Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2016, 23:30   #79
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Ojciec i jego gosposia cz 2/2

- Muszę… muszę zajrzeć do archiwum na chwilę. To nie powinno mi zająć długo - odpowiedział trochę nieobecny, wpatrując się w schody. - Jutro pomyślimy, co robić dalej. Pamiętaj, lilium, że mamy też inne rzeczy na głowie. Nie możemy zaniedbywać sprawy wspólnoty - zamilkł na chwilę, po czym dodał. - Dziękuję za troskę, dziecko, ale nic mi nie będzie.
- Strasznie uparty jest ojciec - odparła mu z lekkim wyrzutem. Westchnęła z rezygnacją. - Ale po godzinie pójdę sprawdzić, czy znowu ojciec nie zasnął na ławie. Dobrze? - postawiła mu warunki. - To teraz chodźmy do kuchni, zanieść mleko do spiżarki i przyszykuję coś na szybko do przegryzienia - to już powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobrze. Niestety wciąż nie udało mi się zdobyć klucza do schowka, więc chyba nie mamy wyjścia, jak zostawić je w sierocińcu - to mówiąc, skręcił w prawo i ostrożnie manewrując po ciemnych korytarzach świątyni, poprowadził ich drogą na piętro.
- A jak ci poszło z porządkami, lilium? Rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami po obradach. Zaoferowali swoją pomoc - zagaił, wspinając się po schodach.


- Widzi ojciec, ze zmęczenia nie pamięta ojciec, że już o tym opowiadałam - pokręciła głową z pełną dezaprobatą. - Tak, sypialnie mamy już czyściutkie - uśmiechnęła się. - Osobiście wszystkie kurze wytarłam. Również pod łóżkiem - czyżby zrobiła właśnie jakąś aluzję? - Ale kościelnemu potrzebna jest porządna reprymenda - musiał ją mocno zezłościć, bo sporo gniewu wywołało wspomnienie pana Mileta. - Zaniedbuje swoje obowiązki. A reszta to tak, jak opowiadałam wcześniej.
- Tak, pewnie przez zmęczenie - odparł. Na wspomnienie porządków pod łóżkiem lekko drgnęła mu powieka, ale nie odezwał się ani słowem.
- Wiem, dziecko. Nie mogę tolerować kogoś z tak paskudnym nałogiem i to na dodatek piastującego funkcję w kościele. Porozmawiam z nim, kiedy znajdę czas - dodał, ściszając głos, kiedy przechodzili przez korytarz sierocińca.
Theseus wprowadził ich do jadalni a następnie kuchni, gdzie postawił wiadro z mlekiem na stole i przykrył je ścierką.
- Dzieci będą miały na rano świeże mleko - mruknął zadowolony.
- A później smaczny biały ser - dodała gosposia, idąca teraz tuż za nim. - Co więcej, pan Minet ciągle chodzi pijany. To niedopuszczalne. Szczególnie przy dzieciach - tak, Chloe bardzo nie lubiła kościelnego po dzisiejszym dniu.
- Nie będzie już dawał im złego przykładu - odparł, kierując się z powrotem na parter.
- Muszę zaplanować jakieś zajęcia wychowawcze z dziećmi - przyznał, stąpając po schodach. - Coś, co nauczyłoby ich szacunku i współczucia - westchnął, jakby zdając sobie sprawę z niełatwego zadania.
- Możemy czytać im słowa Wielkiego Budowniczego? - zaproponowała. - Ale tłumaczyć je na język, który zrozumieją młodsi.
Dziewczyna stąpała bezgłośnie po posadzce. Co i rusz rozglądała się, lecz nie robiła tego w sposób, który by irytował lub kazał uważać ją za przewrażliwioną. - Ale najpierw dobrze byłoby każde poznać z osobna.
- Tak, poznać je - pokiwał głową, skręcając w korytarz prowadzący do części plebani. - Porozmawiam jeszcze o tym z opiekunkami. Przy okazji trochę je odciążymy - powiedział cicho, gładząc w chodzie swoją brodę. - Je też trzeba będzie poznać. Od dłuższego czasu cały sierociniec był tylko na ich barkach. Choć inicjatywa szlachetna i jak najbardziej godna pochwały, to przynosząca wiele trosk. A troski potrafią złamać człowieka. Trzeba będzie też o nie zadbać.
- Zdecydowanie - zgodziła się Chloe. - Można byłoby spróbować znaleźć osoby chętne, żeby przygarnąć dzieciaki na chwilę, tak by opiekunki mogły sobie odpocząć dzień czy dwa. Może nawet porozmawiać z rzemieślnikami Szuwar, sprawdzić, czy dzieciaki mają talenty i zacząć uczyć te starsze zawodu.


- Celne uwagi - odparł zadowolony Cicerone, otwierając drzwi do plebani i przepuszczając przez nie gosposię. Następnie sam je przekroczył i zamknął za sobą.
Będąc po drugiej stronie oparł się jedną ręką o ścianę, a drugą przetarł oczy. Potrząsnął głową i spojrzał na dziewczynę.
- Jutro czeka nas jeszcze więcej obowiązków. Na pewno jesteś na to gotowa? Jeszcze zdążysz na odjazd pana Boldervine…
Panienka Vergest spojrzała na cicerone z nie małym zaskoczeniem.
- Czemu miałabym stąd wyjeżdżać? - zapytała, nie rozumiejąc o co chodziło duchownemu. - Oczywiście, że jestem gotowa na pracę tutaj. Inaczej bym się jej nie podejmowała.
Theseus podrapał się po głowie i zerknął w bok.
- Cóż, po prostu chciałem się upewnić, czy wiesz, na co się piszesz. Pracowałem już z kilkoma gosposiami, ale to było w Matrice. Tam jednak ich obowiązki kończyły się w murach świątyni. Tutaj… zakres tych obowiązków może rozpościerać się na nieco większe granice. Na pewno chcesz próbować? Nie gwarantuje, że będzie łatwo - opowiedział spokojnie, bez cienia uszczypliwości. - Jesteś młoda, całe życie stoi przed tobą otworem. Myślisz, że powinnaś je zaczynać w tym miejscu?
Chloe pokręciła głową.
- Ojcze. Gdybym chciała iść na łatwiznę, to nigdy bym nie opuszczała stolicy - uśmiechnęła się w końcu. - Mam pewne wyobrażenie tego, co mnie tu czeka i myślę, że nie będzie tu tak źle. A cała ta sprawa z ojcem nieboszczykiem... Nie ukrywam, że ekscytujące byłoby odkrycie, jak było na prawdę - zadziwiające było, że o tej porze, po całym dniu pracy była w stanie mówić o tym z takim entuzjazmem. - A o tobie, ojcze, słyszałam wiele dobrego, więc czego miałabym się obawiać? - dodała uradowana.
Glaive pokiwał głową, jakby uznał tą odpowiedź za satysfakcjonującą.
- Dobrze więc. Musiałem wiedzieć, że trzyma cię tu twoja wola, nie poczucie obowiązku - odparł, ruszając z miejsca i prowadząc ich dalej do kuchni.
- Myślę, że będzie nam się dobrze współpracować, lilium - odparł bez większych emocji, co jeszcze w jego przypadku nie musiało o niczym świadczyć.


- Też jestem dobrej myśli - stwierdziła dziewczyna z promiennym uśmiechem.
W kuchni gosposia od razu zabrała się za szykowanie kolacji. Pętko kiełbasy, kiszone ogórki położyła na tacy krojąc je na wąskie paski. Posmarowała smalcem kilka kromek chleba i na nich rozłożyła pokrojoną wędlinę i ogórki.
- Może zaparzyć ziółek na lepszy sen? - zaproponowała, stawiając tacę na jadalnianym stole.
- To raczej nie będzie konieczne. Dziękuję - odparł, czekając, aż gosposia się do niego dosiądzie. Następnie złożył dłonie i jak co wieczór odmówił dziękczynną modlitwę do Wielkiego Budowniczego, w czym asystowała mu Chloe. Na końcu zaś wzięli się za spożywanie naszykowanej kolacji. Theseus nie był już za bardzo rozmowny. Gosposia łatwo mogła odczytać to, że myślami był już gdzie indziej.
Kiedy skończyli, Cicerone pomógł dziewczynie posprzątać na stole. Później skierował się na zewnątrz kuchni, jednak zatrzymał się jeszcze w progu. Postukał palcami o framugę i nie odwracając się do niej, powiedział:
- Dziękuję.
- Za godzinę pójdę sprawdzić czy ojciec wrócił z archiwum - odpowiedziała mu na to Chloe poprawiając swój fartuszek. Widać jej pamięć nie szwankowała ani odrobiny. - Dobranoc ojcze - dodała jeszcze i skinęła do duchownego głową.
Theseus powoli skinął głową, a Chloe, pomimo tego, że stał do niej tyłem, ledwo mogła dostrzec na jego twarzy uśmiech głębszy, niż widziała u niego do tej pory. Najwyraźniej jednak próbował go przed nią zataić, bo zaraz też odsunął się od progu i ruszył dalej korytarzem, aż do schodów i na piętro do archiwum. Jeszcze przez chwilę mogła słyszeć jego kroki rozbrzmiewające po zimnych ścianach świątyni.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline