Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2016, 09:17   #41
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Ruszyli. Bardag szedł po prawicy Hansa. Khazad podświadomie ufał kapłanowi i czół, że raczej nie powinien się obawiać o swój bok. Szedł i bacznie obserwował. Widział zmasakrowane ciała kobiet, dzieci czy też mężczyzn w różnym wieku.
- Oby się zapuścił się w te strony żaden nekromanta czy inny truposz. Całą armię by mógł stworzyć z tego miasteczka.- Zwrócił się do Hansa. Splunął na ciało jakiegoś zwierzoczłeka.
- Szkoda, że ludzie nie mają w naturze uczyć się walczyć. Wśród Khazadów inne proporcje by były. Każdy mężczyzna i kobieta potrafi skutecznie machać bronią.- Skrzywił sie i szedł dalej.

Podeszli do bramy. Dziura była wielka i musiało jakieś bydle sforsować ją.
Nie pomylił się. Ów bydle leżało u podnóża schodów poszarpane z trzewiami na wierzchu.
- To mamy niszczyciela bram.- Pokręcił głową widząc trupa mięśniaka.
Rozejrzał się po dziedzińcu uważnie i z resztą ruszyli po schodach.

Stanął jak wryty.
- Gryf!- Zakrzyknął łowca.
- Dawno żem nie widział tej bestii. Ostatnio ponad dziesięć lat temu latającego nag wierzchołkami Gór Krańca Świata.- Wyszeptał do towarzyszy wolno się ruszając by nie wzbudzić agresji w monstrualnej istocie.

- Tam jest chyba jego pan.- Powiedział Bardag widząc wiszącego na linie rycerza w zdobionej zbroi.
- Chyba pan na tych ziemiach to był.- Podsumował. Stanął przy balustradzie i ubezpieczał towarzyszy.
 
Hakon jest offline  
Stary 19-10-2016, 00:32   #42
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Waldemar ruszył wraz z resztą drużyny w głąb spustoszonego miasteczka. Kierowali się w stronę majaczącego w oddali zameczku. Skrzeki bestii dochodziły właśnie z tamtego kierunku. Waldemar nie odwracał wzroku od zmasakrowanych trupów. Wręcz przeciwnie, badawczo im się przyglądał szukając jakichkolwiek wskazówek mogących zdradzić przynależność maruderów do konkretnego kultu lub grupy. Chciał też sprawdzić, czy aby nie miało tutaj miejsca więcej plugawych rytuałów. Skoro spotkali jedną skorupę, to mogło ich być tutaj więcej z czego część z nich "niewykluta". Łowca czarownic wolał nie zostawiać takich niespodzianek za swoimi plecami. Nie zauważywszy niczego co szczególnie przyciągnęłoby jego uwagę po prostu przyspieszył kroku dołączając do pozostałych.

Widok wyłamanej bramy budził zrozumiałe obawy. Wprawne oko niemal od razu było w stanie wyłapać szczegóły wskazujące na to, że ta brama nie padła od uderzeń tarana. Sforsowało ją coś dużego i to coś mogło nadal znajdować się na zameczku. Dziedziniec usłany był trupami oraz czerwony od krwi. Wśród pobojowiska leżała także istota najprawdopodobniej odpowiedzialna za sforsowanie bramy. Waldemar nie musiał zastanawiać się długo nad tym co zabiło bestigora. Odpowiedź nadeszła szybko i bardzo głośno. Łowca czarownic zamrugał parę razy, kiedy ich oczom ukazał się gryf. Nie wiedział co o tym myśleć, do tej pory był bowiem pewien, że tylko Imperator posiadał latającego gryfa. Właściciel tego stworzenia musiał być więc bardzo wpływowy, ale Waldemar na prawdę nie był w stanie nawet gdybać kim mogła być ta persona.
- Dałbym sobie rękę uciąć, że tylko czcigodny Imperator posiada takiego wierzchowca. I teraz bym, kurwa, nie miał ręki. - Podzielił się swoimi myślami na głos z krzywym uśmiechem na twarzy. łowca obrócił głowę w stronę wskazanego przez Bardaga rycerza próbując rozpoznać martwego nobila. Tożsamość jeźdźca rozbudziła ciekawość Waldemara.

Łowca czarownic wrócił wzrokiem do gryfa widząc, że Jin zajął się ściągnięciem truchła rycerza. Stalowoszare oczy wodziły badawczo po łańcuchach wiążących bestię szukając wzrokiem ich słabego punktu lub też jakiegokolwiek mechanizmu mogącego zwolnić ich uścisk. Warto byłoby uwolnić to stworzenie, szczególnie, że nie zostało skażone przez Chaos. Istniało co prawda prawdopodobieństwo, że zwierzę wierne swemu martwemu panu zostanie przy jego ciele i zdechnie z głodu, ale równie dobrze mogło odfrunąć w kierunku gór. Tak czy siak ryzyko warto było podjąć.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 31-10-2016, 18:32   #43
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Widząc wspinającego się w stronę trupa Jina, Albert uznał, że wspinaczka i odcinani martwych rycerzy wychodzi poza zasięg jego ekspertyzy.
- Żal by taka dumna bestia skończyła tak marnym losem jak śmierć na łańcuchu z głodu. Wie ktoś z was czy jeżeli go uwolnimy to będzie chciał nas zabić czy będzie wolał odlecieć pomścić swego pana?
- Masz rację Albercie. On już wywalczył sobie życie. I bądź spokojny. Nawet jeśli miałby się na nas rzucić to jest tak osłabiony, że nie będzie zagrożeniem. Przynajmniej nie śmiertelnym - mówił Jin wspinając się po linie w stronę martwego jeźdźca.
- Mam jednak nadzieję, że skupi uwagę na swoim dawnym właścicielu - dodał już przyciągając do siebie dyndające ciało. - Hej panowie! Zamortyzujcie upadek! To jednak mógł być zacny mąż. Trochę szacunku pośmiertnego mu się należy. - Jin sięgnął do małego toporka i powoli zaczął odcinać linę, na której wisiał jeździec.
- Wolałbym wiedzieć jak bardzo nie powinien być zagrożeniem. - Albert zlustrował gryfa wzrokiem, grzebiąc w magicznych komponentach. - Żebym nie musiał się zastanawiać jakie zaklęcie nam najbardziej pomoże.
- Coż mam ci powiedzieć? Jest słaby i zagłodzony. Ja na jego miejscu nie rzucał się do walki, ale chuj wie co gryfom w głowie siedzi. A nawet jak Cię przypadkiem dziabnie to będzie co szyć, więc możesz magiczną igłę i nitkę podszykować. - Zażartował spoglądając spod sufitu na Alberta. Jin nigdy nie był fanem magii, co też dało się usłyszeć w ironicznym, choć przyjaznym tonie.
Bestia trzepotała nerwowo skrzydłami raz po raz próbując wzbić się w powietrze, lecz solidne, grube łańcuchy konsekwentnie trzymały gryfa blisko kamiennej posadzki tarasu z widokiem na południową część miasteczka. Gdy Jin zaczął się wspinać, a chwilę później jął odcinać linę na której powieszono rycerza gryf zamarł. Jego piękne i bystre oczy dokładnie śledziły poczynania mężczyzny z dalekiego południa. Jin ruszał się zwinnie i żwawo a z pomocą kompanów po krótkiej chwili uwolnili gryfiego jeźdźca z niechlubnej śmierci. Gdy ciało spadło w ramiona wojowników gryf poskładał skrzydła i wydał serię skrzeknięć jakby chciał zawołać swego pana.
Jin spojrzał w oczy gryfa wpatrzone w bezwładne ciało martwego jeźdźca. Wiedział, co czuje. Lata temu Jin również stracił kogoś, komu zawsze mógł ufać i na kim mógł polegać.
-Pozwólcie mi wziąć ciało - powiedział do towarzyszy, gdy zsunął się po linie - Podejdę do niego. Bardagu, Hansie - zwrócił się do najsilniejszych, mężczyzn wysuwając ręce w kierunku zwłok - Jeśli skupi na nas swoją uwagę dacie radę rozkuć łańcuch?
- A po co chcesz rozkuwać łańcuch? - zapytał kapłan w tej chwili chyba niezbyt oczekując odpowiedzi. - Wiesz co zrobi jak się uwolni? Potrafisz go okiełznać czy zapanować? Masz go czym nakarmić? Bo wszystkie te rzeczy możemy zrobić albo próbować równie dobrze tera jak jest przykuty. A jak go uwolnimy, zakładając, że nam pozwoli na to, to już będziemy zdani na jego łaskę i fanaberie. - sługa Sigmara wydawał się podchodzić dość sceptycznie do pomysłu wspaniałomyślnego ratowania stworzenia. Może i było słabe i niedożywione. Ale jak na gryfa. A na jego oko to nadal była potężna istota przed którą czuł respekt. A zachowanie było na tyle nieznane i nieodgadnione, że opcja walki z nim po uwolnieniu wydała mu się na tyle istotna by brać ją w rozrachunkach przy planowaniu najbliższych działań.



- Przeszukajmy ciało tego szlachetnego pana. Może ma jakiś gwizdek czy coś podobnego jak się przy tresurze używa czasem. - wskazał na nieruchome i ciało w pancerzu które właśnie trzymali. - Namawiam was do rozwagi bracia i nie podejmowania pochopnych decyzji. Żal mi zostawiać tutaj te stworzenie z gatunku jakiego dosiada i nasz czcigodny i miłościwie panujący Imperator ale doceniam jego moc i ryzyko uwolnienia. Bardzo nie chciałbym z tym walczyć bo ani to potrzebne naszej misji ani chwalebne. Choć jeśli trzeba oczywiście stanę razem z wami do walki. Na razie jednak pozwólcie, mi dopełnić kapłańskich obowiązków i zająć się zmarłym. - poinformował resztę kompanów jak widzi sprawę z tym gryfem. Nie czuł się na tyle przywódcą by decydować samemu za nich wszystkich. Więc ograniczył się do wyrażenia opinii i zostawił reszcie temat do obgadania. Gryfowi nic nie było przez ten czas to i parę pacierzy jeszcze nie powinno zrobić mu różnicy. On zaś może kapłanem Morr’a nie był ale jednak był kapłanem uznał więc, że musi dopełnić w zastępstwie brata z czarnej świątyni obowiązków potrzebnych do przygotowania zmarłego w ostatnią drogę.
Spójrz na niego, jest słaby i przestraszony. Nie chcesz chyba zostawić go by zszedł w najgorszy możliwy sposób, powoli ginąc z głodu. Znacznie się uspokoił na widok swojego pana. Intuicja podpowiada mi, że nas nie zaatakuje. Zrobisz, jak uważasz, ja mam zamiar go uwolnić - odpowiedział Kapłanowi Jin - Jeśli musisz odprawić rytuał pogrzebowy to proszę zrób to szybko, nie każdy tej bestii dłużej się męczyć.
- Czy przeszukanie jego pana jest aby rozsądne? Gryf zdaje się być do niego przywiązany, więc ciało powinniśmy traktować z respektem, pomijając szacunek dla jego walki. Jeżeli się da to uwolniłbym gryfa, nie godzi się by jeden z symboli naszego Imperium zdechł w łańcuchach założonych przez sługi mrocznych bogów. - Albert wyraził swoje zdanie. - Gryf to ponoć mądre stworzenie, jak go uwolnimy to powinien być dość inteligentny by to docenić? - Na wpół stwierdził na wpół zapytał, kogoś bardziej znającego się na zwierzętach.
Waldemar przysłuchiwał się dyskusji jednocześnie wciąż bacznie lustrując łańcuchy, które więziły imperialnego gryfa. Nie odrywając wzroku odezwał się w końcu do swoich towarzyszy. - Można go przeszukać, ale później podsunąłbym ciało gryfowi. Widzieliście jak się szarpał, kiedy Jin opuszczał jego pana? Jest inteligentny, ale to wciąż zwierzę i musi się samo przekonać, że jego właściciel nie żyje. - Przestąpił z nogi na nogę kontynuując. - Nie może go dosięgnąć z powodu łańcuchów więc to my musimy przynieść rycerza do niego. Wtedy zobaczymy co zrobi i zdecydujemy co dalej. - łowca czarownic w końcu oderwał wzrok od łańcuchów i zaczął rozglądać się po placu. Zameczek z pewnością posiadał parę pomieszczeń, w których mogli znaleźć coś przydatnego. Po za tym gdzieś tutaj mogły znajdować się papiery, które nie powinny wpaść w ręce wrogów Imperium.
-Szczerze wątpię, żeby nasz martwy towarzysz miał przy sobie gwizdek na gryfa i nie wiem, co jeszcze przydatnego dla nas mógłby mieć przy sobie, a ja nie znajduję przyjemności w przeszukiwaniu ciał zmarłych - w głosie Jina słyszeć dało się nutę złośliwości - Jeśli któryś z Was ma jednak ochotę to nie będę oponował - dodał biorąc na zwłoki na ręce. -Jeśli tak to niech zrobi to teraz, jeśli nie to mam zamiar zabrać go do gryfa - Jin odwrócił się do grupy czekając na ich reakcję, a że ciało odziane w zbroję nie było lekkie niecierpliwość jaskrawo rysowała się na jego twarzy.*
- Przed chwilą odcięliśmy jego pana z lin i ciało spadło na dół. A teraz wciąż je otaczamy i jakoś ten stwór to znosi. Więc chyba zniesie i przeszukanie. - odparł spokojnie sługa świątyni na słowa Alberta. Zresztą jak miał przygotować pana tych ziem i zamku w jego ostatnia drogę i tak musiałby sprawdzić go w podobny sposób. - Chcesz się Albercie zdać na mądrość, rozwagę i wdzięczność gryfa po tym jak go rozkujesz? Być może masz rację i jeśli wiesz coś o tych stworzeniach i ich zwyczajach i zalecasz takie rozwiązanie to proszę bardzo. Choć ja ze swojej skromnej strony zalecałbym ostrożność i rozwagę. A co się da sprawdzić z jego intencji teraz póki jest uwięziony i my możemy pozostać poza obszarem jego zainteresowania, łaski i wdzięczności. - odparł kapłan Sigmara systematycznie przygotowując zmarłego do jego ostatniej drogi a przy okazji przeszukując ciało poległego rycerza. Z bliska też był ciekaw jak zginął ten pan. Musiał być to ktoś znamienitego rodu jeśli było go stać na dosiadanie gryfa.
- Jeśli mogę coś zasugerować to nakarmcie go zanim się weźmiecie za jego uwalnianie. Zwierzęta zwyczajowo są chyba pozytywniej nastawione do osób z paszą. - zwrócił uwagę Ostermarczyk wciąż przeszukując i badając ciało zmarłego. Jak zginął? Pancerz wydawał się godny gryfa. Poza tym był ciekaw czy po ornamentach i herbach rozpozna kim ten rycerz był za życia. Zapewne był kimś dobrze znanym na salonach i nie tylko pobliskiego Talabheim bo w końcu nie każdy pan miał gryfa i zamek zaraz za Talabekiem. - I pokładajmy wiarę w siły opatrzności bracie Jin. - uśmiechnął się lekko półgębkiem do niedowiarka z południa.
- Dobra myśl Waldemarze. Na wszelki wypadek stańcie za mną i zapewniam was pokładam wielką wiarę w siłę waszej przyjaźni i refleksu. - uśmiechnął się sigmaryta i gdy skończył przeszukiwać i badać ciało chwycił je w ramiona i podniósł nieboszczyka. Co prawda nie mógł w ten sposób zabrać młota ale chciał sprawdzić pomysł łowcy czarownic. I tak musiał zabrać stąd ciało by je pochować ale mógł wcześniej sprawdzić intencje i świadomość gryfa. Zamierzał podejść powolutku. Kroczek po kroczku do skraju zasięgu ale wciąż poza zasięgiem gryfa. To zwierzakowi dałoby szansę obniuchac pana choć na rozum Ostermarczyka zwierzęta, zwłaszcza jak były uznawane za inteligentne, potrafiły lepiej od ludzi stwierdzić zapach trupa. Zwłaszcza już niezbyt świeżego. Gryf więc chyba powinien dobrze wiedzieć, że jego pan nie żyje i to od jakiegoś czasu. Hans jednak nie miał pojęcia jak zareaguje na taką próbę. I tak musiał pochować rycerza. Ale wcześniej mógł dać szansę na ostatnie pożegnanie jego wierzchowcowi. Gdyby jednak źle obliczył odległość albo stwór miał jakieś sztuczki w zanadrzu to miał nadzieję, że towarzysze go złapią i wyciągną z tarapatów gdyby wpadł przez gryfa w tarapaty.
Bardag odstąpił od reszty i odsunął się od towarzyszy.
- Mam gdzieś tego pierzastego stwora. Dla mnie można go ubić i się wynosić. Wątpię by to był władca tych ziem.- Wskazał na niesionego przez kapłana zbrojnego.
- Jak pamiętacie. Jest wojna i koleś może być równie dobrze z Averlandu czy Nordlandu. Wojna poprostu go tu przywiała. Gdyby był panem tych ziem zapewne gdzieś na froncie już dawno by walczył a przynajmniej w obronie Talabheim.- Podsumował i na wszelki wypadek przygotował się na strzelanie wcześniej rozglądając się i sprawdzając schody czy nikt ich nie zachodzi.
Waldemar zaczął obserwować kapłana w jego poczynaniach. Łowca był gotów w każdej chwili skoczyć ku Hansowi, żeby odciągnąć go od gryfa. Nikt z obecnych nie znał się za bardzo na tego typu stworzeniach więc ostrożność była jak najbardziej wskazana.
Początkowo zwierzę nerwowo wierzgało na widok Hansa zbliżającego się z zwłokami rycerza w jego kierunku. Gryf próbował wzbić się w powietrze, kilkakrotnie podskakując w miejscu, lecz solidne łańcuchy sprawiały mu tylko masę bólu i cierpienia, nic po za tym. Z każdym krokiem bliżej Hansa, stworzenie uspokajało się coraz bardziej. W tym samym czasie Waldemar dokładniej przyjrzał się stalowym ogniwom łańcuchów i znalazł co najmniej kilka które można by było łatwo złamać by uwolnić stworzenie. Przy zwłokach nie było kompletnie nic, a to oznaczało, że jeśli rycerz miał jakikolwiek sposób na uspokojenie gryfa, to zabrał go ze sobą w zaświaty. Trup mocno ciążył kapłanowi, to też Sigmaryta położył ciało już w zasięgu gryfa. Zwierz zamruczał żałośnie, po czym pochylił masywny łeb, dokładnie obwąchując ciało. Jego oczy raz po raz spoglądały na otaczających go mężczyzn.

-Jeśli chcecie go oswobodzić to chyba najlepszy moment…- szepnął Nemroth
Manstein obserwował wielkie zwierzę. Nawet w stanie takiego upodlenia prezentowało się potężnie. Dorodny, pełnokrwisty rumak bojowy wyglądał przy tym stworzeniu wątło i mikro. Jak dzieciak przy konnym rycerzu. Teraz zaś kapłan Sigmara stał chyba najbliżej z ludzi przy tym stworzeniu i gabaryty wszelakie tego stwora zdawały się jeszcze większe niż z parę czy paręnaście kroków temu. Zwierz ewidentnie rozpoznawał ciało jego pana. Sługa świątyni nie zamierzał ryzykować i zbliżać się w zasięg potężnego orlego dzioba i lwich szponów bardziej niż konieczne. Ale teraz i tak stał prawie dosłownie na wyciągnięcie ręki. - Legendy mówią, że odważni śmiertelnicy są ulubieńcami bogów. - mruknął ni to do siebie ni towarzyszy i wyciągnął dłoń w stronę pyska zwierzęcia. Podobnie jak się daje do zapoznania zapachu dłoń psu czy koniu by się oswoiło z człowiekiem. Postanowił posłuchać podszeptom które umysł słyszał a płynęły gdzieś tam z serca. Bo przeszkolony w wojskowych i wojennych rygorach umysł mówił mu, że to wątła i skrajnie ryzykowna strategia.
Jin szedł krok za Hansem. Obserwował uważnie zachowanie Gryfa. Tak, jak się spodziewał bestia uspokoiła się, kiedy ciało dawnego towarzysza znalazło się bliżej. Widząc to uśmiechnął się lekko i odstąpił od Sigmaryty. Stanął przy jednym z łańcuchów i powoli sięgnął po topór. Błądził wzrokiem po kompanach szukając tych, który chcą mu pomóc w oczywistym planie.
-Hans. Mam zamiar go uwolnić - powiedział cichym spokojnym głosem - pomożesz mi?
Khazad widząc co zamierzają kompani zawiesił kuszę na plecach i wyjął z tobołów łom i wsadził w jedno z wyglądających na słabe ogniwo i zaczął się siłować.
- Uwolnijmy tą bestię i zajmijmy się naszą misją i tak już dość czasu straciliśmy.- Oświadczył bez ogródek z poirytowanym tonem.
- Nie żebym się gryfa bał, ale przezorny zawsze ubezpieczony. - Albert spojrzał na uwięzioną bestię. - Może wprowadźmy nasze konie do stajni zanim go uwolnimy. Jeżeli będzie agresywny to się na pewien czas schowamy do jakiegoś pomieszczenia i poczekamy aż odleci szukać mniej trudnego do złapania łupu.- Bardzo dobry pomysł z tymi końmi Albercie - powiedział Jin kryjąć zażenowanie. Sam powinien o tym pomyśleć - przecież jest głodny, a na zewnątrz stoją mięsne przekąski. Na prawdę wątpię by w tym stanie uznał nas za potencjalne pożywienie jeśli jest mądrzejszy chociaż od psa.
- Jeśli się zbliży do któregoś sierściucha to mu wszystkie pióra wyskubię!- Warknął i dalej siłował się z łańcuchami. Miał to gdzieś co zrobi gryf. Khazad już chciał dalej ruszyć a nie marnować czas na zabawy w dobrych łowców.
- Tak, trzymanie koni z dala to dobry pomysł. - zgodził się kapłan cofając w końcu ramię którym próbował dotknąć nozdrza zwierzęcia. Zastanawiał się nad tym wszystkim trzymając opartego plecami o jego nogi konnego na ziemi i prawie w zasięgu ręki mając wielkie, pierzaste bydlę. Jakoś mu nie wyglądało na skore do współpracy. - Mamy go uwolnić? By mógł wreszcie swobodnie nam skoczyć na kark? - zapytał wyraźnie dając do zrozumienia, że wątpi w optymistyczne zakończenie takiego przedsięwzięcia. Teraz gryf nie wydawał mu się ani łagodny ani skory do współpracy a miałoby to się zmienić gdy go uwolnią? Gdyby dał się pogłaskać, dotknąć czy cokolwiek co kojarzyło się Ostermarczykowi z oswajaniem czy panowaniem nad zwierzęciem no to tak. Można by coś próbować. Ale jeśli był jakiś sposób na to to chyba ten jeździec zabrał go ze sobą do grobu. Bez tego zaś na rozum sigmaryty dysponowali tylko skutym jeszcze dzikim, potężnym zwierzęciem o nieodgadnionej motywacji które nie chce dać się stłamsić. To, że mogą go uwolnić i ono sobie grzecznie poleci w siną dal naprawdę wydawało mu się skrajnie optymistycznym scenariuszem. I to nie podpartym żadnymi sensownymi argumentami poza myśleniem życzeniowym. Za to agresywne nastawienie stworzenia do prób integracji raczej skłaniało Mansteina do okazywania braku zaufania do tego stwora i oczekiwania kłopotów gdyby odzyskało wolność. Ot choćby jakby taki ochotnik od rozkuwania łańcucha zdołał zwiać spoza zasięgu szponów i dzioba nim te go sięgnął.
- Chcecie go uwolnić to go uwalniajcie ale go wcześniej jakoś uśpijcie.-Skonkludował kapłan.- Nie spodziewam się po nim niczego dobrego. Ja idę pochować tego biedaka.- poinformował towarzyszy kapłan podejmując w końcu decyzję. Zarzucił sobie martwe ciało na plecy co się niosło łatwiej niż w samych ramionach i ruszył na zewnątrz by znaleźć miejsce do pochowania zabitego jeźdźca. Trochę dziwił się jednak skąd standardowy konny miałby możliwość dosiadania i panowania nad tak potężnym stworzeniem. Spodziewałby się tego raczej po jakimś szlachcicu lub kimś podobnie potężnym niż regularnym konnym. Zabity nie miał też pierścienia jakim zazwyczaj szczycił się każdy ze stanu wywyższonego. Ten co prawda mógł mu zostać skradziony po śmierci. No i sprawa z samym gryfem była ciekawa. Nie dość że rzadkie stworzenie to jeszcze skute. Pół biedy jeśli należało do miejscowego władcy i atak nastąpił tak nagle i szybko, że nie zdołano go uwolnić i dosiąść. Ale jeśli wśród napastników był ktoś umny by tego jakoś dokonać?
- Rozumiem - odpowiedział bez emocji Jin. - skoro nie zamierzasz go uwalniać to weź konie do stajni. Ale proszę zostaw ciało. Pochowamy je, ale gryf wydał się uspokoić na jego widok. Osobiście zadbam o nieboszczyka i przeniosę go do pochówku. Lub jeśli masz rację i tak będziesz musiał tu wrócić by i mnie pochować - uśmiechnął się do kapłana i spojrzał na łańcuchy szukając miejsca, w którym może rozkuć go jednym uderzeniem bo wyraźnie nie zmienił zamiaru uwolnienia bestii. Kiedy podchodził bliżej stworzenia wracał w pamięci do chwil, kiedy on sam mógł zostać pozostawiony na łaskę Morra, a jednak wyciągną do niego rękę ktoś, kto wcale nie musiał. Ryzyko istniało, ale wiedza o zwierzęcym zachowaniu dawała znaczną szansę na wyjście z tej sytuacji bez uszczerbku na zdrowiu.
- Przy odrobinie szczęścia na wolności może jeszcze wypatroszyć kilka bestii takich jak ta na schodach. Wyraźnie się nie polubili - dodał z uśmiechem obracając się na moment do towarzyszy.
- Mam zostawić tu ciało? Bo to uspokaja gryfa? No a powiedz Jin jak wyobrażasz sobie pochować nieboszczyka, który na to zasługuje choćby ze względu na udział w walce z wrogami Imperium, jeśli ten gryf zacznie warować przy jego ciele na stałe? Co wtedy? Mamy odejść? Zaatakować gryfa? Czy może znowu życzyć sobie, że obniucha go i odleci? A przy odrobinie jego szczęścia i braku humoru to on może wypatroszyć paru z nas. I co wtedy z nasza misją? - zapytał świątynny sługa kładąc pięści na biodrach i patrząc pytająco na południowca. Nie miał zaufania do tego gryfa. Teraz gdy był skuty go nie miał. A co dopiero jakby miał być na wolności gdzie tak naprawdę byliby zdani na jego łaskę. Łaska zaś dla potężnego, skrzydlatego potwora była w opinii Ostermarczyka odwrotnie proporcjonalna do jego potęgi. Ale widać nie trafiało to do jego towarzyszy. Zaczynali już gmerać przy łańcuchach i ochotniczo postanowili być beztroskimi optymistami, zakładając, że jakoś to będzie. Może był zbyt ponury, może wychowanie na pograniczu przeklętej krainy na południe od Talabek odcisnęło swoje piętno. Albo surowe świątynne wychowanie jakie odebrał. Ale nie był tak skory do optymizmu jak oni. - Powiedziałem Jin, że rozkuwanie tego stwora uważam za błąd. I, że zamierzam pochować tego nieszczęśnika. Daj mi powód, konkretny powód, do zmiany zdania bo inaczej go nie zmienię. Wybacz kamracie ale nie stać mnie na wspaniałomyślność optymizmu jaki u was widzę. - rzekł spokojne sigmaryta i czekał co odpowie Jin. Na razie argumenty których użył nie przekonywały Mansteina więc jeśli nie miał innych to zamierzał zrobić to co zapowiedział.
- Mamy chyba coś do roboty? Chcesz chować tego jegomościa to czemu całego miasta nie pochowasz? Też byli sługami Sigmara i Imperium.- Odezwał się Khazad, który już znalazł miejsce w łańcuchu które puści.
- Jak dla mnie to dorwanie bandy i oczyszczenie jego ziem z chaosytów będzie najodpowiedniejszym oddaniem czci.- Uśmiechnął się do Sigmaryty.
- A teraz. Jeśli łaska wypuszczam bestyjkę.- Uprzedził towarzyszy.
-Pan krasnolud ma rację wtrącił się Nemroth -Pewnie był wielki rycerzem, lecz zasługuje tak samo na pochówek jak i inni mieszkańcy tej nieszczęsnej mieściny, a na to czasu nie mamy…- chciał powiedzieć coś więcej gdy ogniwo łańcucha przy którym bawił się Bardag w końcu pękło z charakterystycznym temu dźwiękiem. Gryf wartko spojrzał na krasnoluda, lecz nie drgnął ani na moment. Wbił tylko swoje wielkie i mądre oczy w brodacza patrząc jak khazad przechodzi parę metrów dalej i rozwala drugi z czterech łańcuchów. Kompani przyglądali się w napięciu działaniom Bardaga i zdecydowanie z większą uwagą reakcji gryfa. Gdy kolejny łańcuch puścił stwór poruszył nerwowo oswobodzoną łapą, lecz nie spuszczał krasnoluda z oczu. Gdy brodacz obszedł gryfa od tyłu by rozkuć kolejny łańcuch, zwierzę na chwilę spojrzał Hansowi głęboko w oczy i znów skupiło się na krasnoludzie. W końcu pękło ogniwo trzeciego łańcucha, a gryf zawył głośno i potężnym szarpnięciem umięśnionej łapy wyrwał z kawałkiem kamiennej balustrady ostatni z łańcuchów, po czym rozprostował skrzydła i zawył raz jeszcze. Stwór zrobił dwa kroki w stronę swego zabitego pana, kompletnie zignorował Hansa i pochylił się tuż obok nogi Sigmaryty. Gryf powąchał ciało mężczyzny, wydając z siebie niski gardłowy pomruk, następnie energicznie odwrócił się w stronę krasnoluda, tym razem jemu spoglądając głęboko w oczy. Bestia rozprostowała skrzydła i jednym, płynnym ruchem wzbiła się w powietrze unosząc przy tym tumany kurzu zaległego na tarasie. Przez chwilę jego ruchy były dość śmiesznie nie skoordynowane, lecz ostatecznie gryf przypomniał sobie jak powinien to robić i odleciał na południe.
- Czyli jednak nie miał smaka na nasze konie... podsumował arcymag.
- Dzięki - Powiedział Jin kładąc rękę na barku krasnoluda - zdecydowania nie można Ci odmówić.
- Nie było tak źle, prawda? - zwrócił się do Hansa mocując topór z powrotem na plecach
- Może jeszcze kiedyś ruszy do walki w naszej sprawie. Dobrze zrobiliśmy. - dodał spoglądając w kierunku odlatującej bestii. Kiedy stracił ją z oczu podszedł do ciała barbarzyńcy z północy pamiętając po co zapuścili się do tego miasta. Zerwał z niego część ubrania przytrzymując zesztywniałe ciało butem.
- To powinno wystarczyć - wręczył śmierdzący skrawek tkaniny Waldemarowi.
- Nie, nie było tak źle. - Manstein przytaknął południowcowi patrząc za oddalającą się w locie sylwetką. - Sprawdził się najoptymistyczniejszy scenariusz. Jest za co dziękować dobrym bogom przy wieczornym pacierzu. Byli nam bardzo łaskawi przed chwilą. - zwrócił się tym razem także patrząc na Jina. - No a teraz jak mówiłem czas dopełnić kapłańskich powinności więc wybaczcie towarzysze. - skłonił się lekko sługa świątynny i ponownie dźwignął martwe ciało wznawiając swoje pogrzebowe plany względem zabitego jeźdźca.
Jin westchnął opierając pięści o biodra i przyjmując identyczną postawę, jak przed momentem Hans. Nie miał jednak zamiaru go małpować, choć tak mogło zostać to odebrane.
- Pozwól, że Ci pomogę, jak obiecałem. Wiem, że straciliśmy już dość czasu, - odpowiedział łypiąc okiem na Bardaga - nie wiem ile trwa taki rytuał, ale z pomocą pójdzie szybciej, prawda?
-Ekhem…- chrząknął Nemroth -Że tak się spytam z czystej ciekawości… Chcecie panie Hans grzebać każdego napotkanego rycerza? Każda godzina opóźnienia działa na naszą niekorzyść. Barbarzyńcy nam uciekają a jeśli pogoda przestanie nam sprzyjać i stracimy ślady?- arcymag nie mógł przestać myśleć o tym w jak lekkomyślny sposób Hans oddala ich grupę od wyznaczonego celu.
Bardag odprowadził gryfa wzrokiem. Czuł mądrość od stwora kiedy ten na niego spojrzał.
- Zróbcie stos i spalcie go. Najlepiej zrobicie w tej sytuacji. Martwiaki go nie ożywią jak coś.- Dodał i zaczął przeczesywał komnaty.
- To wy załatwcie to szybko a ja się tu rozejrzeć.- Wzięła górę natura Khazada.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 01-11-2016, 09:59   #44
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Hans Manstein - Sigmar tak chce!



- Nie Jin, nie było tak źle. Dobrzy bogowie okazali nam łaskę bo roztropne to na pewno nie było. - odparł sługa świąntynny patrząc za odlatującym stworzeniem. Ulżyło mu. Tak potężna bestia mogła im porachować kości. Bardzo dokładnie i bardzo dosłownie. Wypuszczenie jej bez żadnej zagwarantowanej kontroli roztropnym nazwać było nie sposób. Przynajmniej nie w umyśle Ostermarczyka. Miał cichy żal do Waldemara, że przez całą dyskusję nie zaangażował się w dyskusję stojąc na uboczu. Od przywódcy, dowódcy czy lidera oczekiwał jakiegoś kontkretu w danej sytuacji. Inaczej się wszystko rozwadniało i sypało.

- Tego zbrojnego zamierzam pochować mości Nemroth. I uważajcie byście swoją postawą nie obrazili praw boskich i ziemskich. - zwrócił kapłan zwrócił uwagę magistrowi dając znać, że jego zgryźliwość nie pozostały nie zauważone.

- Robienie stosu nie jest zgodne z naszym obrządkiem pogrzebowym khazadzie. A naniesienie odpowiedniej ilości drewna nie wiem czy nie zajęłoby więcej czasu niż wykopanie dołu w ziemi. - Ostermarczyk rzucił do krasnoluda gdy ten zbierał się do odejścia i penetracji reszty budynku. Dyplomatycznie nie zwrócił uwagi na głos, że to też zajmuje czas i tylko byłoby szybsze od przygotowania pochówku jeśli przetrząsnąć by byle jak najbliższe pomieszczenia już splądrowane i przetrząśnięte przez potwory i heretyków. Drobiazgowe szperanie pewnie przyniosłoby o wiele więcej efektu no ale pewnie na tak małą grupkę zajęłoby im i resztę dnia.

- Dziękuję za pomoc Jin. Chodźmy więc. A przy okazji jak chowacie swoich zmarłych u siebie? - Manstein ruszył z martwym ciałem idąc razem z południowcem na zewnątrz. Właściwie jak się zastanowił niezbyt wiele wiedział o ojczyźnie zwiadowcy a sprawy wiary wydawały mu się w naturalny sposób godne zainteresowania i powiązane z jego własną profesją. - Zastanawia mnie ten rycerz Jin. Teraz oczywiście to czcze dyskusja. Ale sądząc po wyposażeniu to służył w dość standardowych konnych naszego imperatora. Ciekawi mnie skąd taki jegomość miał coś tak wyjątkowego jak gryf. Bo albo nie powinien mieć tylko zwykłego konia albo jak miał nie powinien służyć w zwykłej jeździe. Nie ma przy sobie nic niezwykłego co mogłoby wskazać jego powiązania z tym gryfem. Zachowanie bestii też było niejednoznaczne jak dla mnie. Podsumowując Jin wcale nie jestem tak całkiem przekonany, że to był jeździec tamtego gryfa. Nie ma nawet pierścienia rodowego. Choć mógł mu ktoś skraść mu po śmierci. Tych bestioludów z lasu bym nie podejrzewał o takie wirafinowanie. Więc albo ktoś z bandy Gustava albo ktoś potem się tu jeszcze kręcił. - skoro szli i pracowali we dwóch przy pogrzebie tego tajemniczego dla Hans'a jeźdźca to esseńczyk postanowił się podzielic swoimi przemyśleniami o całej sprawie. Była dziwna i nie do końca jasna ale właściwie teraz i tak zostawało spełnić ostatnią posługę temu zbrojnemu i pewnie więcej ta sprawa nie wypłynie. Traktował trochę jak ćwiczenie umysłowe w jakie karby od lat wdrażał go świąntynny trening i przeszkolenie. Dostrzeganie różnych splotów, skojarzeń, opcji, możliwości.

Pogrzeb tajemniczego rycerza czy może po prostu konnego zbrojnego był dość zwyczajny. Wykopanie dołu. Zawinięcie ciała w jakąś zerwaną zasłonę czy znaleziony koc. Włożenie do dołu. Zasypanie. Modlitwa. Wymazanie kawałkiem kredopoodbnym na ścianie pod którą pochowali z Jinem zmarłego daty i "jeździec gryfa". Wcale nie był pewny czy to był on. Ale nie miał innych wskazówek by odszyfrować tożsamość zabitego.

Hans wracał z pogrzebu w dość melancholijnym i raczej ponurym nastroju. Poza tym, że wracał z pogrzebu gdzie w zastępstwie kapłana Morr'a musiał czynić kapłańską powinność to całe ta spustoszone miasteczko przypominało mu inne podobne miejsca.

Jak wtedy. Wiele lat temu gdy był jeszcze młodzikiem podczas nowicjatu. Na tamtym wzgórzu. Tam też były ciała. Tak wiele ciał. Gdy się ocknął po tej strasznej bitwie. Tak strasznej i krwawej, że zwykło się mawiać, że wszyscy walczący w niej ludzie zginęli w walce z tymi poczwarami. Namiot w którymw cześniej pracował, ten który robił za medyczny, którego tak rozpaczliwie usiłował bronić leżał popruty i zapadnięty, zbryzgany ciemnymi plamami. Przypominał jakąś rzuconą bezwładnie na ziemię szmatę. A gdy młodszy niż teraz Sigmaryta jeszcze stał wiedział, że jest za jego plecami i też wciąż stoi. Albo potem. Wiele lat potem i właściwie nie tak całkiem dawno temu. Nawet niedaleko stąd. Gdy powstał jak z martwych gdy obszukiwał jego ciało jakiś śmierdzący bestiolud. Gdy powstał na nogi też ujrzał całe pole usłane ciałami. Tak jak i tutaj. W pierwszej chwili przeraził się, że ocalał tylko on. Że wszyscy inni zginęli. Znowu. Rubaszny Thomas, małomówny Eskel i usiłujący zawsze wyglądać poważnie Sev. Nie widział ich wtedy jak wstał. Widział tylko pole ciał.

- Może Jin zareagowałem zbyt impulsywnie na pomysł uwolnienia gryfa. Ale dobrzy bogowie pozwolili mi dostąpić szaczytu ujrzenia naszego imperatora. A on dosiadał sawnego Szpona Śmierci. Widziałem z daleka oczywiście nie z tak bliska jak teraz to miało miejsce. Kilka lat temu, w Averlandzie gdy nasz imperator osobiście dowodził ekspedycją przeciw orkom. I widziałem co ten Szpon Śmierci potrafi. Nawet jak ten tu to nie był tamten gryf to i tak na pewno potrafi dać popalić jeśli chce. Zaś bez jeźdźca robi on co chce a my nie mamy na to wpływu. - wyjaśnił nieco motyw swoich wątpliwości swojemu towarzyszowi od grzebania tajemniczego jeźdźca. Ostermarczyk obawiał się właśnie, ze ten tu gryf urządzi im to co widoczne te gryfy potrafią. Dla tak potężnego stworzenia nie istniał żaden pancerz który mógłby ochronić przed jego mocą. Przewalał wozy, niszczył katapulty, rzucał zbrojnymi razem z ich końmi. Jedynie umiejętności jeźdźca gwarantowały, że będzie rzucał i niszczył tych z właściwej strony. Obecnie zaś żadnego jeźdźca nie mieli. Na szczęście bogowie pokierowali rozumem bestii tak, że nie ruszyła śmiertelników w ich służbie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 01-11-2016, 14:34   #45
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Jin miał własny system wartości, zasady i przekonania, którym nigdy by się nie przeciwstawił. Wiedział, że każda osoba w tej grupie także je ma, choć odmienne. Nie było więc sensu by nakłaniać kogokolwiek do czynów niezgodnych z jego własną filozofią. Skoro Hans uważa, że akurat tą osobę należy pochować to i tak ją pochowa. W jego świadomości tak właśnie trzeba.
- Tam gdzie się urodziłem nie okazywano czci ciału zmarłego, bo po śmierci stawało się tylko mięsem - mówił uchylając wrota przed kapłanem niosącym ciało martwego jeźdźca - [i]człowiek stawał się pokarmem dla dzikich zwierząt, tak jak zwierzyna była pokarmem dla nas. Jeśli myśliwy zginął na polowaniu ciało zostawało tam gdzie opuścił je duch, jeśli ktoś umarł w domu zakopywało się ciało w ziemi by użyźniło ją i stało się pokarmem dla roślin. Duch człowieka sam decyduje o swoim losie. Nie potrzebuje kapłana ani tym bardziej swojego martwego ciała. - Jin urwał wypowiedź spoglądając na Hansa - Tak mnie uczono. Jak jest na prawdę przekonamy się dopiero gdy zatrzymają się nasze serca - dodał by nie urazić kapłana.
- Jeśli zaś chcesz nać moją opinię na temat naszego martwego jeźdźca to na mój nos gryf go rozpoznał. Może nie był jego panem a tylko pracował przy nim, ale go znał. Z jakiegoś powodu też został pozbawiony życia w inny sposób niż pozostali w pałacu, więc mógł być kimś wyjątkowym. Zgodzę się jednak, że cała sytuacja jest nieco dziwna. Choćby to, że gryf był przykuty w pałacu, ale może to norma. Nie wiem zbyt dużo o gryfach.
Jin pomógł kapłanowi w przygotowaniu pogrzebu i przykucnął przysłuchując się modlitwie. Nie wiedział, czy powinien zrobić coś jeszcze, więc nie zrobił nic by przypadkiem nie zakłócić rytuału.
Ciekawiło go wiele rzeczy w świecie, który zaczął poznawać kilka lat temu, ale nie skupił nigdy swojej uwagi na religii i bogach panujących na tych ziemiach. Nie rozumiał jak którykolwiek z bogów mógł wpłynąć na zachowanie gryfa, albo zaaranżowanie spotkania Hansa z Imperatorem. Zdawało się być to ponad jego zdolności poznawcze. Może tak było, może nie. Postanowił nie tracić energii na zrozumienie czegoś na co i tak nie miał wpływu i zaufać swojej intuicji.
- Rozumiem twoje obawy. Ja widziałem jednak po prostu zwierzę, które nie miało powodu by nas zaatakować. Nawet wygłodzony drapieżnik nie rzuci się na potencjalne pożywienie jeśli to może się bronić, ma przewagę liczebną, a on sam jest słaby. To było by po prostu głupie. Zwłaszcza, że w pobliskim lesie znajdzie wiele jedzenia, które nie potrafi się bronić. Rozumiesz, nie chcieliśmy skrzywdzić jego młodych, a to byłby chyba jedyny powód do desperackiej walki na śmierć i życie. - wyjaśnił w odpowiedzi na słowa Hansa odnośnie jego sprzeciwu wobec uwolnienia bestii.
 
Morel jest offline  
Stary 06-11-2016, 15:04   #46
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Podczas gdy kompani debatowali nad pochówkiem zamordowanego rycerza Bardag ruszył przed siebie poszukując wrażeń? Skarbów? Czegokolwiek nie szukał los miał nie zawieść pięknobrodego woja. Krasnolud przekroczył masywne truchło bestigora, zalegające na schodach chełpiąc na nie z pogardą. Choć nie dawał tego po sobie poznać, wiedział że gdyby przyszło im walczyć z tak silną bestią mogłoby być różnie. Na szczęście uwolniony przezeń gryf dopadł stwora na długo przed ich przybyciem. Krętymi schodami zszedł na dziedziniec i udał się do wielkich wrót prowadzących do wnętrza budowli. Krasnoludy doskonale widziały w półmroku, to też Bardag nawet nie marnował czasu na odpalanie pochodni.
Drewniane drzwi wisiały na zawiasach tylko na słowo honoru. Prawdopodobnie w środku ktoś się bronił w trakcie oblężenia, a od zewnątrz ktoś próbował je wyważyć. Krasnolud kątem oka spojrzał na trupa mutanta domyślając się kto taki. W środku panował straszny zaduch i wszechobecny smród zgnilizny. Brodacz poczuł jak zawartość żołądka podchodzi mu pod przełyk, lecz udało mu się powstrzymać i nie zwymiotować pod nogi.

Mężczyzna poczuł jak od smrodu i złowrogiej aury kręci mu się w głowie i przez chwilę musiał przytrzymać się ręką kamiennej ściany. Wszędzie dookoła znajdowały się płonące, czerwone świece, a ściany umazane były dziwnymi symbolami z jak brodacz mniemał ludzkiej krwi. Plugawa mowa nie miała dla krasnoluda żadnego sensu, więc stwierdził, że przyglądanie się całej tej symbolice zwyczajnie sobie odpuści. Komnata w której się znajdował była dość wielka i za czasów swej świetności musiała sprawiać dobre i gościnne wrażenie.
Bardag zatrzymał się, gdy poczuł pod ciężkim buciorem mlaśnięcie, a kiedy do jego nozdrzy dotarł odór zgnilizny spojrzał pod nogi i dostrzegł flaki, kichy, bebechy lub jakkolwiek by tego nie nazwać. Brodacz uniósł brew i przełknął ślinę, gdy zrozumiał, że cała posadzka roi się od rozczłonkowanych zwłok, wybebeszonych trupów i wszystkiego czego nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby oglądać. Kolejny raz musiał z sobą walczyć by przetrwać tak drastyczny widok, lecz na szczęście i tym razem mu się udało zwalczyć torsje.


Tymczasem uparty i niewzruszony na protesty Nicodemusa Hans zabrał się za grzebanie zwłok poległego rycerza. Poległego było tutaj dość nieodpowiednie, gdyż mężczyzna najprawdopodobniej zmarł od uduszenia sznurem, lecz w ocenie Sigmaryty godny pochówek należał się i koniec. Mężczyzna uznał, że ciąganie trupa po miasteczku w poszukiwaniu poświęconej ziemi będzie zbyt wielką stratą czasu i postanowił pochować go na dziedzińcu zamku, osobiście poświęcając glebę, w której zostaną pogrzebane zwłoki. Choć niektórzy przyglądali się temu z lekkim niedowierzaniem Hans szedł w zaparte swoją niezłomną postawą przypominając nieco krasnoluda. W końcu z pomocą Jina udało im się znieść zwłoki na dół po schodach (z niemałym problemem przekraczając trupa zwierzoczłeka) i odnaleźć odpowiednie miejsce na pochówek. Niewielki ogród na dziedzińcu skrywał grząską i łatwą do rozkopania glebę. Mężczyźni zabrali się do roboty nie tracąc ani chwili cennego czasu. Ani chwili.

Wykopanie grobu nie trwało szczególnie długo i nie sprawiło większych problemów. Po godzinie dół był dostatecznie głęboki by można w nim było bez większych obaw zakopać ciało.
-Spieszmy się. Idzie deszcz. Jeśli ogar straci trop to będziemy mieli przechlapane...- Nicodemus nie odrywał wzrok od zbliżającej się burzowej chmury z wschodu. Hans posłał mu chłodne spojrzenie dając do zrozumienia, że narzekanie arcymaga zaczyna już go drażnić. Sigmaryta już miał powiedzieć, że musi tylko poświęcić ziemię i można będzie zakopać zwłoki, gdy nagle poczuł na nadgarstku silny jak imadło uścisk ręki. Rycerz ułożony w wykopanym grobie patrzył na niego białymi oczami. Zanim Hans zrozumiał co się stało truposz złapał go błyskawicznie za szyję w jednej sekundzie odbierając oddech.
-Hans!- krzyknął arcymag zwracając uwagę wszystkich członków grupy (za wyjątkiem Bardaga). Widzieli jak Sigmaryta dosłownie traci siły witalne, po omacku błądząc ręką w poszukiwaniu swego młota.

~***~

Gdy Bardag otworzył drzwi do niewielkiego pomieszczenia zrozumiał, że jest w spiżarni. Pachniało tu suszonym mięsem, drewnianymi beczkami, oraz masą różnorodnych ziół i przypraw. Dawno nie czuł tak miłego zapachu przy którym mógłby choć na chwilę przypomnieć sobie spokojne czasy z przed wybuchu wielkiej wojny z Archaonem. Niestety zapach był jedyną pozostałością po zapasach spiżarki. Wszystko tutaj zostało opróżnione, a to czego barbarzyńcy i zwierzoludzie nie zjedli, to zadeptali lub wyrzucili. Brodacz zamknął drzwi i ruszył korytarzem dalej, napotykając kolejną komnatę. Tym razem drzwi postawiły mu opór. Khazad został zmuszony użyć większego wysiłku przepychając coś po drugiej stronie, co blokowało drzwi. Gdy uchylił kawałke dostrzegł makabryczny widok. Dywan z nagich ciał, skąpanych w krwi. Głównie kobiety, ale był tam też i dzieci. Większość z trupów to ofiary zbiorowego gwałtu w którym brali udział zapewne zwierzoludzie, oraz barbarzyńcy, których to poszukiwał Bardag i kompani. Krasnolud nagle usłyszał krzyki z zewnątrz. Już wiedział, że jego kamraci wpadli w jakieś tarapaty.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-11-2016, 08:40   #47
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag zostawił kompanów z pochówkiem. Nie zamierzał tracić czasu na zbędne ceregiele. *Ciekawe co napiszą na nagrobku* Zaśmiał się w duchu. Nawet nie wiedzieli jak się nazywał. Bezimienny grób.

Khazad wkroczył do sali z toporem i tarczą. Był ostrożny. Nie raz penetrując zamczyska czy ruiny natrafiał na różnego rodzaju pułapki czy pleśnie, które zatruwały powietrze po nadepnięciu.
To co zastał w budowli wywołało mdłości. Nie jeden zaprawiony w bojach człeczyna a i zapewne Khazad by już pozbywał się posiłków ze swojego żołądka. Tu odbył się istny, plugawy rytuał z poświęceniem licznych mieszkańców tego miasta.
Bardag zapamiętał by nigdy, ale to przenigdy nie oddać się żywcem plugawcom chaosu.

Kroczył dalej. Doszedł do sali gdzie chyba odbył się gwałt zbiorowy i rytualne morderstwo. Czy w trakcie czy po nie chciał się zagłębiać. Postanowił by pokazać to Łowcy Waldemarowi.

Krasnoludzki łowca przeczesywał pomieszczenie po pomieszczeniu. Nic jednak nie znalazł ciekawego. Tylko ślady morderstw, rytuałów, gwałtów.
Nawet dotarł do spiżarni. O dziwo to pomieszczenie chyba jedyne w całym zamku pachniało czymś innym niż tylko flakami i krwią. Niestety nigdzie niczego nie znalazł. Ni to ukrytych skrytek czy podobnych przechowalni cennych rzeczy.

Dotarł do komnaty po zbiorowym gwałcie na kobietach i dzieciach kiedy usłyszał krzyki i rumor. Zapewne jego towarzysze mieli problem.
- Czy ci ludzie zawsze znajdą jakieś problemy?- Mruknął i ruszył by sprawdzić i pomóc druhom.

Kiedy wybiegł na dziedziniec i zobaczył scenę gdzie kapłan Sigmara na kolanach odpływa z tego świata pod ręką niedawno martwego rycerza, Bardag nie wiele myśląc wiedział co czynić.
Upewnił się czy dar od generała jest na palcu ruszył by oswobodzić Sigmarytę.
Nie był idiotą i wiedział do czego zdolne są umarlaki. Jakich sztuczek się łapią by osiągnąć swój cel. Był przygotowany na to.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 08-11-2016 o 09:12.
Hakon jest offline  
Stary 10-11-2016, 12:41   #48
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Hans Manstein - Sigmar tak chce!



Esseńczyk i Ostermarczyk w pierwszej chwili gdy ręka która powinna leżeć bezwłądnie nagle go chwyciła był kompletnie zaskoczony. Odczuwał też wpojoną wraz z wychowaniem w cieniu przeklętej Sylvanii grozę. Mając jej przeklęte ziemie widoczne po drugiej stronie rzeki, podróżując przez Ostermark i widząc dowody poprzednich walk, bitew i rzezi jakie uczyniły w Ostermarku potwory służące przeklętym lordom, nasłanych przez nich potworom czy wygrzebałym się z krypt, kurchanów i grobów sam widział dowody, że to żaden wymysł i mrzonka. Że animowane ciała i wyniki zakazanych praktyk i eksperymentów magicznych istnieją w tym świecie i nie mają oporów zabijać śmiertelników.

Ale gdy odruchowo złapał ramię martwego dotąd jeźdźca które go trzymało by się bronić nie mógł nie zauważyć kolejnego powodu do zaskoczenia. Już tym razem bardziej wyuczonego w półmrokach dostojnych katedr i świątyń niż na uliczkach i placach Essen. Nieumarły?! Co tu jest grane?! Skąd tu się wziął nieumarły?! I jak to się dał zamaskować manipulacją korzystającą z plugawej energii jaka zawsze zostawiała na takich tworach swoje piętno! Był zbyt rozkojażony by je wykryć? Mimo boskiej opatrzności jaka mu sprzyjała i patronowała? A towarzyszący im magistrowie? Oni też niczego nie dostrzegli? Wiedział, że nie do końca postrzegają tego typu samo tak samo ale wiedział też, że ten jak mówiła ulica "wiedźmi wzrok" działa u nich podobnie.

Teraz jednak miał inne problemy. Jak najbardziej namacalne. Zaskoczenie i strach w końcu minęły i Manstein zaczął działać. Usiadł na tyłku wbijając jedną nogę pod pachę leżącego dotąd jak truchło ciała. Noga była dłuższa od ramienia więc dawało to nadzieję, że pomoże mu to zwiększyć dystans i wyrwać się z uchwytu. Drugim butem z nienawiścią zaczął uderzać raz za razem. W twarz, w zęby, nos, szyję, krtań nieruchomego dotąd jeźdźca. Obydwiema dłońmi zaś złapał za nadgarstek ręki która go chwyciła. W połączeniu ze stopującą rolą lewej nogi powinno dać mu to przywoite szanse by sie wyrwać z uchwytu. Gdyby się wyrwał mógłby użyć swojego głównego oręża czyli poświęconego, dwuręcznego młota.

- Bardag! Przyszpil go do ziemi! - krzyknął sigmaryta do nadbiegającego khazada. Ucieszył się widząc nadbiegającą, brodatą pomoc. Moc krasnoluda mogła mu się teraz bardzo przydać. Gdyby przyszpilił zło do ziemi swoim orężem powinno to pomóc Mansteinowi się wydostać z uchwytu. Gdyby się im to udało sługa świątynny mógłby już czynić swoje obowiązki z nie tak nikczemnej pozycji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-11-2016, 13:54   #49
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu

Albert szanował wszystkich bogów, większość nawet wyznawał. Szczerze nienawidził bogów chaosu co nie przeszkadzało mu czuć respekt wobec ich potęgi. Czarodziej postawiony przed sytuacją taką jak pogrzeb lub inna uroczystość religijna zastawiał się jak zapatrują się na kwestię bogów osoby nie posiadające talentu magicznego. W końcu oni czuli i wiedzieli o obecności bogów. Zwykli ludzie dowiadywali się o nich pośrednio a i cuda kapłanów nie były zbyt różne od magii czarodziejów, czego bogowie brońcie, nigdy by nie powiedział przy kapłanie.


- Rozumiem, że szacunek dla zmarłego to jedno, czas to drugie ale czy pochówek nie należy do zadań kapłanów Morra? Czy bóg umarłych nie będzie miał ci za złe, że wstępujesz w miejsce jego sług? - Mag z autentyczną troską zapytał kapłana. - Z drugiej strony chyba większym afrontem byłoby zostawić ciało bez żadnego pochówku, jednak mimo wszystko sugerowałbym także krótką modlitwę do Morra.


Niezależnie od tego, który bóg chciał sprawować nad martwym władzę, truposz sam wyraził sprzeciw przeciwko byciu pochowanym i rzucił się na dającego mu ostatnie ryty kapłana. Albert nie krzyczał, czarodziej kolegium światła nie panikuje, czarodziej myśli i działa, przynajmniej tak powinien robić.


Mag skupił swoje spojrzenie na reanimowanym wynaturzeniu i zaczął wypowiadać inkantacje mającą spopielić przeklętego w gorejącym wzroku Hysh.


 
Matyjasz jest offline  
Stary 11-11-2016, 14:53   #50
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Południowiec przysłuchiwał się modlitwie kapłana, ale po krótkim czasie stracił nią zainteresowanie. Wstał bez słowa od wykopanego przed chwilą grobu zaczął rozglądać się po okolicy zostawiając Mansteina ze zmarłym. Oddalając się od nich oglądał zniszczenia, jakie na tę ziemię sprowadziła wojna. Czuć było w powietrzu śmierć i zło. Aż dziw brał, że nie napotkali tu żywych trupów, ghouli czy innego ścierwa plującego w twarz śmierci.

Gdy kroczył w zamyśleniu między zgliszczami usłyszał krzyk dochodzący zza właśnie miniętego rogu ulicy. Zerwał się biegiem wracając drogą, którą przyszedł. Przeskakując nad ciałem kolejnego martwego mieszkańca wypadł na plac, gdzie chowali chwilę temu ciało jeźdźca. Wytrzeszczył gały widząc ożywione zwłoki mocujące się z Sigmarytą.
- Masz Jinie truposzy, jak chciałeś - pomyślał, już rozpędzając się z narastającym okrzykiem. Nie tracił czasu na sięgnięcie broni. Chciał jak najszybciej oddzielić nieumarlego od Hansa, gdyż drżący obraz przed oczami ukazywał niefortunną sytuację kapłana, co potwierdzała niepokojąca barwa jego twarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 11-11-2016 o 14:56.
Morel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172