Jedna odpowiedź o niczym specjalnym nie świadczyła, dwie... albo padł ofiarą zdecydowanej zmowy dość licznej grupy, albo też trafił gorzej (lub ciekawiej), niż sądził. Bez chwili wahania odpisał na wiadomość Samanthy:
Cytat:
- Proponuję Tisserie, za godzinę. Zapraszam też Mayę.
|
Podobną wiadomość, ze zmienionym jedynie imieniem, wysłał do Mai. Spojrzał na Natalie.
- Zgodzą się?
- Ciekawość ludzka nie zna granic - powiedziała Natalie - a ciekawość kobiety...
Na ten temat William wiedział co nieco, jednak wolał się nie wypowiadać. Bo co można było powiedzieć o ciekawości kobiety-reportera? Bardzo dużo, a czasami nawet za dużo. Po co więc ryzykować?
Cytat:
Godzina może mi nie starczyć. Będę mogła się tam pojawić z poślizgiem do półtorej.
|
Odpowiedź na wiadomość od Samanthy poszła natychmiast.
Czekając na drugą odpowiedź Will chwycił komórkę i z Ulubionych wybrał drugi z kolei numer.
Chwilę czekał, nim Lisa odebrała.
- Cześć, siostrzyczko - powiedział. - Masz trochę czasu?
- Hej! - odezwał się głos Melissy. - Dla ciebie zawsze, co się stało?
Will przez ułamek sekundy milczał.
- Dobrze by było, gdybyś zabrała ze sobą Jaya, jeśli możesz go gdzieś złapać. Skontaktowałem się z dwiema dziewczynami od Apostoła. Jesteś zainteresowana rozmową?
- Wiem o spotkaniu. Jedną właśnie spotkaliśmy - odparła mu z niezadowoleniem w głosie. - AKURAT pod jej mieszkaniem zepsuło nam się auto. Will, to po prostu nie mógł być przypadek -dodała z niepokojem w głosie. - To się dzieje naprawdę…
- Nam? - Will najwyraźniej był zainteresowany tylko jedną stroną tego spotkania. Nie skomentował ani 'zepsuło się', ani powodu niezadowolenia, ani - zdecydowanie najważniejszego 'jedną spotkaliśmy'.
- Oj, już mi odpuść - fuknęła siostra. Westchnęła. - Przepraszam, ale to wszystko jest ciężkie do ogarnięcia - dodała już bez unoszenia się.
- Nie jesteśmy sami w tej biedzie - odparł Will. - Może to i lepiej. A dlaczego jesteś niezadowolona? To była Sam czy Maya? I co się stało?
- Samantha - mruknęła. - Will, ja po prostu nie sądziłam, że to jest takie poważne. Nie zakładałam, że ktoś poza nami tego doświadczył. Myślałam że te zjawy, to zjawy, a nie prawdziwe osoby z rzeczywistości. A może my się tylko zatruliśmy czymś? Może wszyscy wczoraj to samo jedliśmy? - dodała na koniec bez nawet cienia nadziei.
- Mam nadzieję, ze gdy się spotkamy, to zdołamy coś wyjaśnić. Może mamy jakichś wspólnych znajomych, byliśmy tydzień temu w tej samej knajpie, kupiliśmy wino tej samej marki w tym samym sklepie. Z pewnością znajdziemy jakiś punkt wspólny. A potem zaczniemy się zastanawiać, jak wybrnąć z tej sytuacji. Co parę głów... Co się stało samochodowi? - zmienił temat. - Jakie ma szanse? - dodał ciszej.
- Prędzej czy później się spotkamy. Jak auta nie naprawimy, to dzwonię po lawetę - ostatnie słowa powiedziała ciszej, jakby nie chciała by ktoś podsłuchał. - No właśnie w tym rzecz, że nie powinno się to stać. To nie sprawa silnika, ani sprzęgła... Szczęśliwie to klasyk, więc, jak to dziadek mawiał, go można naprawić kawałkiem drutu i młotkiem - westchnęła.
- Los... Przeznaczenie... - Will również westchnął. - Spotkanie w Tisserie, za godzinę. - Na wszelki wypadek przekazał informacje o spotkaniu. - Chwila...
Dłoń Natalie, stukająca w ekran laptopa, na moment odwróciła uwagę Willa od rozmowy. Maya również odpisała, po kilku minutach od dostania wiadomości.
Cytat:
Dobrze. Ale nie będę miała dużo czasu. O 18 muszę być w pracy.
|
Po wysłaniu tej informacji Will mówił dalej.
- Maya też będzie - powiedział. - Trzymam więc kciuki za wasze szybkie się zjawienie.
- Ja też trzymam kciuki, że mustang w końcu odpali - odparła Melissa. - To do zobaczenia, braciszku.
- Pa, siostrzyczko.
Po zakończonej rozmowie obrócił się do Natalie.
- Ubieraj się, skarbie. Włóż na siebie coś, w czym nie będziesz wyglądać jak rasowa dziennikarka i jedziemy.