Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2016, 23:49   #69
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- No i się zesrało - Ferat splótł na sobie ręce.
Grupie pozostało obserwować zajście wraz z karkołomnymi wyczynami towarzyszy włącznie. Nie minęła dłuższa chwila, a zniknęli oni w innej części miasta.
- Spokojnie - mruknęła Manuel - Richard wszystko ogarnie. Wierzę w to.
Lucjusz parsknął donośnie.
- Może i tak. Ale nie wiesz do czego jest zdolny ten przebiegły lis, którego inni zwą Jacobem.
Drużyna sprawdziła czy nic więcej nie stało się szlachciance. Tymczasem Malfoy wziął Denisa na stronę i poklepał go po plecach.
- To był prezent od ciebie, mam rację? Widziałem jak go dawałem panience. Nic się nie bój. Jestem pewien że go odzyskają. Bardziej interesuje mnie to urządzenie jakie wyłowiłeś. Masz pomysły co to może dokładnie być?
Lurker był zaaferowany wydarzeniami, które rozegrały się tuż przed jego nosem. Więc jednak! Naszyjnik musiał być ważny i wartościowy i to nie jako ozdoba. Jakże nieroztropnie postąpił darując go Eloizie. Wystawił dziewczynę na atak, wręcz zachęcił ich wrogów do zuchwałej kradzieży... Dopiero Malfoy przywrócił mu nieco spokoju, lecz i tak minęła dłuższa chwila nim młodzian zdołał odpowiedzieć mechanikowi. - To jakiś rodzaj zapisu komunikatu nagranego prawdopodobnie przez załogę... Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, co prawda słyszałem zapis ludzkiego głosu na metalowym cylindrze, podczas wystawy na którą w dzieciństwie zabrał mnie wuj Louis... ale to... - wskazał na prostokątny przedmiot. - jest zupełnie coś innego...
Niestety nie był w stanie powiedzieć wiele więcej. Wiedza Denisa w tej materii była nikła. O wiele bardziej interesowała go budowa i działanie akwalungów niż czipów. Wiedział że te ostatnie mogą przechowywać wiedzę, podobnie jak książki. Ale jak to się odbywało, nie miał pojęcia.
- Będziemy musieli zatem poszukać czegoś, co odcyfruje ten zapis. Myślę że możemy z tej kości dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy - Malfoy w zamyśleniu spojrzał na bezkres nieba malujący się wokół nich.
Minął kwadrans, a na ulicy pojawił się lokalny oddział milicji. Grupa złożona była z trzech mężczyzn oraz jednej kobiety. Wszyscy wbici w proste, niebieskie uniformy. Na głowach nosili stalowe hełmy z symbolem skrzyżowanej pałki oraz miecza. Ich buty były wypastowane tak pedantycznie, że można się było w nich obejrzeć.
Jeden z oficerów od razu podszedł do przyjezdnych. Miał dziwny akcent i aby nie popełniać językowych błędów, mówił w krótkich zdaniach. Zwrócił się do Denisa.
- Posterunkowy Kogane Yoshi. Zgłoszenie było. Że kradzież.
Mógł się tego spodziewać. Przy społeczeństwie o tak obywatelskich postawach ktoś musiał zgłosić że widział Jacoba, kiedy biegł i krzyczał: “złodziej”.
- Opisać zajście i sprawcę. Co zginęło?
Lurker przełknął ślinę, prawdomówność w tym momencie była niewskazana, więc musiał zełgać w relacji z przebiegu zajścia. Z drugiej strony świadkowie mogli widzieć kradzież, toteż otwarte zaprzeczanie jej mijało się z celem, a mogło sprowadzić dodatkowe kłopoty.
- Jednemu z naszych przyjaciół wyrwano portfel. Rzucił się natychmiast w pościg za złodziejaszkiem... To działo się tak szybko... - popatrzył na mundurowego. - Kieszonkowiec uciekł po linach kolejki… - Denis wskazał na trakcję i gondole...
Mężczyzna skinął głową. Wyjął notes, a następnie zapisał w nim parę słów. W zamyśleniu stukał końcówką ołówka o ząb.
- Pana imię i nazwisko - nie czekając na odpowiedź, dodał od razu - Ile ukradziono?
- Denis Ar..gonaut... - w ostatniej chwili złapał się na tym, że wyjawianie prawdziwego nazwiska w obliczu ostatnich wydarzeń byłoby nierozsądne. - Myślę, że 100 dukatów.. taak.. mniej więcej taka suma.- jakby na potwierdzenie potakująco kiwnął głową, patrząc w stronę towarzyszy.
Tamci szybko załapali grę i ochoczo pokiwali głowami. Milicjant spisał coś i mruknął do swoich towarzyszy.
- Dobrze. Panie… Argonaut. Proszę uważać. Tam nasz posterunek - wskazał na zachodni dystrykt - Przyjść jeśli coś zauważy.
Straż odeszła, a grupa mogła odetchnąć z ulgą. Przynajmniej to poszło gładko. Jak na razie.
Manuel wezwała wszystkich do siebie. Znacząco wskazała na oddalający się patrol.
- W tej liczbie zwracamy na siebie uwagę. W dodatku stoimy tu bezczynnie. Denis, mam prośbę. Weź ze sobą tego trefnisia, Ferata. Rozejrzyjcie się po okolicy, dowiedzcie czegoś.
- Mam to odebrać jako komplement czy przytyk? - wszedł jej w słowo wspomniany.
- Jak sobie tylko chcesz. Ja i Malfoy tu zostaniemy. Ktoś musi zaczekać na Richarda i Jacoba. Poza tym trzeba przypilnować naszej damulki.
- Od kiedy wydajesz rozkazy, Manuel? - odparł inżynier.
- Od momentu jak nikt nie wychodzi z sensownym planem. Czas ucieka, a wrogowi to tylko na rękę.
- Nie o to chodzi. Rządzisz się i nie tylko ja to zauważam.
- Mało mnie obchodzi twoje zdanie. Ja uczynię jak powiedziałam. A co wy zrobicie, to już nie moja sprawa.
Zapadła cisza i Denis poczuł, że teraz on powinien coś powiedzieć.
- Każdy z nas musi dać z siebie wszystko... - powiedział poważnie. - Od tego zależy przyszłość znanego nam świata. - W takiej chwili darujcie sobie kłótnie i przytyki, wiem, że w głębi serca każdemu z nas zależy na pewnych wartościach i .. - spojrzał wymownie w oczy Manuel. - na kimś... Nie pozwólmy zatem pochopnie zniszczyć tego, co z trudem budowaliśmy... Skutki mogą być bowiem opłakane..
Jesteśmy teraz jednym organizmem - kontynuował - maszyną, która powinna działać na najwyższych obrotach, w której każdy tryb ma ściśle określone zadanie.. I to jest jedyna droga do sukcesu naszej misji...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 28-10-2016 o 23:52.
Deszatie jest offline