Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2016, 17:56   #53
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nie tylko więźniowie byli skonsternowani całą sytuacją. Pokasłujący Dziadunio raz po raz dopytywał co się dzieje, czemu tak pędzą i czy koła się "nie połamium". Giermek nie znał odpowiedzi lub był zbyt zajęty końmi by wdawać się w rozmowę. Inni członkowie drużyny również zbywali pytania starca milczeniem, czasem tylko pokrzykując jakieś niezrozumiałe słowa, zapewne przekleństwa. W każdym razie Shira miała wrażenie, że każde słowo w tym obcym, bełkotliwym języku było jakimś przekleństwem lub obelgą.

Sytuacja na zewnątrz niewiele się zmieniała. Dwaj mężczyźni jechali obok wozu, jeden po lewej, drugi po prawej stronie. Nie oglądali się za siebie, ani nie zwracali uwagi na wóz podskakujący na nierównościach. Dziewczyna przyglądała się ich twarzom próbując wyczytać z nich powód tego zamieszania. Czy pędzą na złamanie karku z powodu niezrozumiałego dla niej pośpiechu, czy też jest to coś innego. Na przykład akt paniki... Nie było jednak łatwo skupić się na ich mimice, gdy wszystko było w ciągłym ruchu a drewniana furmanka trzęsła się niemiłosiernie. Chwilami Shira żałowała, że nie jest przywiązana tak jak dzikus. Może wtedy nie miotałaby się po całej klatce boleśnie uderzając plecami i głową o twarde ściany.

Wkrótce droga zwęziła się na tyle, że nikt nie mógł już jechać obok wozu. Jeźdźcy zniknęli z jej pola widzenia, zapewne dołączając do tylnej straży. Nie było jednak pewności, że nikt się nie odłączył. Słyszała co prawda tętent wielu kopyt, ale nie potrafiła określić liczby koni. Nikt się nie odzywał, ani nie pokrzykiwał. Nawet Osika, tak przecież skora do lżenia i poganiania swoich podkomendnych. Wszyscy zdawali się rozumieć powagę sytuacji albo, tak jak Dziadunio, zrozumieli, że nie jest to najwłaściwszy moment na zadawanie pytań.

W końcu, nie mając nic lepszego, na czym mogłaby skupić myśli, zaczęła przysłuchiwać się niepokojącym odgłosom wydawanym przez ich pojazd. A trzeba przyznać, że każda przekraczana bruzda i każdy najeżdżany kamień wywoływał masę skrzypnięć, stuknięć i trzasków. Im dłużej się na tym koncentrowała tym więcej wyłapywała szczegółów, a dźwięki wydawały się coraz głośniejsze. Oczyma wyobraźni widziała pękające koła, urywający się dyszel i inne zniszczone elementy pojazdu, których nie umiała nawet nazwać. Nic nie wskazywało na to, by ich szaleńczy galop miał się w najbliższym czasie zakończyć, więc katastrofa wydawała się nieunikniona. Prędzej czy później wóz się rozleci. Tylko co to dla nich oznacza?
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline