Całe szczęście, że Berwin nic nie jadł, ani nie pił, a tylko palił fajkę, gdy kapitan Weill powiedział, jakby nigdy nic, że profesor Lessing poszedł do zakazanej części Lasu Eppiswaldzkiego.
A i tak przepatrywacz zakrztusił się dymem, tak że aż mu dym nosem poszedł. - Ożeż ty w mordę trolla i opat go puścił?! Przecież to było samobójstwo.
Stwierdził w zdumieniu patrząc na kapitana. Co się tutaj działo u licha? Nerwowo pyknął z fajki gryząc cybuch. - Aaaa … no dobrze … a czy ten profesor przybył ty sam? A wyruszył do lasu sam?
Spytał łypiąc okiem na kapitana. - Te środki ochrony, to niby dlaczego kapitanie? Opatowi coś grozi? Coś się dzieje w lesie ostatnio? Możemy porozmawiać z Ojcem Klemensem?
Ta sprawa mu się nie podobała. Czuł, że coś dziwnego się tutaj dzieje. W każdym razie skoro dostawał koronę dziennie, to nie widział potrzeby, by pchać się do lasu. Martwemu na nic złoto. - Za nim przejdziemy przez Drwalski Trakt lepiej sprawdźmy wszystko, bo drugiej okazji możemy nie mieć mości Mössbauer.
Rzucił do verenity zły, że wynajął się tak tanio. |