Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2016, 00:33   #74
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave.

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Gadki wieczorne



Siedział gapiąc się w trzaskający ogień i trawił zebrane dzisiaj informacje które teraz miał czas posortować w swojej głowie. Gdy tak je układał, przekładał, oglądał zmrużył oczy gdy przypomniało mu się jedno stwierdzenie kolorowłosej które dotąd jakoś mu umknęło. - Poczekaj Summer. O czym mówiłaś z tymi dwoma tygodniami? Jak to dwa tygodnie? Dlaczego tak uważasz? Sądzisz, że jesteśmy tu już dwa tygodnie? - spytał siedzącą obok dziewczynę, nawiązując do tego co powiedziała na początku rozmowy w obozie. Jakoś dziwnie komponowało się to z uwagami domowników, że już tyle czasu minęło od ukąszenia i jest późnawo na jakieś przeciwdziałanie czy jakoś tak. Dziwne bo był prawie pewny, że leżeli góra parę godzin na tej trawie w kamieniach i mniej więcej pasowało mu to do zasobów własnej pamięci czyli, że to co w “Pełni” stało się zeszłej nocy. Tyle, że nie wiedział gdzie i jak długo leżakowali wcześniej a to już rodziło dość niepokojące skojarzenia i podejrzenia.

- Lub dłużej - rzuciła spokojnie, nie odrywając wzroku od nieba. Leżała na plecach, wygodnie rozwalona i z zadowoloną miną. Co jak co, ale pełny brzuch każdemu był w stanie poprawić humor. Gdy zaś dodało się do tego butelkę jabłecznika, która co prawda wypili na spółkę, ale który był dobrej produkcji, kopiący jak należy, ów wesoły uśmiech na ustach Summer nie powinien szczególnie dziwić.

- Jest tuż po nowiu - wskazała na wąski sierp księżyca, który lśnił na czarnym niebie. - Gdy wybierałam się na spotkanie do klubu, była pełnia. Fakt, tu może być nieco inaczej, jednak nasze gospodynie potwierdziły ten przeskok czasowy.

- Aha. No nie zwróciłem na to uwagi szczerze mówiąc. - mruknął Dave po chwili zastanowienia. Zerknął na prześwitujący pomiędzy koronami drzew nad nimi obiekt firnamentu niebieskiego. No faktycznie chyba miała rację. Znowu okazała się bardziej spostrzegawcza od niego. Postanowił na razie na wszelki wypadek nie uwydatniać tej jej przewagi na tym polu. Jeszcze by sie poczuła, że jest nie wiadomo kim czy co… A w sumie dobrze im na razie się gadało, knuło i leżało. Zwłaszcza ten ostatni aspekt całkiem przypadł mu do gustu. Leżeli sobie w poblasku i cieple ogniska, on leżał oparty o pieniek na jakim dotąd siedział a ona miała głowę na jego piersiach rozwalona nieco pod skosem do niego. Miał dzięki temu do dyspozycji jej twarz i włosy z czego korzystał leniwie jeżdząc dłonią i palcami po tej części jej anatomii. W ogóle był dość błogi i rozleniwiony przez ten ogień, pełny żołądek i całkiem domową i sielską atmosferę jaką tu we dwójkę zbudowali. Właściwie więc niezbyt mu się chciało rozważać i kombinować w tej chwili. No ale umysł raz nakierowany zaczął podążać wskazanym tropem. W końcu więc po dłuższej chwili milczenia gdy już wyglądało, że więcej nic nie powie odezwał się jednak ponownie.

- No dobra. To by się nawet zgadzało. O ile te maguśki którym tak mieliśmy niedowierzać w tym akurat mówiłyby prawdę. - zwrócił jej trochę złośliwym tonem uwagę na tę nieco sprzeczność. A po cichu liczył, że może wyjaśni czemu uważa, że tu siostrzyczki akurat mówią prawdę.

- Ale powiedzmy dla dobra dyskusji, że mówią prawdę. I faktycznie fazy Księżyca są na tyle zbliżone do naszych, że można by je uznać wręcz za bliźniacze. - dodał po chwili unosząc nieco palec do góry by podkreślić, że to tylko wstępne założenie dalszej dyskusji. No ale by jakaś dyskusja na sensownym poziomie była musieli mieć jakąś wspólna płaszczyznę do niej.

- To by znaczyło, że oba światy są wręcz identyczne i synchroniczne. Astronomicznie to prawie, że niemożliwe. Więc któryś z tych światów jest odwzorowaniem pierwszego. Może przemawia przeze mnie naturalny antropocentryzm ale zakładałbym, że ten świat został stworzony na podstawie naszego. Czyli ten kto to zrobił musiałby mieć cholernie dobrą orientację jak wygląda nasz świat. Albo nawet pochodzić z niego. - zaczął od właściwie czystej abstrakcji na ten astronomiczny temat. Ale skoro przyszło mu to do głowy to podzielił się tym ze swoim partnerem w planach i póki co zesłańcem skazanym na ten świat. Choć konkretnie na razie ten detal był tylko ciekawostką i zabawą logiczno - słowną a jakoś diametralnie na razie nie zmieniał ich sytuacji.

- No a tak dla nas konkretnie no to ciekawe. Widzę dwie opcje. Pierwsza to transfer i jego kalibracja. Czyli nawet przy najlepszych chęciach i optymalnej sytuacji nie da się przerzucić nikogo w dokładny punkt czasoprzestrzeni i powstaje jakiś rozrzut. Na przykład dwutygodniowy. Chyba, że to celowe działanie. Wówczas nic nam nie jest, naszym ciałom też to nijak nie wpływa na ten czas od ugryzienia a nasze magiczne superlaski albo szacują albo ściemniają z tym czasem ugryzienia. - powiedział mówiąc jej o pierwszej opcji. Pasowała mu. Sprawa transferu międzywymiarowego czy innego “między” wydawała mu sie trudna i skomplikowana. Więc takie poślizgi trafiały mu do przekonania. No a jak nie była jeszcze opcja celowego “wrzucenia” ich w czas +2 tyg. Nie wiedział po co by to zrobiono no ale mogło tak być. A Tamina nawet jeśli zakładać, że nie łgała non stop mogła na podstawie ich zeznań czy jakichś innych sposobów też wysnuć wniosek o tej dwutygodniowej różnicy w ich wymiarach.

- Druga opcja to taka, że to co zaczęło się w “Pełni” to jednak było dwa tygodnie temu. I wówczas przetrzymano nas gdzieś dwa tygodnie. Prawdopodobnie w naszym świecie. Bo w tym jak się obudziliśmy nie było odleżyn w trawie czy co, że tam kwitniemy od dwóch tygodni. Nie byliśmy zaszczani czy odwodnieni po dwutygodniowej śpiączce i w ogóle wyglądało jakby nas tak ktoś zostawił góra ostatniej nocy. - wysnuł kolejną hipotezę jakby mówił o jakiejś scenie z oglądanego filmu a nie o tym co się im przydarzyło niecałą dobę temu.

- Ale nasz stan jest całkiem dobry. Był. Jak się obudziliśmy. Przez dwa tygodnie już bym nieźle zarósł na gębie. A nie widzę różnicy innej niż jaka powinna być gdyby noc w “Pełni” była wczoraj. Więc oznaczałoby, że nas jakoś zamrożono, zahibernowano, przetrzymano w stazie czy coś w ten deseń. Cały czas w nieprzytomności. Wkurwia mnie jak sobie pomyślę, ze tak gdzieś leżeliśmy przez dwa tygodnie zdani na czyjąś łaskę. - dodał twardszym i pobrzmiewającym już gniewem i złością głosem. Tak samo mięśnie brzucha mu się napięły a wolna dłoń zwinęła w pięść. - No chyba, że nas przerzucono do jakiegoś magicznego laba tutaj nawet i dwa tygodnie temu a potem jakis latacz czy teleport wywalił nas ostatniego poranka w tej kupie kamieni. Wielu znasz w tej krainie supermagów, zdolnych do obsługi międzywymiarowego teleportera mającego magiczny lab w częściach dostępnych dla personelu z odpowiednim poziomem kodu dostępu? - zapytał unosząc pytająco brwi. Myślał na gorąco i w miarę jak mówił ale jakoś dziwnie miła, ładna i chętna Tamina znów jakoś wtarabaniła się na główne miejsce w kregu podejrzanych. Choć miał tylko poszlaki i zgadywanki. I w sumie mogła to zrobić Morgi albo jakikolwiek maguś z tego świata. No ale jakoś ona pierwsza przyszła mu na myśl choćby dlatego, że ją poznał. Z całkiem ciekawej strony nawet. No ale jak tak teraz poukładał porozsypywane puzzle no to jednak nie miał zbyt radosnej miny w tej chwili.

- Nie mam pojęcia co się z nami działo - wyznała z westchnieniem, przenosząc wzrok na swojego rozmówcę. - Pamiętasz jednak stan, w którym się znajdowaliśmy? Co jak co ale to przypominało mi bardziej ofiary zgubienia się w gęstym lesie, pełnym kolczastych krzewów niż bywalców klubu nocnego. I ta krew? Czułam ją w ustach. Sprawdziłam je później dokładnie i nie było żadnego pęknięcia, nic. Więc skąd się wzięła? Pogryźliśmy się nawzajem? Lizaliśmy swoje rany? Sam pomyśl, Dave - wbiła w niego wzrok. - Może teoria z opóźnieniem w trakcie przechodzenia między wymiarami, czy jak to nazwać, jest prawdziwa, nie tłumaczy jednak stanu w którym byliśmy. A że siostrzyczki mówią prawdę - poprawiła się, żeby wygodniej ułożyć swoje ciało. - Diabli je wiedzą, na dobrą sprawę. Mogą kłamać, mogę się mylić co do tego księżyca. Ba! Możliwe nawet że to wszystko się nam tylko śni. Jak na tą chwilę to wszystko jest możliwe. Po co jednak miałyby kłamać? Wkrótce i tak się wszystkiego dowiemy w ten czy inny sposób. Patrząc na sierp widać gołym okiem, że zostało nam ledwie dwa tygodnie. No, mniej więcej tyle. Podczas kolejnej pełni wszystko się wyjaśni. A może to nawet nie będzie nasza pierwsza pełnia? Może już jesteśmy po przemianie, a one to przed nami ukrywają żeby wykorzystać naiwnych do pozbycia się paru osób i zdobycia tego co potrzebują? Na dobrą sprawę może się okazać, że siedzimy w tej krainie parę miesięcy.

- Nie sądze by to był sen. Jakoś nie wierzę by parę osób synchronicznie było w tym śnie a jeśli to jakoś zwykły sen no to na przykład mój i wówczas to wszystko jest senną marą. - mruknął nieśpiesznie wodząc palcami po jej obojczykach. - Wiesz, jakby to był mój sen to bym sobie wyśnił jakąś mniej wadliwą partnerkę. A na pewno skąpiej odzianą. - kciuk zawędrował za krawędź jej swetra unosząc go tak, że powstawała szczelina pozwalająca puścić żurawia za jej dekolt. Uśmiechnął się i z powodu tego drobnego psikusa i do jej pełnych oczu skrytych dotąd pod swetrem.

- I nie sądzę byśmy się nawzajem pogryźli. Nie wiem jak ty ale ja nie mam na sobie żadnych śladów zębów. Poza tym co mi na łopatce Tamina znalazła. A ty? I wiesz jak masz miejsca gdzie nie możesz popatrzeć sama mogę ci pomóc poszukać. - popatrzył na nią znów nabierając na koniec hiperpoważnego tonu jak wcześniej gdy informował ją o liście zawad jakie w niej odkrył.

- No ale w sumie masz rację. Jeśli nas jakoś zastopowano w stazie czy czymś to tak naprawdę nie wiadomo ile tak trwaliśmy w tym stanie. I może już jesteśmy wilkami bez możliwości odwrotu. Ale wtedy powinniśmy chyba móc przemienić się w każdej chwili tak jak Dan to robi. A ja jakoś nie czuję ani nie wiem jak miałbym to w tej chwili zrobić. Choć w takiej wersji po to mógł być ten napój magiczny. Bloker mający nas utrzymać w zbliżonej do ludzkiej formy. Wówczas chyba ty byłabyś o schodek do przodu skoro go nie piłaś. - skrzywił się nieco. Znowu szacowania, zgadywanki i dumania po omacku. Mieli garść faktów do których można było dorobić całkiem sporo hipotez. Znów pożałował, że bardziej nie dogadał się z tubylcami o tym całym wilkołactwie. Ale znowu właśnie jak doszli do wniosku razem, że nie było pewne co im powiedzą i czy w ogóle coś. Znaczy coś prawdziwego. Bez sensu było jednak zakładać, że ściemniają we wszystkim bo to z góry właściwie przekreślało każdą komunikację.

- A smak krwi też czułem jak się obudziłem. Nie zwróciłem na to większej uwagi. - przyznał szczerze. - Znaczy wiesz, w całej tej sytuacji po przebudzeniu. - doprecyzował nieco dokładniej. - Ale faktycznie dość nietypowe. Rany mieliśmy niezbyt poważne. I za cholerę nie wiem czemu mielibyśmy je lizać. Bez sensu. A na zabawy, że sobie nawzajem to chyba coś za bardzo ubrani byliśmy. - uśmiechnął się krótko muskając palcami jej szyję. Zabawy z lizaniem drugiej osoby płci odmiennej kojarzyły mu się raczej dość jednoznacznie. - No chyba, że byliśmy wilkami. W wilczej postaci. Bo u wilków i zwierząt to chyba naturalne. A jak widziałaś po Danie mogą się zmieniać razem z ubraniem. Więc może padaliśmy czy co i gdy byliśmy nieprzytomni wróciliśmy do ludzkiej formy. - mruknął już znacznie mniej wesołym głosem. Lizanie po ranach wydało mu się teraz nawet prawdopodobnym scenariuszem zdarzeń. Ale było jakieś takie zwierzęce i uwłaczające jego ludzkiemu punktowi widzenia. Serio to ma go tu czekać w tym świecie? Lizanie się po jajkach i wygryzanie pcheł z sierści? Ta cała zwierzęca strona tego wilkołactwa jakoś w ogóle go nie pociągała. Właściwie był jej niechętny. Może szło się do tego przyzwyczaić jak to chyba zrobił Dan ale pewnie też trzeba było chcieć się przyzwyczaić. Była jeszcze szansa na odkręcenie tego? Zastanawiał się znów powoli przeczesując palcami różnobarwne włosy dziewczyny. Znów zaczął go ogarniać raczej fatalistyczny nastrój gdy wersja, że nic nie zdoła zdziałać nieważne co by kombinował zaczęła brać górę wśród garści faktów jakie się przed nim rysowały.

- No teoretycznie, gdyby przyjąć że jesteśmy już po przemianie to faktycznie powinniśmy mieć ochotę na przybranie formy wilka, a przynajmniej ja powinnam - zgodziła się z nim, skupiając na zagadnieniu, a nie na błądzącej po jej ciele dłoni. - Tyle, że do tej pory nie próbowałam. Chyba się za bardzo boję rezultatu takiej próby. Nie żeby mi jakoś szczególnie zależało na tym żeby pozostać człowiekiem, to jednak…

Westchnęła i podkuliła nogi. Gdzieś nad nimi zahuczała sowa, a w pobliskich krzakach przemknął jakiś mały gryzoń, hałasując na suchej ściółce. Gałęzie w ognisku ugięły się pod naporem żywiołu i z trzaskiem zapadły, wzbijając w niebo snop iskier.

- Nie ważne, zobaczymy jak to będzie bo teraz jedyne co możemy to dywagować nad problemem. Sami, mając tylko tyle informacji ile mamy, nic nie wskóramy. Musimy zdobyć więcej, najlepiej z pewnych źródeł. Cześć zdobędziemy jutro gdy sprawdzimy tą całą barierę. Reszta będzie musiała czekać na swoją kolej. Trzeba jednak będzie być ostrożnym i to piekielnie. Grać w tą ich grę, partnerze, aż się nam rzygać będzie chciało kolejnymi słodkimi słówkami - wyszczerzyła zęby w nieco wilczym uśmiechu, unosząc ciut wyżej górną wargę. - A później zaatakować gdy się tego nie będą spodziewać.

- Noo… Chyba tak… Też bym się trochę bał… No wiesz jak skok na bandżi… Niby wiesz jak to ma wyglądać, coś tam ci mówią no ale jednak nie wiesz jak to wyjdzie jak to właśnie ty będziesz skakał… No to tak, jak tak o tym myślę to też czuję obawę… - przyznał się do swoich lęków na temat przemiany. Czy byli wilkami już na stałe czy nie myślał o tym odkąd się rano o tym dowiedział. I w dość naturalny sposób zastanawiał się jak to będzie wyglądać. Co będzie czuł? Będzie wiedział, że nadal jest Dawidem Nowakowskim z Polski? Że jest człowiekiem? Będzie w stanie się kontrolować? Po Danie widział, że chyba da się. Powinno. Choć on miał pewnie o niebo więcej wprawy od nich no i wiedział co i jak. Ale dawał nadzieję Polakowi, że jakoś powinno się to dać kontrolować. Poza tym te plotki o instynkcie stadnym i zewie watahy też jakoś niezbyt go uspakajały. No i co z powrotem do ludzkiej formy? Dany robił to bez jakichś większych przeszkód no ale znowu, on miał wprawę. A jak to jest z nowymi? Będą mogli wrócić kiedy chcą czy zostaną jakoś tak uwięzieni w tym zwierzęcym ciele?

- Ja mogę pograć w tę grę. Ale no chyba słyszałaś mnie i widziałaś w akcji z deptaniem odcisków. - Uśmiechnął się do niej nawiązując do określenia jakim go sam poczęstowała gdy jeszcze wieczór był młody a chatka czarownicy o wiele bliższa. - Nie nadaję się do słodkich słówek. Ty zresztą chyba też niezbyt. A gdybyśmy zmienili postawę pewnie rzuciłoby sie w oczy. - prychnął trochę rozbawionym tonem przypominając sobie pokrótce zdarzenia z całego dnia i licznych rozmów. Chyba oboje najmniej nadawali się na potakiwaczy z wkodowanym wzorem pingwiniego karku.

- No ale poza tym detalem to oczywiście pełna konspira i szaa tajemnica mój patnerze w spisku i zbrodni. - szturchnął ją lekko w ramię i wyszczerzył się do niej wesoło tak samo jak ona do niego. Odpadł z powrotem na swoja drewnianą poduszkę zmiękczajac ją nieco podłożoną pod głowę ramieniem. Obejrzał się na ognisko gdy strzeliło snopem iskier. Odgłosy leśnego życia nakłoniły go do sprawdzenia swojego węchu i słuchu. Porównywał czy jest jakaś zmiana w odbieraniu świata w stosunku do tego co pamiętał z rana i południa, dwóch chyba skrajnych amplitud swoich możliwości w tym zakresie.

- A co chciałaś powiedzieć o tej przemianie? - zapytał po chwili wciąż wpatrzony w ognisko. Nie był pewny czy powinien pytać. Ale skoro już tyle sobie powiedzieli. No i byli partnerami. No i była może ostatnia okazja pogadać we dwoje bez świadków nie wiadomo na jak długo. No to wolał spytać. By nie gryzła się z czymś sama.

Wilczenie







Nie odpowiadała mu przez dłuższą chwilę. Jego czuły słuch był w stanie wychwycić szybsze bicie jej serca, które mogło być powiązane ze strachem, jednak nie miał wystarczającej wprawy w posługiwaniu się wyostrzonymi zmysłami na tyle by to stwierdzić. W dodatku mógł przy tym zauważyć, że węch też go nieco zawodzi, w porówaniu z tym, co odczuwał rankiem.
- Boję się, że się całkiem zatracę - wyznała w końcu, najwyraźniej szczerze, potwierdzając przy tym że owe bicie serca faktycznie było strachem spowodowane. - Że zapomnę co jest moim priorytetem i zacznę być jednym z mieszkańców tej krainy zanim dopnę celu. Że zostawię swoją misję na rzecz nowego życia. Nie ukrywam, możliwości które z tym idą są wyjątkowo kuszące. Siła, szybkość, zmysły i ta cała magia czy moc, zwał jak zwał…


Westchnęła i podniosła się do pozycji siedzącej, a następnie odwróciła do niego podpierając brodę kolanem i sadowiąc się wygodniej na trawie.
- Myślisz że powinnam spróbować? No wiesz, zmienić postać, przybrać tą całą formę wilka i zdobyć kolejne informacje.


Przyglądała się mu z uwagą, nie kryjąc przy tym niepokoju, który nią targał ale i lśniącego w oczach pragnienia. Zupełnie jakby bardzo, ale to bardzo chciała, jednak wstrzymywała się chwytając tej wątłej tratwy w postaci jego pozwolenia, zanim rzuci się w otchłań.


Leżał na trawie wsłuchany w ciszę ich myśli gdy ona leżała z głową na jego torsie. Był pod wrażeniem swoich nowych umiejętności. Słyszał bicie jej serca jakby miał ucho tuż przy jej piersi! A jednak to co słyszał niepokoiło go trochę. Szybki rytm serca u osoby nie będącej w trakcie wysiłku fizycznego oznaczał silny stan emocjonalny. Biorąc pod uwagę to o czym rozmawiali o euforię i radość jej w tej chwili nie posądzał. Głaskał jej ramię w uspokajającym geście mając nadzieję, że doda to jej nadziei i otuchy. Jednak gdy podniosła się i słowa potwierdziły jakby to co sam u niej zauważał swoimi wzmocnionymi zmysłami mimowolnie pokiwał głową. A więc miała tak samo jak on. Te same strachy i wątpliwości. Przy tak małej ilości faktów jakie znali pozostawał ocean domysłów i niedomówień które łatwo stały się źródłem frustracji i niepokoju. Albo właśnie nawet strachu.


- Hej, hej, hej, spoko partnerze. - uśmiechnął się na tyle promiennie na ile zdołał też podnosząc się do pionu. Usiadł na trawie i obrócił się tak, że znalazł się za jej plecami. Właściwie byli w podobnej pozycji jak niedawno trochę dla jaj a trochę dla poszpanowania usiadł za nią by pokazać jej ten trik z duszeniem. Teraz jednak miał inny cel i motyw. Usiadł za nią tak, że właściwie znalazła się wewnątrz jego nóg i ramion siedząc przed nim.


- Nie jesteś sama. Siedzimy w tym razem. - rzekł cicho rozcierając nieco jej ramiona jakby chciał ją ogrzać. - I jesteś przecież optymistyczną wariatką no to przecież do czegoś zobowiązuje no nie? - wychylił się nieco do przodu i w bok ją trochę przechylając w drugi tak że zdołał spojrzeć na jej twarz kosym i trochę niepoważnym wzrokiem. No to tak. Powiedział tą w miarę łatwą część. Teraz główkował co jej odpowiedzieć. Pytała się go o zdanie. Skoro mieli być wobec siebie fair nie wypadało jej zbyć jakimiś dyrdymałami. Czuł jednak ciężar słów które ważył w głowie. Zwłaszcza jakby posłuchała a okazało się to błędem. No ale przecież nie mógł zostawić jej samej z tymi wątpliwościami. Tak jak ona nie zostawiła go sama z tymi pszczołami.


- Wiem Summer. Nie wiem jak z nami będzie. Ale nie myśl o tym. Bo to cię zeżre. - odparł poważniejszym tonem przytulając swój bok głowy do jej. Znów czuł zapach kobiecych włosów. I ciepło jej ciała przenikające przez jej i jego ubranie. Tak kontrastujące z nocnym chłodem jaki ich otaczał. - Potraktuj to jak walkę. No wiesz, obawiasz się ale tylko na początku. Jak stoicie naprzeciw siebie. A potem jest ruch i chaos i w ogóle o tym nie myślisz. Po prostu walczysz. Zróbmy to samo Summer. Przyjmy do przodu. Tak daleko i głęboko jak się da. Determinacja i pomysłowość potrafią człowieka bardzo daleko zaprowadzić. Skupmy sie jak dorwać patafiana a nie co może nam stanąć na drodze i nas zatrzymać. Wtedy jeśli nawet nie pójdzie po naszej myśli to odejdziemy walcząc. Plując krwią swoją i naszych przeciwników. Zostawiając za sobą szlak jaki mało kto potrafi zostawić. Zostawiając po sobie pamięć. Historię. Legendę. I to po nas zostanie wtedy Summer. Nawet jeśli nam się nie uda. To zostanie zapamiętane, że próbowaliśmy. Tak jak nikt inny. Jak Bonny i Clayde. Jak w tej piosence. - gdy w końcu zaczął mówić mówił cichymi krótkimi zdaniami prawie szepcząc bo w końcu byli właściwie twarzą w twarz. Dotąd niezbyt się nad tym zastanawiał ale gdy w końcu poruszyła ten temat dotąd niesprecyzowane myśli ubrane w słowa pokazały mu raczej małą optymistyczną drogę. Mieli polować na potwora który potrafił rozrywać i szlachtować ludzi. W formach których byli niepewni i w których mogli ulec zezwierzęceniu. W świecie którego właściwie nie znali. Z nasłanym przez enigmatyczną królową magii i nie tylko ogonem który będzie ich kapował i pilnował. Sami we dwójkę wśród obcych. No nie. Nie zapowiadało się to zbyt różowo.


Mieli nie sprecyzowany limit czasu, swobody i nawet nie wiedzieli kogo właściwie szukają. Mógł to być ktokolwiek poczynając od Taminy i Morgi a na tych nie spotkanych jeszcze elfach czy wilkołakach skończywszy. Właściwie to jak się nad tym teraz zastanawiał to nie wróżył im zbyt wielkich szans powodzenia ich misji. Jakby ktoś miał obstawiać całkiem rozsądnie by zrobił jakby obstawiał ich klęskę. I dokładnie dlatego postanowił na przekór wszystkiemu zrobić ją. Dokonać niemożliwego. Sięgnąć tam gdzie nikt nie sięga. Poza tym co? Ja nie dam rady?!


No szykowało się nerwowo. Podejrzliwie. Stresująco. I, że pewnie będą mogli liczyć głównie na siebie nawzajem. Zupełnie jak tamta parka legendarnych gangsterów sprzed lat. Co prawda oni zamierzali zacząć bardziej dyskretnie. Ale zgadywał, że pewnie w końcu będą musieli porzucić przykrywkę albo ich przejżą po prostu. A wtedy… No wtedy się zacznie. Przypomniał sobie jeden z ulubionych kawałków i choć nie uważał by miał głos do śpiewania zaczął jednak z cicha śpiewać trochę przerywanym głosem gdy improwizował tłumaczenie na angielski bu cokolwiek skumała a jeszcze pod oryginalną melodię. W głowie jednak pobrzemiewała mu zapamiętana oryginałka.




https://www.youtube.com/watch?v=d_RYnF3u99g




- No. Lubię ten kawałek. I wiem, nie mam głosu i nie nadaje się nawet do kwalifikacji X Factor. Ale na szczęście do punka każdy ma głos bo wystarczy drzeć ryja. - odezwał się gdy skończył się muzycznie wydurniać. Miał nadzieję, że choć trochę poprawiło jej to humor. Jemu na pewno. I pospołu z przemyśleniami wprawiło go w całkiem agresywny nastrój. Choć nie skierowany przeciw niej tylko temu co ich czeka.


- A przemiana w wilka. Tak. Uważam, że powinnaś spróbować. I tak raczej cię to czeka. Możesz więc spróbować zrobić to na własnych warunkach. Spróbować zapanować nad tym. Zanim strach przed tym co jest w tobie zapanuje nad tobą. Spróbuj. Nie wiem co ze mną i resztą ale no jak właśnie gadaliśmy może i tak nas to czeka. - teraz gdy zdecydował, że wyrusza na wojenną ścieżkę decyzje jakoś podejmowało mu się klarowniej. Nie ściemniał, że nie lubił walczyć tak naprawdę a nie na treningu. Nie lubił walczyć. I starał się tego unikać. Jednak jeśli już musiał to był bezwzględny i wykorzystywał każdy atut i możliwość by przeżyć i zwyciężyć. Dotąd wahał się i nie był zdecydowany. Ale skoro szli na wojnę i łowy musieli wiedzieć na czym stoją. I wziać ten cholerny problem za rogi. Zwłaszcza jeśli zdecydowali sami zdobywać maksimum informacji na bazie własnych doświadczeń. Zwłaszcza Summer która zdecydowała być wilkiem. On się wahał choć nie był pewny czy sprawa i tak nie jest już przesądzona. Nie miał pojęcia jakby taka przemiana wyglądała w ich przypadku ale widok przemieniającego się bez większych ceregieli i sensacji Dan’a dawał nadzieję, że to im też powinno dać się powtórzyć.


- I spoko. Będę przy tobie. Nie zostawię cię. Jak będę mógł ci jakoś pomóc no to zrobię to. - zapewnił ją obejmując ją dość mocno ramionami zamykając w uścisku i całując ją tam gdzie sięgnął czyli gdzieś w okolice kości policzkowej.


- Nie jest z tobą tak źle - zapewniła, wyaźnie jednak będąc myślami gdzieś indziej. Oparła się nieco mocniej o niego, obejmując dłońmi jego ręce i pozwalając sobie na chwilę wyraźnej słabości, czerpiąc siłę z jego uścisku.
- Dobrze więc, zrobię to - zdecydowała w końcu, odwracając głowę tak daleko do tyłu jak była w stanie, wystarczająco jednak by połączyć swoje usta z jego, w lekkim pocałunku. Zaraz też urwała to połączenie, wychylając się nieco do przodu i sięgając dłonią do butów. - Gdyby coś poszło nie tak… - rzuciła, wyciągając nóż i mu go podając. - Nie wahaj się, celuj w lewy bok, między żebra lub w kark, jeżeli zdołasz.


Odczekała, aż uwolni ją z objęć i weźmie od niej ostrze, po czym odsunęła się od niego i przeszła na drugą stronę ogniska.
- Pamiętaj - uśmiechnęła się do niego wesoło - zabij mnie jeżeli zaatakuję.
Uniosła głowę by spojrzeć w niebo. Dave mógł usłyszeć jak bierze głęboki wdech. Jej serce biło nawet szybciej niż wcześniej. Przymknęła oczy, wypuszczając powoli powietrze.
- Mam nadzieję, że metoda którą stosuję przy okazji tych moich czarów wystarczy - mruknęła, biorąc kolejny oddech.
Nic się jednak nie działo. Sekundy mijały, a ona stała wciąż w ludzkiej postaci, chociaż bez wątpienia powoli się uspokajała. Oddechy były wolniejsze, płytsze. Serce nie waliło już młotem, zdobyła się nawet na uśmiech i otwarcie oczu. Dwóch, lśniących złotem punktów.
- O cholera - zaklęła, jednak jej głos nie brzmiał jak jej własny. Było w nim wyraźnie słychać nowe nuty, głębokie, chrapliwe, niemalże zwierzęce. Zaraz też jej sylwetka zamigotała, jednak nie tak jak w przypadku Dan’a. Nie, proces był wolniejszy. Nogi i ręce zaczęły się kurczyć. Twarz wydłużać i oblekać w futro. Włosy skracać, uszy wydłużać. Tułów dopasował się do tych zmian, a ubranie zatraciło swą formę przeobrażając się w sierść.




 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 01-11-2016 o 00:36.
Pipboy79 jest offline