Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2016, 12:41   #126
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Pierwszym odruchem odzyskującego przytomność myśliwego było gwałtowne zwinięcie się w kłębek. Tak jak to zwykle bowiem bywało, obrywanie bolało, to pewne. Ale tylko trochę w porównaniu do zdrowienia. Połamane żebra, nogi i obity łeb nie co prawda miały niczego przeciw wyzdrowieniu, ale wymuszająca na nich brutalnie i gwałtownie, natychmiastową rekonwalescencję magia, nie obyła się bez całej gamy bolesnych doznań, które myśliwy miał teraz okazję doświadczyć. Cierpiał jednak w milczeniu. Tak jak cierpiała jego duma, której przypiął na tę okazję łatkę drużynowego gamonia. Cholerny most. No za grosz tej konstrukcji nie ufał i stąpał tak by w razie czego się wycofać. Guzik. Spierdzielił się tak dokumentnie, że był nieprzytomny jeszcze nim o ziemię gruchnął. Akrobata od siedmiu boleści… Pług i widły, a nie dzieci od zbójców ratować. Bohater…
Zważywszy więc na powyższe wewnętrzne dywagacje, myśliwy fakt swojego przeżycia skwitował tylko lakonicznym “uhhhhhh” i nie zdawał się nim zachwycony. Odetchnął poczuwszy przez chwilę czyjąś dłoń w swoich włosach, ale zaraz też zaczęły docierać do niego słowa pozostałych. Torikha, której fakt życia zawdzięczał, była ciężko ranna, a Piącha, która z kolei życie jemu zawdzięczała, martwa. Aż obiecał sobie nawrzucać przy najbliższej okazji tancereczce. Że bogowie nie istnieją i że wszystko to dzieło przypadku i rzutu kością. Ot co!

Uniósł się powoli gdy ból stawał się tylko wspomnieniem pokutującym w zrośniętych żebrach.
- Piącha by bardziej od pochówku chciała żebyśmy te dzieciaki stąd wyciągnęli.
Do słów Turmaliny o wartościach łaszków i orczego życia, się nie odniósł. Były w jego chłopskim mniemaniu nazbyt robaczywe i gorzkie, by na nie odpowiadać. I jako takie z premedytacją je przełknął, wyraźnie się przy tym krzywiąc z obrzydzeniem.
- Ale i ja jestem za tym, żeby ją pochować jak już stąd wyjdziemy. Tymczasem… - wzruszył ramionami - może być i północ.

Dobytek zbójców przejrzał i skrzętnie ogołocił ze złota i klejnotów. Piącha co prawda martwa była, ale dług u Tymory nadal ją i Jorisa obowiązywał. Brakującą kwotę uzupełnił ze skrzyni.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline