Volund (wcześniej, tej samej nocy)
Chłopak wpatrywał się pomimo nikłego światła, gdy przepiękne oblicze jak lodowiec topniejący się zmieniało. Jakiekolwiek sny umarłego, jakiekolwiek widziadła aftergangera, cokolwiek niebijącym sercem było w stanie poruszyć dość by maskę tę znamieniem czegoś człowieczego rzeźbić…
...tajemnicą Pogrobca jeno było.
I wtem oblicze ściągnęło się znów gładkie. Pod szczęką widać było wzdłuż szyi biegnące czarne nici żył. Zanurzone w cieniu oczodoły, jak sadzawki ciemnością wypełnione zajarzyły z wolna kolorem jaki miały tylko krew, gorejący płomień albo Słońce na ostatnią chwilę nim zajdzie.
Na zaciekawienie Jorika, jedno i drugie odpowiedziało zaciekawieniem, acz zdecydowanie mniej w nich było ekscytacji, a więcej… znużenia. Chwilę Volund milczał.
- ...czyś ujrzał co przyszłeś obaczyć? - zadał ciche na tle nawet krzątaniny Kariny pytanie.
- Czemu później oczy otwierasz od innych? - zapytał ciekawie chłopak.
- Nie wiem, młody woju. Może dlatego żem bliżej z umieraniem związany. - Volund chciał już podnieść się do pozycji siedzącej, lecz rozmyślił gdy już sękate palce wysunął na brzeg skrzyni i zamiast tego zadał pytanie: - Jak myślisz, dlaczego zowią mnie Pogrobcem?
- Bo innych grzebiesz, ze zmarłymi się trzymasz - odrzekł młodzieniec bez wahania wciąz wzroku nie spuszczając. Usiadł wygodniej na skrzyni Freyvinda i palce wyłamywać począł. - Myślałem, że wyście odporni na choroby, nieśmiertelni - ciekawość w głosie nie ustawała.
- Inna moja choroba niż jakiegokolwiek śmiertelnego… i śmiertelnych przypadłości już nie groźne. - w końcu usiadł w skrzyni, opierając ramiona na jej brzegach. Rozejrzał się, po magazynie na chłopaka nie patrząc.
- Ty zaś wieszli żem bliższy umarłym jak żywym, lecz na mnie we śnie baczysz, nie na jarla swego…?
Jorik ramionami wzruszył:
- Ciekawym. To źle? I jak inna choroba? To nieśmiertelni choroby mają inne? Czemu? - zasypywał pytaniami swymi.
- Ciekawyś. - parsknął Volund, lecz wnet powagę miałznowu - Dobrze to. Najsetniej. Jeno jedno widzieć… co innego wiedzieć. A czy choroba to, skaza, czy coś jeszcze innego volvę spytać musisz… ja wiem jeno, iż z bestii wynaturzonej piłem posokę jak najsłodszy miód, ażem był nią pijany, aż żyły me paliła. - spojrzał z półprzymkniętymi powiekami przed siebie, wstając - Wiemli teraz jak postąpić, gdyby kiedykolwiek znów tak było. - i przestąpił przez próg skrzyni, chcąc wkroczyć do izby i ze starszymi od Jorika pomówić.