Bodo gębę rozdziawił słysząc, że w zakazanym lesie szukać zguby mają. Gdzie żeś uszy miał pacanie? Pewno o tym już pracodawaca gadał. Gadał, czy nie gadał? Wanker był skołowany. - Durny życiowo ten profisor, coby łowić wiedzę i życie, tak-o-tak-o… narażając. - pokręcił głową bez aprobaty.
Ot, kurwa durny Bodo masz coś chciał, skarcił się w myślach robiąc dobrą minę do złej gry. Przygodę w przeklętym mateczniku zakontraktowaną. A nawet żeś się nie targował, ciulu! - Z tego lasu siem nie wraca. - Wanker wciąż wystrachany, ale coby nie dać po sobie poznać, to mruknął z zimniejszą krwią. - Nie słyszałem, o takim, który by świadkiem okropności był, co to miejscowi z dziada pradziada dziatki na dobranoc straszą… ale… to może, temu właśnie, że siem stamtont nie wraca… Jużci połowa z legend prawdziwa, to wyprawa równie bezpieczna co przez rzekę do Krainy Snów, w tamte i nazad… Dobrze, że czarodziejów dwóch z nami. - łypnął z ukosa na Elmera i szlachcica. - Czary czarami wszak trza zwalczać, co nie Elmer? No a… krew szlachetna paniczów, to może zjedna nam tych zakutanych w czas rycerzy, co to czekajom na kogoś ważkiego. A… i mundre dzieci ponoć tam tez gdzieś królują. Kuzyni dawni może waszych z Krainy Zgromadzenia… - Bodo przeniósł wzrok na niziołkę.
Już teraz wiedział, czemu pierwszych z brzegu frajerów do tej misji nabrano. Jużci nie wrócą, to zatrudnią ojcowie vereniuszowie zawodowców, może nawet Łowców Czarownic… Wanker czarnowróżył w duchu.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |