Historyk zamyślił się na chwilę z bezwyrazowym uśmiechem na twarzy.
- To bardzo, bardzo ciekawe. Opowiedz o jego znajomościach - poprosił Cooper zaczynając rozważać czy przypadkiem jeszcze bardziej nie nadepnąć temu człowiekowi na odcisk. To mógłby być niezwykle interesujący rozwój wypadków.
- Nie mówi mi wiele. Jacyś ludzie z dzielnica laboratoriów.
- Ktoś wskazał nas do obrabowania czy po prostu byliśmy pod ręką? - dopytał Jacob.
Dostrzegł w nim cień wstydu. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Przyjezdni mają ciekawe rzeczy. Dukaty, biżuteria, broń. Swoich nie rusza - wskazał na siebie.
Cooper jakby od niechcenia wyciągnął dukata z kieszeni i zaczął się nim bawić.
- Chciałbym, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Wiesz jak działa rynek? Jeśli klient jest zadowolony, to istnieje większa szansa, że wróci. Spraw, żebym był zadowolony, a może będę miał prace dla ciebie. Zacznijmy od czegoś prostego. Jestem całkowicie pewien, że pomimo tego, iż wspólnik nie mówił wiele, to jednak coś o nich wiesz o ludziach z dzielnicy laboratoriów - powiedział nie patrząc na złodzieja, zaś w jego dłoni pojawiła się druga moneta wędrująca wzdłuż kostek palców w ślad za pierwszą.
Chłopak był złodziejem. Nie było bardziej oczywistego i lepszego argumentu. Jego oczy wnet zaświeciły blaskiem nie mocniejszym niż ten, którym emanowała moneta.
- To jedni z ważniejszych w miasto. Decydują o kierunek badań. Projektują najnowsza technologia i doradzają cesarz.
- Co powiesz o twoim wspólniku? - zapytał Jacob.
- On jeden z nich. Duża protekcja. Nazywa Yue Tsun-chug.
Historyk spojrzał na Richarda, jakby chciał powiedzieć "a to ciekawostka".
- Jak się nazywa ta grupa? Jak liczni są? Choćby w przybliżeniu. Gdzie mają siedzibę?
Cooper zaczął narzucać pytania młodemu, ale ten tylko otwierał niemo usta. Wzruszył ramionami.
- Jak już wspomnieć. Mało opowiada.
Jacob przyjrzał się badawczo złodziejowi. Nie sądził aby ten blefował. W końcu jaki poważny przestępca ryzykowałby metodę białych rękawiczek, ujawnianiem tajemnic takiemu smarkowi? Postanowił spróbować z innym tematem.
- Słyszałeś może jak któryś z nich mówi o Black Cross lub widziałeś znak czarnego krzyża?
Tamten zrobił duże oczy i Jacob już wiedział, że coś jest na rzeczy.
- Pana. Nie wolno o tym mówić. Niebezpieczni ludzie.
- Widziałeś lub słyszałeś o tym gdziekolwiek indziej?
Chłopak rozglądał się nerwowo. Naprawdę czuł strach. To przez niego przezierało.
- Tylko wie, gdzie oni przerzut towar. Ale tam nie wolno. Dobrze strzeżone. Nie wzywają milicja. Zabijają.
Obie monety zatrzymały się we wnętrzu dłoni historyka.
- Pamiętasz co mówiłem o zadowolonym kliencie?
Było to, oczywiście, pytanie retoryczne. Podał chłopakowi dwie monety, zaś w drugiej pojawiła się trzecia rozpoczynając wędrówkę po kościach podobnie jak dwie poprzednie.
- Coś mi się zdaje, że będę miał dla ciebie pracę. Ale nie uprzedzajmy faktów. W jakich stosunkach są przyjaciele Tsun-chuga z Black Cross? Współpracują czy wręcz przeciwnie?
Patrzył w jego oczy i już wiedział, że go kupił. Czasem wystarczyło jedno spojrzenie, aby ujrzeć na dnie wzroku pragnienie którego nie dało powstrzymać.
- Pan Yue mówi że miasto tylko przymyka oko. Cross niebezpieczny. Silniejsze niż nasze miasto. Niż Xanou. Władza im nie pomagać. Ale też nie wadzić.
- Interesuje mnie też miejsce przerzutu towaru - dodał Jacob.
Teraz już naprawdę się denerwował. Na czole niedoszłego rabusia wystąpiły krople potu.
- Jest osiedle. Podniebne Doki. Część balonów ma purpurowa szarfa. To sprzęt Cross. Proszę… czy może iść? - realnie bał się swoich słów, a raczej ich konsekwencji.
Cooper podał dzieciakowi trzecią monetę.
- Być może będę znał kogoś, tutejszego, kto zaoferuje ci lepszą pracę niż ta. Jak się nazywasz i gdzie cię znajdę? - zadał ostatnie pytania Starr.
Pytany był w szoku. Nie przywykł że w praworządnym państwie ktoś go puszcza wolno po próbie kradzieży. Mimo tego na jego twarzy znać było cień zawahania.
- Pytać o Szczura. Jest ja tu i tam.
Historyk podszedł do panelu sterowania, by przyjrzeć się czy panel sterowania jest urządzeniem przenośnym. [Test Rzemiosła]
Nawet jeśli element dało się wyciągnąć z całości, nie miał pewności jak to zrobić. Dla Jacoba pulpit był mieszaniną kabli oraz przewodów, w dodatku ułożonych bez większego sensu. Szybko dał sobie spokój.
- Mógłbyś spojrzeć czy ten element sterujący da się wydobyć? - zapytał Richarda, lecz potrafił zaradzić sprawie niewiele lepiej niż sam historyk.
- Con byłby niezwykle przydatny - przygryzł wargę Jacob, po czym ruszył w drogę powrotną.
Przez większość drogi nie odezwał się ani słowem. Spoglądał na miasto z lotu ptaka, rozważając możliwe posunięcia. W końcu uśmiechnął się do siebie.
- Mam plan, jak sądzę, optymalizujący nasz pobyt w Xanou. Musimy się spieszyć, ponieważ wiele rzeczy pozostało do zrobienia. Jeszcze tej nocy wylatujemy z K'Tshi.
- Trzymany przez ciebie sprzęt spadł nam z nieba. Byłby idealny do eliminacji. Dlatego proponuję, by Malfloy wziął niezbędnych mu ludzi i przyszedł rozmontować panel sterowania i udał się do Mushakariego. Manuel mogłaby zrobić rozeznanie w Podniebnych Dokach. Powinna być odpowiednia, zna się na latających środkach transportu. Ważne tylko, by nie zwracała na siebie uwagi i wszystko zapamiętała. Mogłaby wrócić do Mushakariego. W tym czasie ja muszę dorwać jakiś plan miasta, odwiedzić po drodze sklep, a potem do Mushakariego z Feratem i, najlepiej, Denisem. Oni znają się trochę na tych urządzeniach. Dzięki nim będę mógł udawać, że zgadzam się z Mushakarim i rozumiem co mówi.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |