Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2016, 09:59   #44
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Hans Manstein - Sigmar tak chce!



- Nie Jin, nie było tak źle. Dobrzy bogowie okazali nam łaskę bo roztropne to na pewno nie było. - odparł sługa świąntynny patrząc za odlatującym stworzeniem. Ulżyło mu. Tak potężna bestia mogła im porachować kości. Bardzo dokładnie i bardzo dosłownie. Wypuszczenie jej bez żadnej zagwarantowanej kontroli roztropnym nazwać było nie sposób. Przynajmniej nie w umyśle Ostermarczyka. Miał cichy żal do Waldemara, że przez całą dyskusję nie zaangażował się w dyskusję stojąc na uboczu. Od przywódcy, dowódcy czy lidera oczekiwał jakiegoś kontkretu w danej sytuacji. Inaczej się wszystko rozwadniało i sypało.

- Tego zbrojnego zamierzam pochować mości Nemroth. I uważajcie byście swoją postawą nie obrazili praw boskich i ziemskich. - zwrócił kapłan zwrócił uwagę magistrowi dając znać, że jego zgryźliwość nie pozostały nie zauważone.

- Robienie stosu nie jest zgodne z naszym obrządkiem pogrzebowym khazadzie. A naniesienie odpowiedniej ilości drewna nie wiem czy nie zajęłoby więcej czasu niż wykopanie dołu w ziemi. - Ostermarczyk rzucił do krasnoluda gdy ten zbierał się do odejścia i penetracji reszty budynku. Dyplomatycznie nie zwrócił uwagi na głos, że to też zajmuje czas i tylko byłoby szybsze od przygotowania pochówku jeśli przetrząsnąć by byle jak najbliższe pomieszczenia już splądrowane i przetrząśnięte przez potwory i heretyków. Drobiazgowe szperanie pewnie przyniosłoby o wiele więcej efektu no ale pewnie na tak małą grupkę zajęłoby im i resztę dnia.

- Dziękuję za pomoc Jin. Chodźmy więc. A przy okazji jak chowacie swoich zmarłych u siebie? - Manstein ruszył z martwym ciałem idąc razem z południowcem na zewnątrz. Właściwie jak się zastanowił niezbyt wiele wiedział o ojczyźnie zwiadowcy a sprawy wiary wydawały mu się w naturalny sposób godne zainteresowania i powiązane z jego własną profesją. - Zastanawia mnie ten rycerz Jin. Teraz oczywiście to czcze dyskusja. Ale sądząc po wyposażeniu to służył w dość standardowych konnych naszego imperatora. Ciekawi mnie skąd taki jegomość miał coś tak wyjątkowego jak gryf. Bo albo nie powinien mieć tylko zwykłego konia albo jak miał nie powinien służyć w zwykłej jeździe. Nie ma przy sobie nic niezwykłego co mogłoby wskazać jego powiązania z tym gryfem. Zachowanie bestii też było niejednoznaczne jak dla mnie. Podsumowując Jin wcale nie jestem tak całkiem przekonany, że to był jeździec tamtego gryfa. Nie ma nawet pierścienia rodowego. Choć mógł mu ktoś skraść mu po śmierci. Tych bestioludów z lasu bym nie podejrzewał o takie wirafinowanie. Więc albo ktoś z bandy Gustava albo ktoś potem się tu jeszcze kręcił. - skoro szli i pracowali we dwóch przy pogrzebie tego tajemniczego dla Hans'a jeźdźca to esseńczyk postanowił się podzielic swoimi przemyśleniami o całej sprawie. Była dziwna i nie do końca jasna ale właściwie teraz i tak zostawało spełnić ostatnią posługę temu zbrojnemu i pewnie więcej ta sprawa nie wypłynie. Traktował trochę jak ćwiczenie umysłowe w jakie karby od lat wdrażał go świąntynny trening i przeszkolenie. Dostrzeganie różnych splotów, skojarzeń, opcji, możliwości.

Pogrzeb tajemniczego rycerza czy może po prostu konnego zbrojnego był dość zwyczajny. Wykopanie dołu. Zawinięcie ciała w jakąś zerwaną zasłonę czy znaleziony koc. Włożenie do dołu. Zasypanie. Modlitwa. Wymazanie kawałkiem kredopoodbnym na ścianie pod którą pochowali z Jinem zmarłego daty i "jeździec gryfa". Wcale nie był pewny czy to był on. Ale nie miał innych wskazówek by odszyfrować tożsamość zabitego.

Hans wracał z pogrzebu w dość melancholijnym i raczej ponurym nastroju. Poza tym, że wracał z pogrzebu gdzie w zastępstwie kapłana Morr'a musiał czynić kapłańską powinność to całe ta spustoszone miasteczko przypominało mu inne podobne miejsca.

Jak wtedy. Wiele lat temu gdy był jeszcze młodzikiem podczas nowicjatu. Na tamtym wzgórzu. Tam też były ciała. Tak wiele ciał. Gdy się ocknął po tej strasznej bitwie. Tak strasznej i krwawej, że zwykło się mawiać, że wszyscy walczący w niej ludzie zginęli w walce z tymi poczwarami. Namiot w którymw cześniej pracował, ten który robił za medyczny, którego tak rozpaczliwie usiłował bronić leżał popruty i zapadnięty, zbryzgany ciemnymi plamami. Przypominał jakąś rzuconą bezwładnie na ziemię szmatę. A gdy młodszy niż teraz Sigmaryta jeszcze stał wiedział, że jest za jego plecami i też wciąż stoi. Albo potem. Wiele lat potem i właściwie nie tak całkiem dawno temu. Nawet niedaleko stąd. Gdy powstał jak z martwych gdy obszukiwał jego ciało jakiś śmierdzący bestiolud. Gdy powstał na nogi też ujrzał całe pole usłane ciałami. Tak jak i tutaj. W pierwszej chwili przeraził się, że ocalał tylko on. Że wszyscy inni zginęli. Znowu. Rubaszny Thomas, małomówny Eskel i usiłujący zawsze wyglądać poważnie Sev. Nie widział ich wtedy jak wstał. Widział tylko pole ciał.

- Może Jin zareagowałem zbyt impulsywnie na pomysł uwolnienia gryfa. Ale dobrzy bogowie pozwolili mi dostąpić szaczytu ujrzenia naszego imperatora. A on dosiadał sawnego Szpona Śmierci. Widziałem z daleka oczywiście nie z tak bliska jak teraz to miało miejsce. Kilka lat temu, w Averlandzie gdy nasz imperator osobiście dowodził ekspedycją przeciw orkom. I widziałem co ten Szpon Śmierci potrafi. Nawet jak ten tu to nie był tamten gryf to i tak na pewno potrafi dać popalić jeśli chce. Zaś bez jeźdźca robi on co chce a my nie mamy na to wpływu. - wyjaśnił nieco motyw swoich wątpliwości swojemu towarzyszowi od grzebania tajemniczego jeźdźca. Ostermarczyk obawiał się właśnie, ze ten tu gryf urządzi im to co widoczne te gryfy potrafią. Dla tak potężnego stworzenia nie istniał żaden pancerz który mógłby ochronić przed jego mocą. Przewalał wozy, niszczył katapulty, rzucał zbrojnymi razem z ich końmi. Jedynie umiejętności jeźdźca gwarantowały, że będzie rzucał i niszczył tych z właściwej strony. Obecnie zaś żadnego jeźdźca nie mieli. Na szczęście bogowie pokierowali rozumem bestii tak, że nie ruszyła śmiertelników w ich służbie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline