Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2016, 22:22   #21
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Psuja i Jeremiah Ellsworth






Dziesięć minut!! Dziesięć minut!! Tyle dał sobie Jeremiah na dotarcie do domu. Nie był to długi odcinek czasu. Przynajmniej nie w normalnych okolicznościach. Dla dwóch kobiet starających się utrzymać przy życiu nieszczęsną nastolatkę, która nałykała się leków była to niemal cała wieczność. W ciągu tych dziesięciu minut i Psuja i Kineks miały kilkukrotnie wrażenie, że dziewczyna zejdzie im.
To było dziesięć wyjątkowo długich minut. Przetrwały je, wszystkie trzy.
Doktor Ellsworth wpadł do domu jak burza. Od drzwi żona zdał mu relację ze stanu pacjentki i podjętych działań. Rzuciła też plastikowe opakowania po tabletkach, które dziewczyna zażyła.
Psuja przez chwilę poczuła się niepotrzebna. Ta dwójka rozumiała się prawie bez słów i doskonale uzupełnia. Szybko jednak Indiani przywołał brudną i spoconą Garou do porządku wydając kilka poleceń.
Sprawy jednak skomplikowały się gdy ktoś odkrył, że ubranie niedoszłej ofiary przesiąknięta jest krwią. Krwotoku wcześniej nie było. Tego zarówno Psuja jak i Kineks były pewne. Znalezienie jego przyczyny nie było trudne. Dolne partie ubrania były bardziej zakrwawione.
Jerry szybko zorientował się skąd ten krwotok. Niestety jego żona również domyśliła się że dziewczyna poroniła.
Psuja dostrzegła pojedynczą łzę spływającą po policzku Indianki. Dostrzegła też spuchnięta i rozciętą wargę. Wcześniej nie zauważyła tych śladów przemocy domowej na twarzy żony doktora.









Merlin McMahon








Nadia Koch, drobna brunetka o ślicznych, brązowych oczach, na które mogłaby złapać niejednego, przystanęła na chwilę, wydawała się zdezorientowana. Policjant, który ją prowadził również przystanął. Na jego twarzy dla odmiany rysowała się ulga, gdy pojawił się ktoś kto znał kobietę.
- Proszę pamiętać pani Koch, czterdzieści osiem godzin. - Powiedział stróż prawa.
- Ale… - Kobieta chciała protestować. Nie dano jej jednak dojść do słowa.
- Czterdzieści osiem godzi. - Podkreślił stanowczo, acz z wyraźnym zmęczeniem policjant. - Takie są procedury. - Dodał zostawiając zrozpaczoną i zdezorientowaną kobietę w rękach Irlandczyka.
McMahon musiał się trochę przypomnieć młodej kobiecie. Z silnym, wschodnioeuropejskim akcentem i łzami w oczach o powiedziała o zniknięciu męża. Lutker Koch wyszedł z domu poprzedniego dnia rano. Nie wrócił jednak na noc. A gdy wspomniała, że policja nie chciała przyjąć zgłoszenia o zaginięciu rozpłakała się zupełnie.
















Matthias Grant






Barman siedział spokojnie przed ekranem i oglądał nagranie z monitoringu. Prawą ręką sięgnął do jednej z szuflad. Przez chwilę grzebał w niej nie patrząc nawet. Nie mógł znaleźć tego czego szukał. Odsunął się gwałtownie wyciągając szufladę mocniej. Teraz już całą swoją uwagę poświęcił szufladzie i jej zawartości. Wyciągnął z niej kilka kabli, kilka telefonów, myszkę oraz kilka innych, bliżej niezidentyfikowanych części zapewne do komputera. Nieznalazłszy tego czego szukał Leon zaklął i zabrał się za przeszukiwanie kolejnej szuflady. Po chwili wyciągnął z niej kwadratową, białą kopertę z płytą w środku.
- Zaraz będziesz miał kopię. - Powiedział Leon wrzucając mieniący się wszystkimi kolorami tęczy krążek. Proces nagrywania ruszył.


Jakieś bliżej nieokreślone uczucie, wewnętrzny głos, czy inny diabeł szeptał Garou do ucha, że coś jest nie tak. Pojawiło się nagle. Być może to jego wyostrzone zmysły wychwyciły jakiś niepokojący dźwięk, zapach, ruch. Matthias nie był pewien co to, dopóki światła w królestwie właściciela baru nie zgasły. Nie tylko światła. Komputer, który prawie zakończył nagrywanie odmówił dalszej pracy pozbawiony zasilania.
Leon zaklął szpetnie, choć końcówkę jego niewybredenej wypowiedzi zagłuszył głośny wybuch. Pomieszczenie wypełniło się gryzącym dymem oraz krzykami, z których dało się zrozumieć.
NIE RUSZAĆ SIĘ!!
DEA!!







Andy Teebrack






Duchy sprowadziły na młodego theurga wizje. Niezywkłe plastyczne wizje, z których zionął turpizm i makabra. Nie powstydziłby się ich niejeden współczesny malarz. A niejednego fana horrorów przeraziłyby swoją wyrazistością. Gdy zamykał oczy widział zdeformowane, powykręcane ciało przerośniętego wilka czy wręcz filmowego wilkołaka, rozszarpującego swoją ofiarę. Andy czuł pewną więź z ofiarą bestii. Nie do końca może rozumiał naturę owej więzi. Wiedział jednak, że musi poczekać aby się przekonać.
Przybył do Duluth - miasta gdzie życie wydawało się toczyć spokojnie i leniwie. Duchy go tu sprowadziły.
Siedział nad filiżanką gorącej kawy serwowanej w cichym i spokojnym barze przy jednej z głównych ulic miasta. To miejsce, ten bar prowadzony przez jakże uprzejmą i miłą kobietę w średnim wieku ukazało się w jednej z wizjami.
Mówca Umarłych Gwiazd musiał tu usiąść. Napić się kawy. Poobserwować mieszkańców miasteczka w ich codziennym życiu.
Niestety wizja urwała się gwałtownie. Andy nie do końca wiedział po co został tutaj sprowadzony.
Klienci wchodzili i wychodzili pozdrawiając właścicielkę i siebie nawzajem. Samochody mijały nieśpiesznie wpatrzonego w bliżej nieokreślony punkt zamyślonego theurga. Zza rogu wyłoniła się grupka dzieci. Szły dwójkami za panią. W pewnym momencie podmuch wiatru zerwał z głowy jednej z dziewczynek czerwony beret i pchnął go na ulicę. Dziecko puściło swoją towarzyszkę i ruszyło w pogoń za częścią garderoby prosto pod koła nadjeżdżającego pickupa.











 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline