawa. “Niedawna”. Wątpię by było to coś nowego, ale nie mam pewności. Co do drugiego to prawdę mówiąc niewiele mi przychodzi do głowy. Możliwe, że artefakt, lub inna metoda podróży między miejscami. Są to strzały na ślepo. Skąpe informacje które nic na dobrą sprawę nie wnoszą jeśli nie wiesz czego szukasz.
Erven zawiesił na sekundę głos.
- Sęk w tym, że te dziedziny nie są zakazane. Czegokolwiek szuka może być niebezpieczniejsze niż standardowe dziedziny specjalizacji mroku, albo całkowicie w zakresie oficjalnej magii. Przyznaj, na to drugie są mniejsze szanse.
- Jestem prawie pewien że powiedział niedawna, ba nawet w moim rodzimym języku. Co mnie ucieszyło. Choć nie wyglądał na takiego. Może dla szpanu. Wszystkie cztery rzekomo miały się ku temu samemu. - chwilę się zastanowił - A... może nie zakazane. Ale czy zawsze zakaz tyczy się czegoś złego? Spotkałem raz jednego signiore [wł. pan], który mówił że za jego czasów zakazany był alkohol. Wyobrażasz to sobie? W każdym razie uznajmy to za wymianę plotek niźli informacji. Jak sam widzisz niewiele z tego da się wyciąganąć.
- Nieszczęśliwie.. - mag westchną lekko - ..ale nic straconego. Co do zakazów… - cwany uśmiech pojawił się na jego twarzy - ...im bardziej coś zakażesz, tym większa szansa na to, że będzie to towar pożądany. To jest coś co wyniosłem z mojego świata i jestem niemalże pewny, że sprawdza się również i w tym świecie.
Ezio odpowiedział równie cwanym uśmiechem.
- Niejednokrotnie... nawet i teraz - dodał pod nosem jakby do samego siebie. - Dziś wieczorem już mnie nie będzie. Jak wspominałem Meredit zajmie się kontaktem, jeśli zajdzie takowa potrzeba.
- Zatem pozostaje mi życzyć udanego dnia amico. - powiedział Erven - Jak będziesz miał do mnie sprawę nie bój się pytać, choć moja dostępność może być znikoma przez najbliższe czasy.


I tak ich spotkanie dobiegło końca. Dobiegało właśnie leniwe południe.
Zgodnie z terminalem zajęć, Aula zajmowała się dziś gotowaniem i nauką we własnym zakresie. Kali... jak to chłopcy, nie dawał o sobie znaku życia zapewne ciesząc się podróżą, ze swoją lubą. Ciekawe czy Kali czuł że zbliża się coś dużego na pustyni, o czym wspominał Ezio? Sam raczej miał w głowie tylko Zanzibar. Ten dzień zdawał się być dzisiaj wolny od jakichkolwiek zewnętrznych zmartwień, dla Ervena.


Pierwsze co Erven zrobił to zaniósł swój miecz do runowania. Intersowała go konkretna kombinacja run na klindze.
Taka co by zarówno wzmacniła wytrzymałość broni, oraz nadawała dodatkową ostrość ostrzu.
Kombinacja run, nałożyła na ostrze cienką warstwę magiczną, na wzór tarczy. Tarcza ta ma magiczną wytrzymałość a dodatkowo, jako niematerialne ostrze nie tępi się.
Jakoś wykonania run była zadowalająca... a raczej najlepsza na jaką stać było kowala. Nie mniej, ktoś na pewno mógł by to zrobić lepiej.
Cena wynosiła 700 złotych monet po odpowiednim wytargowaniu.
Kiedy to zostało zrobione wdał się do Świątyni Wiedzy. Nadeszła pora intensywnej nauki, a interesowała go… technika sprawniejszego przyswajania wiedzy. Skoro miał się uczyć, to równie dobrze mógł to robić we właściwy sposób. Wieczorem natomiast usiadł do jednego ze swoich projektów magicznych...


Następne półtora tygodnia Erven spędził nad swoimi planami dalekosiężnymi wynajdując nowe ustrojstwa magiczne i dokształcając się w sferach magicznych. Nie wszystkie projekty okazały się strzałem w dziesiątkę. Grono z nich okazało się mało popularne, a zysk z nich o ile jakiś był, był znikomy. Nie mniej udało mu się ustalić powiązania z Rockveil.
Zgodnie z zaczerpniętym słowem. Rockviel posiadało osadę górniczą i warownię, powstała wiele lat temu. Ze względu na surowy klimat tamtych rejonów układ surowce za surowce pozostał do dziś. Erven uzyskał część dochodów z kopalnianych jednostek stolicy. Najwidoczniej na terenie wioski górniczej działają jeszcze takie grupy jak krasnoludy, jaszczury, giganci, greliny i gnomy. Stanowią one głównie, niezależne od stolicy frakcje. Jednak za porozumieniem, przystają one na wymianę materialną.
Wszystko powoli układało się w całość, a mag był zadowolony. Mniej więcej. Wojna się zbliżała, a on nadal był daleki od bycia gotowym. Teraz zostało dopracować pewne kwestie, a do tego musiał udać się do Konklawy…


Nie zwlekał. Z samego rana zrobił zakupy. Żywność i napitek, ale nie te pokroju racji podróżnych i powiadomił domowników, że wyrusza w teren sprawdzić niepokojącą plotkę i że powinien wrócić przed upływem tygodnia… i nic więcej. Następnie wyruszył w teren. trzecią część dnia drogi szedł traktem. Następnie skręcił w dzicz, a kiedy zniknął wśród wzgórz teleportował się do Konklawy.


Na miejscu od razu zaczął szukać “Widmowej Panienki” Kary. W końcu miał coś co mogłoby ją zainteresować… w zamian za swego rodzaju pomoc. Symbioza można powiedzieć, a skoro mógł dać komuś “zarobić” to czemu nie komuś podobnie myślącemu? W końcu oboje przynależeli do Konklawy, a to coś znaczyło.
Na dziewczę natrafił, podczas jej kłutni z siostrą - Neo. Wszystkiemu przyglądał się kot, wyglądający jakby został wykonany z masy gwieździstego nieba (kosmosu).
- Udowodnię ci że to się powiedzie!
- Rób co chcesz. - Odrzekła Klara wychodzą w pośpiechu z “pokoju”.
- Yare, yare… - mruknął Erven oglądając się za :wybiegającą” Karą. Po chwili jednak spojrzał na Neo. Wątpił by Kara opuściła Ul, a udanie “natychmiast” za nią nie przyniosłoby nic dobrego.
- Akurat kiedy miałem do niej interes… O co poszło?
- Pewien projekt. Nie wnikaj. Ja postanowiłam coś zrobić, a ona wciąż szuka rozwiązania. Jeśli miałeś do niej interes, to złap ją. Dobrze jej zrobi odrobina świeżego powietrza.
- Powodzenia w projekcie. - powiedział Erven i ruszył szukać Kary. Szczęśliwie nie powinna być daleko. Z tego co się orientował to praktycznie tu mieszkała.*
Dziewczę nalazł, tudzież wyczuł na dolnych pietrach Ula.
Pomieszczenie było obszerne i prawdopodobnie służyło jako poligon doświadczalny.
Prawa ręka czarnowłosej była czarna i demoniczna, odstawała od niej jedna macka, którą usilnie okładała manekina doświadczalnego. Jak można przypuszczać manekinem były złoski jakiegoś mężczyzny ożywione do rangi zombie.
Erven bezszelestnie oparł się o ścianę nieopodal i obserwował kobietę przez krótką chwilę po czym powiedział z zaczepnym uśmiechem zadowolenia w głosie.
- Gniew… to potężne uczucie. Daje nam siłę, myśli są klarowniejsze, sprawia, że czujemy, że żyjemy…
Zaśmiał się lekko i krótko po czym kontynuował jedwabistym głosem węża kusiciela.
- Powiedz mi, chciałabyś przyswoić kilka nowych demonicznych form? Mógłbym w tym pomoc… jeśli, oczywiście, zechciałabyś pomóc i mi.
Dziewczyna spojrzała w bok chwytając go kątem oka. Potem znów się odwróciła.
- Mówisz o czymś konkretnym? - zapytała widocznie zainteresowana dając zombie chwilę wytchnienia.
- Jestem w trakcie przyswajania nowej zdolności. - powiedział pogodnie czarnoksiężnik - Przywoływania i kontroli mniejszych demonów wyższych. W trakcie kiedy ja będę uczył się panowania nad nimi, będziesz mieć otwartą rękę przejąć któregokolwiek ci się spodoba. Pozostałych pozbędziemy się wspólnie. Taka… symbioza, między nami. Obydwoje skorzystamy. Ty dostaniesz formy, a ja poszerzę swoją władzę. Po wszystkim zapraszam na uroczysty poczęstunek. Mam nadzieję, że tak piękna kobieta nie odmówi.
- Hyh. Brzmiało dobrze. - zamachnęła się macką i rozcinając zombie na dwoje - Kobietą trzeba dogadzać, kusić je i... mieć ku temu silne argumenty. - Odparła ze znudzonym spojrzeniem. - Przyłączę się do twojego maełego pokazu, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty. Ale... byle jaki demon mnie nie zadowoli. Jedyny niższy demon którego posiadłam to Hohoro. I tylko dla tego, że jego umiejętności da się w prosty sposób kontrolować.
- W takim razie miejmy nadzieję, że uda mi się przyzwać coś interesującego. - odpowiedział z uroczym uśmiechem Erven - Kiedy chcesz zacząć nasz mały teatrzyk?*
- Przyda mi się chwila odpoczynku od tej dziury. Może teraz? Znasz jakieś dobre miejsce?
- Na zewnątrz jest niewielka dolina jakieś parę godzin stąd. Nie jest to idealne miejsce, ale dość ukryte i nieodwiedzane. Jeśli bardzo pragniesz możemy tam się udać, choć przyznam, wolałbym ograniczyć ryzyko wykrycia. - odpowiedział Erven.
- Idziemy, bo zaczynasz przynudzać. - mruknęła już chcąc ruszyć przodem, ale zapewne zdała sobie sprawę że nie wie dokąd zmierzają.
Erven uśmiechnął się szelmowsko i ruszył przodem pewnym, stanowczym krokiem. Spojrzał jeszcze krótko na Karę przez ramię i prowadził na miejsce ich treningu.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline