Aria usłyszała tylko charknięcie gdzieś po prawej od namiotu, więc bez zastanowienia pochyliła się po swoje noże. To mogło oznaczać tylko jedno - zaczęła się konkretna walka. Zora mogła pobawić się dla przyjemności z tym, czy owym, ale tylko wtedy, kiedy miała ochotę, na pewno nie wtedy, kiedy ktoś chciał ją zmusić. A mężczyźni przy niej… cóż, na pewno łatwo tracili głowę. Szczególnie jeśli ktoś był szczeniakiem, a rozmówca-napaleniec Zory brzmiał dokładnie na takiego szczeniaka.
Rudowłosa wykonała charakterystyczny znak i cicho wyszeptała modlitwę do Yvera o dobrze prowadzone ostrze, po czym szybko i zwinnie wysunęła się z namiotu, dokładnie tak, jak stała - czyli nago.
Pozostali przeciwnicy byli chyba zbyt zdumieni widokiem rudowłosej i nagiej kobiety, która w rękach miała jedynie noże. Aria rozejrzała się szybko i podbiegła kilka kroków, po czym wzięła rozmach i rzuciła jednym z noży, celując w oko najbliżej stojącego mężczyzny. Ostrze jedna minimalnie opadło, czy to pchnięte ręką niesprzyjającego bóstwa, czy złą oceną rzucającej, mimo to weszło w ciało, tuż pod brodą. Mężczyzna podniósł ręce do szyi, próbując objąć rękojeść, upadając przy tym na kolana. Parę sekund później wykrwawiał się, leżąc w trawie, a ziemia chętnie przyjmowała w siebie jego krew.
__________________ "First in, last out." Bridgeburners |