Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2016, 16:41   #133
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Ruszyli dalej kierując się z ich przewodnikiem. Opuścili wąskie korytarze i udali się szeroki boczny dziedziniec. Mogli tam “podziwiać” Arenę. De facto wielki okrągły dół, dość szeroki i wyłożony gliną oraz otoczkami, co by woda nie przeciekała z bagien. Dookoła niego stały ławy pełniące rolę trybun. No i była wybudowana trybuna honorowa przypominająca skrzyżowanie drewnianej szopy i tarasu. Cztery pale podpierały drewniany daszek, a drewniany płotek otaczał owe pale i wnętrze trybuny w której stały rzędy krzeseł. Ot… arena na mianę dziczy. To co się działo na samej Arenie było ciekawsze. Trójka wampirów, wśród których wyróżniał się wysoki Gangrel.



Zarośnięty i ubrany tylko w futra ćwiczyło walką na zawieszonych na słupie wołowych tuszach, ćwiartując je z dużym entuzjazmem i znawstwem. Potężne uderzenia miecza rozcinały bez problemu mięso i kości. Gdy zauważyli całą grupkę, przyglądali się przez chwilę jej w milczeniu, po czym skupiając spojrzenie na Honoracie rozmawiali cicho między sobą, przez kilka sekund. A następnie wrócili do milczącego masakrowania kawałków mięsa. Marta przebierała dalej palcami po Borsuczym nadgarstku. Nie zwykła być pod rękę prowadzana i niewygodnie jej było ze wszech miar. Arenie przypatrywała się z jedną brwią uniesioną na pół czoła. Widać, każdy ojciec miał dla swych dzieci dół. Jej rodziciel trzymał swój pomiot w dole i wypuszczał, by czynić im próby. Janikowski czynił odwrotnie, cóż za niebywała ekstrawagancja. W kniaziowskim dole obecnie zamiast prób odbywała się straszliwa marnacja. Po siołach, a nawet po zaściankach lud mięso ogląda raz od wielkiego dzwonu, a ci na dobrych, tłustych tuszkach cięcia ćwiczą. Skrzywiła się lekko, i tak już jej zostało na dłużej niż chwilę.
Gryfita szybko wychwycił zainteresowanie jego partnerką. Zmierzył mężczyzn swym czujnym spojrzeniem. Półgębkiem uśmiechnął się i rzekł do niej niemal szeptem:
- Zaiste zainteresowanie wzbudzasz, pani, pośród lokalnej młodzieży. Choć przyznać muszę, że nie są to chyba potencjalni zalotnicy. Chociaż wzrok może mnie mylić. Wszak jeno jedno mam oko.
-Porachowałam kości wielu z nim. Może i Miszka tworzy dobrych wojów, ale miernych dyplomatów.- wyjaśniła z kwaśnym uśmieszkiem Honorata.
Zach spojrzał na arenę okiem wojskowego. Na broń jaką władali, na cięcia, jaki w nich stosunek precyzji do siły. I od razu w głowie szukał taktyki właściwej jakby miał przeciw któremuś z nich w szranki stanąć.
- Pierwsze wrażenia? - mruknął w ucho contessy.
- Widziałam w życiu lepszych szermierzy. Ci tu tutaj są nieokrzesani i niechlujni. Ale z pewnością niebezpieczni, a jeśli walczą z vohzdami, to finezji nie potrzebują. Jeno siły.- stwierdziła przyglądając się Gangrelom.
- Żaden z nich nawet na ciebie nie spojrzał - Milos dla odmiany zerknął, a traf chciał, że akurat w środeczek dekoltu. - [i]Dziwne. [i/]
- Może ich… greckie uczucia łączą?- zapytała żartobliwie Lasombra, po czym wtrąciła cicho.- Ojciec trzyma ich tu, samych samców, przez dziesięciolecia. Mogli z czasem zapomnieć co można robić z kobietą. Mimo wszystko krew tak samo smakuje z męskiego jak i kobiecego karku. Zdziczeli ot, co.-
- Dobra puenta. Podoba mi się - zaskoczyła go Olga poczuciem humoru, nie podejrzewał jej o nie. - Skradnę to spostrzeżenie jeśli mnie który do imentu rozdrażni.
- Czyżbyś podejrzewał, że nie dogadacie się z księciem? Wiesz że mało który władca jest pobłażliwy wobec prowodyrów burd na jego dworze?- contessa żartobliwie pogroziła Milosowi palcem.
- Nie, nie. Z księciem to my się dogadamy. Mam obawy co do jego synków. Niektórzy z nich mogą szukać zwady.
- Nie sądzę by jego synkowie zrobili cokolwiek, czego by im ojciec nie nakazał, lub na co nie przyzwolił. Przyglądali się Honoracie i Jaksie, ale na bardziej błyszczącego Wilhelma tylko okiem zerkneli i pospuszczali łby. Pewnikiem domyślasz się czemu?- zapytała contessa.
- Bo twoja teoria o sodomii jest prawdziwa i właśnie wpadł im w oko? - Zachowi zadrgał kącik ust z wesołości. Na początku ramię swoje zaoferował Oldze z konieczności, teraz jednak dobrze się w jej towarzystwie bawił. Oprócz walorów urody była bystra i dowcipna.
-Okaże się na uczcie… czy mu kwiaty przyniosą czy… udziec barani w podarku. Och… trudno mi się domyśleć, co tutaj jest dowodem uczucia. We Florencji były to poematy, w Wenecji klejnoty... tu... futra może? Byle nie świeżo zdarte.- stwierdziła z ironią wampirzyca.
- Zabawne. Bałem się, że będą ci się naprzykrzać. A tu cały ciężar ochrony spadnie na Zośkę - nie mógł opanować wesołości, dobrze chociaż, że ograniczał się do szeptów w ucho wampirzycy, jakby zwyczajnie umilał jej czas rozmową.
- Och… zawsze można w nich obudzić amory. Sama uroda nie zawsze wystarcza. - zachichotała delikatnie.Kuszenie opiera się nie tylko na wyglądzie mój drogi.-
- Ale Miszka chciał poznać ciebie, kilkakrotnie o to zabiegał - przypomniał sobie. - Wobec tego będziesz miała ułatwione zadanie. No i jeśli kusić to najlepiej osobę o największych wpływach.
-Więc na barkach słabej kobiety spoczywa największy ciężar ? I to przy trójce rycerzy? Nieładnie.- contessa pogroziła żartobliwie palcem Milosowi.


Na widok arena Zosia przytuliła się trochę mocniej do zbroi Tyrolczyka. Wszystko to… Wydawało się boleśnie znajome.
-… Wydają się bardzo szanować Panią Honoratę. – zagadnęła cicho.
-Na swój sposób szanują jej siłę.- zgodził się z Wilhelm z młodą wampirzycą.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline