Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2016, 18:21   #25
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Rekrutacja do policji! Test #1 i #2!

- Czyli że każdy z nas musi zaliczyć te sześć flag? Ma jakieś znaczenie, kto pierwszy dotknie daną flagę? - zapytał Dan, spoglądając na mapę.
- Tak, aby zaliczyć zadanie, trzeba zaliczyć wszystkie pola. Nie ma znaczenia, kto pierwszy dotknie jaką flagę, liczy się czas, w jakim wykonacie całe zadanie.
Białowłosy pokiwał głową. Przez chwilę milczał, rozglądając się dookoła, analizując otoczenie oraz potencjalne zagrożenie ze strony wrogów. W pobliskich krzakach zobaczył parę ślepi, aczkolwiek Dan doszedł do tego, że bariera, która go otacza, na razie odstrasza potencjalne zagrożenia. Do czasu… Gdy sprawdził ATS, zegar pokazał mu, że ma jeszcze 9 minut na przygotowanie się do testu. 9 minut na przygotowanie się na to, że jakieś ścierwo wyskoczy zza najbliższych krzaków i rzuci mu się do gardła…
- Czy na terenie toru, poza miejscami z flagami, znajdują się jeszcze jakieś inne zagrażające nam stworzenia? - zapytał Dan, nie spuszczając wzroku z dostrzeżonej istoty.
- Tak, nie są to jednak inni kandydaci. Każdy z was ma oddzielną arenę do testu, abyście sobie wzajemnie nie przeszkadali - wyjaśnił kierownik testu. Tymczasem coś zza plecami Dana skoczyło na barierę, jednak magiczny mur odepchnął to coś, zanim Dan zdążył dokładniej przyjrzeć się napastnikowi.
Dan pokiwał głową, udając, że nie przejął się istotą, która czyha na jego życie. Wyglądało na to, że będzie miał sporo zabawy przy tym teście. Ostrożnie wyciągnął swój miecz i dwoma palcami przejechał po błyszczącym ostrzu. Od dłuższego czasu nie miał okazji wykorzystywać swojej broni, dlatego tym bardziej podobała mu się formuła egzaminu.
Kiedy zostały już dwie minuty do rozpoczęcia egzaminu, zaczął rozglądać się za natrętną istotą. Nie miał zamiaru, by przez resztę testu coś siedziało mu ciągle na karku, dlatego zamierzał już na samym początku pozbyć się potwora. Resztę czasu chciał poświęcić na przygotowania do ataku stwora, chcąc jak najszybciej uniknąć go i przeprowadzić błyskawiczny kontratak.
Białowłosy nie marnował reszty czasu na pogaduszki. Postanowił ostatnie minuty poświęcić na szybką rozgrzewkę i koncentrację na niespodzianki przeciwnika. Dla tego narwanego kutasa też miał niespodziankę - Counterattack. Shinso mocniej zapulsowało mu w żyłach, wtłoczyło się w każdy mięsień w jego ciele i zmysły. Reszta otoczenia zdała się w tym momencie spowolnić, a niecierpliwe ścierwo miał równie głęboko w rzyci, co jego apetyt na białowłosych młodzieńców. Bo i tak zamierzał mu wbić pewien miecz wystarczająco boleśnie, żeby maszkarze odechciało się rzucać na niego. Na amen.
Dan był przygotowany na to starcie, bardziej niż stwór, który w tym momencie jakoś nie chciał podskakiwać szermierzowi. Bariera rozpłynęła się i nic - ani Dana, ani maszkarona - nie chroniło przed nimi samymi. Nie broniło to jednak Danowi zapolować na kutafona, którego zresztą już dojrzał.
[MEDIA]http://img14.deviantart.net/45a3/i/2014/128/e/3/ape_lizard_mutation_rawa_by_doppingqnk-d7hlzwp.jpg[/MEDIA]
Łowca spodziewał się, że przeciwnik będzie trochę większy, ale okazało się, że łuskowata gadzina o zgniłozielonych łuskach i długim, giętkim ogonie była wielkości wyrosłego owczarka. Przypominała ona skrzyżowanie małpy i jaszczura, które posiadało długie kończyny przednie i tylne, sierść na grzbiecie, karku i łbie, który był ozdobiony rogatymi wypustkami przypominającymi części samurajskiego hełmu. Potwór wyszczerzył brudne kły, zaświszczał nieprzyjemnie i rzucił się zaciekle na Dana. Na to jednak białowłosy tylko cwanie się uśmiechnął, gładko prześlizgując się o cale od ostrych zanieczyszczonych ziemią, brudem i cholera wie tam czym pazurami - postronny jednak byłby pewien, że Dan od niechcenia chciał dać oponentowi szansy, że ten mógłby dorwać chłopaka. W momencie skrzyżowania trajektorii stwora i szermierza jasna smuga przecięła powietrze, a temu zjawisku towarzyszył skowyt zwierzęcia. Białowłosy odciął pokrace najbliższą łapę. Potwór się skulił, ale w jego oczach Dan dostrzegł niemożebny głód i wściekłość, które to kazały stworzeniu desperacko walczyć dalej. Stwór mimo że kulał, zamierzał dostać Dana za wszelką cenę, nawet za cenę własnego życia.
Niemniej stwór dostał lekcję dobrego wychowania - ze skutkiem śmiertelnym dla niego. Bowiem gdy ponownie doskoczył do chłopaka, chcąc rozerwać mu gardło, Dan ponownie z wdziękiem ominął go, a miecz zatańczył, tnąc na odlew gadzinę, rozrywając mu po drodze - poza skórą i mięśniami - co ważniejsze naczynia i organy. Potwór opadł na łapy, już ledwo się słaniał, z pewnością długo nie pociągnie. Dan mógł go dobić lub olać, skupiając się na wykonaniu zadania.
Nie było czasu na litość. Gdy spojrzał na ATS, białowłosy zorientował się, że walka zajęła mu czternaście sekund. Pozbycie się stwora mogło oszczędzić mu nieco czasu w przyszłości. Teraz bestia bez wątpienia w swoim stanie nie zdoła go w żaden sposób zatrzymać, a dobijanie jej byłoby po prostu marnotrawstwem cennych sekund.
Dan schylił się nisko, wyciągając miecz przed siebie. Przez kilka chwil nieruchomo stał w takim położeniu. Nagle jego białe kimono zafalowało, a spod niego niespodziewanie wyrosły białe niczym śnieg skrzydła.
[MEDIA]http://static.zerochan.net/Tsurumaru.Kuninaga.full.1905967.jpg[/MEDIA]
Zaraz potem wzbił się w powietrze i ruszył ścieżką prowadzącą w prawo.
Szczęśliwie odrobił stracony czas - jeszcze brakowałoby tego, żeby ruszyć po schodach, kiedy miał również swoje asy w rękawie. Dan zdołał też przecisnąć się w korytarzach, które przepuszczały taką sporą rozpiętość skrzydeł. Łowca dotarł do odnogi korytarza, która rozdzielała się na dwa pokoje - w pierwszym coś dudniło, jak walenie młotem o podłoże, a z drugiego wyrastały pnącza ogromnej rośliny.
Na swój pierwszy cel białowłosy obrał sobie drugie pomieszczenie. Lekko zwolnił podlatując w jego kierunku by nie zaplątać się w pnącza, które miał zamiar regularnie przecinać swoim mieczem, w wypadku gdyby zanadto przeszkadzały mu w locie.
Łowca podleciał do drugiego pomieszczenia. Z tego zaś wypełzły liany, które niczym zielone węże wiły się. Pędy zaczęły wić się jeszcze bardziej dziko, a niektóre z nich podniosły się z posadzki w momencie, gdy skrzydła biły powietrze. Co niektóre zarośla zaszarżowały w kierunku Dana. Problemem w tym przypadku nie była ich siła, ale ilość i szybkość, bo o ile poszczególne smagnięcia nie były bolesne, to pnącza przeszkadzały w sterowności. Dan zamachnął się mieczem, niczym maczetą odcinając parę lian, lecz parę innych zaplątały się o ramię, a inne zaczęły dobierać się do skrzydeł, chcąc je oplątać.
Białowłosy nie dawał za wygraną. Z całej siły starał się dostać jak najbliżej flagi, jednak wiedział, że wkrótce pnącza całkowicie zablokują mu możliwość poruszania się. Dlatego miał plan, by pozbyć się ich wszystkich naraz.
Przebijając się przez pnącza, czekał aż zostanie oplątany przez jak największą ilość z nich. Kiedy już praktycznie nie był w stanie się poruszać, zaczął zbierać wokół siebie Shinso.
Inne pnącza już pchały się w kierunku Dana, jednak młodzian zgromadził Shinso w rękach i broni, po czym potężnie zamachnął mieczem. Fala uderzeniowa rozproszyła zielone macki, które pchały się na drogę łowcy, przy okazji utorowała mu drogę do pierwszego “pachołka”, którego to zresztą Dan dotknął. Dotychczas krwistoczerwona flaga zmieniła kolor na niebieski. Młodziak uśmiechnął się do siebie i wyślizgnął się z pomieszczenia, zanim macki go dopadły. Te, które zdążyły go jakkolwiek opleść, straciły swoją ofiarę, gdy ta wyślizgnęła im się i odskoczyła poza ich zasięg. Teraz Dan mógł skierować się do sąsiedniego pomieszczenia, nic z niego bowiem nie wyskakiwało na jego spotkanie. Nie zerkał tam poprzednio, nie wiedział więc czego się spodziewać tym razem, ale mimo to, nie chcąc tracić cennego czasu, ruszył tam bez namysłu.
Oczywiście okazało się, że maszt z flagą jest broniony, tym razem przez…




Trolla. Masywne szare cielsko, przewyższające Dana o dwie głowy i szerokie jak przynajmniej pięciu takich osobników jak skrzydlaty. Pokraka wyglądała na istotę po części stworzoną ze skał. Tors, barki i głowa obleczone były grubą warstwą kamieni i rogowatego naskórka, łeb przyozdobiony był kościstym hełmem ozdobionym niebieską tkaniną, a ramiona pokrywały mu naramienniki zrobione z kości małych zwierzątek. Stwór miał długie ręce, prawie jak u goryla, a w rękach tych dzierżył wielki, prymitywny młot wojenny, którym to uderzał o posadzkę, robiąc w niej spore dziury. Małe oczka wpatrywały się w Dana, a krzywe, żółtawe zęby przypominające ciosane kamienne łupniaki ujrzały światło dzienne. Potwór okrążał maszt, sygnalizując łowcy, że obok niego tak łatwo nie przejdzie.
W normalnych warunkach, Dan z chęcią pobawiłby się z trollem w kotka i myszkę, jednak nie miał teraz na to czasu. Wolał raczej ograniczać się z wykorzystywaniem pełnej mocy swojej broni, na całe szczęście, nie było tu nikogo (nie licząc komisji), kto mógłby ją zobaczyć.
Nie zwalniając nawet na chwilę, kierował się wprost na trolla. Dobył miecza i szepnął:
- Zapłon.
Klinga zalśniła oślepiająco, na tyle, że troll był zmuszony zasłaniać się jednym łapskiem. Będzie mu trudniej walczyć z przeciwnikiem, zwłaszcza wtedy, gdy broń tamtego samym widokiem mogła oślepiać. Troll oddalał się od źródła światła, by… w pewnym momencie poderwać się w kierunku Dana i walić na oślep młotem. Nadaremno jednak, łowca z cwanym uśmieszkiem tylko prześlizgnął się koło maszkarona i korzystając z okazji trącił maszt. Kolejna flaga zaczerwieniała, a troll chciał chyba zablokować wyjście skrzydlatemu. Ciekawe, czy mu się to uda.
Białowłosy nie miał wyboru, jak tylko zaryzykować. Nie chciał, ale musiał. Co prawda średnio podobała mu się perspektywa oberwania wielkim młotem, jednak czas uciekał. Minęła już prawie minuta od rozpoczęcia testu, a pozostały mu do zdobycia jeszcze cztery flagi. A jako, że znalazł się w pierwszej grupie, która przystąpiła do testu, nie miał nawet porównania jak innym poszło. I dlatego musiał dać z siebie wszystko, by później nie skończyć na lodzie.
Zwiększył swoją prędkość do maksimum i pomknął w stronę wyjścia. Ciągle miał na oku wielki młot trolla.
Szczęśliwie podczas prześlizgu troll chybił młotem. Dan zdołał prześlizgnąć się z pomieszczenia, a w jego uszach dudniło od uderzeń bijaka o posadzkę. Troll starał się przez chwilę bić na oślep, a później Dan usłyszał wściekły ryk potwora. Stwór najwyraźniej wkurzył się, że ofiara mu uciekła. Łowca uśmiechnął się chytrze - ta pokraka tak łatwo go nie dorwie. Wyfrunął z korytarza i znalazł się w głównym holu. Tutaj znajdował się trzeci maszt, który wcześniej przeoczył, ale ten w porównaniu z dwoma poprzednimi zdawał się nie być niczym chroniony. Mógł też go zostawić na później, a na teraz zająć się jednym z trzech, które znajdowały się po drugiej stronie areny.
Niechroniona flaga była dla Dana podejrzana, jednak istniała możliwość, że to ta dziwna istota, którą załatwił na początku jej pilnowała. Nie zastanawiając się długo, Dan skierował się w stronę flagi. Po jej odznaczeniu zamierzał ruszyć dalej do drugiej części toru przeszkód.
Nic na niego nie skoczyło. Nikt i nic go nie atakowało. Dan zbliżał się do masztu coraz bardziej i miał zamiar dotknął masztu, gdy nagle… maszt z flagą odskoczył od skrzydlatego. Zdziwiony łowca ponowił próbę dotknięcia masztu, jednak pachołek nie stanął grzecznie w miejscu - znowu odskoczył z jego zasięgu. Czy z tym cholerstwem będzie musiał bawić się w berka?
“Czyli jednak trzeba będzie pobawić się w kotka i myszkę”, pomyślał z irytacją Dan. Mogło to nieco zająć, jednak teraz nie miał innego pomysłu, jak mógłby zneutralizować uciekającą flagę. By załatwić to w miarę szybko, białowłosy starał się zapędzić flagę do kąta pomieszczenia, tak by odciąć jej drogę ucieczki. Maszt uciekał przed skrzydlatym w kierunku kąta. Chyba chciał coś pokombinować, bo uciekał slalomem, co nie okazało się dobrym pomysłem. Dan miał szansę złapać maszt, jeśli tylko przyspieszy ruchy lub zablokuje w jakiś sposób dalsze ruchy upierdliwej “myszce”.
Flaga zaczynała grać mu już na nerwach. Z każdą chwilą jego cenny czas oraz energia uciekała, dlatego zamierzał znowu skorzystać z pomocy Shinso.
I maszt sobie długo nie pouciekał od wkurwienia Dana. Łowca dorwał uciekiniera i rzucił się na niego, jakby chciał go sprać na miejscu. W tym samym momencie maszt znieruchomiał, a jego flaga zmieniła kolor na błękitny. Nie poświęcając mu więcej czasu, białowłosy ruszył w stronę swojego następnego celu. Przy następnym już zaczęły się schody, a dokładniej… pajęczyny.
Sala obtoczona była sporą ilością cienkich żyłek. Trudno będzie się przez to prześlizgnąć ze skrzydłami. Zapewne którymś z nich zahaczy o byle nić. Samego twórcy tej sieci nie dojrzał, ani nie usłyszał. Dan spojrzał na maszt - tam zagęszczenie sieci było o wiele większe niż w pozostałej przestrzeni.
Białowłosy szybko pozbył się skrzydeł, które zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Kiedy znalazł się już na ziemi, wyciągnął ponownie miecz i zaczął prędko przebijać się z jego pomocą przez gąszcz sieci. Planował ponownie wykorzystać technikę, która pozbył się w pierwszym pomieszczeniu pnączy, ale dopiero jak znajdzie się odpowiednio blisko flagi. Wydawało mu się, że kątem oka ujrzał, jak poszczególne nici zadrżały… ale niczego poza tym nie usłyszał. Dan postał chwilę w miejscu i upewniwszy się, że nic na niego nie wyskoczy, mógł się zabrać za swoje, jednak dla pewności, pokrył swoje ciało energią shinso, na wypadek, gdyby twórcy sieci nie podobała się ich destrukcja.
Cisza mogła się wydawać niepokojąca, lecz pomimo to łowca postanowił zabrać się za torowanie sobie drogi mieczem - tyle że tu już szło trudniej. Kiedy liany przecinał niemal jak roztopione masło, tutaj sieć lubiła się bardziej przylepiać do ostrza, przez co po kilkunastu cięciach Dan zauważył spadek efektywności cięcia - klinga coraz lepiła się do włókien, przez co raz wyszarpywał broń z nici. Sieć bardziej niż zielska była denerwującym przeciwnikiem.
Zajęty usuwaniem sieci Dan nie zauważył, że przestał być sam w pomieszczeniu. Coś na niego natarło z tyłu. Nie ważyło jakoś więcej od tego gadzinowatego ścierwa, które go zaatakowało zaraz na początku testu. Przeciwnik miał osiem nóg, w odczuciu Dana był jednak większy i bardziej rozstawny od mutanta z początku testu. Magiczna zbroja na szczęście uratowała go od ukąszenia intruza, kły niczym małe sztylety otarły się o uzbrojenie z energii, tworząc iskry.
Istota, która przyczepiła się do jego pleców była problemem, jednak nie takim, z którym nie mógłby sobie poradzić. Dzięki swojej przezorności, białowłosy zdołał uniknąć być może poważnego zranienia. Teraz, kiedy poczwara się ujawniła, wystarczyło zwyczajnie się jej pozbyć, razem z uciążliwą pajęczyną.
Dan zgromadził wokół siebie sporą ilość Shinsho i, podobnie jak w pomieszczeniu z pnączami, wyzwolił go w jednej chwili.
Fala uderzeniowa rozlała się po sali, rozrywając większość pobliskich nici, dalsze jednak zaabsorbowały energię uderzenia. Problem pozostawał jeszcze z ośmionogą pokraką, która wyglądała jak czarna wdowa, tyle że pewnie gdzieś sto razy większa od swego normalnego krewniaka i pewnie gdzieś też tyle razy bardziej agresywnego. Pośrednio fala uderzeniowa zepchnęła pająka z Dana, ale nie zabiła go. Potwór uniósł dwie przednie nogi w akcie postraszenia łowcy.
Maszkara skoczyła prędko w kierunku białowłosego. Szczęśliwie dla tego drugiego - szarża zakończyła się na bloku mieczem, a po chwili Dan odepchnął od siebie stwora.
Łowca przygryzł dolną wargę, jakby na znak irytacji. Pająk z pewnością nie był dla niego zbyt poważnym przeciwnikiem, jednak organizatorzy tego testu zapewne nie z tego powodu go tu umieścili. Kiedy Dan bawił tak się w eksterminacje, jego cenny czas uciekał, a z każdym kolejnym wykorzystaniem Shinsho zaczynał powoli odczuwać efekty zmęczenia. A nie był do końca pewien, czy to był ostatni test jaki musiał przejść tego dnia.
Skierował czubek katany w stronę poczwary. Miał jeszcze spory zapas czasu, dlatego postanowił zrezygnować z mocy i załatwić to w klastyczny sposób. Sięgnął wspomnieniami do bardzo odległych czasów, kiedy wraz ze swoimi braćmi uczył się dopiero sztuki walki mieczem. Wziął głęboki oddech jak wtedy i nie spuszczając wzroku z kreatury, czekał aż ta ponownie zaatakuje. Tym razem nie miał zamiaru parować - tym razem miał zamiar przeciąć ją na pół.
Cel był prosty - pająk musiał się zmienić w kambodżańską przekąskę. Brakowało tylko ognia, żeby było kurwę czymś przypiec. Dan skupił się na ruchach przeciwnika, który miał na niego ruszyć. I ruszył, tyle że pająk poczłapał zbyt szybko jak na zamiar łowcy. Co prawda maszkara zaszarżowała na niego, a Danowi udało się ją zaatakować - tyle że nie było cudów, panie. Ledwo pokaleczył paskudę, prawie że podcinając jej parę odnóży po prawej stronie. Natomiast brzydka kurwa, która chciała sobie wszamać białowłosego za darmo, siłowała się z Danem. W wyniku tego starcia czarny potwór obnażył kły i zaatakował lewy bark chłopaka, choć z pewnością pajęcze “sztylety” skierowane były w szyję - a dokładniej w tętnice. Tym razem zbroja nie zniwelowała całkowicie ataku bestii - chociaż na pewno zmniejszyła jego siłę. Bowiem kły przebiły się przez magiczny pancerz i poharatały bark, rozrywając skórę i dobierając się do mięśni. Mimo że Dan obrócił się i prześlizgnął się pod cielskiem pająka, kalecząc po drodze jego odwłok, chłopak poczuł, jak żyły w barku go palą.
Pająk musiał mu wstrzyknąć jad.
Dan poczerwieniał - i to nie z bólu, który rozdzierał jego ramię. Nie mógł uwierzyć, że dał się zranić tak bezmyślnej kreaturze. Tu nie chodziło tylko o ranę na jego ramieniu. Tu chodziło o ranę na jego honorze.
- Pożałujesz tego - syknął ze złości. Musiał zająć się jadem w ramieniu, ale wpierw musiał zemścić się na pająku. Pociągnął miecz nisko, chcąc spróbować cięcia od spodu. Szarżując na swojego przeciwnika wyszeptał ponuro - Zapłon…
Dan czuł, jak złość pompuje się w jego żyłach. A może w pewnym momencie zamiast krwi miał w żyłach płynną wściekłość - możliwe. W każdym razie chłopak zacisnął dłonie na rękojeści miecza, a jego klinga zmieniła się w energetyczną lancę, która orała boleśniej pająka - zarówno jego ciało, jak i kilka para oczu, bowiem ostrze katany raziło nie tylko ciało przeciwnika. Niemniej pająk był o wiele wytrzymalszy od małego zmutowanego gada z początku testu i nie zamierzał się tak łatwo poddawać.
Teraz Dan nie miał problemów z unikami potwora, bowiem pajęczak albo miotał się po gruncie albo rzucał się z morderczą furią na ślepo, żeby tylko nie zostać znowu trafionym przez szermierza. A Dan z sukcesem przemykał się obok bestii albo nawet efektownie się pod nią prześlizgiwał. To co, mogło go w tym momencie martwić, to to, że lewa ręka zaczęła mu nieprzyjemnie mrowić, a bark palić.
Białowłosy odczuł lekką ulgę, kiedy wyładował się nieco na pająku. Jednak wciąż denerwowało go to, że tamten wciąż żył, a trucizna rozprzestrzeniała się w jego organizmie o wiele szybciej niż mógł to sobie nawet wyobrazić. Jednak teraz nie mógł ustąpić. Był w stanie zaleczyć ranę - choć nie był pewien, czy pomoże to na truciznę - jednak najpierw musiał zabić poczwarę. Gdyby ta zraniła go po raz drugi, nie miałby szans na zwycięstwo.
Korzystając z faktu, że kreatura jest oślepiona, Dan zamachnął się na nią ponownie, by na dobre skrócić jej żywot. I ponownie orał jej ciało, przy okazji prawie że odcinając jedną z nóg. Tyle że stwór nie chciał zdychać za cholerę. Dalej był dość ruchliwy, ale wciąż nie tak szkodliwy, gdy był w pełni widomy. Tymczasem pajęczak przeturlał się na bok i znów rzucił się na Dana - bez większego sukcesu dla potwora.
Poczwara uparcie nie chciała umrzeć, a ten fakt co raz bardziej denerwował białowłosego. Dan nie miał innego wyjścia jak ponownie skorzystać ze swoich mocy. Czas upływał nieubłaganie, a wraz z nim szanse na zdanie testu malały.
Dan posłał energię Shinsho w stronę potwora, naznaczając go. Potem ponownie rzucił się do ataku. Pająk odzyskał zdolność widzenia - ale Dan nie nabył już umiejętności ulitowania się nad biedną inaczej gadziną. W jego ciało musiały wedrzeć jakieś obce siły. Jego mięśnie, naprężone do granic możliwości, poruszyły się szybciej niż wcześniej, ignorując jad płynący w ręce. Dan wrzasnął, zamachując się mieczem na potwora. Tym razem ciął z taką siłą, że przerąbał pająka niemal na pół. Pająk niedługo sobie pomacha nóżkami, póki co jego cielsko drżało… a potem coś w nim chrupnęło; górna część ciała pająka wystrzeliła w kierunku cielska Dana. I jak na złość łowcy wbiła się raz jeszcze w ten sam bark! Cholera jedna… uf, na szczęście jej kły zatrzymały się w magicznej zbroi… i nie puściły. Pająk zdechł, a przy okazji uczepił się Dana; jakby chciał desperacko zabrać go ze sobą do grobu.
Nie tak prosto, matkojebco, hahaha~ ale go teraz zaczął łeb napierdalać. Dan zrzucił z siebie część truchła pajęczaka. Tym razem szczęście mu dopisało - mało brakowało, a pająk przedziurawiłby mu może szyję w pewnym krytycznym miejscu. Co nie zmieniało faktu, że Dan mógł teraz w spokoju się przedrzeć do czwartej flagi. Co prawda z trudami po drodze i chamskimi zawrotami głowami, z paleniem w lewej ręce, ale… uf, zdobył czwartą flagę. Trzeba iść dalej. Dan torował sobie z trudem przez pajęczyny drogę do piątej flagi, a czuł, że jeszcze trochę i lewa ręka mu odpadnie. Z barkiem. Kopnął po drodze jakieś truchło, pewnie resztki posiłku ukatrupionego potwora. Potem dotarł do piątej flagi - jedynym problemem było to, że pajęczak nabałaganił to pomieszczenie resztkami jedzenia, pajęczyną i… resztkami jedzenia. Po drodze Dan wpadł na ścianę, lepiąc się do pajęczyny.
Teraz została ostatnia flaga. Nie spierdoli tego. Nie spierdoli.
Na zegarze była już 4 minuta. Zaskoczyło go to, nie spodziewał się, że maszkaron go tak osłabi.
Ostatnie zadanie na dzisiaj… ostatnie zadanie na dziś…


=...



Nie będzie się tutaj nad sobą użalał. Mimo że Dan nie miał już siły na nic, zamierzał podejść do ostatniej flagi. Czy raczej do zagadki z puzzlami, gdzie miał 15 paneli do ułożenia.
Nad którymi nie myślał za dużo. Nie myślał w ogóle. Dłonie same zdawały się bez udziału myślenia przesuwać poszczególne panele w zbyt szybkim czasie. Co Dana na tyle zaskoczyło, że więcej czasu zajęło mu gapienie się na rezultat rozwiązania zagadki niż samo jej rozwiązanie. Kurtyna się rozwiała, odsłaniając Danowi ostatni maszt do zaliczenia.
Dotrze do niego.
Dotarł do niego.
Zaliczył go.
Dłoń Dana zacisnęła się mocno na maszcie, a zegar w ATSie przestał odliczać czas.


04:09


Oczy białowłosego iskrzyły się ze złości, kiedy spoglądał na swój wynik. Mógłby być tu o wiele wcześniej. Mógł już na starcie wybić się ponad resztę kandydatów… Jednak dał się podejść w tak prosty sposób. Dan nie często się denerwował. Zdrada, obelgi, rany - żadna z tych rzeczy w łatwy sposób nie potrafiła wytrącić go z równowagi. Jednak zawsze tracił kontrolę, gdy odczuwał upokorzenie…
Nim się do końca uspokoił, nagle pomieszczenie wokół niego ponownie jak na początku się rozmyło, a on znalazł się z powrotem w pokoju, do którego wszedł razem z czwórką innych kandydatów na stróży prawa. Odetchnął głęboko, starając się opanować. Chciał już wrzasnąć, by ktoś dał mu to cholerne antidotum, kiedy nagle obok niego niespodziewanie pojawił się rudzielec. Najwyraźniej zaledwie o kilka sekund był gorszy od Dana. Fakt ten jednak bardziej go zirytował niż usatysfakcjonował.
Zwłaszcza że w porównaniu z nim rudzielec, chociaż osiągnął gorszy wynik, prezentował się jak świeży skowronek. Miał tylko parę siniaków i rozliczne zadrapania. Ale nie wyglądał na kogoś, kogo dziabnęło coś jadowitego. A Dan miał wrażenie, że już wolałby, żeby ręka mu odpadła. No i chciało mu się pić, tankować jak słoń, a ten rudy piździelec wyciągnął jak na złość Danowi ze swojego ATSa butelkę z wodą.
- Ale się nabiegałem - orzekł wesoło, napił się wody i rzucił do Dana. - Ojoj, ale ciebie poharatało - ocenił stan łowcy.
- Oberwałem... - Dan oblizał wyschnięte wargi - ...tak mocno, a i tak mam lepszy wynik od ciebie. - To powiedziawszy, białowłosy zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Miał nadzieje, że prędko zjawi się tu ktoś kompetentny, kto zajmie się jego ranami lub czymś do picia. Wolałby chyba wyschnąć jak kwiat na pustyni, niż prosić o cokolwiek irytującego rudzielca.
Rudy uśmiechnął się tylko pobłażliwie i orzekł po chwili z cwanym uśmieszkiem.
- To dopiero pierwszy etap.
Białowłosy nie odpowiedział rudzielcowi. Nie miał szczególnie na to ochoty, a i tak jego uwagę przykuł teraz mały robocik, który wyłonił się niespodziewanie skądś, niosąc ze sobą dwie buteleczki. Jedna z nich zawierała wodę, a druga antidotum. Dan od razu opróżnił oba pojemniki, odczuwając od razu ulgę - fizyczną jak i psychiczną. Potknął się, to prawda, jednak to nie oznaczało jeszcze jego porażki. Miał zamiar przejść te testy i zdobyć tą fuchę.
Po jakimś czasie zaczęło w pomieszczeniu pojawiać się więcej istot. Dan nie na długo był skazany na jedyne towarzystwo irytującego rudzielca. Pojawił się bowiem ifryt, niewiele później pojawiło się kilka stworzeń; Nina dopiero po nich objawiła się w sali. Sądząc po jej minie, najwyraźniej i ona nie była zadowolona z przebiegu testu. Lotki na lewym skrzydle miała osmolone, niektóre nawet popalone, niemniej doznała mniej obrażeń niż sam szermierz. Sala szybko zapełniła się rekrutowanymi, a Danowi wydawało się, że nie wszystkie pozostałe przed testem stwory powróciły z testu.


- Pierwszy test dobiegł końca - Dan usłyszał głos “wojskowego”, lecz samego faceta tym razem nie spotkał. - Pragnę pogratulować tym, którym udało się przejść próbę.


Do sali podleciała czwórka droników, które w powietrzu utworzyły punkty prostokąta. W jego wnętrzu ujawnił się hologram, na którym pojawiły się wyniki z pierwszego testu.


- Prezentuję wyniki z pierwszego testu.


Uwaga uczestników skupiła się na ekranie, zaś Dan zobaczył swój wynik na szczycie listy. Był pierwszy, na czele wszystkich zgromadzonych w tym pomieszczeniu. Zaraz za nim znajdował się Ed Redford, pięć stworów po Edzie uplasowała się Nina.
Nina spojrzała przelotnie na tablicę z wynikami. Po chwili większą uwagę skupiła czyszczeniu rapiera z czarnej i niebieskiej substancji - najprawdopodobniej juchy potworów, które pokaleczyła na teście. Gdy skończyła polerowanie broni, spojrzała na podpalone skrzydło i skrzywiła się na widok stanu, w jaki się ono znajdowało.
Widok swego imienia na czele tabeli nieco ujarzmił gniew Dana. W końcu - skoro mimo takiego fatalnego błędu na teście wciąż był pierwszy, to reszta zawodników z pewnością musiała być zdecydowanie słabsza od niego. Świadomość ta kompletnie uspokoiła go. Nie lubił mieć pod górkę. A teraz wyglądało na to, że jego szanse na dostanie tej roboty były całkiem spore.
Pozostała jeszcze jedna, upierdliwa kwestia którą musiał się zająć.
Białowłosy zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Ignorując otaczającą go rzeczywistość zaczął koncentrować energię Shinso wokół zadanej przez kreaturę rany, która zaczęła się goić.
Kilka minut później nastąpiła kolejna część testu. Białowłosy jak za pierwszym razem został przeniesiony, jednak tym razem arena testowa wydała się nieco bardziej normalna. Był to niewielki pokój, którego większą część zajmował spora maszyna. Wyglądem przypominała ona jedną z tych gier, którą często można było spotkać na różnych festynach lub wesołych miasteczkach. Większą część automatu zajmowała plansza z wywierconymi dziurami. Tuż obok znajdował się spory młot.
Białowłosy uśmiechnął się. Wyglądało na to, że ten test będzie nieco łatwiejszy, a na pewno mniej niebezpieczny niż poprzedni.
Kiedy chwycił młot w ręce, na pionowej tablicy automatu wyświetlił się czas. Wyglądało na to, że test trwać miał pięć minut. A w tej samej chwili nie wiadomo skąd dobył się znajomy głos kierownika testu.
- W porównaniu do poprzedniego, ten test jest dosyć łatwy i sprawdzi waszą zręczność. Jak już widzicie, potrwa on pięć minut, a polegać będzie na “ubiciu” jak największej ilości wirtualnych potworów. Za każde trafienie przyznawany jest wam jeden punkt. Chyba nie tym razem wszystko jest dosyć jasne, a więc test rozpocznie się… teraz!
Wraz z ostatnim słowem mężczyzny, zegar odliczający czas ruszył, a ze swoich nor zaczęły wyskakiwać krety. Białowłosy uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy udało mu się uderzyć pierwszego. Rana ramienia już mu nie dokuczała, a więc mógł w pełni cieszyć się testem. Tu nic nie miało prawa go zaskoczyć.
Poza jednym. Szermierz sprawnie radził sobie z ubijaniem kolejnych poczwar przez większość czasu, jednak w pewnym momencie zobaczył coś… mało powiedzieć, że niepokojącego. Z jednej z dziur, zamiast kreta pojawiła się głowa kogoś, kogo nie widział już od bardzo dawna, a z pewnością nie spodziewał się dostrzec go tutaj. Na dobre dwie sekundy Dan znieruchomiał, kiedy dostrzegł zamiast kreta ciemnowłosą postać z opaską na jednym oku. Może i nie widział go od bardzo dawna, jednak białowłosy nie miał wątpliwości, że ma do czynienia ze swoim bratem - Kanem.
W końcu jednak Dan odzyskał zimną krew i uderzył z całej siły nieoczekiwaną maszkarę, która nie pojawiła się już do końca testu. Mimo to białowłosy wciąż w głowie miał obraz swojego brata. To nie wróżyło nic dobrego.
Kiedy czas minął, na tablicy wyników widniała liczba 68. Dan nie miał porównania z innymi, więc nie do końca wiedział czy ma się cieszyć czy też złościć z wyniku.
Tym razem musiało go spotkać rozczarowanie. Nie był tym razem pierwszy, bo wyprzedził go… Ed Redford o 5 stworków. Potem dwa nic nie mówiące mu imiona typków, których nie widział na poprzedniej tabeli w grupie elitarnej. Po nich odnalazł siebie, Nina była dwie pozycje po nim. Czyli Dan tym razem zajął czwartą pozycję na resztę tutejszej gromady. Pokazała się też klasyfikacja ogólna, w której Dan i Ed gryźli się o pierwsze miejsce, ku zirytowaniu tego pierwszego prowadzili ex equo łeb w łeb. Na to drugie zestawienie Dan słyszał gdzieniegdzie posykiwania i utyskiwania - co niektórzy okazywali, że taka sytuacja im nie pasuje, ale rudzielec chyba tylko bardziej się uradował z reakcji konkurencji, czym dolał oliwy do ognia.
- Muszę przyznać, że nie sądziłem, że będę miał aż tak zaciekłą konkurencję - Ed orzekł to do Dana. Zaklaskał mu po chwili. - Myślałem sobie, że sobie odpuścisz, widziałem już u Ciebie tą rezygnację, ale musiałeś mnie mile rozczarować. - uśmiechnął się… właściwie bardziej jadowicie niż szczerze.
- Irytację - poprawił go Dan. - To określenie bardziej pasuje do mojego poprzedniego nastroju. Ale jak widzisz, już nic mi nie jest, więc możesz być tak miły i sam zrezygnować. Tak będzie dla ciebie lepiej. Jeżeli przyjdzie do bardziej bezpośredniego starcia między nami w czasie tego testu, ja nie będę zamierzał się powstrzymywać. - Białowłosy również uśmiechnął się, jednak sam postarał się nieco bardziej, by wyraz jego twarzy wyglądał naturalnie i szczerze.
- Ależ szanowny kolego, nie musisz oszukiwać samego siebie, ani mnie, ani resztę. Widziałem sam u ciebie REZYGNACJĘ - zaznaczył to słowo, przedrzeźniając minę Dana po skończeniu pierwszego testu. Przybliżył się do Dana i orzekł mu cichszym głosem. - Nie musisz mi rzucać tych nędznych pogróżek. Może jak masz takie jaja, po prostu mnie uderz, a nie bredzisz jak po nażarciu się szaleju - uśmiechnął się wrednie.
- Co tam szepczesz?! - zawołał Dan, zwracając na nich uwagę zebranych. - Nie dosłyszałem dobrze, ale nie zamierzam iść z tobą na żadne układy by pokonać resztę. Nic z tego rudzielcu. Idź do kogoś innego.
Dan dość skutecznie skupił uwagę reszty, w tym też poirytowanych, na ich dwójce. Ed spojrzał lekceważąco na Dana.
- Ty, co tamten fiut ci powiedział? - Odezwał się ifryt, który już zdążył zapisać się w skojarzeniach Danach. Dość często się na niego natykał w testach do służby.
- Że nie potrzebuję jego nędznych pogróżek. Ani nie potrzebuję niczyjej pomocy - odezwał się rudzielec do wszystkich, trzymając ręce w kieszeniach. - A swoje kombinatorstwo to zostaw sobie dla innych patafianów, gogusiu. - to rzucił do Dana.
- Kogo nazywasz patafianem, szmaciarzu?! - warknął ifryt do Eda, bardziej płonąc z gniewu.
- Oj, wybacz, następnym razem postaraj się mówić trochę głośniej, bo z tych szeptów nie mogłem nic wyciągnąć - odezwał się pokojowo Dan, jednak spojrzenie utkwione w rudzielcu świadczyło wręcz o przeciwnych intencjach. Następnie białowłosy już w pełni przybrał łagodną maskę i odwrócił się do Ifryta. - Ależ bez nerwów, on z pewnością nie miał na myśli nikogo z was. Prawda, rudy? Może przestań się już tak złościć i wyjaśnij kogo miałeś na myśli mówiąc o tych “patafianach”.
- Spokojnie, mówiąc “patafiany” nie miałem na myśli kogokolwiek w tym pomieszczeniu - odparł na głos Rudy. - Ja nie złoszczę się. Ja delektuję się złością - uśmiechnął się słodko. - Może powiedziałbym ci coś jeszcze, ale pewnie przekręcisz to na moją niekorzyść, także co pan poradzisz- zrobił pauzę, po czym dodał. - W każdym razie… nie jestem miły i oświadczam, że nie zrezygnuję z testów. To tak na poprawę twojego nastroju, księżniczko.
- Podoba mi się twoja determinacja. W takim razie nie mogę doczekać się kiedy staniemy razem w szranki! A teraz możesz iść delektować się swoją złością gdzieś indziej, zaraz chyba zaczynamy kolejny etap - odpowiedział szermierz.
- Zgodnie z twoim rozkazem, księżniczko - Rudy odparł Danowi, ponownie delektując się po drodze złością (ciekawe, czyjąż) i czekając na kolejny test.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 07-11-2016 o 10:36.
Hazard jest offline