Will starał się rozsądnie przemówić do swoich kolegów przy szklance, że bieganie jak koguty bez głowy nie działa i działać nie może. Że po takich akcjach z reguły dosłownie następuje dekapitacja lub inne deczłonkowanie kompletnego wcześniej ciała. Ale cóż, alkohol dodawał animuszu, a Holiłud nigdy nie był typem, który lubił się kłócić. A dla ziomeczków wszedłby nawet pod ogień karabinowy, więc powoli zaczął się wycofywać.
Wszystko zmieniło się jednak po telefonie.
- Pan Aleksander? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami. - Co to za typek? Ale w sumie nie ważne. Opcja z umyciem się i kunturnym wjechaniem jest dla mnie jak najbardziej na miejscu. Tylko oby pod tymi ciuszkami dało się schować zabaweczki.
Uśmiechnął się do leżących obok pukaweczek, jak do najładniejszych dziewczyn pod słońcem.
- Także tego, nie ma co trwonić! |