Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2016, 11:17   #404
Carloss
 
Reputacja: 1 Carloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputację
We współpracy z MG

Will zacisnął zęby widząc płaczące z głodu dzieci. Wiedział, że potrzebowały jedzenia, ale zdecydował, że pogada o warunkach dopiero jak zakończą śledztwo. Dzieciakom nic nie powinno się stać przez te parę godzin, a wolał nie prowokować Guido. Wkrótce po pobraniu krwi ruszyli do zmasakrowanych zwłok.

Na miejscu chłopak poświecił latarką na ciało i ukucnął przy nim. Nachylając się dosyć mocno szukał jakiegokolwiek śladu kto mógł być sprawcą - charakterystycznych ran, włosów, może jakiejś wydzieliny.

Po chwili wstał i dopuścił do zwłok bardziej wprawnych śledczo towarzyszy. W międzyczasie zaś spróbował sobie przypomnieć w jakiej pozycji leżała wcześniej dziewczyna i z której strony mogła zostać zaatakowana.

Gdy skończyli oglądać zwłoki i podzielili się spostrzeżeniami, chłopak zaprowadził ich po krwawej ścieżce w miejsce gdzie pierwotnie leżały zwłoki. Will opisał pozostałym w jakim stanie zastał to miejsce, gdzie leżały zwłoki i jak wyglądały.

- W takiej pozycji znaleźliście dziewczynę, czy jakoś ją przenieśliście? - spytał gangerów

Po usłyszeniu odpowiedzi zbadali to miejsce jeszcze dokładniej niż poprzednie.

Gdy Will ukucnął przy zmasakrowanym ciele to w świetle latarki i z bliska wydało się ono jeszcze bardziej zmasakrowane. Śmierć w naturalny sposób odcisnęła piętno na żywych, więc zarówno Schroniarze jak i Runnerzy byli poważni i odzywali się raczej mało, a jak już to raczej przyciszonymi głosami. Gangerzy z Detroit trzymali się wyraźnie po kilka kroków od tego całego znaleziska i głównie palili te swoje skręty.

Chłopak z Vegas miał więc możliwość do woli obejrzeć ciało. Właściwie jego górną połówkę. Ta jednak zarówno w świetle latarek jak i światła na korytarzu gdzie przeciągnął je Guido było najlepiej widoczne ze wszystkiego. No i przede wszystkim było martwe i trupio blade. Jak często bywało gdy ciało przed śmiercią straciło większość krwi. Poza tym gdy chwilę posiedział oglądając te połówkę ciała wyczuł zapach śmierci. Jeszcze na tyle niemrawy i świeży, że wyczuwalny dopiero z bliska i po chwili no i temperatura była dość chłodnawa co sprzyjało spowolnieniu procesów gnilnych ale jednak nie było w stanie ich zatrzymać.

Poza tym Will widział liczne ślady cięcia. Na ramionach, na piersi, na brzuchu, głowie no chyba wszędzie. Najwięcej na korpusie w pobliżu tej urwanej linii gdzie ciało rozpadło się na dwie połówki pod wpływem ciągnięcia. Nie zauważył w tym wszystkim żadnej rany postrzałowej czy innej. Wyglądało jakby były same cięte. Cięte zadaną z dużą siłą bo bardzo głębokie. W brzuchu, w pobliżu miejsca gdzie ciało zostało rozerwane była tylko inna podwójna rana. Głęboka, owalna i dzięki temu, że ciało urwało się widać było jakby w przekroju poprzecznym przez ciało. Te cięcie musiało być zadane w głąb ciała i wyglądało na to, że przeszło przez nie na wylot. Rana przekrojowo wyglądała na grubszą niż zadaną standardowym mieczem szy szablą. Takie narzędzia bowiem pewnie mogły przy odpowiedniej sile przebić ciało na wylot, zwłaszcza w miękkim brzuchu, ale chyba powinny być bardziej płaskie niż te dwie tutaj. Poza tym te dwie były zastanawiająco blisko siebie. Jedna na środku gdzieś przy kręgosłupie druga trochę z boku, prawie przy krańcu brzucha zabitej kobiety. Przekrojowo obie rany były trochę kroplowate czy owalnie i ustawione zbierznie do siebie tą bardziej płaską częścią. Jeśli nie był to przypadek to mogły zostać zadane na raz, jednym narzędziem. To jednak oznaczałoby już naprawdę ogromną siłę by wbić tak na raz dwa, grubsze od standardowych ostrza na wylot.

Gdy Will się odsunął i przyświecając swoją latarką pozwolił obejrzeć ciało reszty towarzyszom Stripper zaofiarował się mężnie i ochotniczo, że popilnuje korytarza. Z miny zaś wynikało, że chyba nie ma ochoty zbliżać się i oglądać zmasakrowane ciało. Nad ciałem więc pochylili sie tylko Kelly i Pies. Oglądali je chwilę i drugą. Kelly uważała, że rany są głębokie ale nie na tyle by któraś była śmiertelna. Więc pewnie dziewczyna wykrwawiła się choć przy tylu ranach to pewnie była kwestia sekund, może minuty czy dwóch z czego przytomność straciła pewnie wcześniej. Pies zaś z kolei mówił, że wyczuwał dziwny zapach. Nie tej kobiety, nie jej martwego ciała, żadnego robota tylko obcy zapach. Zapach jakiegoś zwierzęcia czy bestii. Musieli mu wierzyć na słowo bo Will i sądząc po minie Kelly nic uchwytnego nie wyczuwali.

Runnerzy zaś nadal nie ingerowali w śledztwo, choć śledzili poczynania Schroniarzy z uwagą, nawet chyba z zainteresowaniem. Ciała Mel nie ruszali, przynajmniej póki Guido nie przeniósł go gdy zebrali się już wszyscy poprzednim razem. Gdzie leżało wcześniej nadal można było stwierdzić po dolnej połówce oddalonej od górnej o kilkanaście kroków.

Dolna połówka wyglądała trochę lepiej. Znaczy pomijając ten kawałek brzucha i bioder któremu dostało się chyba bliźniaczo do tego górnego. Reszta czyli głównie nogi jednak zachowała się w miarę nie uszkodzonym stanie będąc chyba pobocznym teatrem działań tej ostatniej walki Mel. Większość obrażeń koncentrowała się więc na korpusie i ramionach zabitej kobiety.

- Tu ją dopadł. - powiedział krótko Indianin stając na największej plamie krwi i wnętrzności o kilka kroków od dolnej połowy ciała. Miejsce wyglądało masakratycznie. Jakby ktoś walnął niewidzialną pięścią w worek z czerwoną farbą i ta rozchlapała się rozbryzgami po podłodze, ścianach i nawet suficie. W tym rejonie korytarza nie świeciły się żadne światła więc było te odległe dobiegające z główniejszego korytarza oddalonego gdzieś o tuzin kroków od miejsca gdzie byli w tej chwili. Całe badanie terenu musieli robić przy świetle dwóch latarek. Pies wziął od Strippera latarkę i przyświecał sobie dla wygody oglądając otoczenie.


- Ale zranił wcześniej. - powiedział gdy w końcu promień latarki zatrzymał sie na rozbryzgowych kroplach ciemnej barwy zalegających na podłodze. Prowadziły od miejsca masakry w głąb ciemnego korytarza. - Biegła. - zawyrokował Indianin patrząc na ten rozchlapany na podłodze ślad.


- No to jeszcze nie było wtedy z nią tak źle jak mogła biegać. - mruknęła cicho Kelly stając obok Psa. Ślad jaki widzieli z tego miejsca urywał się w głębi korytarza i skręcał w stronę bocznego oddalonego o kilkanaście metrów od miejsca gdzie stali w tej chwili.

Chłopak ze spokojem przyjął słowa Indianina. Gdy głębiej się nad tym zastanowił, jego uczucia były nawet nieco zbliżone do ulgi. Bo skoro nie zrobili tego ani oni, ani Nowojorczycy, ani robot, to skitrany mutant był jedynym sensownym wyjściem... A lepsza kolejna walka ze zmutowanym tygrysem, niż wrócenie do Guido z informacją, że nic nie osiągnęli...

- Świetna robota - pochwalił chłopak Psa ze smutnym uśmiechem. Jeśli indiańca uraziła wypowiedź Kelly, to na szczęście zamiast go załamać, to go zmotywowała...

- Jeśli myślicie, że zdobyliście właśnie klucze do jakiegoś jebanego raju, to wkrótce się dowiecie z czym walczylismy od pierwszego dnia tutaj i co Was również czeka... - cwaniak tym razem zwrócił się do eskortujących ich gangerów - Zmutowane pająki, małpy, ludzie... To cholerstwo wybijaliśmy przez ostatni rok - widocznie jakiś się uchował i rozwalił Waszą dziewczynę. Uważajcie - widzieliście co jest w stanie zrobić. Ruszamy za śladami krwi. Chcecie iść pierwsi? - spytał z uśmiechem i spokojnym ruchem zdjął karabin z pleców.

Po kilku chwilach na zebranie myśli i przygotowanie mentalne ruszyli dalej w skręcający korytarz podążając za krwawym śladem.

Gangerzy słysząc słowa wygadanego Schroniarza i w połączeniu ze scenerią zawaloną mrokami i półmrokami oraz całą masą krwi, flaków i wnętrzności ich zaszlachtowanej koleżanki miny mieli trochę niewyraźne. Krzywo spojrzeli na Will’a gdy ten sięgnął po karabin ze swoich pleców bo nie tak się przecież umawiali. Jednak w takiej scenerii i sytuacji dodatkowa lufa czy nawet kilka w rękach ludzi wydawało się widocznie mniejszym złem niż to coś co potrafiło urządzić taką rzeźnię. Inaczej nie szło tego nazwać. Zdecydowanie nie była to zwykła śmierć od walki jak od ciosu miecza czy nawet paru. To była właśnie rzeźnia i od znalezienia ciała rzucało się to w oczy. Teraz zaś gdy wyszło, że zrobił to jakiś stwór, a nie człowiek sprawa wydawała się jeszcze bardziej mroczna i niebezpieczna niż kwadrans czy dwa temu.

- Dobrze wam idzie chłopaki. To idźcie z przodu. - odpowiedział w końcu jeden z facetów w skórzanej kurtce zapalając kolejnego papierosa. Mówił dość ostrożnie i panował nad głosem choć czujne oko Will’a wychwyciło, że ruchy odpalające skręta było trochę szybsze i bardziej nerwowe od zwyczajowej i zawodowej chyba wręcz pozy luzactwa jaka dominowała u tych gangerów.

Trójka Runnerów więc zamierzała iść w tyle grupki zostawiając Schroniarzom tropicielsko - detektywistyczne zabawy. Will więc widział jak reszta Schroniarzy nie widząc sprzeciwu ze strony Detroitczyków też sięgnęła po własną broń. Sięgnęli z wyraźną ulgą jakby broń była jakimś talizmanem przynoszącym pomoc, czy szczęście. W przypadku broni Kelly była to jednak realna pomoc bo uruchomiła latarkę na swoim karabinie więc zyskali dodatkowe źródło światła. Kelly i Pies wyglądali jak na profesjonalistów przystało. On zdawał się być niewzruszony i skupiony na tropach, ona zaś zachowywała się jak na zawodową najemniczkę przystało. Gorzej było ze Stripperem, który ani nie miał światła w tej chwili a i uczuciami do całego pomysłu tropienia zdawał się podzielać pogląd idących za nimi Runenrów.

Pies i Kelly szli z przodu. Widać było podział zadań między nimi mimo, że jakoś nie widać było, że się umawiali. Kumpel Chomika nadawał tempo całej grupce i było to dość powolne i uważne tempo. Rozglądał się po podłodze, ścianach i suficie wodząc po korytarzu promieniem latarki. Jednym słowem skupiał się na tropieniu. Kelly zaś wyraźnie obstawiała przód przyświecając sobie w podejrzane miejsca światłem latarki taktycznej, a więc przy okazji celując w dane miejsce z karabinu. Za nimi poruszali się Will i Stripper z czego tylko cwaniak z Vegas miał źródło światła. Za nimi znowu poruszała się trójka Runenrów z czego jeden wydobył jakąś zdechławą latarkę, która widocznie była podobnie naładowana jak i źródła światła Schroniarzy. Atmosfera zrobiła się groźna i ciężka. Świadomość czającej się w mroku bestii działała na wyobraźnie na jakimś pierwotnym poziomie. Wszyscy zdawali się być napięci i czujni jakby atak miał nastąpić w każdej chwili i przy każdym następnym kroku.

- Tu oberwała. Upadła. Wypuściła broń. Ale wstała i pobiegła dalej. Zostawiła broń. - odezwał się nagle Indianin podczas chwili postoju. Krwawe, rozbryzgnięte plamki widzieli wszyscy, ale nie wszyscy widzieli widocznie to co kumpel Chomika. Widać było strzelbę, leżącą na posadzce w mroku otwartej futryny. Nadal dość blisko miejsca o którym mówił Pies, że dziewczyna upadła ale jednak trzeba by zrobić krok czy dwa i chylić się po upuszczoną strzelbę. - Gonił ją. Dostała w plecy albo w nogi. - dodał po chwili milczenia Indianin. Chyba obejrzał już całe miejsce z pogrążonym w ciemnościach korytarzu bo zaczął przyświecać blednącą co raz bardziej latarką głębię korytarza. Gdzieś tam w głębi, oddalone o kilkadziesiąt może kroków widać było światło. Schroniarze na czuja orientowali się, że tam już są te bardziej im znane, częściej użytkowane i lepiej oświetlone rejony podziemnej budowli. Jednak od zakrętu za którym znaleźli wcześniej zmasakrowane ciało dzieliło te rejony te kilkadziesiąt kroków ciemnego korytarza. Gdyby ktoś stał tam teraz po drugiej stronie pewnie widziałby światła ich latarek. Ale nikogo tam nie było widać.

- Przybiegła stamtąd. Chyba, że gdzieś po drodze wyszła. - mruknął Pies zapatrzony w odległe światła korytarza. W tamtym świetle nic i nikogo nie było widać. Ale nie widzieli w tej chwili co może czaić się w ciemnościach pobocznych pomieszczeń i korytarzy jakie znajdują się po drodze do tego korytarza.

Chłopak spojrzał na coraz słabszy promień swojej latarki i zdecydował się ją zgasić. Znając życie światło przyda się później, a cztery latarki nie były w tej chwili potrzebne.

- Jeśli tutaj dziewczyna została zaatakowana, to może znajdziemy też jakieś ślady po bydlaku? - spytał zwracając się głównie w stronę Indianina - Z której strony przybiegł? Może zgubił jakiś kłak sierści, był ranny, zostawił ślady łap albo zarysował pazurami podłogę? - dał kilka wskazówek o co mu chodzi

Will miał nadzieję, że coś znajdą niezbyt mu się bowiem uśmiechało bycie narażonym na atak od tyłu. Bez dodatkowej wiedzy będą musieli albo ominąć boczne pomieszczenia i ryzykować, że mutant zaatakuje ich od tyłu, lub też badać po kolei pokoje i plątaninę korytarzy dając mu czas na ucieczkę albo na ciche podejście ich od tyłu.

Jeśli jednak nie dopisze im szczęście, to chłopak miał plan pobieżnie sprawdzić pootwierane pomieszczenia, zostawiając na ten czas na straży na korytarzu jednego z gangerów. Potem bardzo szybko zbadałby oświetlony korytarz, mając nadzieję, że w pełnym świetle coś dostrzegą. Główną uwagę poświęciłby jednak ciemnym bocznym korytarzom. Jeśli stwór ukrywał się tutaj ten cały czas, oznaczało to, że Schroniarze nie wchodzili mu w drogę, a i on nie rzucił im się w oczy. Chłopak chciał więc sprawdzić ciemne i nieużywane przez nich rejony schronu.

Po zakończonych badaniach przez Psa, Will miał zamiar przedstawić sugestie reszcie grupy, podporządkowując się jednak uwagom bardziej wprawnemu w tych sprawach przedstawicielowi rdzennej ludności tych ziem.
 
Carloss jest offline