Tego już za wiele. Spodziewałam się czegoś... mniej pokurwionego.
Zesztywniała z wrażenia, przyglądała się monstrualnemu stworzeniu. Mało tego, stworzenie to gadało ludzkim głosem! A tak blisko było do końca tego osuwiska... Szybko jednak odzyskała świadomość i puściła zawadiacki uśmieszek do przerośniętego kocura. Sama nie wie czemu, zamiast robić w gacie na widok okropnej zjawy, odważyła się na zbyt chwacki czyn. Może dlatego, bo w głębi duszy wierzy, że zaraz zbudzi się w swoim starym volvo? Dobrze by tak było...
- To się kurwa przeliczysz, ty skrzydlaty, cuchnący zapchleńcu! - Palnęła jeszcze wiązanką przekleństw, które pierwsze wdarły się na język i postanowiła działać. Odwróciła się, wierząc w swe fizyczne zdolności - w miarę możliwości zaczęła osuwać się czym prędzej w dół, nawołując po drodze swojego nowego, małego przyjaciela.
- Kochany! Brodaty Abelardzie! - nadal zmieniała jego trudne imię, tym razem ze stresu, nie zaś specjalnie. - Wybieram drugą ścieżkę! Weźże coś zrób do cholery!!