Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2016, 00:22   #44
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Póki co stworek nie odebrał jej torby. Plus zastanej sytuacji.
Gorsze jest to, że zabrał kryształ, który nie powinien wylądować w jakichkolwiek łapach. Jeden minus. Drugim minusem było to, że stwór miał niebezpieczne narzędzie w łapach, do których to narzędzie nie powinno nigdy wpaść.
Wedle pewnych ustalonych zasad matematycznych dwa minusy dawały plus, ale Lidia w obecnej sytuacji stwierdziłaby, że to gówno prawda, a ci, którzy tę zasadę ustalali, nigdy nie byli zmuszeni walczyć o swoje życie ze Zbieraczem, który zamienił się w Mini Jeźdźca Apokalipsy.
Dwa minusy tak naprawdę dawały jeszcze większy minus.
W tym przypadku - przypadek ten trafił w… już byłego Mini Jeźdźca Apokalipsy, z którego nie zostało nic.


Nikt nie musiał jej drugi raz powtarzać tego, co stwierdził Tarro. Lidia powstrzymała z trudem drgawki z nerwów. Tak samo jak starała się nie drapać. Wzięła głębszy wdech, chcąc jakoś powstrzymać napad nerwicy i rodzącej się w jej głowie paniki. Poszła po magiczny kamyk, schowała go z powrotem do torby, po czym szybko odeszła od miejsca śmierci rabusia artefaktu.
Spojrzała na centaura; na obecną chwilę bardziej jemu była w stanie zaufać niż Tarro, który - gdy już miał szansę na jakąkolwiek krztynę zaufania Lidii - to po wyjaśnieniach odnośnie Arraniz te rodzące się okruszki zaufania właśnie zdusił jak dziecko, które porąbano żywcem, wpakowano do beczki, a tę wypełniło po brzegi kiszoną kapustą. Nie chciała zostawiać Hurrkha ani iść z samym Tarro. Ta sytuacja, pomimo wciąż panującego mętliku w głowie, wyklarowała jej choć część myśli.
- Nie zostawię go tutaj i nie zamierzam iść do Arraniz - odparła chłodno mężczyźnie, wskazując na centaura. - Jak zniszczyć ten przeklęty kryształ? - spytała “szamana”.
- Nie da się - odpowiedział z prostotą. - Wielu próbowało, ale najzwyczajniej w świecie nie da się. Wiem jednak, jak go przechowywać by był bezpieczny.
- Jak? - Lidia spytała z tą samą prostotą, z jaką mężczyzna udzielił jej odpowiedzi. Po drodze wzięła jedną z dzid, resztę rzeczy tubylców zostawiła w spokoju, tak samo jak postanowiła zostawić w spokoju ciekawską nację i nie ściągać na nią dodatkowych problemów w postaci gońców niejakiej (lub niejakiego) Maski.
- Trzeba zamknąć to w szkatule z trupiego metalu. To zablokuje złowrogi wpływ.
Tarro spojrzał na centaura.
- On nie da rady utrzymać tempa. Lubię go, ale …
Nie dokończył. Wiedziała, co sugeruje. Mieli go zostawić.
- Aż tak źle z nim? Da sobie radę z Łowcą, jeśli go spotka?
W środku jakoś nie dowierzała Tarro. Widziała na własne oczy, jak centaur gnał z prędkością samochodu i jak z ust toczyła mu się krwawa piana, przy czym Hurkh bardziej się wysilił. No ale ona nie była jakąś specjalistką w zakresie magii i stworzeń magicznych, więc możliwe, że się myliła. Jedyne, na czym się naprawdę dobrze znała, to rysownictwo. Była graficzką, artystką, która zamiast brylować w jakichś gównianych brukowcach, starała się dorobić grosza, nieraz pracując ciężej niż celebrytki z tych kolorowych pisemek, które znane były z tego, że były znane lub z porażającej głupoty, która odbierała Lidii resztki i tak nikłej jakości nadziei wobec ludzkości. Teraz jednak miała inne problemy, ale również związane z zaufaniem co do ludzi. Tarro był niepokojący, miał w sobie jakiś mrok, co nie podchodził dziewczynie, choć sama nieraz odziewała się w ponure barwy.
- Masz taką szkatułę przy sobie? - spytała po zebraniu myśli. Zadecydowała, że wciąż nie spieszy się do Arraniz. Co prawda tak jedni jak i drudzy wydawali się jej tak samo szaleni, niemniej nie uśmiechało jej uzależniać się od jakiegoś szatańskiego bóstwa. Na pierwszy rzut dzidą wydawał się to wybór między dżumą a cholerą.
- Nie, nie mam potrzebnej nam szkatuły. Porozmawiam jednak z Glizdawcem. Może on będzie coś miał. Ty tymczasem spróbuj zebrać lekkie rzeczy i jakiś prowiant, postaw Hurrkha na kopyta i ruszamy. Pasuje ci taki plan, Niebieski Ptaku?
- Niech będzie - zgodziła się na taki plan.
Udało się jej wywalczyć to, że nie zostawi Hurkha i nie będzie zmuszona do pójścia samotnie z Tarro. Lidia musiała się szybko ogarnąć, co za tym szło - równie prędko musiała przygotować prowiant i pozbierać co bardziej potrzebniejsze, drobne rzeczy, które wpakowała do swojej torby.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline