Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2016, 15:51   #77
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień II - Alexander i Monika: Bezdźwięczne rozmowy, bezkresna radość



Odpływali z taką prędkością, że Alex nie miał żadnych szans. Wydra nie mogła w pływaniu konkurować z rybą.
Zresztą ksiądz był zbyt zszokowany tym co zobaczył, bo zaiste widok ten w pale mu się nie mieścił. Wynurzył się i łapczywie zaczął wciągać powietrze, ale widok Dafne nie niknął z jego pamięci.
syrena.
Na litość boską...

Wspomniał te wszystkie opowieści, mity i legendy w których występowały syreny, od Bajek Disneya po Odyseję. W jednych opowieściach były dobre, w innych złe. W jednych szczere i zaciekawione ludźmi, chcace kontaktu, w drugich mamiące pieknem i złudnym dobrem, mordujące nieostrożnych żeglarzy.
Piękny śpiew.
"Syreni śpiew".
Piękny głos Dafne i śpiew ludzi z morza.

Zadrżał.

Kątem oka zobaczył białą koszulkę unoszącą się na wodzie i zaczepioną i jakiś kamień. Przypomniał sobie, że wylądowała gdzieś tam jednak w czasie jego rozmowy z Karen, więc podpłynął do niej i wziął ze sobą.
Cały czas jednak myślał o Dafne, o syrenach.

Przestawało być dziwne, że rudowłosa bała się zdradzać kim jest. Obawiała się reakcji rozbitków, że chciała to trzymać w ukryciu. Poczuł nawet pewne ukłucie winy i wstydu względem swojej reakcji, jednak odpłynęło ono zaraz w głąb myśli. Przecież chodziło o strefę, mogła powiedzieć, że czytała w książkach o takich miejscach... wymyślić jakąkolwiek bzdurę...
ale czy wtedy znów nie zobaczyłby w niej, że kręci?
Czy nieufność i pewność, że coś ukrywa nie wzmocniłaby się?
Czy brała to pod uwagę i dlatego wolała milcząc iść w zaparte?

- No to teraz masz swoje tajemnice dziewczyno - powiedział do siebie prychając wodą i płynąc do brzegu.



- Postanowili się utopić - oznajmiła bezceremonialnie Dominica.
Karen zrobiła kilka kroków i przyłożyła dłonie do ust w formę nagłośnienia.
- Alexandrze! - zawołała ile dała radę.
Monika oczywiście nic nie mówiła… rozglądała się tylko od jednej dziewczyny do drugiej, po drodze przesuwając wzrokiem po linii wody. Sylwetka duchownego wyszła z morza i opadła na kolana. W końcu Alex podniósł się i chwiejnym krokiem zaczął iść ku trzem kobietom. Niewiele myśląc Karen ruszyła mu na przeciw. Zerkała też na wodę z której nikt więcej się nie wynurzał.

Ksiądz szedł dość wolno chwiejnie, przy czym bez przerwy oglądał się za siebie też spoglądając w morze. Spojrzał na Karen jaka wyszła w jego kierunku. Chciał coś rzec, ale tylko otworzył japę i zaraz zamknął usta.
Dominica wstała, nadal trzymając w ręku buta i swoją roślinną nitkę, nie oddalała się jednak od Moniki, obserwowała jedynie co się dzieje.
Karen przyglądała mu się chwilę, znów spojrzała na wodę i znów na księdza
- Co się tam stało? - zapytała lekko napiętym tonem.
- D… - coś chciał z siebie wydusić, ale przyklęknął tylko przy stosie rzeczy jakie wypakowali na ziemię opróżniając wczoraj walizkę przed wyprawą po pomarańcze. Wyciągnął butelkę whiskey, odkorkował i wziął łyka.
Skrzywił się niemiłosiernie.
- Dafne… - wydukał w końcu. - Dafne to syrena, właśnie porwała Axela w toń. Nie wypłynął.
- Spoko. Syrena. Ariel ma na imię - powiedziała Nica, kucając przy Monice i pisząc na piasku.

 Wszyscy zwariowali

Karen gapiła się na Alexandra, jakby przez chwilę myślała, że rzeczywiście zwariował. Ale nie… Tak nie zachowywał się człowiek szalony. Tak zachowywał się człowiek, który szczerze wierzył, że to co chwilę temu zobaczył, było prawdą. Rudowłosa bez słowa popatrzyła w stronę morza, po czym cmoknęła zirytowana i znów spojrzała na księdza z flaszką
- To będzie nam potrzebne. Jak już rezygnujesz z powołania, to chociaż się nie spiesz z tym chlaniem. - Kobieta była zła. Była zagubiona i to ją irytowało. Gdzie oni do diabła wylądowali?!
- Rezygnuję - zgodził się bezwiednie powtarzając słowa pisarki w tonie jakby powtarzał i jednocześnie odpowiadał “tak, syrena” na najbardziej spodziewane pytanie. - Eee... Rezygnuję? - spytał gdy w końcu dotarł do niego sens. Karen jednak zdawała się nie słuchać. Odwróciła się i ruszyła w cień drzew. Musiała się chwilę przejść, bo to był jakiś koszmar.
Wnet w stronę klęczącego klechy doturlał się z niewielkim impetem kokos. Co on tam robił? Przecież kokosy zwykły spadać z drzew, nie zaś turlać się. Jedynie Dominika zarejestrowała, że to Monika wkładając w to wielki wysiłek popchnęła leżący niedaleko niej owoc. Ksiądz potoczył wzrokiem wzdłuż orientacyjnego toru turlania pocisku i spojrzał na chorą.
Podszedł do niej i Dominiki i kucnął pisząc coś na piasku.

 Chcesz pić?

Wskazał przy tym kokos.
Monika pokręciła przecząco głową, zaś jej dłoń w tym samym momencie wylądowała na dłoni księdza. Brwi dziewczyny zmarszczyły się, a jej oczy z troską przyglądały jego twarzy. Alex wyglądał na kompletnie rozbitego.
- Wrzuć Monikę do wody. Może zamieni się też w syrenkę - nagle rzuciła Dominica, spoglądając znad swoich nitek na Alexandra.
- Monika? Myślisz, że ona też?!
- Żartowałam. - Wzruszyła ramionami. - I trochę to zabawne w sumie naprawdę jest. Ale kto wie, no nie?
- Ale jak to syrena?! - Do Alexa wciąż nie docierało. - Przecież one nie ist… - urwał. W miejscu gdzie świeciły na nich dwa słońca to stwierdzenie brzmiało komicznie.
Pochylił się o zaczął coś rysować na piasku.



 Dafne


Przykrył dłoń Moniki swoją i spojrzał na nią wzrokiem pełnym niedowierzania względem tego co zobaczył.
Pociągnął znów z butelki.
Dziewczyna patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na rysunek i na księdza.

 Nie pij. Proszę.

Napisała na piasku. Po czym utkwiła smutne spojrzenie w Aleksandrze. I dopisała jeszcze:

[title]Dwa słońca. Dafne ryba. Co jeszcze?
Może ona mówiła dobrze o mojej chorobie?[title]
Ksiądz podkreślił “dobrze” i dopisał znak zapytania.
Monika zmazała słowo “dobrze” i zastąpiła je słowem “prawda”. Jednak, widać nie to było teraz dla dziewczyny najważniejsze, gdyż podbródkiem wskazała trzymaną przez księdza butelkę.
Westchnął.
Jeżeli to nie był właściwy moment by zbombować się po sufit, to jakiż miał być właściwszy?! Z drugiej strony musieli znaleźć wodę, zbadać teren…
Zakręcił butelkę i oddał jej z udawanym męczeńskim westchnieniem i wyrazem twarzy.

[title]Zaufanie Dafne[title]
Postawił miedzy tymi słowami znak równości, po czym go
przekreślił
Monika postawiła znak zapytania obok tego co napisał ksiądz.

 Jeśli byłbyś ty ryba, powiedział byś człowiekowi, że jesteś ryba?

Napisała, ale ze zmarszczonym czołem. Widać, że miała co do czegoś lekkie wątpliwości, o których nie chciała mówić… pisać…

 Nie wiem. Pytałem ją o strefę. Wie o niej coś.
To mogła powiedzieć. Nie chciała. Naraziła nas.

 Albo my ją kiedy my jej nie słuchaliśmy?

Monika wzruszyła przy tym ramionami, w taki sposób jakby chciała powiedzieć “nie wiemy”. I zaraz po tym dopisała:

 Zawsze należy patrzyć na dwie strony medalu.
Tak mnie uczyła moja mama.

Przy ostatnich słowach uśmiechnęła się lekko.
 Patrzę. Żal mi jej. Śniło mi się, że nas obroniła.
Moja mnie uczyła by nie smarować klejem klamki sąsiadów

Dziewczyna zachichotała i po chwili zaczęła odpisywać.
 Ja też miałam taki sen.
Odkąd tu jesteśmy cały czas mam jakieś sny.


 Sny, też. Jawa.
Słyszałem Twe myśli jak prosiłaś Karen o koszule.
Ty kołysankę. Dziecko. Wydra.

Monika spojrzała na księdza z nieukrywanym strachem w oczach. I patrzyła tak i patrzyła… aż w końcu podkreśliła “Twe myśli” i dopisała:

 Mam nadzieję, nic głupiego

Próbowała się przy tym uśmiechnąć, ale ksiądz dobrze wiedział, że to tylko próba zamaskowania strachu i wstydu.
Ścisnął lekko jej dłoń uspakajającym gestem.

 Nie tak. Moje myśli znikąd biegły ku koszuli.
Gdy to chciałaś przekazać Karen. Czytanie myśli - nie.

Skinęła głową na potwierdzenie tego, że rozumie. Było widać nawet jakąś ulgę na twarzy, chociaż wspomnienie tamtego momentu zostawiło na niej jeszcze przez kilka chwil wyraz wstydu.

 To i tak… dziwne. Miejsce jest dziwne, więc może być dużo różnych dziwnych rzeczy, prawda?

Pokiwał głową i zamyślił się nieco.

 Potrzebujesz czegoś? Zanim pójdę?

 Gdzie idziesz? Tak, ale to głupie...

 Brzeg sprawdzić, czy dziś co morze nie wyrzuciło.
Powiedz co. Nie głupie.

Uśmiechnął się zachęcająco i uniósł palcem jej brodę.
Monika zmazała napis, by móc zastąpić go swoim, ale przez chwile zastanawiała się nim zaczęła pisać.

 Zaniesiesz mnie na chwilę do wody?

Po czym szybko doskrobała:

 Nie, ja nie będę sprawdzać czy jestem ryba. Nie jestem.

Alex roześmiał się, ale opadł na klęczki i wziął ją na ręce.
- Idę sprawdzić czy ta też łuskowata - zażartował zwracając się do Dominiki i podnosząc się z dziewczyną.
Ruszył w stronę brzegu ale starał się zwrócić na siebie uwagę Moniki. Gdy w końcu spojrzała na niego wolno i dokładnie powiedział:
- Wskazuj miejsce które chcesz.
Dziewczyna spojrzała w stronę wody ale nic nie wskazywała, w tym też momencie ksiądz zdał sobie sprawę z tego, że sam myśli o tym, że to obojętne.
Obojętne to może i było, ale nie dla niego. Był cholernie leniwy. Szybka myśl przebiegła mu przez głowę, wspomnienie srebrnej rybki i koszuli. Nie czyniąc żadnego niespodziewanego ruchu by nic nie zmienić w tej chwili zdecydował zrobić mały test. Zaczął intensywnie myśleć o oczach dziewczyny zakrapiając je sporą dawką zachwytu.
Monika chyba już szykowała się by wskazać po prostu do przodu, na wodę. Może z nadzieją, że ksiądz zrozumie, że to obojętne gdzie byle była tam woda… gdy nagle zmarszczyła brwi i dość gwałtownie przeniosła spojrzenie na jego twarz. Jakby coś się wydarzyło. Jeśli na twarzy dziewczyny pojawił się jakikolwiek rumieniec, to był on nikły… ksiądz dobrze wiedział, że Monika nie była zwykłym podlotkiem, która reagowała by na byle komplement. Zmartwiał w duchu, choć szedł dalej tym samym tempem pozornie rozluźniony. Dziewczyna usłyszała jego myśli… ale to było nic. On nie wiedział skąd wzięła się u niego myśl o koszuli, doszedł do tego z Karen i może stąd wychwycił te o obojętności miejsca brzegu, gdzie miała zaznać rozkoszy pomoczenia się w wodzie. Ona na szybką myśl o jej oczach zareagowała natychmiast jakby wiedziała, że nie jest ona przypadkowa i wyszła od niego.
Postanowił pójść za ciosem i skupił się na myślach o uśmiechu Moniki z podobną porcją zachwytu i nutą żalu związanego z tym, że jest go za mało. Tym razem patrzył na dziewczynę.
Odwróciła wzrok jednak nie wyglądała przy tym jak spłoszona dziewczynka. Było w tym coś innego… Aleksandra nagle zalała potężna fala różnorodnych emocji. Najpierw był to strach przed nieznanym, działo się coś dziwnego, ciekawego, pięknego ale niepokojącego. Później był to żal i smutek, Aleksander tak bardzo zapragnął być zdrowy i móc tak pięknie jak tylko umie uśmiechać się… do siebie. Chwila… do siebie?
To nie były jego emocje.

Dochodzili już do wody, Alex ścisnął lekko jej ramie by zwrócić na siebie jej uwagę. Gdy odwróciła się i ponownie na niego spojrzała powiedział jak uprzednio, powoli i dokładnie otwierając usta. Nie jak do matoła, raczej skupiając się na tym by nie miała problemów ze zrozumieniem z ruchu ust.
- Wyzdrowiejesz i będziesz pełna pięknego uśmiechu Monika.
Dziewczyna po kilku chwilach skinęła głową potwierdzająco, musiała przecież wyzdrowieć. Widać nie miała zamiaru się poddać. Po tym zaś ułożyła głowę na torsie Aleksandra po trochu wtulając się w niego. Przez jego głowę zaś przebiegła myśl, że jest to bardzo przyjemne.
I tutaj już nie do końca potrafił określić czyje to myśli.

Stojąc na brzegu nie opuszczał jej do wody. Zaczął za to myśleć o Monice na nim, o jej rekach oplatających jego szyję, a nogi biodra, gdy płynął z nią na jego plecach. Zabarwił to niepewnością skupiając się na sile chwytu dziewczyny. Jednak ta chwyciła go teraz mocniej i pewniej, jakby chciała pokazać, że ma dość siły. Że nie jest tak źle.
Pokiwał głową i ułożył ją na piasku, po czym usiadł tyłem do niej. Ona zaś oplotła go dokładnie tak, jak wcześniej sobie to wyobraził. Gdy była gotowa wstał i wszedł w wodę kierując się ku skałom. Szedł wzdłuż nich zagłębiając się po kolana, po pas, po pierś, wolny od fal bijących o brzeg, na tym odcinku rozbijających się o skalisty cypel wchodzący głęboko w morze. Czuł, że dziewczyna odczuwa wielką ulgę gdy jej ciało zanurza się w chłodnej wodzie. W końcu z początku ostrożnie zaczął płynąć z humorem myśląc o dwóch delfinach bawiących się w morzu.
Monika zachichotała, tak jak robiła to już kilka razy, niemalże bezgłośnie. Żadna riposta jednak nie nadeszła. Dziewczyna delektowała się przyjemnością.



Sam nie wiedział ile tak pływali, przez ten czas skupiał się na czuciu chwytu dziewczyny kontrolując czy nie słabnie. Nie wypływał przy tym daleko od brzegu. Jedynie na tyle, by nie przeszkadzały im fale bijące o niego i rosnące im miały doń bliżej. Wielokrotnie uwalniał myśli, radosne, humorystyczne, czasem zakrapiane łobuzerskim żartem jak ten gdzie z pełnym i kompletnym humorem wymienia Monikę na paczkę żelków w handlu z delfinem ubranym w szkolny mundurek. Płynął przy tym cały czas w jednym kierunku, wzdłuż brzegu. Monika nie była dłużna humorystycznym myślom. Zamianę jej na paczkę żelków skwitowała dorobieniem Aleksandrowi siodła, na którym nosiłby ją na wycieczki po okolicy podczas gdy ona wesoło krzyczałaby “wio koniku, wio”. Pośród nich wiele było radości z obecnej chwili, wiele czerpania przyjemności nie tylko związanej z tym co robili, z chłodną wodą, ale też spędzania razem czasu. Była też taka myśl, którą dziewczyna ze wstydem blokowała, Aleksander czuł wysiłek i jej chęć, by do niego nie doszła.
Tajemnice…
Miał je każdy. Och Alex o tym zbyt dobrze wiedział, bo sam wolnym od nich nie był. Dafne, tajemnica. Monika tajemnica. Jakaż jednak była różnica, gdy w Rudej wyczuł ją w kwestii strefy, a u Moniki podczas radosnego pływania bez związku z niczym. Do tajemnic prawo miał każdy, Szkot nie próbował nawet drążyć. Gdy zaś tak myślał o tajemnicach, doszło do niego, że Monika nie tyle ma tajemnice, co jakiejś myśli po prostu się wstydzi...
Poczuł jak jej uścisk lekko osłabł, raz, drugi, trzeci. Naprawiała to chwytając mocniej, ale symptomy były jasne.
Skierował się ku brzegowi niedługo później docierając do płycizny i wstając na nogi. Wychodząc z morza na brzeg myślał intensywnie o poranku, południu, wieczorze, o dwóch delfinach bawiących się w wodzie, powtarzalności z akcentem kartek zrywanych z dziennego kalendarza. I wiedział już, że Monika nie miałaby nic przeciwko temu. Chociaż wolałaby móc iść z nim ku wodzie o własnych siłach. Przez chwilę ksiądz zobaczył w swojej wyobraźni, że idą tak razem za rękę, ale ta myśl została jakby… szybko wymazana.

Ksiądz spostrzegł, że odpłynęli dość daleko. Jak się już orientował, byli teraz w miejscu gdzie przy plaży rozciągało się pasmo zielonych drzew - tam gdzie była baza były palmy, zaś tam gdzie zaczynał się koniec strefy również były palmy. Widział je już z daleka z góra pięć minut drogi od siebie.
Ułożył dziewczynę w cieniu drzew, po czym zaległ obok. W myślach wypychał z siebie… słabość, szybkie męczenie się, brak kondycji i potrzebę leżenia i odpoczywania. Ze wstydem. Monika jednak zdaje się uważała, że wcale nie ma się czego wstydzić i była pod wrażeniem tego, jak pływa. Przemycił w tym myśli o przyjemności, w leżeniu tak wśród szumu fal pod palmami, cieszeniem się słońcem choć bez jego morderczego prażenia i… jakby z próbą ukrycia myśli przejawiających się przyjemnością z tego, że Monika leży obok. W odpowiedzi zaś otrzymał zabarwioną humorystycznie myśl, że szkoda iż leży tak daleko. Chociaż humorystyczne zabarwienie jej, nie wydało mu się do końca szczere.

Płot.
Zwykły wiejski płot, a raczej jego wyobrażenie pomiędzy Alexem a Moniką pojawiło się w myślach Szkota. Z tym, że płotek ten był ustawiony nie jakby odgradzał, a przebiegał prostopadle. W myślach tych kot w bokserkach w serduszka pląsał po sztachetach idąc z jednej strony płotku w drugą.
Wyraźnie ją to rozbawiło.
Alex mrugnął wesoło spoglądając na dziewczynę i przybliżył się lekko wkładając jej przedramię pod głowę, aby nie musiała składać jej na ziemi. Upajał się przy tym spokojem, szumem fal ciepłem ciała obok. Monika podzielała te odczucia. Było jej dobrze, była radosna i zupełnie jakby nic więcej nie potrzebowała do tego by być szczęśliwa. Tyle jej wystarczyło. Nawet nie wiedziała, jak bardzo potrzebowała tego dla odmiany.
Przymknął oczy kreując w myślach tegoż kota zwijającego się w kłębek na brzuchu Moniki. Ona zaś pomyślała, że gdyby faktycznie leżał na nim kot, może brzuch nie bolałby jej tak z powodu miesiączki.
Tym razem zadziałał równolegle z myślą. Powoli położył jej rękę na brzuchu, poczuł, że Monika jest zaskoczona ów ruchem, zaś w jej brzuchu przez krótką chwilę odezwało się coś jak stado motyli, odrzucone z myśli. Aleksander zupełnie aseksualnym gestem zaczął lekko masować. Uśmiechnął się przy tym i z łobuzerskim uśmiechem czającym się w mózgu wyobraził sobie młot pneumatyczny.
Monika zachichotała cicho, na ów wyobrażenie.

Znów, gdyby kto Alexa spytał ile to trwało nie mógłby odpowiedzieć i nie była to zdecydowanie kwestia braku zegarka. W końcu nie podnosząc głowy, a trzymając ja obok głowy Moniki wypchnął z siebie myśli o obozie, zabarwione były pytaniem.
Monika nie chciała by ktoś w obozie się o nich martwił. Przez to jak było jej teraz miło, całkowicie o tym zapomniała. Miała nawet wyrzuty sumienia, że Karen, czy Ilham mogłyby w tym czasie wrócić i zaniepokoić się mocno o to, że ich nie ma. Najgorsze, że chciała jednocześnie wracać i leżeć tak z Aleksandrem, jak leżeli teraz.
On za to wyobraził sobie tory kolejowe biegnące po oceanie i podjeżdżający ku nim pociąg. Siebie wchodzącego do środka i machającego na pożegnanie. Z dużą dawką humoru w myśl tę wkroczyło spore uczucie negacji. Znów posypały się kartki z dziennego kalendarza, słońca w pozycji rano, wieczór, szum morza, spokój, palmy piasek, kot w bokserkach rozdrapujący płotek.
Ucieszyła się na ów przekaz, jakby dodawał jej nie tylko radości, ale nadziei i motywacji. Chciała tego. W dodatku zupełnie humorystycznie w swojej wyobraźni podrapała teraz kotka za uszkiem. I już myślała, że wracanie do obozu nie jest wcale takie złe.
Gdy ją podnosił równocześnie pomyślał o kocie mruczącym z zadowolenia i mrugnął.

Po kilku krokach jego myśli zaczęły przedstawiać plażę na którą fale wyrzucały walizki i różnorakie drobne przedmioty. Sokół krążył nad tym i patrzył na to wychwycając kolejne znaleziska, ale łebek ptaka zmieniał się. Raz był zastąpiony głowa Moniki ze ślicznym uśmiechem i błyszczącymi czujnymi oczami, drugi raz twarz Alexandra. Wciąż z humorem w księdzu zabuzowało uczucie rywalizacji. Dziewczyna wyraźnie miała zamiar podjąć ów wyzwanie. Tym bardziej, ciesząc się, że może być do czegoś przydatna. Wyobraziła sobie przez chwilę, jak dostrzega walizkę. Zamiast jednak bujać w obłokach wolała skupić się na obserwowaniu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 27-10-2016 o 17:47.
Leoncoeur jest offline