Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2016, 11:59   #18
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W drzwiach gospody zderzył się z jakimś jegomościem. Zdarzenie nie było w sumie niczym niecodziennym, ale tym razem nie wpadł na niego pijany w sztok bywalec przybytku próbujący jakimś cudem trafić do domu lub zwyczajnie ulżyć pęcherzowi pod czyimś płotem, ale młody człowiek o aparycji żaka, który wszedł razem z nim w drzwi z miną sugerującą, że ma niezwykle ważną misję do spełnienia.

Ani chybi musiało tak być, dlatego Santiago odsunął się na ile mógł robiąc w ten sposób miejsce dla tamtego i skłoniwszy przepraszająco głowę w akompaniamencie beztroskiego i okraszonego szerokim uśmiechem "raczy pan wybaczyć" podążył w kierunku wskazanym przez właścicielkę przybytku. Jak się okazało nie on jeden, wliczając w to człowieka, z którym się zderzył przed chwilą.

Od razu znać było, któż zabiegał o spotkanie jak i któż na owo spotkanie przybył. Ta druga, zdecydowanie liczniejsza grupa właśnie osuszała zawartość gąsiorka w tempie, jakiego nie powstydziłby się niejeden wilk morski. O, nawet jeden takowy dołączył do darmowej wypitki. De Ayolas ponownie się skłonił, tym razem witając się z obecnymi, po czym zajął skraj ławy pokornie znosząc fakt, że zostało tam miejsca ledwo na jeden półdupek.

Gorzej rzecz się miała z trunkiem - jeszcze przed pierwszym łykiem jego nos zaatakowała kwaśna woń ciężkiego czerwonego wina, które w Imperium wyrabia się najpewniej z barwionego na czerwono kociego moczu zaprawionego siarką dla niepoznaki. Adekwatna mina zagościła na jego pogodnym zwykle obliczu, gdy tylko spróbował odrobiny napoju. Trzeba dodać, że tego samego, które niemal mlaskając ozorami wlewała w siebie reszta obecnych. Cóż - jak mawiała jego matka - o gustach się nie dyskutuje. Była to jednakże jedna z chwil, w których żałował opuszczenia rodzinnej Estalii. Tam to dopiero wyrabia się wino... ehh...

Wysłuchał zakonnika i szybko przekalkulował oferowaną sumę na koszty utrzymania jakie ponosił. Żył w miarę skromnie, trzeba przyznać, ale za darmo się nie da przecież - trawą i korzonkami się nie naje, a o czymś bardziej odpowiednim do wypicia niż ta trucizna na stole lepiej było nawet nie wspominać...

- Concordar. Zgadzam się. - Rzekł po wysłuchaniu oferty po czym sięgnął po pergamin i zaczął coś na nim gryzmolić. Po chwili zamaszyście podpisał i oddał kartę zapisaną do połowy... po estalijsku. - Santiago de Ayolas. Do usług. - Przedstawił się uśmiechając przy tym szeroko.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline