Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2016, 20:03   #46
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Erik
Otworzył oczy w gęstości nocy. Ból trawił jego ciało, bestia pełzała pod skórą choć w przebłyskach trzeźwych myśli nie czuł głodu. Był nagi. Świadomość zaczynała go wypełniać. Wciągnął powietrze, nie dlatego, że szukał oddechu. Interesował go zapach. Gdzie był? Jak się tu znalazł? Kto obdarł go ze zbroi? Zaczął wodzić dłońmi po swoim ciele. Czuł ból, jednak samo uczcie zdawało się pulsować. Chciał się zorientować gdzie jest jego źródło. Tak jak chciał się dowiedzieć kto go nakarmił. Czyżby Hrym o niego zadbał?
Wciągnięte powietrze przepełnione było zapachem zwierząt, odchodów, siana i potu. Gdy wpatrzył się w ciemność zaczynał dostrzegać zarysy dachu, w jednej części zapadłego. Leżał na zbutwiałym sianie, pomiędzy drewnianymi korytami, zasłonięty nimi przed wzorkiem przypadkowych przechodniów.
Czuł się osłabiony i … z trudem szukał porównania… Przez lata zdołał sporo wrażeń odrzucić w cień niepamięci. Pierwsze co przychodziło jarlowi do głowy to, że został otruty. Gdy skoncentrował się na źródle bólu, wspomnienia przeszyło mu odczuwane na nowo uczucie przebijania. Rana musiała być na plecach. Dłonią zaczął je gładzić. Pod opuszkami czuł kolejne blizny układające się w skomplikowane wzory. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie świeżej rany. Skupił się w sobie, żeby doprowadzić swoje ciało do porządku. Czuł jak krew w nim krąży gdy skupił się na leczeniu swego ciała.
Poczuł jednak bardzo szybko, jak rana zasklepia się jedynie odrobinę, a reszta vitae krąży wokół zranienia nie wchłaniając się, nie zasklepiając rany. Rana była okrągła, na wysokości serca, poszarpana i piekąca, wywołująca słabość całego ciała. Podniósł się. Otrzepał nieco błota i innych zabrudzeń. Postanowił poszukać jakiejś wody, żeby się obmyć. Powoli ruszył przed siebie nie przejmując się swoją nagością
Od dawna nie czuł zawrotów głowy, lecz gdy wstał i pochylił musiał wstrzymać się jednego z koryt by nie wylądować ponownie twarz na klepisku. Zachwiał się i łapiąc równowagę jak dziecię małe ruszył na zwiedzanie. Chata jednak wyglądała na opuszczoną, sprzętów było tu niewiele, a te co były mizernej jakości i wartości. Szedł powoli, jakby ucząc się chodzić od nowa. Gdy podpierał się o różne przedmioty zastanawiał się, kto mógł tutaj przebywać i właśnie tutaj go wrzucić. W końcu ruszył do wyjścia, najpierw opierając się o drzwi i czekając nieco. Umysł mówił mu, że najpierw powinien wsłuchać się w to co jest za drzwiami. Ciało zaś, mówiło, że jeżeli ruszy za szybko, to znów wyląduje w błocie. W końcu pociągnął drzwi, żeby wyjść.
Szarpnął drzwiami i niemal równowagę stracił bo drzwi niemal w ręku mu zostały. Kolebały się na jednym zawiasie, trzymając jeno dzięki sprytnemu ich ułożeniu.


Noc przepełniały dźwięki zwierząt, jakieś pierwsze cykające robactwo dawało przedwczesny koncert. W dali zaszczekał pies, dobiegało go echo ludzkich głosów dobiegające z dala.
Przed nim zaś … Aros dumnie ukazywało swój majestat. Niewielkie wzniesienie terenu, na którym znajdowało się jego nędzne schronienie było zupełnie poza obszarem głównych zabudowań. I z dala od najmocniej strzegących straży.
Erik poczuł się jakby zdobywał perłę Jutlandii nawet nie od kuchni lecz od wychodka.

Afterganger ruszył chwiejnym krokiem przed siebie. Skupiał się na tym, żeby poruszać się przy zabudowaniach. Zawsze łatwiej było skryć się w cieniu, gdy ktoś nadchodził. Tak sobie to tłumaczył. Nie chciał przyznać przed sobą, że łatwiej będzie oprzeć się o ścianę jakiegoś budynku niż upaść.
Pierwsze zabudowania wydawały się być tak daleko…
Siłą woli parł do przodu by w końcu dopaść jednej z beczek stojących przy chacie. W środku niemowlę płakało, głos wdzierał się jarlowi w nieco otumaniony umysł. Szedł dalej. Sam nie posądzał się o tak wielkie samozaparcie. Czy to mu się wydawało, czy też kolejny budynek był jeszcze dalej niż poprzedni? Zacisnął szczękę i szedł dalej.
Trafił w końcu na studnię, nie oblężoną o tej porze nocy. Nie wiedział skąd przyszedł już bo sieć ulic i uliczek zaczęła stanowić labirynt. Przed nim tętniło życie. Słyszał je. Widział ogniska rozpalone w dali. Za sobą zostawiał mrok i ciszę. To wszystko było bez znaczenia. Najpierw chciał się obmyć. Zaczerpnął nieco wody ze studni. Najpierw przepłukał usta. Myślał o tym jak podano mu truciznę. Myślał jak ją z siebie wypłukać. Przechylił drewniane wiadro i zaczął pić wodę. Zimny płyn spływał mu gardłem, aż natrafił na martwy żołądek. Reakcja organizmu była niemal natychmiastowa. Mięśnie napięły się, a sam Erik zgiął się w pół i zwymiotował. To co wypłynęło z jego trzewi nie pachniało już wodą. Jednak oczyszczenie nie przyszło. Jarl uniósł wiadro nad siebie i oblał się wodą, tak, że spływała po jego włosach, brodzie i ramionach. Zmywając co bardziej nawarstwiony bród. Gdy skończył się oczyszczać zaczął rozglądać się wokół. Jednak w mroku panowała cisza. W tej części miasta próżno było mu szukać ludzi. Gdzieś w oddali słyszał szum ludzkich głosów. W końcu zaczął podążać w tamtą stronę. Tym razem skupiał się już nie tylko na ochronie przed upadkiem. Tym razem rozglądał się też, za czymś czym mógł się okryć
- Ingeborg, gdzie jesteś. Ile spałem? Kto mnie karmił - mówił coś pod nosem, jednak szukał w sobie mocy krwi.
Niepewność wypełniła jego umysł na mgnienie oka. Czy to karmienia otumanienie go obezwładniało? Ktoś specjalnie go truł?
Szedł, powoli kroki stawiając po ulicach miasta które im bliżej serca miasta, bardziej zadbane i cywilizowane się zdawały. Pomiędzy chatami pierwszą osobę zobaczył, co przystanęła na widok nie zwykły.
- Pomóż - rzekł głosem, który w pierwszej chwili wydał się mu jakiś obcy - pomóż mi - powtórzył afterganger zbliżając się do pierwszego napotkanego człowieka
- Co Ci dolega? - odpowiedź padła ostrożna i obawy słyszalnej pewna. Mimo to, mąż średniego wieku zbliżać się począł ostrożnie
- Chyba ktoś mnie otruł. Pomóż. Podejdź bliżej - głos Erika był niższy niż wcześniej. Jego mokre nadal ciało połyskiwało w nikłym świetle.
Mieszkaniec Aros ruszył w stronę jarla:
- Kto otruł? Straż trza wezwać, po znachora słać. - wciąż niepewny był lecz wiedziony uwodzicielskim, niskim głosem Erika podążał w jego kierunku by stanąć zdumionym poza jarla się wpatrując.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 27-10-2016 o 20:07.
Mi Raaz jest offline