Coraz więcej ciekawych informacji wypływało na jaw, a im więcej padało słów, tym bardziej się Wilhelm zastanawiał, ile prawdy jest w tych opowieściach. Ludowe mądrości, o których z mądrą miną wspomniał Gerhardt, to miały do siebie, że sprawdzały się raz na ileś przypadków, więc nie można było na nie liczyć.
To, że ludzie gdzieś wchodzili i nie wychodzili, to nie było w końcu nic dziwnego. Nieco dziwniejszym był zakaz wchodzenia do lasu, skoro sama mądrość ludowa powinna tego zakazać po trzecim czy czwartym zniknięciu.
Co takiego tam było? I dlaczego jakiś tam gościniec czy stanowił granicę, której owo coś nie przekraczało?
Nie mówiąc już o tym, że to 'nie przekraczało' wcale nie było takie pewne. |