Kastor otworzył oczy. Nie wiedział z początku gdzie był. Rozejrzał się i zobaczył uśmiechniętą twarz pazia.
- Tak. Już chyba lepiej ze mną.- Usiadł i zaczął się zastanawiać.
- Von Wallfen? Gdzie go mogę znaleźć?- Zapytał siadając w łóżku. Zastanawiał się gdzie go wcięło podczas bitwy i czemu nie dowodził swoimi ludźmi.
- Tak. Poproszę o kąpiel i ubranie. Powiedź Pani, żem cały i dziękuję o pamięć. Pojawię się jeśli Pani będzie miała chęć mnie widzieć.- Powiedział do wychodzącego Jonathana.
Kiedy von Grunberg był gotów udał się za paziem do von Wallfena. Niestety poproszono by nie zakłócał jego odpoczynku i zjawić się później. Kastora mocno to denerwowało. Bardzo chciał wiedzieć co się działo. Po chwili poczuł się słabo i oparł o ścianę uspokajając oddech.
- Wszystko dobrze Panie?- Zwrócił się do niego zatroskany paź.
- Tak. Wszystko dobrze.- Odpowiedział i wyprostował się i popatrzył przez okno przy, którym się akurat zatrzymali.
- Kiedy zamierzamy opuścić miasto?- Zadał pytanie nie patrząc na młodzieńca. Przyglądał się nie miastu a ruinom, które pochłonęły niezliczone setki ludzi. Mieszkańców, Żołnierzy czy najemników jak on sam.
Pora pożegnać się z rodzinnym miastem po raz kolejny. Miał nadzieję odnaleźć całą i zdrową rodzinę w Salkasten.
Dzień wymarszu przyszedł bardzo szybko. Kastor widział się z Panią i usłyszał ciepłe słowa i pokrzepiające odnośnie jego rodziny. Nie wiedział czy to była prawda czy tylko intryga by ruszył z nimi.
Pieniądze, które otrzymał od kwatermistrza schował skrzętnie. Może się przydadzą. Spytał także kwatermistrza czy nie mają jakiejś zbroi na niego. Wielu żołnierzy poległo i zapewne sporo broni i zbrój zostało na wyposażeniu kwatermistrzostwa.
Von Wallfen został umieszczony na jednym z wozów i dopiero teraz udało mu się do niego dostać by się dowiedzieć co się parę dni temu wydarzyło. Poszukał także swoich niby podkomendnych, których stracił z oczu podczas ostatnie bitwy. Ciekawiło go czy, któryś z nich przeżył i czy ruszą do nowej stolicy Ostlandu.