Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2016, 22:09   #30
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Uh Natha

Aurora wprowadziła grupę do targowej osady. Drowi strażnik przy wejściu poinformował ich o prawach tego miejsca:
Cytat:
- Kradzież
- Sprawianie by produkty wyglądały na lepsze niż w istocie są.
- Posiłkowanie się magią w negocjacjach

Osoba złapana na którymś z tych wykroczeń zostanie spętana łańcuchami i wrzucona do pobliskiego jeziora.
W centralnej części jaskini mieszczącej Uh Natha, znajdował się plac targowy, w bocznych jej ścianach wykute zaś były pomieszczenia magazynowe svirfnebliów, drowów, duergarów oraz mieszkańców powierzchni.
Gdzieś tutaj miały znajdować się kapłanki Beanth.

Drużyna została odstawiona w jedno miejsce w celu odpoczynku, lecz też z nakazem gotowości do natychmiastowego wymarszu. Gorta, jako "uczynna" kobieta, dostała w opiekę samców. Sama Aurora udała się na poszukiwania. Szybko zdała sobie sprawę, że w osadzie znajduje się jedna kobieta, odpowiadająca rysopisowi kapłanki Beanth. Drowka znajdowała się w łaźni, jedynej w Uh Natha. Pozostawało pytanie gdzie jest reszta jej sióstr. Łowczyni mogła się już przyzwyczaić do pieprzenia się zadania na każdym kroku. Straciła pewność, co do obecności kompletu kapłanek, jednak musiała to określić. Postanowiła wyciągnąć trochę wiedzy z towarzyszącej jej służbie. Nie mogło to też trwać długo, bowiem zaczepienie się do łaźni było jedną z możliwych furtek zwiadu. Uh Natha było niewielkie i Aurora nie miała problemu z odnalezieniem orszaku Beantskiej kapłanki. Niczego jednak od tych trzech drowich wojowniczek się nie dowiedziała, kobiety sugerowały by jeśli wola, zapytać samej kapłanki, której na imię było Sorianna. Handlowały bronią i był to temat, do którego trzeba było się podczepić. Po zastanowieniu się Łowczyni wróciła się do swoich ludzi i zabrała ze sobą Gortę. Nakazała stulić jej dziób i dostosować się narzucanych tematów. Razem udały się do łaźni i zajęły strategiczne miejsce przy Soriannie.

Uh Natha trudno nawet było nazwać miastem. Łaźnia była niewielka, prosta. Ale w takiej oazie położonej wewnątrz dziczy musiała wydawać się rajem.
Wysoka kapłanka wydawała się medytować leżąc nago w gorącej wodzie. Nie było żadnych innych klientów, co tak naprawdę lekko zdziwiło Aurorę. Trzymając się planu pozbyła się ubrania i zajęła miejsce w gorącej wodzie. Rozluźnienie powoli pojawiało się, a czas pozwalał poukładać myśli.

- Podobały mi się sztylety, z pozłacanymi zakończeniami. Rozważam, czy ich nie nabyć. Choć jeszcze pozostał do obejrzenia towar dwóch ostatnich... - westchnęła do towarzyszki.
Gorta grała swoją rolę.
- Jeśli cena będzie dobra, może sama coś kupię od tych karłów - powiedziała. Gałki oczne Sorianny poruszyły się pod powiekami zdradzając jej świadomość.
- Niezbyt fortunny wypad - kontynuowała Aurora odchylając się z zamkniętymi oczyma. - Dawno nie było niczego na prawdę wartego uwagi. Miałam nadzieję, że tym razem będzie inaczej... Marne szanse. Jestem niepocieszona - podsumowała sięgając po chwili za gąbkę polewając się z niej wodą.
Sorianna otworzyła wreszcie oczy i przyjrzała się kobietom, zawiesiła wzrok nieco dłużej na Aurorze i noszonych na jej nagiej szyi insygniach ósmego domu.
- Szukasz czegoś szczególnego kobieto? - zapytała dość uprzejmym tonem.
W odpowiedzi Aurora spojrzała na chwilę w jej kierunku, jednak kontynuowała polewanie, traktując pytanie jako wtrącenie.
- Tego, co mnie zachwyci - odrzekła zachowaniem, które wpasowywało się urodę. - Tutaj najwidoczniej małe szanse...
Kapłanka Beanth przeczesała mokre włosy.
- Co więc zamierza teraz uczynić, zacna córka Aleanviirów? Jeśli czegoś nie ma tu, trzeba chyba ruszyć pupę do Krain powierzchni.
- Na powierzchnie... Powierzchnia źle wpłynie na moją cerę. Poza tym nie wiem, czy zachwyci mnie coś, co wychodzi z rąk jakiś białasów. Chyba, że się mylę? - zwróciła wzrok na kapłankę, jakby ta miała znać towary powierzchni.
Sorianna uśmiechnęła się życzliwie.
- A co powiedziała byś na ręce tych białasów? - zaśmiała się niewinnie. - Moje siostry wyruszyły w kierunku powierzchni w interesach, powrócą tu za jakieś kilkanaście, kilkadziesiąt cykli. Jeśli wciąż tu będziesz, może znajdziesz coś godnego twojej osoby kobieto - zachęcała.
- Kupić najpiękniejszy sztylet powierzchni, a następnie zabić nim jego twórcę, by nigdy nie stworzył piękniejszego... - pokiwała z uznaniem Aurora. - Zrobiło się romantycznie a nie ma wina. Wasze siostry zajmują się tylko bronią, czy będą mogły pokazać więcej?
Sorianna oparła nagie ramię o brzeg basenu.
- Nie są tam stricte dla broni, raczej dla “trofeów” aczkolwiek gdzie jest jedno, tam i drugie.
- Ręka białasa... czemu by nie? - Aurora zwróciła się bardziej do towarzyszącej kapłanki. Prawda była taka, że musiała ukryć niezadowolony wyraz twarzy przed swoją ofiarą. Wskazany termin był odległy. Zbyt odległy i niepewny, by można było zaplanować coś konkretniejszego.
Gotra pokiwała głową.
- Całkiem intratne.
- Wybornie - Sorianna uśmiechnęła się po czym przymknęła oczy i zanurzyła się po brodę w wodzie.
Aurora zamilkła pogrążając się w zadumie wkur*enia układając plan następnych poczynań.

* * *

Drowka w której drobnym ciele kryła się półbiesia, Pierwsza córka Olathkyuvrów, opuściła małą łaźnię. Pouczyła swoich ludzi i pozostawiła ich pod okiem Gotry, sama kierując się na zwiad. Dobre kilkanaście cykli zajęło jej dotarcie w wyższe partie Podmroku. Jednak zarówno zapach, wilgotność jak i rodzaj fauny i flory dawały łowczyni świadectwo tego iż pobliska droga ku Krainom powierzchni jest już blisko.

Jaskinie

Aurora, niczym pająk, czaiła się w całkowitych ciemnościach i czekała. Po paru cyklach cierpliwość Pierwszej córki została nagrodzona. Z kierunku jej kryjówki zbliżała się grupa wędrowców. Oczy Aurory rozpoznały dwie wysokie kapłanki Beanth, dwóch mężczyzn, oraz czterech powiązanych ze sobą więźniów, których drowy prowadziły w szeregu. Mroczne elfy były uzbrojone w długie miecze (mężczyźni) oraz wężowe bicze (kobiety). Więźniowie okryci byli tunikami, które jeszcze niedawno musiały być dość dobrej jakości. Na głowy niewolników zarzucone były worki.
Aurora wiedziała jak tropić i unikać potworów Podmoroku, tym razem jednak użyła tej wiedzy by sabotować podróż kapłanek. Napuściła na przykład na pochód trzy Psy Śmierci które wytropiła w pobliżu.


Upadłe bestie z których każda kąsała dwoma parami szczęk, zanim zasiekane, pokiereszowały jednego z drowich mężczyzn. Po krótkim czasie trucizna przetrawiła jego ciało. Kapłanki porzuciły zwłoki drowa i kontynuowały drogę.

Wtedy też Aurora, korzystając z magii wypożyczonego jej przez Duaglotha “przedmiotu” okryła się niewidzialnością. Tak zamaskowana zbliżyła się do odpoczywającego pochodu. Więźniowie wydawali się całkowicie oślepieni przez zarzucone na głowach worki. Mieli smukłe dłonie, przywodzące na myśl elfy. Aurora mogła by podkraść się bliżej i spróbować podać któremuś z nich sztylet. Pytanie tylko czy to by się na coś zdało? Właściwie nie chodziło, by stało się coś konkretnego. Niewolnik wprawdzie mógłby stchórzyć i nie zrobić nic... Miało to wywołać zamieszanie. Podręczyć, pomęczyć, może wywołać dodatkowe straty.
Padło na wartę mężczyzny, jako najsłabiej wyposażonego. Niewolnicy byli rzuceni w jedno miejsce, kobiety odpoczywały w innym. Procedura sabotażu polegała na zbliżeniu do jednego z niewolników, odcięcia więzów na rękach, odcięcia więzów worka na głowie, by zakończyć na wręczeniu mu sztyletu i opuszczenia miejscówki pochodu. Sztylet również nie mógł być przypadkowy, bowiem musiał należeć do... poległego wcześniej drowa. Przed wszystkim Aurora musiała podwędzić go ze sterty wyposażenia.
Pierwszej córce udało podkraść się do jeńców, oswobadzając głowę jednego z nich, drowka zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z elfem powierzchni, mężczyzna był okropnie poturbowany, młody, nie mógł mieć więcej niż 50 lat.

"Nosz h*j by to strzelił..." - pomyślała zniesmaczona. Kucając oparła ramię o kolano zastanawiając się nad planem zastępczym. Spojrzała w kierunku wartownika, następnie w kierunku gdzie zostawiła niewolnicę Paskudy, wzruszyła ramionami i pomaszerowała do niej by ta rzuciła czar Światła na narzędzie zbrodni. Następnie schowała go w materiały, by nie ściągał uwagi w całkowitych mrokach. Nie tracąc czasu wróciła do niewolników. Nadepnęła jednemu z nich na nogę, by ten dał z siebie głos. Jęk lekko podmasakrowanego osobnika ściągnął wartownika, który na twarzy miał wymalowaną mściwą dezaprobatę. Stanąwszy na tyle blisko dostrzegł rozpętane więzy, wraz z nimi doszła do niego Cisza i seria frontalnych pchnięć niewidzialnym sztyletem.

Drow osunął się bez życia na podłogę jaskini. Aurora widziała swoją dłoń i trzymany w niej pokrwawiony sztylet, zaklęcie prysło wraz z atakiem jaki przypuściła Pierwsza córka. Cisza wciąż utrzymywała swoje działanie, co skrywało jej postać przed nieproszonymi osobnikami. Dziury po własnym sztylecie zostały poprawione przez świecący tak, by promienie nie wydostały się zza materiału. Następnie okrwawione ostrze wylądowało w rękach uwolnionego niewolnika, by na końcu rozpłynąć się w ciemnościach poza okręgiem bijącego z niego światła.

To uczyniwszy Aurora czmychnęła korzystając z zaistniałego zamieszania: rozpętany więzień, został oślepiony światłem którego oczy nie widziały od wielu cykli, wrzasnął i zatoczył się do tyłu. To rozbudziło wyczulone zmysły drowów. Czary kapłanek niemal natychmiast rzuciły mężczyznę o ścianę, następnie jedna z kobiet doskoczyła do niego i zaczęła smagać go biczem. Inna Beantha sprawdziła zarżniętego wartownika, jej palce powiedziały pozostałym, że mężczyzna nie żyje. Drowy pastwiły się nad więźniem, w zasadzie dwoma z nich jeszcze długo, ale najwyraźniej nie zamierzały ich uśmiercić, przynajmniej nie tu. Zadanie można było uznać za wykonane. Zasoby pochodu topniały, a Aurora jeszcze planowała im spotkanie z czymś, co mogłoby trochę poturbować już same kapłanki. Po tym należało jak najszybciej wracać na plan targowy.
 
Proxy jest offline