Anduris na ziemi wyglądał zupełnie inaczej. Wiedział, że tutaj raczej niewielu ludzi ma skrzydła a jemu nigdy nie zależało na jakimś szczególnym wyróżnianiu się z tłumu. Miał długie kruczoczarne włosy, czarną koszulkę propagującą dość ciężko brzmiący zespół. W ręce trzymał zwykłą gitarę, z mahoniu. Teraz wcale nie wyglądał milej. Czyli teraz jednak wyszło na to, że trzeba mi będzie pracować ze zwyczajnym ptactwem niebieskim? Pewnie jest odpowiedzialna za rośnięcie trawy na jednej z łąk. Trudno, już z gorszymi istotami pracować musiałem. Przynajmniej nie jest jakimś zapijaczonym demonem co tylko o dziwkach myśli.
Niebiański arystokrata gardził takimi uciechami. Miał własną wizję co zrobić z tymi co ich zaznają, jednak dla wielu była to zbyt drastyczna wizja.
Gdy zobaczył hotel, przypomniał sobie jak tu parę razy był. Tyle się tu złego wydarzyło, że z chęcią by spalił ten budynek. Co z tego, że tutaj bywają dobrzy ludzie? Cel uświęca środki.
Anioł ruszył w kierunku apartamentu Kammaela.
__________________ "Tylko uczciwi pozostaną dłużej żywi
Będą umierać powoli
Tak znacznie bardziej boli
Więc zastanów się co wolisz" |